Skocz do zawartości
Forum

wszystko mnie boli, moja psychika już nie daje rady.


Rekomendowane odpowiedzi

Zacznę od tego,że jestem trudna osobą. Od zawsze były ze mną jakieś problemy a to nikt mnie nie lubił, potem się z kimś pobilam, miałam bulimie i depresje, zmarł mi najlepszy przyjaciel a w dodatku ciągle byłam sama w domu. Dodam,że nie mam przyjaciół, jednak w towarzystwie jestem zawsze uśmiechnięta i bardzo otwarta.
Mój problem zaczyna się teraz. Mam 20 lat i czuje,że moje życie się właśnie kończy. Nie mam już na nic siły. Mianowicie. Ponad rok temu poznałam mężczyznę na czacie internetowym. Był bardzo tajemniczy, na początku nawet nie znalizmy swoich imion. Od razu wymieniliśmy się numerami telefonów. Smsowaliśmy codziennie, potem zaczęliśmy takrze rozmawiać. Poznaliśmy się dość dobrze, on 27 lat,po studiach miał pracę, mieszkał sam daleko od domu. W dodatku bardzo przystojny. W końcu się spotkaliśmy, kiedy go zobaczyłam myślałam,że serce mi wyskoczy z piersi. Poszliśmy nad Wisłę rozmawialiśmy,palilismy papierosy. Było zimno ale cudownie. Pojechaliśmy do niego. Był piątek-zostałam do poniedziałku. Kiedy wracałam autobusem do domu wiedziałam,że to będzie mój mąż. Przyjeżdżałam do niego co tydzień. Chodziliśmy na długie spacery. Jednak nie było tak kolorowo-on ciągle rozmawiał ze swoją byłą, pisał masę smsów, kiedyś bardzo ją kochał. Kłócili sie on był do mnie wtedy wrogo nastawiony. Zloscił się bezpodstawnie wyżywał na mnie, ale ja już nie mogłam się uwolnić. Kiedyś poklocilismy się ja wyszłam późno wieczór wypilam trochę. Dzwoniłam czy mnie wpusci do mieszkania (nie mieszkaliśmy w tym samym mieście) powiedział,że tak. Nie wpuścił cała noc spacerowalam po mieście, chociaż było bardzo zimno. Rano pojechałam po rzeczy- wielka kłótnia Ale przeprosił, potem znów chwilę dobrze,ale pojawiła się ona, telefony późno w nocy masa smsów. Nigdy nie powiedział,że mnie kocha, że mu zależy. Kiedyś wyznal,że pojedzie się z nią spotkać i się pewnie prześpią że sobą. Wyszłam. Zadzwoniłam do przyjaciela, upilam się on mnie pocalowal. Nocowalam u niego. Potem robiliśmy sobie żarty z tej sytuacji. Wróciłam do mieszkania mojego ukochanego, miałam straszne wyrzuty sumienia, nie powiedziałam mu. Bałam się go stracić. Po 2 tygodniach przeczytał moje smsy wtedy już mieszkaliśmy razem. Wyrzucił mnie z mieszkania. Wróciłam do domu, nie minęły dwa tygodnie znów pojechałam do tego miasta. Wynajelam pokój, spotykalam się z nim. To było pasmo ciągłych kłótni, zawodów, wyrzutów, wyzywal mnie od dziwek i szmat, ale byliśmy razem. Nadal nie słyszałam słowa kocham. zaczął się rok akademicki zamieszkalismy razem. To Nie był dobry pomysł, nie mogłam spotykać się ze znajomymi, już prawie w ogóle ich nie było. Wybuchła wielka kłótnia chciałam wyskoczyć z balkonu. Zdjął mnie z barierki w ostatniej chwili. Wtedy pierwszy raz usłyszałam,że kocha,że jestem najważniejsza. Wtedy poroniłam, okazało sie, że byłam w ciąży. Bardzo to przeżyłam. Zadzwonił do moich rodziców powiedział,że nie chce bym u niego była bo on nie będzie brać za mnie żadnej odpowiedzialności. Mi kłamał prosto w twarz. Pojechałam do mnie do domu. Matka mi wszystko powiedziała. Znalazłam nowe mieszkanie on powiedział,że nie chce mnie znać i widzieć więcej. Za niedługo miały być moje urodziny. Wybrałam się na pierwszą imprezę w tym roku akademickim , trochę alkoholu i chłopak ze studiów mnie pocalowal. Miałam wyrzuty sumienia,ale stwierdziłam,że przecież nie jestem z tamtym. Trwało to 2 tygodnie. Powiedziałam,że kocham innego i nie chce się z nim widywac. Po jakimś czasie napisał mój ukochany. Znów zaczęliśmy się spotykać było jakoś lepiej, więcej ciepła i milosci, mniej wyrzutów i kłótni chociaż i takie się zdarzały. W między czasie wprowadzilam się do niego. Wszyscy znajomi ze studiów się ode mnie odwrocili. Zaniedbalam naukę, rzuciłam studia miałam za duże zaległości poza tym nie do końca odpowiadał mi ten kierunek. On był kochany opiekuńczy, najlepszy na świecie. Chociaż jego była wciąż dzwoniła, już starał się jej nie odpisywać. Wczoraj wieczorem ja spałam, wziął mój telefon i przeczytał jakieś zamierzchle smsy o tym chłopcu ze studiów do mojej przyjaciółki. Czułam się paskudnie, nie chciałam o tym pamiętać, czuję obrzydzenie do siebie. Powiedział,że znów go zdradzilam i zawiodłam. Wybieglam w samej bieliźnie z mieszkania, bieglam przed siebie na boso bez niczego. Chciałam rzucić się pod samochód ale jechał zbyt wolno i się zatrzymał. Pozyczylam telefon, zadzwoniłam. Powiedziałam mu gdzie jestem, przyszedł. Nie krzyczał. Był bardzo spokojny, widziałam smutek w jego oczach zabrał mnie do mieszkania. Polozylismy się, przytulal mnie. Powiedział, że kocha, dużo mnie przytulal, mówił, że rozumie. Po dwóch godzinach przyjechali po mnie rodzice. Okłamał mnie, zadzwonił do nich, żeby mnie wzięli, że jestem klamliwa, że on nie może tak. Nie mogę spać i nic nie jem.
Bardzo go kocham , nikogo nie kocham tak jak jego. Jest dla mnie całym światem. Dla niego mogłabym rzucić wszystko. Czuję się paskudnie, czuję się winna za wszystko, że sama zabrałam sobie miłość życia. Nie mogę bez niego oddychać. Nie chcę już żyć.

Musiałam to gdzieś wyrzucić z siebie. Jestem nieudacznikiem bez studiów, miłości życia a w dodatku nie dogaduje się z rodzicami i nie lubię swojego domu. Moje życie nie ma już sensu.

Odnośnik do komentarza
Gość TailsDoll

I właśnie dlatego do byłych się NIE WRACA- nie zmienią się choćby niewiadomo co.

Swoją drogą, na studia można zawsze iść, nawet na zaoczne.
Popracuj jak na razie nad szacunkiem do siebie, bo niestety- skoro pozwalasz sobie na to by tak ciebie traktował- z szacunkiem do siebie masz krucho.
I przykro mi, ale Twoje zachowania to raczej syndrom sztokholmski niż miłość.

Trzeba się czasem nieraz i bardzo mocno odciąć od tego co było- też nad tym pracuję i czuję, że niebawem koniec, a wtedy mogę myśleć pozytywniej o przyszłości.

Odnośnik do komentarza

Z autopsji wiem, że miłość damsko- męska jest raczej przereklamowana i 90 procent ludzi na świecie powinno mieć ustawicznie takie myśli jak Ty a zazwyczaj NIE MAJĄ. Potrzebujesz znaleźć sobie wzniosłe lub praktyczne cele, pasje i idee w życiu oraz skupić się na czynieniu dobra, pomaganiu innym . Tylko wtedy tematy "miłości" będą dodatkiem a nie kwintesencją życia. To jest naprawdę tylko dodatek i ważna jest miłość własna oraz myślenie globalne. Nie myl też miłości z pożądaniem i uświadom sobie, że w większości przypadków zakochanie mija po 2-7 latach. To nie jest istotą życia. Rozejrzyj się wokół i odpuść a wówczas właściwa osoba sama się pojawi. Być może wcale nie będzie to namiętna miłość. Być może po prostu będzie dobrze i miło. Młodzież przecenia wagę zakochania. Pogódź się z tym, że życie to nie bajka i nie jest tak jak w filmach, które nam robią sieczkę z mózgu.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...