Skocz do zawartości
Forum

Głodówka (6kg/8dni)


Gość forestgril

Rekomendowane odpowiedzi

Gość forestgril

Witam Panie!

Chciałbym dodać swoje 3 grosze do tematu, bo zacząłem właśnie głodówkę. Nie dla urody, czy "wdzięku" (nie jestem grubasem, może lekko pulchnawy - 75kg/177cm ;) ale głównie dla zdrowia i samodoskonalenia.

Mam 27 lat. 2 lata temu przeprowadziłem głodówkę 3-dniową, tylko wypiłem w międzyczasie pół szklanki coli a kawę zabielałem 1/6 mleka. Chciałem się sprawdzić. Po głodówce (nieco z powodu oszczędności :) ograniczałem (bez większego problemu) racje żywnościowe, także po 2 miesiącach ważyłem około 5kg mniej. Wszyscy mi mówili, żem chudy. Myślałem, że te 3 dni to coś wielkiego, ale planowałem w przyszłości zrobić 7dni. W międzyczasie dostałem robotę i zacząłem jeść :) lubię słodkie więc przez rok wróciłem do starej wagi.

Nadszedł czas na kolejną próbę i postanowiłem zrobić to profesjonalnie. Zainteresowałem się książką Małachowa.

Małachow pisze o różnych głodówkach o długościach od 1 dnia do kilkudziesięciu (sic! a więc 3,7 dni to nic nadzwyczajnego). Uważa, że dla zdrowia nie ma nic lepszego niż okresowe głodówki, a głodówkę w ogóle uznaje za najlepszą formę terapii leczniczej. Niestety pisze trochę "oszołomistycznie", zbyt często posługuje się wymyśloną przez siebie terminologią "kwantowych energii ciała", jakichś "pól energii" itp. Jestem fizykiem i takie ezoteryczne mataczenie jest dla mnie nie na miejscu, ale poza tym książka zawiera bardzo wiele cennych, ciekawych informacji i wskazówek. Jednym z powodów głodówki może być doskonalenie duchowe i z tego głównie powodu przystępuję do ataku na zbędny materiał :)

Chcę podzielić się swoimi doświadczeniami z przebiegu tej próby. Głownie dlatego, żę jestem "teoretykiem spisku" :) Uważam, że ogólnie uznawane przez społeczeństwo prawdy są często kłamstwami. W szczególności środowisko lekarskie uważam za skorumpowane i zainteresowane tylko zyskami. Podobnie z przemysłem farmaceutycznym. Jeśli ludzie byliby zdrowsi, to tamci tracą zyski. Więc czy im naprawdę zależy na naszym zdrowiu??? Na tym byśmy się faszerowali lekami... na pewno.

Biorąc pod uwagę miliony lat ewolucji ssaków oraz występowanie pór roku, i związanych z tym (okresowych) niedoborów żywności, uważam, że natura musiała wykształcić odpowiednie mechanizmy, tak że przymusowe głodówki u zwierząt i ludzi nie były i nie są czymś nadzwyczajnym. Dlatego tak dziwi mnie opór środowiska lekarskiego wobec głodówek. Mają być one przeprowadzane tylko pod nadzorem lekarza i trwać do 3 dni! A może właśnie, jak uważa Małachow po 3 dniu zaczyna się dziać coś ciekawego z ciałem, co ma pozytywny wpływ na nasze organizmy? Wiele oficjalnych doświadczeń na to wskazuje (niedożywiane zwierzęta żyją dłużej!) Chcę to sprawdzić osobiście i opisać swe doświadczenia.

Mój plan minimum to około 11 dni totalnie ścisłej głodówki. Dlaczego? Około 6-10 dnia następuje podobno tzw. "przełom kwasiczny", czyli maksimum zakwaszenia organizmu produktami przemiany materii (CO2 ze spalania tłuszczu) kiedy ponoć uaktywniaja i nasilają się choroby ukryte w ciele. Podobno wówczas organizm zaczyna zjadać niepotrzebne złogi, zmienione chorobowo tkanki itp. Okres może być uciążliwy, ale jeśli go nie przetrwamy, wyleczenie ukrytych chorób jest mniej prawdopodobne (jak uważa Małachow).

Ciekawe jest to, że po pierwszej głodówce 2 lata temu, w czasie ograniczenia ilości jedzenia uaktywnił mi się półpasiec, czyli utajniony wirus ospy wietrznej (którą każdy przechodzi w dzieciństwie). Mimo "braku pokarmu" (ale przecież organizm żywi się samym, sobą gdzie wszystko jest w idealnych proporcjach!) przeszedłem półpaścia bardzo lekko (coś tam swędziało i zaczerwieniło się na ramieniu). Czyli wskazuje to trochę na to, że Małachow nie kłamał.

Później jest ponoć z górki i do następnego, ostatniego przełomu kwasicznego (słabszego, około 27 dnia głodówki) jest łatwo. Dlatego zakładam minimum 11 dni, ale kto wie! Może i dłużej, jeśli będę mógł normalnie pracować (umysłowo) i funkcjonować.

Zaczynam więc opis swych doświadczeń...

Dziś o 14 mijają 3 doby bez kęsa. Piję mnóstwo wody oraz zielonej herbaty (odpowiednio parzonej). Około 4-5 litrów dziennie, po prostu chce mi się pić.

Od rana we wtorek 24 marca zjadłem garść gotowanego ryżu z mlekiem i cukrem a około 13:30 skusiłem się na trójkąta z ciasta francuskiego z jabłkiem (mniam! uwielbiam! :) oraz 2 ciastka z dżemem, od tamtego czasu nic.

Pierwsza doba była stosunkowo trudna bo nie miałem przygotowania, a zapachy kusiły (rozdrażnienie może być związane z nagłym spadkiem poziomu glukozy we krwii). Jest to pewien szok dla organizmu. Następnego dnia (25 marca) w pracy byłem nieco mniej aktywny ale niedużo mniej. Jednak już po pracy czułem się świetnie, jakby wstąpiły we mnie nowe energie ;)Wracałem do domu rowerem (około 8km) i z łatwością osiągnąłem najlepszy wynik czasowy od kilku tygodni! Zapach bigosu i ziemniaków jednak był dość kuszący...

Następnego dnia (26 marca) od rana zaczął mi się katar oraz dość silny ból głowy. Bóle te są ponoć wynikiem działania w mózgu uśpionych toksyn przedostających się z organizmu do krwiobiegu, co jest związane z procesem oczyszczania ciała z tych toksyn. Lekkie (momentami silniejsze) bóle głowy odczuwałem przez większość czasu aż do dziś rana (27 marca), kiedy ustały.

Co do kataru - albo w wyniku osłabienia się przeziębiłem, albo organizm usuwa nadmiary soli nagromadzone przez dłuższy czas. W każdym razie zapchanie zatok przestało być uciążliwe pod wieczór (26 marca). Nadal smarkam sobie raz po raz, ale nie przeszkadza mi to, bo normalnie oddycham nosem. Do pracy dojechałem rowerem, w dość dobrym tempie ale jak z roweru zszedłem to przez chwilę byłem w stanie "pomroczności jasnej". W pracy byłem mniej aktywny niż zwykle. Tego dnia miałem dużo do załatwienia w mieście i odczuwałem wyraźne osłabienie oraz zdarzały się zawroty głowy nawet granicy omdlenia (jak wstawałem po dłuższym siedzeniu lub leżeniu).

Szczególnie ciekawy był poprzedni wieczór - po powrocie do domu byłem tak słaby, że jedynym rozsądnym stanem było leżenie. Normalne ubranie (spodnie, skarpety, bluzka, sweter)w temperaturze pokojowej nie wystarczało, więc dodatkowo okrywałem się kocem. Było pod nim bardzo ciepło i milutko :) gdyż miałem podwyższoną temperaturę ciała. Narzeczona potwierdziła te przypuszczenia, a termometr wykazał, że byłem od niej około pół stopnia cieplejszy. Wiążę to prawdopodobnie z intensyfikacją spalania tłuszczu (do tego czasu zapasy glikogenu w wątrobie wyczerpują się). Gdybym czuł się tak następnego dnia, dziś, być może przerwałbym głodówkę, bo trzeba pracować.

Ale nie! Po wyspaniu się czuję się świetnie, nie czuję głodu, jestem silny i mam jasny umysł. Zobaczymy co dalej...

Odnośnik do komentarza
:)
Zgadzam się zupełnie z Twoimi pogladami na temat tej diety.
I bardzo się cieszę, że opisałeś swoje 'przygody' z nią, bo byc może dzieki temu kolejne osoby zmienią swoje zdanie o głodówce. Sama stosowałam ją kilka razy, byłam naprawde zadowolona z rezulatatów. Własciwie tylko 1, moze 2 razy stosowałam ją by stracic na wadze, potem tylko i wyłacznie dlatego, ze zmiany jakie zachodziły podczas jej stosowania byly naprawde korzystne.
Szkoda, ze tyle osob przyjmuje te stereotypowe opinie na temat głodówki za prawdziwe:|
Zyczę powodzenia i wytrwałości.
Odnośnik do komentarza
Gość forestgril
godz 11:33 Dzięki! na razie wszystko ze mną w porządku :) czuję się zupełnie normalnie, może nawet mam jaśniejszy umysł niż zwykle, ale gdybym zaczął przypominać sobie, jak wspaniale smakują niektóre rzeczy.... lepiej tego nie robić! :D


godz 13:20 Luuuzik :) czuję się dobrze, w szczególności - nie czuję żadnego głodu!
Odnośnik do komentarza
Gość forestgril
Cóż, 18:24, nie powiem żebym wcale nie myślał o jedzeniu! :D ale łatwo przychodzi mi odmawianie sobie. Wiem, że z ogromną przyjemnością wciąłbym cokolwiek... najlepiej jakieś mięso, albo makaron z sosem... :rol:

Nie czuję głodu w tym sensie, że nie mam męczącego fizycznego uczucia. Ale jest coś w rodzaju głodu psychicznego. Myślę, że teraz to będzie po prostu gra z własnym umysłem, wydaje mi się, że nie można tak łatwo zapomnieć o jedzeniu, jeśli wszędzie go pełno, tak nas biologia zaprogramowała! ("Jeśli jest jedzenie - jedz".) Czuję się jednak dobrze. Żadnych dolegliwości oprócz lekkiego kataru.

Komuś kto głoduje polecam wypełnić sobie cały czas jakimiś zajęciami.
Odnośnik do komentarza
Gość forestgril
Dziś kończy o14tej kończy się 5-ta doba głodówki, czuję się bardzo dobrze. Wiem, jednak, że zwolnił mi metabolizm - przekłada się to na spokój wewnętrzny.

Wczoraj miałem dzień próby:

- urodziny córeczki: tort, kurczę pieczone u rodziców i inne smakołyki w tym przepysznie wyglądające winogrona,
- wieczór u znajomych: z 10 rodzajów zdrowych przekąsek, jak orzeszki w kilku rodzajach, smakowita i kusząca żurawina, sałatka warzywna z łososiem z fetą ale też chipsy na kilka sposobów.

Kusiło, ale już nie tak bardzo i wiedziałem, że wytrwam. Czułem jedynie lekki żal, że omijają mnie takie smakołyki :)

Dziś rano po obudzeniu znacznie mniej mnie kusi. Cała sztuka polega na tym, żeby nie pozwolić sobie na uruchomienie tego procesu związanego z myśleniem o jedzeniu, jakie mamy w nawykach i które angażuje nasz umysł i emocje, a nawet warstwę fizyczną (ślinienie się ;) )

Teraz jest już naprawdę łatwo. Pozdrawiam!

PS.: aha! miałem też pewne śmieszne zdarzenie - przygotowywałem córeczce wodę z sokiem i zupełnie zapomniawszy o głodówce, nawykowo sprawdziłem czy nie jest za słodki albo za ciepły, biorąc łyczka! ale zrobiłem to bez walki z sobą, po prostu zupełnie zapomniałem :) więc myślę, że mi ten łyczek nie zniszczy całego planu!
Odnośnik do komentarza
Gość forestgril
11:40 Niedługo kończy sie 6ta doba ścisłej głodówki. Zasadniczo nie ma żadnego problemu. Od 4 dnia pokusa jedzenia, nawet gdy są zapachy jest dużo mniejsza niż na początku (choć dziś śniła mi się pyszna bułka!). Katar właściwie mi przeszedł. Wieczorami czuję się lekko osłabiony, ale od rana mam dużo energii. Trzeba się jednak dobrze wysypiać (śpię w tym celu trochę krócej niż zwykle).

Dziś mam jednak pewne nieprzyjemne uczucie w gardle - lekkie pieczenie, dziś najbardziej wyraźne. Czuję też suchość w ustach. Prawdopodobnie to jest to wzrastające zakwaszenie organizmu. Nie da się tego wodą zapić, po łyku wody i kilku minutach natychmiast wraca. Wody piję nadal około 4-5 litrów dziennie.

Częściej niż gdy nie głoduję mam zawroty głowy. Umysł jest spokojny i mój obecny stan prawie wcale nie przeszkadza mi w pracy.

Między 6-10 dniem ma nastąpić "przełom kwasiczny" czyli maksymalne zakwaszenie organizmu, więc oczekuję pogorszenia się mojego samopoczucia, ale na razie jest ok. :)
Odnośnik do komentarza
Gość forestgril
20:00 minął ponad tydzień głódówki, schudłem ponad 4kg

dziś jestem słaby... wczoraj śmigałem na rowerze do domu i około 20 postanowiłem się zdrzemnąć. obudziłem się około północy i znów zasnąłem. w końcu obudziłem się o 7:30, czyli spałem jakieś 11,5h!

Pojeździłem trochę na rowerze (ponad 20 km w sumie), ale to zdecydowanie nie ta wydolność. Czuję osłabienie, również umysłowo mniej jestem sprawny.

Jeśli chodzi o głód to nie czuję go, podobnie z pociągiem do jedzenia - zero.

Cóż, może to ten przełom kwasiczy... jeśli po 11 dniach głodowania będę się tak czuł, zacznę z niej wychodzić, bo utrudniałoby mi to pracę.
Odnośnik do komentarza
Gość forestgril
20:22 dziś o 15:00 minęło 8 dób bez kalorii.

Dziś znów długo spałem, około 9h. Rano ważyłem się i waga pokazała 69kg, czyli 6kg mniej niż około 8 dni temu. Pewnie połowa tego to woda.... ale i tak widać po mnie, że schudłem.

Do pracy pojechałem na rowerze i zdecydowanie słabiej pedałuję na tej głodówce. Tak czy inaczej jeździłem dziś 1h i zrobiłem 19km.

W pracy byłem osłabiony i bolała mnie głowa. Czułem się jak lekko struty - to chyba te ciała ketonowe, związane z zakwaszeniem organizmu. Dało się pracować ale nie czułem się za dobrze. Teraz, pod wieczór jest już ok. Cały czas mam nadzieję, że w ciągu następnych dwóch dni moje samopoczucie fizyczne i psychiczne mocno się poprawi (między 6-10 dniem głodówki następuje przełom kwasiczny). Zaznaczam, że jeśli 11 dnia czułbym się tak, jak dziś, zacznę wychodzić z głodówki.

Nie czuję głodu, ale wiem, że chętnie wypiłbym sobie ciepły rosołek z warzywami.... ach! :)
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...