Skocz do zawartości
Forum

Poznałam rozwodnika


Gość Sandraaaaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Sandraaaaa

Witam forumowiczów i forumowiczki :-)
Mam dosyć nietypowy problem. Spotykam się od roku z rozwodnikiem. On rozwiódł się kilka lat temu. Poczatkowo spotykaliśmy się po przyjacielsku, gdyż chcieliśmy się przekonać, czy w jakimś stopniu pasujemy do siebie. Okazało się, że bardzo nam ze sobą dobrze, że rozumiemy się i wspieramy zarówno jako przyjaciele jak i bliscy sobie ludzie. Nie ma między nami kłótni i wszystko wydawałoby się doskonałe, ale jest jeden ważny problem, który niweczy wszystko! Ostatnio rozmawialiśmy o nas. On stwierdził, że jest mu ze mną dobrze i chciałby stworzyć ze mną związek, ja oczywiscie z nim także, mam 30 lat, on 35, od dawna marzyłam, by wreszcie mieć kogoś u boku, z kim mogłabym dzielić swoje życie, ale do sedna: on powiedział mi, że pomimo tego, że chce, bym z nim stworzyła ten związek, to nie możemy być ze sobą teraz, gdyż... on rozwodząc się postanowił, że ułoży sobie życie dopiero wtedy, gdy jego była żona ułoży sobie z kim innym życie!!! Pytałam go, dlaczego tak, odparł, że to on się z nią rozwiódł, on ja zostawił, choć ona tego nie chciała i że to będzie najprzyzwoitsze postępowanie z jego strony, bo będzie miał czyste sumienie, że on jest szczęsliwy dopiero, gdy ona będzie. Z ich dokumentów rozwodowych wynika, że on odszedł, gdyż żona zdradziła go i bardzo poniewierała. Przyznał, że tak było, że nie wytrzymał z nią, czuł się sponiewierany, ale jednocześnie chciał zachować się w stosunku do niej przyzwoicie, gdyż przed rozprawą błagała go, by jej samej nie zostawiał i nie rozwodził się. On podjął decyzję- odszedł, ale obiecał, że ułoży sobie życie wtedy, kiedy będzie widział, że ona jest szczęśliwa z kim innym. Odchodząc już jej nie kochał od dłuższego czasu. CO zrobić w tej sytuacji? Czy czekać, aż on to swoje postanowienie "oleje", spotykajac się ze mną dłużej (w końcu zapewnia, że jest bardzo ze mną szczęsliwy), czy powiedzieć, że rezygnuję z niego i nie będę czekać! On prosił, bym poczekała, mówił, ze mu na mnie zależy, ale nie wiem, czy to ma sens- tym bardziej, że przeciez ta jego była żona nie ma póki co innego faceta! (aha, oni dzieci nie mają z sobą)

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Pytałam go kilkakrotnie, czy ją kocha, odparł, że nie, bo gdyby kochał, to by się nie rozwodził, ale podkreślił, ze chodzi mu jedynie o to, by nie zachować się jak egoista i bezduszny człowiek, a pokazać, ze jako mężczyzna ma klasę i nie mysli tylko o swoim tyłku, skoro już się rozwiódł.

Odnośnik do komentarza

Hej,
Bardzo dziwne było, to co przeczytałam.
Ona go zdradzała, poniewierała nim, On się rozwiódł, a teraz chce okazywać litościwość i czekać, aż była żona znajdzie sobie faceta?
Szczerze powiem, że dla mnie to absurdalne jest.
Rozwiódł się, więc powinien się cieszyć...tym bardziej cieszyć się, że trafił na kogoś wartościowego i może sobie ułożyć życie na nowo.
Ty lepiej wybadaj sytuacje, czy aby ta jego wersja jest prawdziwa.
Jeśli tak....to cóż. Nie zostawiaj go, skoro uważasz, że trafiłaś na porządnego faceta. Myślę, że z biegiem czasu zmieni zdanie co do tego dziwnego postanowienia.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Ja mogłabym czekać- miesiąc lub pół roku, ale jeśli ta kobieta przez lata będzie sama, to ja nie mam zamiaru w tym trwać! Chciałabym mieć rodzinę, urodzić dziecko- mam już 30 lat, nie mam zbyt wiele czasu, by czekać. Nie wiem, jak rozwiązać z nim tę sytuację! On sam podkreśla, że chciałby być już ojcem, założyć rodzinę, ale jego decyzja przecież wyklucza to- w dodatku nie wiem, na jak długi czas! Nie wiem, czy to jego fanaberia, która minie (powiedzmy) po kilku miesiącach, gdy mnie pokocha, czy to taka trwała decyzja- na mur i beton. Póki co zaznaczył, że nie wyzna mi miłości własnie przez tą sytuację, że zrobi to dopiero wtedy, gdy będzie mógł, bo gdyby w tej sytuacji wyznał mi miłość, to czułby się, jak idiota, który mówi, że kocha i jednoczesnie każe czekać, dlatego powiedział, że z wyznaniem mi miłości poczeka. Tak szczerze, to nie rozumiem go!

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Jestem pewna, że jest prawdziwa, ze nie ma nikogop na boku, że z nią "nie kręci", gdyż po pracy zaraz spotka się ze mną, wiem, że zawsze ze wszystkim jest ze mną szczery. Jest bardzo porzadnym facetem, typem o dobrym sercu. Mówił, że jemu jest źle z tym, że kiedyś coś takiego postanowił, bo poznał kobietę, z która mu dobrze, na której mu zależy, ale też nie chciałby łamać swoich moralnych zasad, nawet, jeżeli to on był tym skrzywdzonym w tamtym małżeństwie. Mówi, że to jego męskie poczucie przyzwoitości mu takie postępowanie względem byłej nakazało, bo to on odszedł, rzucił ją, a nie ona jego.

Odnośnik do komentarza

Dziwne. Hmm, więc na razie na pewno Cię nie kocha. Dla miłości zerwałby te dziwne okowy przysięgi....głupiej przysięgi, bo ustanowionej w jego dziwnej psychice. Na co komu takie przyrzeczenie? Ok, On zostawił żonę, ale miał dobre argumenty, a ja nie widzę powodów, żeby był jej coś jeszcze dłużny.
Trudna sytuacja.
Jeśli mocno Ci na nim zależy, to poczekaj jeszcze troszkę ( nie wiem, pół roku ?)...ale powiedz mu, że takie czekanie nie będzie trwało wiecznie, bo chcesz założyć rodzinę, kochać i być kochaną. Jeśli facet będzie trwał w tym dziwnym postanowieniu, to rzuć go w pierony...jego wybór!

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Poczekam jeszcze trochę, gdyz ja pokochałam go bardzo. On póki co powiedział, że nie kocha mnie, gdyż nie może. Że wyzna mi miłość dnia, gdy zobaczy, ze ona wreszcie się z kimś związała. Ze póki co, nie może mi ani tego wyznać, ani nic na temat własnych uczuć do mnie powiedzieć, gdyż chce je póki co zachować dla siebie, dlatego wstrzyma się z wyznaniami. Więc nie wiem, czy mnie kocha, czy nie, czy kocha, a broni się przed kochaniem? Nie mam pojęcia...

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Co do tej głupiej przysięgi, to nie wiem, czy na swoim przyjacielu się nie wzorował, gdyż tamten kilka lat przed nim się rozwodząc postapił zupełnie tak samo! Tyle, że jego sytuacja była gorsza, gdyż jego nowa kobieta była już z nim w ciąży, a ten dalej trwał przy swoim. Nim się go biedna kobieta doczekała, minęło ponad dwa lata! Zdążyła urodzić mu dziecko, mieszkała wtedy sama, bo ten trwał w tym swoim postanowieniu. W końcu dołączył do niej i do dziecka, gdyż była żona sobie innego znalazła, ale co ta biedna nowa przeżywała z tym małym dzieckiem, jaką niepewność, to aż jej współczuję! Nie rozumiem tego trwania w takich absurdalnych postanowieniach dla podbudowania własnego ego!

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Mówił, że to jest świetna postawa, bo człowiek ma potem sumienie spokojne, zę nie zbudował swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu. Oczywiście, jeżeli o tego mojego chodzi, to także zapowiedział, że do łózka nie pójdzie, dopóki nie będziemy razem, choć czasem ledwo już wytrzymać mógł, w ostatniej chwili sie powstrzymał, gdyż strasznie się pociągamy także fizycznie. On bardzo się z tym męczy, bo mówi, ze czasem ledwo się trzyma, ale także wyznaje zasadę, ze dopiero jak jest z kimś w związku chodzi do łóżka- czyli takiej sytuacji, jak kobieta jego przyjaciela to ja nie będę miała.

Odnośnik do komentarza
Gość klotyldaaa

coś Ci doradzę, ludzie honorowi... fajnie, że tacy są, że w tym pokręconym świecie komuś jeszcze chce się wyznawać jakieś zasady. z autopsji jednak wiem, że takie właśnie osoby, które myślą o tym żeby nigdy nikogo nie skrzywdzić, choćby nawet krzywym popatrzeniem się na kogoś, są w życiu kopane po dupie i trudno im o szczęście. chociaż jak wszystko się wali to zawsze jest mały promyk słońca, to poczucie że człowiek nie zdradził samego siebie.
też miałam kiedyś kuriozalną sytuację i nie wiedziałam zupełnie jak z niej wybrnąć, więc stwierdziłam że trzeba przede wszystkim być honorowym i nikogo z bliskich nie zranić intencjonalnie, czego oczywiście odbywa się kosztem własnego cierpienia. ktoś mi się kiedyś spodobał pomimo, że byłam w długoletnim związku i tak się szarpałam w obie strony, bo co tu zrobić żeby nikogo nie zranić. błędem jest, że niepotrzebnie się uwikłałam w tę sytuację, może to była wina młodzieńczej głupoty, bo nigdy nie chciałam nikomu sprawiać problemów. przynajmniej tamta sytuacja pokazała mi, że związek w którym byłam to jednak nie to, chociaż to już czułam od jakiegoś roku, ale nie chciałam tego zakończyć pierwsza, bo przecież tamten chłopak jawił się jako taki porządny i sympatyczny, chociaż miał za uszami problemy z alkoholem i jeszcze kilka innych spraw. poza tym panicznie balam się rzucić go pierwsza dlatego że moi rodzice go uwielbiali i to było dość pokręcone, ale wiem że jakbym go rzuciła pierwsza, to nie dość że zostałabym sama, co nie jest łatwe, to jeszcze z nienawiścią i wiecznym wypominaniem z ich strony -- tak by było, "nie wiedzie ci się w życiu, marudzisz że jesteś sama, a przecież miałaś takiego fajnego chłopaka", zresztą zawsze mi powtarzali, że sama sobie nie poradzę, bo kobiecie jest ciężko samej. najlepsze jest to, że kierowałam się takimi zasadami żeby nikogo nie krzywdzić, a zarówno jeden jak i drugi pan bawili się w najlepsze, zwłaszcza mój były, ten nie patrzył że honor i krzywdzenie, nie, on potrafił świetnie manipulować i dbać o to, żeby go pała nie swędziała. zastanawiam się tylko jak długo byłam oszukiwana. wiem, że jest i moja w tym wina, że mi się należało skoro próbowałam dwie sroki za ogon złapać, bo unikałam z nim kontaktów sex. albo były one kiepskie. może robiłam to podświadomie żeby sprowokować go do tego żeby mnie zdradził, wtedy łatwiej zakończyć związek, pojawia się motyw, a i otoczenie nie wiesza na tobie psów, że zostawiasz kogoś bo ci się znudziło. z drugiej strony ja tak nie potrafię, że ktoś mi się podoba, a pomimo tego sypiam z kim innym. nie wiem dlaczego, może kobiety niektóre tak mają, na pewno w ost. rozrachunku to też jest głupie, bo w sumie jestem sama, sama się skazałam na samotność, jakoś nie mam ochoty na poznawanie innych facetów. a depresja jeśli już mi dokucza, to z braku sexu. tak, półtora roku bez sexu jest przejebane. to może wytrzymać tylko ktoś kto nigdy z nikim nie spał, a jak już ktoś raz wszedł na tą ścieżkę i lubi seks, to ma zaiste ciężko. własnoręczne metody rozładowywania napięcia też sie nudzą po jakimś czasie.

ogólnie tak to wygląda, wszyscy są happy oprócz mnie. tak się kończą historie, w których człowiek nie myśli o sobie tylko całe życie o innych. w końcu dojdziesz też do tego, że egoizm jest człowiekowi nie tyle niezbędny, co chroni go przed niepotrzebnym cierpieniem.

w twojej historii wszystko jest zagmatwane. jedno przecież, skoro kobieta go zdradziła i był rozwód z orzeczeniem o jej winie, to po co on czeka aż ona sobie życie pierwsza ułoży, przecież tak można do usranej śmierci. więc albo to on ją sprowokował kiedyś do zdrady, może przez oziębłość, może i on potajemnie zdradzał a biedaczka o tym nie wiedziała tylko myślała że on sie zrobił jakiś wycofany (ale to pewnie praca i minie), albo jest tak że jak honorowy to nie mógł znieść zdrady, bo to ujma dla faceta zawsze, i się rozwiódł, a w głębi serca zawsze będzie ją kochać. może i ona zrozumiała swój błąd, który jak już napisałam mógł mieć i podłoże w jego zachowaniu, i teraz stara się i walczy o niego, i on kto wie, może jej wybaczyć. różnie bywa. bywa i tak, że ludzie po długoletnich związkach zasmakują w wolności, braku zobowiązań i będą chcieli przez wiele lat albo i na zawsze żyć w ten sposób, to i dlatego tobie może mówić takie coś aby cie nie urazić, że czeka aż była sobie życie ułoży, a on się buja i żyje tak jak mu się podoba.
no bo zauważ, że dzieci nie mają, więc nie ma tutaj potrzeby regularnych spotkań, a jednak wie co u niej się dzieje, więc kontakt nie został zerwany, kto wie, może ją ŚLEDZI, są faceci którzy mogą śledzić wiele kobiet na raz, kwestia dobrego zorganizowania czasu.

drugą stroną medalu jest to, że zakładając iż on mówi prawdę, to ta damulka może albo szczerze o niego walczyć, albo go olać, albo mieć go właśnie na boku jako takie koło zapasowe, wychodząc z założenia że jak jej nie wyjdzie, to jest on, taki ciaputek który tylko patrzy i wyczekuje na powrót swej pani (przy czym ta ost. opcja może zostać przeniesiona i na ciebie, czyli on się będzie bawił z tobą albo i innymi, mając w głebi duszy nadzieję że ona zechce jeszcze kiedyś z nim być)

opcji jest wiele, wiem że nic nie wiem, nie zazdroszczę
nie osiwiej tylko z rozmyślań, bo czasu jest niewiele :P

Odnośnik do komentarza

O matko, nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać ; )
Niby każda chce takiego cacy faceta, z zasadami i w ogóle.
Ale kurcze...na co komu te zasady.
Twardziel jakiś :)

Powiedz mu, że myli pojęcia. To jego żona zrobiła mu koło pióra, i zapłaciła za to. Teraz są kwita.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość klotyldaaa

aha, jeszcze ja to widzę tak, że między wami nigdy nie było i aktualnie nie ma związku, więc nikt nie powinien się czuć zobligowany do wyznawania uczuć. takie znajomości nie od tego się zaczyna. po co rzucać słowa na wiatr, jak raz że większość ludzi mdli od takich wyznań, a dwa - czyny są ważniejsze. a z czynów jego oraz twoich nic wielkiego nie wynika. takie pisanie, ktoś pewnie zabija sobie nudę, ktoś nie ma się komu wygadać. tyle

Odnośnik do komentarza
Gość klotyldaaa

co do seksu, jak nie ma między wami związku, to nikt nie powinien się spowiadać drugiej osobie z kim sypia, po co to komu, abstynencja jest ciężka, wie to tylko osoba która sama przez to przechodzi, więc niech sobie każdy używa ile chce. i cacy.

Odnośnik do komentarza

Spróbuj, po raz kolejny zapewne z nim porozmawiać i wytłumaczyć, że jego mocne postanowienie ma niewiele wspólnego z logiką, przyzwoitością, czy honorem. Jest po rozwodzie i z byłą żoną nic go nie łączy (chyba że...). Dlaczego więc ciągle interesuje się jej życiem i na bieżąco sprawdza, czy ona kogoś już ma, to jakiś absurd. Zwłaszcza, że żona go zdradzała, więc analogicznie można spytać, czy wtedy miała honor, szacunek, czy nie zachowała się jak bezduszna wyrachowana egoistka? Bo nie chciała się rozwodzić, posypała głowę popiołem? Nie zmienia to faktu, że chodząc na boki miała jego uczucia w głębokim poważaniu. Jesteście dorosłymi ludźmi, spotykacie się od roku i jeszcze nie doszło do zbliżenia? To trochę nienormalne. Podejrzewam, że albo on ma jakiś problem z seksem i jego była niewytrzymała? co jej nie usprawiedliwia, ewentualnie, mimo zaprzeczenia, on ciągle coś do niej czuje, a Ciebie trzyma w odwodzie.
Na każdy jego durny argument znajdziesz ripostę. Gość zachowuje się podejrzanie i robi Ci sieczkę z mózgu. I to zwlekanie z wyznaniem miłości - przedszkole. A jeśli jego była kogoś znajdzie, a potem się rozwiedzie i znowu będzie nieszczęśliwa, a wy w tym czasie się pobierzecie, tzn że on też Ciebie porzuci, skoro swoje szczęście uzależnia od jej szczęścia. Chory facet, nie daj się dziewczyno, nie ustępuj, rozmawiaj, bo coś mi się widzi, że on mimo wszystko nie wyleczył się z tamtego związku.

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Właśnie, że to , co jest między nami wygląda jak związek! Stąd były już moje wyznania uczuć. My jesteśmy naprawdę blisko- są pocałunki, pieszczoty- ale bez seksu. Chodzimy zawsze za rękę, on na mój widok rozpromiania się, oczy mu błyszczą, głaszcze, przytula, jest bardzo czuły. Gdyby ktoś z zewnątrz na nas spojrzał to pomyślałby, że my jesteśmy w związku, bo tak to wszystko wygląda, ale niestety, prawda jest inna. A co do wyznań z mojej strony, sama nie powiedziałabym mu o moim uczuciu, on po prostu wyciągnął to pewnego dnia ode mnie, powiedział, ze musi wiedzieć, więc się przyznałam, ze go kocham. Ucieszył się, mówił, że zapytał, bo to czuł już od jakiegoś czasu. My się sobie poświęcamy, bylibyśmy gotowi za sobą w ogień skoczyć, widujemy się codziennie,jest między nami wielka czułość i bliskość. Gdyby on mi nie powiedział, że nie może mnie pokochać, tak ja byłabym przekonana, ze on mnie kocha, bo jego gesty zachowania wskazują naprawdę na uczucia i wiem, ze nie są udawane, więc z jednej strony czuję się, jakbym była naprawdę kochana, a z drugiej on zaprzecza to słowami. Kiedyś spytałam go, co by zrobił, gdybym odeszła, odpowiedział, że nie potrafi sobie takiej sytuacji wyobrazić, że "nie daj boże", gdyby się to zdarzyło, więc sama nie wiem, jak to z nim jest i dlaczego słowami wypiera się, że nie kocha, a czynami pokazuje coś zupełnie odmiennego...

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Z seksem problemu nie ma, gdyż byliśmy blisko, ale on po prostu nie mógł dalej tego pociągnąć, gdyż jegozasady mu nie pozwalały. Z żoną miał jeszcze jeden problem- on był ofiarą przemocy psychicznej z jej strony, widziałam dokumenty z policji, w których na domiar złego były wyniki obdukcji, bo ex go wtedy w ataku szału troszkę pobiła. Ona miała romans z innym żonatym, później romans się skończył, ale mój przyjaciel nie był w stanie już z nią być, wystąpił o rozwód. Tak, oni mają ze soba kontakt, on jej nie śledzi, po prostu po rozwodzie ona zaproponowała mu przyjaźń i od czasu do czasu widują się na kawie. Nie mam nic przeciwko, bo to często spotykany scenariusz- że małżeństwo po rozwodzie pozostaje przyjaciółmi, mam kilka takich przypadków wśród znajomych, dlatego to mnie nie dziwi. Pytałam go, ona ponoć absolutnie nie wykazuje nim zainteresowania jako mężczyzną, są neutralni względem siebie, żadne nie podrywa, nie prawi komplementów.

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Też zawsze myślałam, że człowiek z zasadami, taki prawy w obecnych czasach to skarb, ale on ma zbyt radykalne te zasady! W sumie, to taki człowiek, który siebie pozostawia na końcu, a wciąż chce wszystkim dogadzać. Jest bardzo oddany zarówno swoim przyjaciołom, jak i rodzicom i rodzinie. On zawsze wszystkim pomoże, on w środku nocy zbudzony pojedzie, bo komuś tam autobus nie przyjechał ostatni i nie ma jak do domu wrócić. Podoba mi sie to w nim, ale nie mogę zrozumieć tych jego wyrzutów w stosunku do byłej. On to tłumaczy, żę ona wtedy błagała go, by nie odchodził i on w tym ujrzał krzywdę, która jej wyrządził, bo przecież płakała przez niego, a o sobie i o swoim cierpieniu jak zwykle wtedy zapomniał, gdyż jemu naprawdę łatwo jest wmówić poczucie winy, wystarczy, że powiedziała mu, że odchodzac wyrządza jej największą krzywdę i że on pewnie ułoży sobie życie i ją tym bardziej skrzywdzi, bo jej kosztem będzie szcześliwy, wtedy on wpadł na genialny pomysł, by jej zaproponować, ze nie ułoży sobie życia, dopóki ona z kimś nie będzie, bo on chce mieć czyste sumienie- i tak wpadł na tę głupotę, której z głowy mu wybić nie mogę!

Odnośnik do komentarza

Nie wierzę w przyjaźń miedzy ludźmi, zwłaszcza byłymi małżonkami, gdy jedno drugiego skrzywdziło. Twój facet jest masochistą?
Rozumiem, można wybaczyć, dla samego siebie, właśnie po to, żeby ruszyć do przodu. Tymczasem on siedzi w dawnym bagienku, bawiąc się z byłą w "przyjaźń".
Ktoś tu słusznie napisał, że miłość, to przede wszystkim czyny, a nie słowa. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, on zaprzecza jakoby Cię kochał? Jednocześnie jest taki super, toż to bez sensu.
Nie wiem co Ci doradzić, po za ciągłą rozmową i próbą odwiedzenia go od absurdalnych zasad.
Jeśli na prawdę zależy Ci na nim, umów się na wizytę do psychologa, przedstaw problem, może specjalista doradzi jak z takim dziwnym człowiekiem rozmawiać.
Ja jednak widzę w jego postępowaniu manipulację.

Odnośnik do komentarza

Czy powiedziałaś mu wprost, że go pragniesz, chcesz się z nim kochać, że jest Ci przykro, że dopuścił do sytuacji, że jego była żona, która powinna dawno zniknąć z jego życia, ma władzę nad Waszym związkiem?
Czy powiedziałaś mu ,że czujesz się mało ważna, na drugim miejscu, że trudno jest Ci pogodzić się z faktem, że o Twoim szczęściu decyduje kobieta z którą Ty nie masz nic wspólnego?
Czy spytałaś go, jak on sam czułby się w analogicznej sytuacji, czy nie czułby się upokorzony, zdany na łaskę jakiejś nieznanej mu osoby, wciśnięty w chory trójkąt?
Spytaj, czy nie ma sobie nic do zarzucenia stawiając Cię w takiej sytuacji, oczekując od Ciebie wiecznej cierpliwości, obiecując wspólne życie w bliżej nieokreślonym czasie?
Spytaj go, czy rozwiódł się, bo nie mógł pogodzić się z obecnością kochanka, byciem "tym drugim", dlaczego więc oczekuje od ciebie, żebyś godziła się na rolę "tej drugiej", mniej ważnej, bo przecież Twoje pragnienia, uczucia nie są tak ważne jak uczucia jego byłej zony.

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Tak, o wszystkich moich uczuciach z tym związanych mu mówiłam. Stwierdził, że go to boli, że tak się czuję, że on się stara mi to zrekompensować, ale nie może porzucić swoich postanowień, gdyż boi się, że zrani dodatkowo tę kobietę. Opowiadał mi o jej trudnym dzieciństwie, o tym, że nie ma przyjaciół, że żali mu się na samotność. On mówi, że byłby najgorszym łotrem, gdyby zaczął jej teraz opowiadać o swoim szczęściu i zaczął je budować dalej. Że to musi poczekać i dopiero wtedy będzie piękne, gdy nikt przez nie płakał nie będzie. Powiedział też, że los jest niesprawiedliwy, bo poznalismy się w takim momencie, który uniemożliwia nam w pełni bycie razem, że musimy czekać, ze czas pokaże, co z nami będzie. On już tak czeka aż ona go "uwolni" przez prawie 6 lat! I wciąż dookoła wszystkim gada o swoim podejściu, o tym, co jej obiecał przed rozprawą. W sumie, to ona ponoć troszkę to na nim wymuszała, powiedziała, że tylko wtedy jakoś zniesie ten rozwód, gdy będzie wiedziała, że on nie buduje swojego szczęścia na jej nieszczęściu. Szkoda tylko, że mimo mojego cierpienia i miłości do niego, to ja odejdę z bólem serca, bo coś wydaje mi się, że skoro ona nie ułoży sobie życia to on też nie. Miała kogoś niedawno, ale nikt z nią wytrzymać nie może- po zamieszkaniu razem ponoć szybko uciekł, bo rządziła. Myślę, że do niczego go nie przekonam- on zaparł się, że musi swoje postanowienie doprowadzić do końca i raczej nie mam na to wpływu- albo będę czakała, albo po prostu baba sobie kogoś znajdzie ibędę miała z głowy sprawę...

Odnośnik do komentarza

Jakbym czytała o facecie ,który tu kiedyś pisał ,o imieniu Tomek,do śmierci uzależnionego od swojej byłej żony,/jak poszukasz to go znajdziesz/,...dla mnie takie historie są nieprawdopodobne.

Nie wierz mu o tym postanowieniu,to jest wybieg,
on cały czas jest silnie emocjonalnie uzależniony od byłej,ona nigdy nie pozwoli być szczęśliwym w innym związku ,jest jak gdyby psychicznie ubezwłasnowolniony przez nią,
ona kieruje jego życiem.

Im prędzej się pozbędziesz złudzeń tym lepiej.,
zacznij stawiać swoje warunki ,albo zakończ tą znajomość.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Żyjesz w trójkącie, jak długo jeszcze wytrzymasz, życie ucieka.
Ona budowała swoje "szczęście" na jego nieszczęściu, to nie ma znaczenia? Po za tym, dlaczego on opowiada jej, zwierza się z Waszego związku. Jest NIELOJALNY do bólu.
Sandra, musisz to przetrawić to w sobie i mimo uczucia do niego postawić wszystko na jedną kartę i odejść. Ratuj się, bo o swoich marzeniach o rodzinie, dziecku będziesz musiała zapomnieć.
Co on z tym zrobi, można przewidzieć. Czytając Twoją historię też przypomniał mi się podobny wątek, o którym wspomniała ka-wa.

Odnośnik do komentarza

Nieźle, już 6 lat jak nie dotyka kobiety? To mu na mózg padnie...co ja gadam, jemu już się coś poprzestawiało. Skoro wiadomo, że jego eks, jest nie do życia, to wiadomym jest również, że nigdy nie ułoży sobie życia. A tym samym Twój facet, również sobie nie ułoży.
Może i jest dobry i porządny...ale przy tym wszystkim naiwny i uzależniony od niej emocjonalnie.
Myślę, że będąc z nim, możesz zapomnieć o rodzinie.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość Sandraaaaa

Mam kuzynkę- psychologa, dzwoniłam do niej w tej sprawie. Ona stwierdziła, że to rodzaj uzależnienia psychicznego, który często występuje, jeżeli ktoś doświadczał psychicznej przemocy przez lata. On jest nieświadomyu swego uzależnienia, wciąż opowiada o ex żonie, jakby był jej coś winien, jakby to on był tym złym. Kiedyś mówił, że w związku ona go poniewierała, a on... przepraszał ją za nic, byle ją tylko udobruchać! Teraz mechanizm jest podobny- on spowiada się jej ze wszystkiego, o co ona zapyta, natomiast ona gra przed nim ofiarę i udaje zależną, samotną, wiedząc, ze on się ulituje. Myślę, że ona robi to celowo, by mu życie zniszczyć, przecieżgdyby być z nim chciała lub gdyby "przetrawiła" to porzucenie, to dałaby mu spokój lub po prostu wyznała, ze nadal go kocha, a ona najwidoczniej mści się, by go samotnością ukarać za to, że ją rzucił. Nie wiem, czy przemówię mu do rozsądku, on jest ślepy, zapatrzony w te krzywdy, na siłę chce być dobry, bo przeciez ona jest taka biedna, płakała przez niego, wyznała, że najbardziej w życiu to on ją skrzywdził... Skąd się biorą tacy faceci?!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...