Skocz do zawartości
Forum

Pobicie dziecka i brak reakcji szpitala


Gość zbulwersowana

Rekomendowane odpowiedzi

Gość zbulwersowana

poniżej jest wklejony tekst newsa prasowego dotyczącego pobitego dziecka i tego, jak zareagował szpital. Wklejam , bo nie każdy ma możliwość przeczytania tego newsa.

Pani doktor dr jest chyba pediatrą.
2miesięczne niemowlę zostało pobite ponownie do nieprzytomności, bo za pierwszym razem, gdy trafiło do szpitala, gdzie pani dyrektor jest jednym z dyrektorów "nie mieli podejrzeń, że było pobite" mimo sińców na buzi i główce.
O czym świadczy to, że lekarz pediatra z tytułem dr na stanowisku dyrektorskim mówi, że "nie mieli podejrzeń co do pobicia dziecka"?
Czy ci ludzie za cokolwiek odpowiadają czy tylko za to, żeby siebie zabezpieczyć przed zarzutami?
Jak można było nie zareagować?
Jak można być tak nauczonym bezkarności (chyba), żeby nawet w tej sytuacji nie podjąć działania? Przecież oni od tego są, żeby zawiadomić organa ścigania w takiej sytuacji!

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ojciec podejrzany o pobicie 5-mies. córki. Dziecko jest w śpiączce
Alicja Lehmann
31.07.2014

Anastazja ma pięć miesięcy i od trzech tygodni leży nieprzytomna w szpitalu przy ul. Krysiewicza w Poznaniu. Przywiozło ją tam pogotowie. Jej rodzice powiedzieli lekarzom, że spadła z wysokości 60 cm. Ale dziecko najprawdopodobniej zostało pobite.

Historię niemowlęcia opisał w czwartek "Głos Wielkopolski". Gazetę o interwencję w sprawie Anastazji poprosiła jedna z sąsiadek rodziny.

Wysłali kuratora

Okazuje się, że maju nieco ponaddwumiesięczna wtedy Anastazja była w tej samej lecznicy z siniakami na twarzy i za uchem. - Ojciec tłumaczył wtedy, że dziecko uderzyło się głową w jego głowę. Był agresywny i denerwował się - opowiada Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora Szpitala im. Krysiewicza w Poznaniu. - Zgłosiliśmy sprawę do sądu rodzinnego.

- Dlaczego nie policji albo prokuraturze? - pytamy.

- Bo nie mieliśmy wtedy uzasadnionych podejrzeń co do pobicia. Poprosiliśmy więc sąd o zbadanie sytuacji rodzinnej tego dziecka - tłumaczy Świdzińska.

Sąd rodzinny w Poznaniu zajął się sprawą i do rodziców Anastazji wysłał kuratora. - Który w tamtym czasie nie stwierdził niczego podejrzanego i nie miał żadnych zastrzeżeń ani do matki, ani do ojca dziewczynki - mówi sędzia Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Znów nie powiadomili

Ale na początku lipca Anastazję na Krysiewicza znowu przywozi pogotowie. Dziewczynka jest nieprzytomna. Jej stan jest na tyle poważny, że musi przejść trepanację czaszki. Szpital po raz drugi informuje sąd rodzinny, wciąż nie zawiadamiając policji ani prokuratury. Organy ścigania nie wiedzą o sprawie nawet wtedy, gdy sąd 15 lipca ogranicza prawa rodzicielskie rodzicom Anastazji i zakazuje szpitalowi wydania dziewczynki, jeśli odzyska przytomność.

- Dlaczego sąd nie poinformował organów ścigania? - dopytujemy sędziego Sawińskiego.

- Bo powinien to zrobić organ, który bezpośrednio dowiaduje się o przestępstwie. Sąd miał obowiązek zabezpieczyć interes i bezpieczeństwo dziecka i w tej sytuacji to wykonał - mówi Sawiński.

- My do końca nie byliśmy pewni, czy doszło do pobicia. Dziewczynka nie miała żadnych poważnych śladów. Dopiero po operacji okazało się, że obrażenia mogły być wynikiem silnego potrząsania dzieckiem lub pobicia - broni się Świdzińska.

To nie był upadek

Wielkopolska policja zajęła się sprawą Anastazji po interwencji dziennikarzy. Jeszcze we wtorek wieczorem 19-letni Krzysztof J., ojciec Anastazji, został zatrzymany.

- Z Zakładu Medycyny Sądowej dostaliśmy opinię biegłego, który stwierdził, że obrażenia, jakie ma to niemowlę, nie mogły powstać w wyniku upadku czy przypadkowego uderzenia. Musiała je zrobić inna osoba - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - Policjanci ustalili, że w tych dwóch przypadkach, po których dziewczynka trafiała do szpitala, ojciec był z nią sam w domu. Dlatego zawiadomiliśmy prokuraturę.

- O sprawie dowiedzieliśmy się w środę i od razu podjęliśmy czynności - potwierdza Paweł Barańczak, szef prokuratury Poznań-Wilda w Poznaniu. - Mężczyzna na nasz wniosek został w czwartek aresztowany na trzy miesiące.

Do 10 lat więzienia

Ani szpital, ani sąd rodzinny nie uważają, że o sprawie powinny zawiadomić organy ścigania. Kodeks postępowania karnego lakonicznie określa tylko, że ten, kto wie o przestępstwie, musi o nim poinformować. Z kolei Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2005 roku w art. 12 mówi: "Osoby, które w związku z wykonywaniem swoich obowiązków służbowych powzięły podejrzenie o popełnieniu przestępstwa z użyciem przemocy wobec członków rodziny, powinny niezwłocznie zawiadomić o tym policję lub prokuratora".

- Praktyka jednak jest taka, że szpitale czy szkoły, a więc placówki, do których trafiają pobite dzieci, z reguły informują sąd rodzinny i proszą wtedy o tzw. sprawdzenie sytuacji rodzinnej dziecka. Wynika to z ostrożności - tłumaczy Beata Kolska-Lach z Komitetu Ochrony Praw Dziecka. - Znam takie przypadki, że informowany był sąd rodzinny i policja, ale jednak w większości informowany jest raczej tylko sąd.

Krzysztofowi J. prokuratura postawiła zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Mężczyźnie grozi za to od roku do 10 lat więzienia. Matka dziewczynki też została przesłuchana, ale wobec niej prokurator nie podjął na razie żadnych czynności.

Lekarze stan Anastazji oceniają jako poważny. Jeśli dziewczynka przeżyje, przynajmniej przez jakiś czas nie wróci do domu. Sąd zdecydował, że zajmie się nią pogotowie rodzinne.

Cały tekst: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,16409901,Ojciec_podejrzany_o_pobicie_5_mies__corki__Dziecko.html#ixzz39BgvYOXz

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...