Skocz do zawartości
Forum

Powtarzanie czynności i zwrotów a stereotypie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam poważny problem, tzn właściwie nie ja tylko mój mąż. Od jakichś 3 lat zauważam u niego dziwne zachowania. Ja sama nazywam je "tikami", ale to nie są tiki. Uczyłam się sporo psychologii na studiach, także klinicznej, dlatego sądziłam, że mogą to być stereotypie, ale teraz też zaczęłam to wykluczać. Zachowania te polegają na powtarzaniu jakichś, naprawde różnych czynności. Sęk w tym, że nie są to zawsze stałe ruchy. Na początku, jak to wszystko zaczęłam zauważać było to np. włączanie światła kilkając kilkakrotnie (4-5 razy włączając i wyłączając), zatrzymywanie się nagle np przy wieszaniu ręcznika na suszarkę na pranie potrafił powiesić i go stać przy nim trzymając za boki ręcznika nawet 3 minuty, normalnie zastygał. Były to też inne podobne czynności. Po jakimś czasie to zaczęło zanikać, i przez 2-3 miesiące w ogóle tego nie było. Później wróciło. Teraz, tzn od ostatniego roku bardzo się nasiliło, do tego stopnia, że ja już na codzień nie mogę z tym wytrzymać. W pewnym sensie bardzo mi to przeszkadza, a najbardziej chyba dlatego, że nie wiem co to jest, co się dzieje, boję się, że to może jakiś guz, który uciska mu nerw. Teraz powtarza prawie wszystko, zaczynając od włączania-wyłączania światła w pokoju - to jest już norma, włączania i wyłączania jakiejś strony w przeglądarce nawet po 10 razy, dotykania różnych rzeczy - kiedy niechcący przechodząc obok czy sięgając po coś obok dotknie szafki, albo otrze się ręką o brzeg czegoś czy o ścianę, on potrafi nawet wrócić się i kilka razy powtórzyć to otarcie. Jak idzie np do kuchni to potrafi wyjść z pokoju, zrobić 3 kroki, wrócić do pokoju, zapalić światło stanąć tam, a potem znów wyjść i pójść do kuchni - czyli powtarza całą sytuację. To jest nie do zniesienia momentami. W samochodzie nie potrafi już normalnie użyć kierunkowskazu - kiedy go włączą musi włączyć go kilka razy bardzo szybko. Ma też różne stałe dziwne zachowania, np. wchodząc do łazienki tylko po to, żeby "psiknąć" się perfumami zamyka za sobą drzwi na zamek, używa perfum i otwiera drzwi i wychodzi, czasem po tym jak wyjdzie robi krok do przodu, po czym wraca do łazienki, zamyka się spowrotem 2-3 razy i otwiera dopiero. Mogłabym tak długo przytaczać te różne sytuacje. Czasami zdaża mu się nawet powtarzać krótkie zwroty, np. pyta mnie "Co tam?" i powtarza to 2-3 razy, za każdym razem coraz ciszej, jakby udawał echo. Powtarzanie słów pojawiło się jakieś 6 mies temu, wcześniej tego nie miał. Wiele razy próbowałam z nim o tym rozmawiać, czasem delikatnie ale ostatnio już to jest nie dowytrzymania, robi to non stop, więc mówie mu wprost w trakcie jakiejś "jego czynności", żeby natychmiast przestał. Zawsze przerywam mu to, albo nawet krzycze w nerwach kiedy np przechodzi obok mnie i dotknie mnie niechcący ręką, potem wraca po sekundzie i potawrza, prosze go, żeby tylko nie robił "tego" na mnie.
Prosiłam go, żeby poszedł do lekarza, do psychologa, psychiatry albo neurologa. Tłumacze mu, że to może być niebezpieczne, że boje się najnormalniej w świecie o niego, bo to jakaś choroba, ale on jest uparty. Zagroziłam mu wiele razy, np. tym, że odejde albo, że nie pójde więcej do swojego lekarza (mam problemy ginekologiczne od 2 lat się leczę), bo skoro on ma takie podejście to i ja. On cały czas wie co dzieje się ze mną, z moim zdrowiem, bo to naturalne, ale ja nie mam prawa wiedzieć co jest z nim. Rozumiem, że może się tego wstydzić, ale ja cały czas przy nim jestem i będę, pójdę z nim do lekarza, ale on twierdzi, że panuje nad tym co robi i, że jeśli będzie chciał to może tego nie robić, ale przecież to kłamstwo. W momencie kiedy to robi jest tak jakby nieobecny, zazwyczaj patrzy wtedy w podłogę, zastyga, jakby był myślami gdzieś daleko. Do tego kiedy jest zdenerwowany powtarza jakąś czynność więcej razy, a kiedy wypije alkohol powtarza prawie każdą czynność, cały czas.
Proszę o radę co to może być za choroba, do jakiego lekarza się udać. Jestem już bezsilna i naprawde tym zmęczona. Piszę, że to mój mąż, bo tak jest łatwiej, ale ślub bierzemy dopiero za 5 miesięcy. Kupiliśmy własnie mieszkanie, do tego ślub, planujemy dziecko... boje się, że to coś poważnego, że jeśli nie zacznie terapii czy leczenia stracę go szybciej niż myślę... Zresztą wychodząc za niego za mąż mam prawo wiedzieć wszystko o jego chorobach, przecież będziemy mieć dzieci! Nie wiem jak wyprosić, żeby wkońcu poszedł do lekarza. Prosząc go, żeby zrobił to dla mnie, dla naszych dzieci na przyszłość to nie działa.
Pomocy!

Odnośnik do komentarza

Tak podejrzewałam. Czytałam trochę o tej nerwicy natręctw, ale wydaje mi się z opisów, że to nie to. Obstawiam jakiegoś guza. Uznałam, że powinien iść od razu do psychiatry, ale dla niego to jest jeszcze gorsze, wiadomo, jeszcze ktoś by go zobaczył... Nie potrafie go namówić, wyprosić u niego w żaden sposób, żeby poszedł do lekarza. Kiedy proszę mówi mi, że nie pójdzie i koniec.

Odnośnik do komentarza

Może sama wybierz się do psychiatry,lub do lekarza rodzinnego zasięgnąć języka,
stanowczo też powinnaś postawić sprawę ślubu,jak nie pójdzie do lekarza odwołujesz ślub,bo nie jesteś w stanie z nim żyć w takiej sytuacji,
być może to go zmobilizuje ,
albo wie co go trapi bo miał podobne objawy wcześniej zdiagnozowane i obawia się wizyty ,żebyś się nie dowiedziała,
porozmawiaj z przyszłą teściową na ten temat,
to faktycznie wygląda na nerwicę natręctw ,nie zawsze objawy są książkowe.
http://www.rynekaptek.pl/doniesienia-medyczne/powtarzanie-czynnosci-oswaja-lek,4542.html

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Właśnie wcześniej nie działo się nic podobnego. Jesteśmy ze sobą już 8 lat, nigdy nie miał problemów ze zdrowiem. U niego w rodzinie też nie ma żadnych chorób oprócz osteoporozy i innych problemów z kręgosłupem, nic bardzo poważnego. Od dziecka jego rodzice są w separacji, więc wychowywał się już w takiej sytuacji, jest to dla niego normalna sprawa i nie ma wpływu na jego zachowanie czy uczucia, bo zawsze to akceptował i nic ważnego nie wydarzyło się w jego życiu, a przynajmniej przez ostatnie 10 lat... na początku myślałam, że może to być spowodowane jakimś szokiem, ale też odpada.
Ze wszelkich opisów nerwicy natręctw nic mi sie pasuje, te zachowania są inne i nie tyczą się konkretnych stałych rzeczy, tylko czego popadnie w danym momencie.
Chyba naprawdę sama wybiorę się do jakiegoś psychologa. Moje prośby na nic się nie zdają. Próbowałam już na wiele sposobów. Mówiłam, że do dnia ślubu chce wiedzieć co mu dolega, mam do tego prawo, ale on za każdym razem mówi, że i tak do lekarza nie pójdzie i już :(

Odnośnik do komentarza

"Pierwsze objawy zazwyczaj pojawiają się w okresie dojrzewania, lub we wczesnej młodości. Nasilenie występowania objawów czasem słabnie a czasem nasila się, a chorzy często nie szukają pomocy przez wiele lat.

Czym objawia się nerwica natręctw?

Wielokrotnie powtarzane czynności (‘natręctwa’) mające na celu zmniejszenie poczucia niepokoju"

Też tak pomyślałam ,bo w okresie dojrzewania ujawniają się niektóre choroby,zapytaj o ten okres,
w każdym razie musisz się dowiedzieć co to jest i czy jesteś w stanie przejść przez życie z taką chorobą,co by to nie było.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Wielkie dzięki.
Wszystko jakoś mi się rozjaśniło. Już wiem, w którym kierunku iść. Napewno pójdę do psychologa albo do psychiatry, powiem mu kiedy umówie wizytę i sam już podejmie decyzję, czy pójdzie ze mną czy nie. Może wkońcu zrobi mu się głupio i da za wygraną. Gorzej będzie z terapią...
Muszę wiedzieć z kim i "z czym" będę żyła całe życie.

Odnośnik do komentarza

Parę dni temu oglądałam filmik w TV o ludziach, z takimi samymi objawami.
Oni sami opisywali, jak trudno z tym im się żyje, jak chcą się tego pozbyć i nie są w stanie.
W tym filmie nie było pozytywnych wskazówek, jak to leczyć i czy w ogóle, jest to możliwe.

Odnośnik do komentarza

4paula90
Gorzej będzie z terapią...
Muszę wiedzieć z kim i "z czym" będę żyła całe życie.

Tu masz całkowitą rację,najpierw idź sama,dowiesz się też jak zachowywać się w takiej sytuacji ,ignorować czy wykazywać zainteresowanie,
później powinnaś iść z nim razem ,bo skoro on jest tak negatywnie nastawiony na wizytę u psychiatry ,to może powiedzieć ,że był ,i lekarz nic nie stwierdził,

z terapią faktycznie też może być problem,bo chociaż ją podejmie to zawsze może przerwać ,nigdy nie możesz być pewna,
poza tym choroby psychiczne są do końca nie zbadane,mają to do siebie ,że nie dają się do końca wyleczyć,
ale najważniejsze ,żebyś wiedziała na co się piszesz.

Co do tej choroby to może być coś na pograniczu nerwicy natręctw,zaburzenia obsesyjno-kompulsywne jak inne choroby ,też na pewno maja różne odcienia.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Tak też zrobię. Dzięki dziewczyny za rady.
Napewno pójdę do psychiatry i porozmawiam z nim, opiszę mu całą sytuację, może na przykładzie moich opisów spróbuje postawić jakąś diagnozę. Zresztą ta diagnoza musiałaby opierać się i tak na moich opowiadaniach, bo sam chory pewnie nie opisałby tego tak jak trzeba, przecież twierdzi, że większość rzeczy, które "robi" to moje wyolbrzymianie.
Niestety wizyty domowej raczej nie da się załatwić :)

Odnośnik do komentarza

On ze wszystkiego świetnie sobie zdaje sprawę. A jego zachowanie myślę, że nie jest spowodowane tym, że boi się, że go zostawie, bo ja wiem, że on jest pewnien, że tak się nie stanie, bardziej chodzi tutaj o ogólną opinię o nim, gdyby "nie daj boże" ktoś się dowiedział... On jest takim typem człowieka, który lubi i chce zawsze być tym najlepszym, najfajnieszym, poprzez swoje zachowanie, ogólnie charakter, pracę, jakieś osiągnięcia, a nawet poprzez głupie żarty czy sposób prowadzenia rozmów w towarzystwie. To wszystko jest dla niego bardzo ważne. Napiszę na przykładzie pracy... pracuje w znanej wszystkim Polakom firmie, mającej jakiś prestiż, praca nie należy do najłatwiejszych, bo comiesięczna pensja zależy od prowizji czy premii za podpisane umowy. Średnio zarabia powiedzmy 2,5 tys, czasem jest tak, że nawet 4 tys, a np przez ostatnie 2 miesiące pensja wynosiła 400zł. Mimo tego na dniach właśnie został bardzo wyróżniony w pracy, zajął I miejsce w konkretnej dziedzinie na szczeblu oddziału wojewódzkiego.Wiadomo jest to dla niego wielka duma, dla mnie też wiadomo, ale wszyscy znajomi sądzili zawsze i sądzą zresztą nadal, że on zarabia duże pieniądze co miesiąc, a to nie prawda, do tego teraz to wyróżnienie... nikt nie wie jak jest teraz naprawde, a on za wszelką cenę robi wszystko, żeby wszyscy cały czas myśleli na jakim to on poziomie nie żyje i jaki jest świetny w tym co robi. Poprzez swoje zachowania, styl ubierania, a nawet wrodzoną arogancję, albo czasem aroganckie "teksty" chce wszystkich w ich domysłach utwierdzać. Jest takim typem człowieka, który nie znosi nawet najmniejszej krytyki, nie potrafi sobie z nią poradzić, np. kiedy w pracy był teraz słaby okres i mówiłam mu w trakcie rozmowy na ten temat, że to taki czas, może za 2 mies będzie lepiej, ale musimy zdawać sobie sprawę, że w sytuacji w jakiej teraz jesteśmy (kupiliśmy mieszkanie) nie możemy sobie pozwolić na takie zarobki, więc jeśli przez (powiedzmy) pół roku znacznie się nie poprawi to trzeba będzie szukać jakiegoś wyjścia, może innej albo dodatkowej pracy. Nie miałam nic złego na myśli, no ale jedyne co od niego usłyszałam to to, że w niego nie wierzę, nie wspieram go i rzucam mu tylko kłody pod nogi, a on jest beznadziejny. No rozumiem z jednej strony, że mógł przez to tak pomyśleć, że za mało go wspieram, ale przecież nie mogę mu ciągle mówić, nie martw się zarobiłeś w tym miesiącu 350zł, ale jakoś to będzie, może wkońcu się polepszy... przecież on nie ma 8 lat i to nie była "dwójka" z dyktanda! On po prostu nie radzi sobie chyba z jakimikolwiek negatywnymi słowami. Zawsze musi być tylko chwalony i doceniany.
Ma trudny charakter, można nawet sądzić, że jest cholerykiem, a napewno ma coś z dyktatora czy despoty, bo zawsze musi być tak jak on chce, do tego stopnia, że kiedy w czymś mu się sprzeciwiam to robi takie miny i tak się zachowuje jakby miał zaraz skakać ze złości i tupać jak dziecko.
Być może właśnie dlatego też przyjmuje taką, a nie inną postawę w stosunku do swojej choroby. Wcześniej nie chciał nawet o tym wspominać, później delikatnymi podchodami wyciągałam z niego po trochu co o tym sądzi, czy jest tego świadomy, czy zdaje sobie sprawę, że to może być niebezpieczne.
Tak czy inaczej wiem, że jeśli ja tego nie załatwię, nie zainteresuję się tym jak trzeba i nie wezmę tego po prostu w swoje ręce, to on napewno nic z tym nie zrobi.

Odnośnik do komentarza

To generalnie ciężkie będziesz miała z nim życie ,nawet pomijając chorobę,
,też wcześniej pomyślałam,że skoro w domu to i w pracy ma podobne "odchyły",że to tak brzydko nazwę, powtarzanie nieracjonalnych czynności,
i jego współpracownicy mogą się po kątach pukać po głowie,ale tego się nie dowiesz,
jak piszesz ,że te ostatnie miesiące takie słabe ,mogą być związane z nasileniem choroby,rozumiem gorszy okres ,ale skoro zarobił 400zł ,to znaczy ,że prawie nic nie robił!?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...