Mam taki problem ze po rocznym nie braniu niczego jestem drugi dzień na ranofrenie i mam problem z utrzymaniem równowagi bo kręci mi się w głowie. Jak sobie z tym radzić bo jutro muszę pójść rano na zajęcia a nie bardzo wiem jak skoro nie mogę normalnie chodzić.
Wszystko zależy od doznań w ciągu dnia.
Często są pozbawione jakiejkolwiek logiki albo okrutne.
Z reguły sen nie jest zbytnio głęboki i towarzyszą temu nocne zrywy albo wierzganie nogami jak u psa.
Wizje są odczuwane wieloma zmysłami.
Wyżyna mi się ostatni i się źle czuje.
Boli mnie głowa, nic mi się nie chce i jestem senny za chwile pobudzony. Tak na przemian.
Zastanawiam się czy to normalne.
Dzisiaj lepiej. Nie jestem już taki śnięty.
Tylko że ze spaniem to w ogóle u mnie dziwnie, bo dzisiaj się obudziłem w nocy tak jakby do wstania i mi szybko serce chodziło.
Co wiecie na temat risperidonu bo ludzie w necie pisza że nie warto bo to tylko gorzej , a na stronie psychiatria.pl zachwalali go.. Ja jestem jak na razie pierwszy dzień po tym. Nie bardzo chce mi się jeść i jestem zmęczony. Na początku jak zasypiałem to miałem wizję że ide ulicą I na chodniku byli namalowani ludzie a później ożyli I zaczeli zabierac znaki że to droga dla rowerów. A potem wszystko się rozmyło.
Ja nawet nie mam GG .
Chodzi o to że doktor przeznaczyła moje słowa i się zastanawiam czy to będzie miało wpływ w przyszłości na studiach bo na chemi poczytalnych wymagają.
Dawno nie pisałem ale mam pytanie.
Czy obecna opinia psychiatry po badaniu w szpitalu jest wiążąca jeśli lekarz kazał udać się do prowadzącego.
Pytam się bo w historii choroby mam wpisane coś o czym nie mówiłem.
Wiesz co mi w szpitalu też podali hydroksyzyne chyba za dużo bo tak jak ty spałem dobę nie mogłem się dobudzić ale później dostałem to do samodzielnego brania 10 mg i funkcjoonowałem normalnie. Tobie to chyba niepotrzebnie dali.
Ale swoją drogą też słyszałem ten tekst że to pigułka na szczęście.
Nie wiem po co to mówią bo i tak nie zawsze się to sprawdza.
Chodzi oto że codziennie o tej samej porze siedząc w sali na lekcji słyszę wycie jakby kobiety uwięzionej która woła niby pomocy. Zawsze jednakowo długie i z tej samej strony. Od okna.
Czy ktoś tak miał?
O co chodzi?
Chyba tylko ja to słyszę bo nie widziałem aby koledzy kiedykolwiek panikowali.
Nawet nauczyciel na to nie reaguje.
Owszem coś takiego jest jak broń psychotroniczna ale zgodzę się z przedmowcami że takie rzeczy się robi na ludziach którzy wiele wnoszą.
Ja znałem osobę która miała pod skórą różne rzeczy i próbowała je samemu wyjąć okazało się że nic nie ma.Wzięła tabletki i przeszło.
Czasami trzeba też zacząć myśleć w inną stronę by znaleźć punkty sprzeczne swej teorii.
Jeśli nie wiesz o kogo chodzi to piszę o Johnie Nashu.
Może tobie to otworzy oczy.