Skocz do zawartości
Forum

Aniusa7

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Pleszew

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Aniusa7

0

Reputacja

  1. Kiedyś byłam dziewczyną, która na wszystko patrzyła optymistycznie. Miałam wspaniałych przyjaciół, dogadywałam się z rodzicami i mogę powiedzieć, że naprawdę kochałam moje życie i nic bym w nim nie zmieniła.Kogo bym nie spotkała, zawsze mogłam z nim gadać godzinami. Rok temu zaczęłam chodzić z chłopakiem z mojej szkoły o rok starszym ode mnie. Na początku wszystko niesamowicie się układało, byłam naprawdę szczęśliwa. Jednak po jakimś czasie zaczął się dziwnie zachowywać. Poczułam, że nie mamy za bardzo o czym rozmawiać.To spowodowało, że zaczęłam się przy nim stresować, że nie będziemy mieli o czym gadać. Mimo tego bardzo go kochałam. To były bardzo silne uczucia, pierwszy chłopak, któremu wyznałam miłość. Później było już coraz gorzej. Popychał mnie, szarpał, gdy zobaczył uśmiech na mojej twarzy, gdy mówiłam do jakiegoś kolegi w szkole "cześć". Chciał mnie od wszystkim odizolować. Chciał, żeby w moim życiu był tylko i wyłącznie on. Zaczęłam dużo przez niego płakać, rzadko widywałam się ze znajomymi, kłóciłam się z rodzicami. Wyzywał mnie o wszystko, wyzywał od dziwki, głupiej blondyny, gdy np. wypiłam duże piwo, a on powiedział, że pozwolił mi wcześniej tylko na małe, mimo, iż samo bardzo dużo pił. Musiał wszystko w moim życiu kontrolować, dosłownie wszystko. Zaczął mnie bić, używać wobec mnie przemocy fizycznej jak i psychicznej. Ja byłam tak zakochana, że wszystko mu wybaczałam, raniąc w ten sposób samą siebie. Po pół roku toksycznego związku, udało mi się w końcu od niego uwolnić. Z czasem zaczęłam dogadywać się z rodzicami, odzyskałam znajomych i nawiązałam wiele różnych znajomości. Jestem 5 miesięcy po zerwaniu, czuję się dużo lepiej niż na początku, jednak stres w środku mnie nie opuszcza. Ciągle się stresuje, z kim bym nie rozmawiała, mimo, iż mamy dużo wspólnego i mamy o czym rozmawiać, ja sobie wmawiam, że tak nie jest i się okropnie stresuje PRZY KAŻDYM. Przy najbliższych przyjaciółkach stres trochę opada, ale nadal stresuję się, że "A może zaraz nie będzie o czym rozmawiać? " Moim największym zmartwieniem jest to, że przy nikim nie mogę znaleźć sobie swojego miejsca, miejsca gdzie będę w 100% wyluzowana i spokojna. Gdy zostaję z kimś sam na sam, stres nasila się. Czuję się już wykończona przez niego. Nic mi nie sprawia w 100% radości, ponieważ stres mi na to nie pozwala. Chciałabym wrócić do czasów, kiedy niczym się nie przejmowałam, a przy ludziach czułam się całkowicie swobodnie. Ludzie przeszli na mnie na drugi plan bo na pierwszym jest stres. To jest naprawdę koszmar. Chociaż nadal mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie lepiej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...