Dobry wieczór
Post piszę w nocy, po pewnych myślach.
Jestem ze swoją partnerką 4 lata. Od prawie roku nasz seks wygląda kiepsko ale w miarę wyjaśnię co mnie gryzie/boli. Od samego początku jak jesteśmy razem moja partnerka z dystansem podchodziła do stosunku. Na początku jedna pozycja, później dwie, raz dziennie. Od samego początku jak z nią jestem chciałem szaleć ale po wielu rozmowach uznaliśmy że raczej jestem zbyt napalony bądź nimfoman ( chęć współżycia częściej niż 1 na dzień). Seks nigdy nie wyglądał jakoś super namiętnie, ja od samego początku wszystko inicjowałem, proponowałem, chciałem, to było ze strony partnerki tak jakby zrobić i koniec. Nie wykazuje po dziś dzień chęci przejęcia roli "dominatorki" bądź inicjatorki. Jako młody facet chciałem próbować na wszelakie sposoby różnych nowych pozycji, w różnych miejscach (nie tylko sypialnia pod kołdrą). Niestety na marne, dalsze próby ewentualnej "negocjacji" ja uważam za ewentualne marnowanie czasu, bądź w swoich oczach jestem złym chłopakiem. Pozycje które głównie stosujemy to misjonarka i na boku. czasem partnerka wejdzie na mnie ale to ja jestem tym który musi "się ruszać" zawsze leży i nic nie robi, w każdej pozycji musi się przytulić a najlepiej patrzeć mi w oczy. Jest kochaną osobą i oddaną, od początku chce stworzyć ze mną rodzinę (jakiej nie miała "szcześliwej") wspólne mieszkanie, zwierzęta etc. Oboje jesteśmy nieśmiali i z lekko zaniżoną ocenę natomiast w moim przypadku nie jest to tak poważne jak u niej. Nasz seks był od zawsze kiepski. Jednak od ponad roku to jest wręcz nudne już, raz na tydzień dwa. Seks oralny najlepiej gdyby był w jej stronę tylko. Od tego roku tracę pożądanie i chęć utrzymywania związku. Od początku partnerka była zawsze taka "sucha" jeśli chodzi o pochwę. Zawsze mówi że przy szybszym seksie lub kiedy doprowadzam do pełnej penetracji to ją PODRAŻNIAM.
Na wszelkie pytania czy wszystko dobrze w sferze intymnej bądź kiedy coś sugeruje że może być nie tak ma zawsze jakieś wytłumaczenie. Bardzo ważne jest że oboje mieliśmy skok w bok. i w obu przypadkach zostało to wybaczone choć ja nie mogłem mieć żalu bo usłyszałem teksty typu " teraz jest 1:1 to po co drążyć temat" "było to było i tyle" .
Tracę siły zarówno fizyczne i psychiczne. Przestałem o siebie dbać i brak mi jakkolwiek chęci do życia czy to partnerskiego czy towarzyskiego (właśni przyjaciele określili że z człowieka pełnego wigoru, nastroju, chęci do zabawy stałem się smutnym, posępnym człowiekiem)
Bardzo proszę o jakąkolwiek pomoc, jestem umówiony do psychiatry i seksuologia (początek przyszłego roku). Ja już nie wiem czy tak jak parnterka mówi ja jestem NADNORMALNY czy jednak jestem normalny.