Witam.
Nie wiem gdzie już szukać pomocy, ponieważ laryngolodzy mnie zbywają, twierdzą iż wszystko jest w porządku.
W swoim życiu miałem kilkukrotnie złamany nos, dwa razy operację na skrzywioną przegrodę nosową, oraz jedną na zmniejszenie małzowin nosowych metodą klasyczną.
Ostatnia operacja (małzowiny nosowe) miała miejsce w 2019 r., ponieważ po poprzednim złamaniu czułem dyskomfort w lewej dziurce, suchość, uczucie ciała obcego, ta operacja w niczym tak naprawdę nie pomogła, ale żyłem i mogłem funkcjonować tak samo jak wcześniej, co prawda były momenty że strasznie mnie to irytowało.
10 miesięcy temu miałem złamany nos wieloodłamowo z przemieszczeniem. Został ustawiony i po miesiącu zgłosiłem się do kontroli, lekarz złapał mnie za niego dość mocno i poczułem pękniecie - rtg oczywiście wykazało że nos jest złamany z przerwami do 1,5 -2,0 mm, ale żaden lekarz nie chciał ocenić, czy jest to nowe złamanie, czy to sprzed miesiąca.
Lekarz który podczas kontroli mi to zrobił, stwierdził iż jest to spowodowane tym, iż elementy sie już nigdy ze sobą nie zrosną, że mnie przeprasza, ale nie wiedział że tak jest. Powiedział mi, że te elementy już zawsze będą luźne i sie nie zrosną - co prawda nie czuję aby się coś w nim ruszało i jest stabilny.
Ale do sedna: od tego momentu nie mogą normalnie funkcjonować: lewa strona nosa jest niepełnosprawna: suchość w nosie, zatkanie, nierówne otrzymywanie powietrza, frustracja, ból głowy, szum w lewym uchu, ból nosa z lewej strony promieniujący do czoła i policzka, agresja, depresja, brak chęci życia i lekarze Laryngolodzy twierdzą że wszystko jest dobrze. TK wykonane 8 miesięcy temu niczego nie wykazało.
Próbowałem już wszystkiego, leki na alergie, sterydy, krople nawilżające, woda morska, obecnie 3 tygodnie płuczę zatoki i właściwie jest coraz gorzej.
Nie potrafię z tym żyć, mnie po prostu nie ma.
Przegroda niby jest prosta, z delikatnym wypukleniem zrostowym, które według lekarzy nie powinno mieć znaczenia przy oddychaniu.