Skocz do zawartości
Forum

Yonka1717

Użytkownik
  • Postów

    1 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Treść opublikowana przez Yonka1717

  1. Nie wiem, jak długo jesteście razem, ale zakładam, że przynajmniej kilka m-cy. Jeśli do tej pory nie poczułaś wobec niego pożądania, to raczej nic się nie zmieni. Nie mamy wpływu na to, czy ktoś nas pociąga, czy nie. Myślę, że to atawizm. Co z tego, że go lubisz, doceniasz inne cechy, jeśli: Przykre, ale nie Twoja wina. Nie rozumiem, jak w tych okolicznościach możesz godzić się na seks z nim, zmuszasz się? Uważam, że powinnaś rozstać się z nim, zrobić to w miarę delikatnie, choć wiadomo, że i tak go zranisz, ale weź to na klatę, bo raczej nie ma innego wyjścia. Trudno, żebyś tkwiła w związku z kimś, kto w sferze intymnej odpycha Cię.
  2. Yonka1717

    Usamodzielnienie

    Dziewczyny dobrze radzą. Ja może zreasumuję. Odnoszę wrażenie, że ten Twój facet próbuje ingerować w Twoje życie. Po tym krótkim opisie wnioskuję, że nie tyle zależy mu na Waszym wspólnym mieszkaniu, bo jest tak zakochany i nie może wytrzymać bez Ciebie, tylko próbuje układać Ci życie w/g własnego uznania, niestety niekoniecznie korzystnego dla Ciebie. Tak, jakby zazdrościł Ci, że masz wygodnie w domu rodzinnym. Masz 21 lat, to jeszcze nie jest wiek, gdzie mieszkanie z rodzicami świadczyć może o niedojrzałości, czy wygodnictwie. Dokładnie tak. Twoje zarobki nie są powalające, więc lepiej zaoszczędzić mieszkając z rodzicami, niż oddawać część skromnej wypłaty najemcy mieszkania. Nie wiem, czy masz jakieś szanse na to, żeby rodzice kupili Ci mieszkanie, ale zawsze warto mieć swoje oszczędności, przynajmniej na start. Dlatego warto mieć plany na przyszłość, a w tym wypadku własny dach nad głową. Także o tym pomyślałam. Masz dopiero 21 lat, pracujesz - to świetnie, ale warto dokształcać się, żeby podnosić kwalifikacje i w przyszłości lepiej zarabiać. Uważam, że to powinno być dla Ciebie priorytetem, dopóki jesteś bardzo młoda, nie masz dzieci, poważnych zobowiązań, a do tego mogą pomóc Ci rodzice. To Twoje najlepsze lata życia, wykorzystaj je dla siebie, a nie po to, żeby spełniać oczekiwania chłopaka, któremu nie pasuje Twój styl życia. Jeśli wyprowadzisz się, stracisz przynajmniej 1/3 swojej pensji na wynajem (zakładając, że zamieszkasz z nim), zamienisz się w gospodynię domową, bo facet może oczekiwać, że będziesz mu gotować, sprzątać itd, mieszkając razem z nim będziesz bardziej narażona na nieplanowaną ciążę. Po co Ci to wszystko? Żyj tak, żeby Tobie było dobrze, realizuj swoje plany, korzystaj z pomocy rodziców, jeśli są chętni, a z chłopakiem możesz się spotykać, jeśli znajdziesz czas. Rzadko można spotkać 21-letniego człowieka, który jest już samodzielny. Najczęściej dotyczy to młodych ludzi, którzy nie mają wsparcia w rodzinie i po prostu innego wyjścia.
  3. Jeżeli sytuacja trwa od 4 lat, to marne szanse na to, że cokolwiek zmieni się w przyszłości. Facet Cię dręczy. Zazdrość na ogół wynika z niskiego poczucia własnej wartości, ale żadna to dla Ciebie pociecha. Twój narzeczony jest dorosłym facetem i nie Twoja w tym rola, żeby go teraz wychowywać. Zresztą nie sądzę, że go poniżasz. Dziwne, że wytrzymałaś aż 4 lata. Kolejny problem to ten, że planujecie ślub, gdy on wyraźnie oświadcza Ci, że nie ma do Ciebie zaufania. Taki związek nie ma sensu. Nie zmienisz swojej przeszłości, a jeśli on jej nie akceptuje, to będziesz miała bezustanne sceny z jego strony. Nie będziesz znała dnia, ani godziny, kiedy zmieni mu się nastrój i zacznie Cię dręczyć i urządzać awantury. Chcesz tak żyć? Tak, to Ty masz problem z nim. Martw się przede wszystkim o swoje szczęście, które on Ci odbiera, bo raczej nie Ty jemu. Jeśli on nie jest szczęśliwy, to na własne życzenie.
  4. Yonka1717

    Czas odejsc

    Większość ludzi podejmujących próbę samobójczą w ostatniej chwili chce się wycofać. Często jest już za późno. Zanim zrobisz coś nieodwracalnego, poszukaj jednak ratunku. W stanie w jakim się znajdujesz warto może poszukać porady prywatnie, bo faktycznie z NFZ trzeba czekać. Masz depresję, trudno określić, czy w ogóle masz takie skłonności, czy przytłoczyły Cię problemy, ale zawalcz o siebie. Są leki, są terapie, może też trzeba spojrzeć na swoje życie inaczej. Może zmienić priorytety, oczekiwania?
  5. Urosept, chyba można kupić bez recepty, jednak polecałabym wizytę u lekarza, bo może potrzebny będzie antybiotyk.
  6. Podobnie, jak Loraine, pozwól sobie wytłumaczyć, że te niewielkie gesty z jej strony, to tylko zwykła uprzejmość. Gdyby ona faktycznie była Tobą zainteresowana, już byś o tym wiedział. Nie lekceważyłaby Cię, gdy do niej piszesz, Wasze rozmowy w realu byłyby znacznie częstsze i dłuższe, gdyby jej zależało. Tymczasem jesteś tylko jednym z jej licznych, jak sądzę, znajomych, pewnie nawet nie kolegą. Myślisz życzeniowo, oszukujesz sam siebie, wymyślasz historię, której nie ma, zadręczasz się i cierpisz. Mam dla Ciebie taką propozycję; przy najbliższej okazji, gdy znowu uda Ci się z nią porozmawiać na żywo, zaproś ją do kina. Co Ci szkodzi? Jeśli ona odmówi (pretekst będzie nieistotny), to tylko potwierdzi moją opinię, a jeśli nie, to może masz jakieś szanse. Tylko się nie załamuj gdy odmówi, a jeśli się zgodzi nie popadaj w euforię i przypadkiem nie wyznawaj jej miłości na dzień dobry. Od ewentualnego wyjścia do kina, do związku, droga daleka.
  7. Skąd więc tytuł Twojego wątku? Uważam, że nie jesteś w stanie ruszyć do przodu, ponieważ cały czas przeżywasz rozpad poprzedniego związku. Niepotrzebnie skupiasz się na życiu swojej byłej partnerki. Rozumiem, że leży Ci na sercu dobro dziecka, jednak angażujesz się emocjonalnie nie tam, gdzie trzeba. Żaden sąd nie odbierze matce dziecka, tylko dlatego, że zmienia ona partnerów, a Tobie się to nie podoba. Musiałbyś mieć dowody na to, że Twojemu synowi dzieje się krzywda. Niestety, zasądzone alimenty trzeba płacić i nie masz wpływu na to, no co matka te pieniądze wydaje. Niestety wiele kobiet żyje z alimentów na dzieci, a nawet całe rodziny z 500+. Nie wiem dlaczego i na jakiej zasadzie ona zostawiła Ci dziecko na 4 m-ce, ale wtedy miałeś okazję, żeby cokolwiek ugrać. Zamiast chodzić na skargę do Opieki Społecznej, trzeba było najpierw pójść do prawnika, on poradziłby Ci od czego zacząć i jak wykorzystać tę sytuację. Miałeś szansę i pokpiłeś sprawę. Piszesz, że nie masz mieszkania, ale przecież gdzieś mieszkasz, rozumiem, że wynajmujesz. Nie ma czegoś takiego jak "zakład mieszkaniowy". Są wydziały lokalowe przy urzędach miasta, ale nie licz na to, że od ręki dostaniesz mieszkanie komunalne. Kolejki chętnych są bardzo długie, a mieszkań brak. Po za tym najpierw dowiedz się, czy masz jakiekolwiek szanse. Wielu samotnych rodziców mieszka w mieszkaniach wynajętych, brak mieszkania własnościowego nie determinuje przyznania opieki nad dzieckiem. Twoja była ma własnościowe mieszkanie? Żeby walczyć o syna musisz mieć stabilną sytuację i względne warunki mieszkaniowe, np wynajmować przynajmniej 2-pokojowe mieszkanie. Czytając Twoją historię, odnoszę wrażenie, że Ty sam jesteś mocno niestabilny i ludzie odbierają Cię w taki właśnie sposób. Trudno uwierzyć, że wszyscy sprzysięgli się przeciw Tobie. Po jakie licho robiłeś synowi badania eeg, jeśli lekarze twierdzili, że z dzieckiem jest wszystko w porządku. Czyja opinia jest dla Ciebie miarodajna, lekarzy, czy Twojej byłej? Takimi posunięciami strzelasz sobie w kolano, bo to Ciebie oskarżą o problemy psychiczne. Co to jest "umiejętność wnioskowania wzorców". Jeśli chwalisz się przed ludźmi takimi "umiejętnościami", to nie dziw się, że dziwnie na Ciebie patrzą. Są ludzie, którzy mają satysfakcję, gdy innym źle się wiedzie i nic z tym nie zrobisz. Może też wylewałeś swoje żale wszystkim dookoła i teraz niektórzy to wykorzystują. Problem polega na tym, że ciągle się tym przejmujesz. Było - minęło, a Ty ciągle nie potrafisz olać swojej byłej. Miotasz się bez sensu, wtykasz nos w jej sprawy, a w efekcie otrzymujesz od niej kolejnego kopa. Dziwne jest też to, że wszyscy stoją po jej stronie (jak to opisujesz), a jednocześnie są przeciw Tobie? Może warto bardziej krytycznie spojrzeć na siebie, swoje zachowanie i własne poczynania? O co chodzi z tą "asystentką rodziny"? Czy Twoja była ma kuratora sądowego? Robisz wszystko nie tak, jak trzeba. 1. Idź do psychologa, bo mając myśli samobójcze jesteś osobą niestabilną i jako taka nie masz szans na wygranie sprawy o syna. Po za tym nie zamknąłeś emocjonalnie tamtego związku. 2. Działaj mądrze, nie zwierzaj się innym ludziom, nie biadol, nie zdradzaj swoich planów, nie rozmawiaj n/t byłej, bo wszystko obraca się przeciw Tobie. Nie opowiadaj też o swoich nadprzyrodzonych umiejętnościach. 3. Przestań wtykać nos w jej życie osobiste, nie myl tego z dobrem dziecka, bo sam siebie oszukujesz. 4. Dyskretnie zbieraj "kwity" na nią, ale pod kątem dobra dziecka. Nie Twoja sprawa na co ona wydaje pieniądze i z kim się zadaje. Ważne czy dziecko jest czyste, czy ma podstawowe warunki do życia, czy nie jest wobec niego stosowana przemoc. 5. IDŹ DO PRAWNIKA, co powinieneś zrobić na samym początku. Możesz też poszukać wsparcia w jakimś stowarzyszeniu dla ojców walczących o swoje prawa. Nie jesteś jedyny w podobnej sytuacji. Myślę, że w takim miejscu mógłbyś naprawdę uzyskać cenne porady. Jeśli jednak nie chcesz, żeby wzięli Cię za wariata, to zastanów się co piszesz i w jaki sposób, bo część z tego, co tutaj napisałeś jest całkowicie niezrozumiała. Chcąc walczyć o dziecko musisz być mądry, opanowany, mieć stabilną sytuację życiową, mieć jakieś asy w rękach, a nie tylko nienawiść do byłej.
  8. Pewnie jesteś bardzo młody, jeśli "zakochałeś się " w kimś, kogo zupełnie nie znasz. Czyli żadna to miłość, tylko zauroczenie z powodu wyglądu i jakiegoś wyobrażenia o tej osobie. Całe szczęście, że nie wyznałeś jej "miłości", bo tylko skompromitowałbyś się. Wy w ogóle nie znacie się, znać kogoś z widzenia, nie oznacza, że zna się go w rzeczywistości. ...czyli otrzymałeś jasny komunikat, że ona nie jest zainteresowana znajomością z Tobą. Narzucanie się w takiej sytuacji jest dużym błędem. Raz, że nękasz osobę, która wysyła Ci wyraźne sygnały na "nie" i należy to uszanować, a dwa, że narażasz się na nieprzyjemności. Nie znasz tej dziewczyny, nie wiesz jak zareaguje, gdy w końcu się wkurzy, ale z pewnością nie będzie to dla Ciebie miłe. Chyba większość ludzi w swoim życiu, szczególnie młodym, spotkało się z odrzuceniem. To zupełnie naturalne, że zdarza się, że my nie podobamy się komuś, kto podoba się nam i na odwrót. Dotyczy to nie tylko wyglądu, ale całokształtu. Nie ma co rwać włosów z głowy, tylko pogodzić się z tym, że dziewczyna nie jest Tobą zainteresowana i przystać ją zaczepiać, zanim nie spowodujesz nieprzyjemnej dla siebie sytuacji. Być może unika Cię celowo, bo nie jest zainteresowana, to nie przestępstwo, ona ma do tego prawo. Jednak to nie oznacza, że traktuje Cię jak śmiecia, to Ty masz niskie poczucie własnej wartości. Przykre, że czujesz się jak śmieć, skoro nim nie jesteś. Nie zawsze człowiek może mieć to o czym marzy i trzeba się z tym pogodzić. Owszem, czasami warto zawalczyć o swoje marzenia, a le czasem trzeba po prostu odpuścić. Sam siebie wpędzasz w takie stany, niczym maluch, który tupie i wrzeszczy, bo nie dostał cukierka. Dziewczyna nie jest Tobą zainteresowana, a Ty nie możesz funkcjonować - ogarnij się. Jeśli jest z Tobą tak źle, a jesteś typem depresyjnym, to idź do lekarza i bierz leki.
  9. Obawiam się, że są to dwie, albo trzy te same osoby, które przybierają różne nicki. Piszą w końcu dokładnie o tym samym i wylewają dokładnie taki sam jad. Po za tym oni najczęściej nie odnoszą się do argumentów, tylko biadolą i atakują, przekraczając granice. Dyskusja z takimi nie ma sensu, bo mają wyprane mózgi. Czy to nie przesada, mimo tego co pisze(czego ja tez nie lubie)? I w ten sposob to sie faktycznie z nimi nie pogada, a juz na pewno nie stosujac personalne chwyty. Trzeba bardzo konkretnie i bez emocji, i z tego jak tu w ten sposob sprobowalam, to calkiem niezle to wyszlo. Nie, to nie przesada, bo właściwie każdy w życiu ma to na co sobie zapracował i nie chodzi bynajmniej tylko o majątek. Człowiek jest kowalem własnego losu, także większość ludzi nie ma wszystkiego o czym by sobie zamarzyli, tylko, że do tych popaprańców to nie dociera. Są przekonani, że za ich marne życie odpowiedzialni są wszyscy, tylko nie oni. W związku z tym dają sobie prawo do wylewania nienawiści. Z takimi nie pogadasz.
  10. Tak, bardzo mądre słowa. Ale pod warunkiem że żona była by świadoma sytuacji. I gdyby to ona pogoniła kut$#@. Tak, wtedy to było by najlepsze rozwiązanie. I o to właśnie chodzi. Ludzie wchodząc w związki, na ogół są przekonani, że ich miłość będzie trwała wiecznie. Może to naiwne, ale dlaczego nie? Nikt normalny nie zakłada rodziny, a zwłaszcza nie powołuje dzieci na świat z myślą, że to tylko na jakiś czas. Chyba, że obydwoje tak się umówią, ale osobiście nie znam takiego przypadku. Żadna kobieta nie zgodziłaby się na taki układ, gdyby na wstępie usłyszała od męża - "możemy zrobić sobie dziecko, ale jeśli sytuacja mnie przerośnie, to ja daję nogę, będę płacił alimenty i ewentualnie spotykał się z dzieckiem co drugi tydzień w weekend, a ty radź sobie sama". ? Rozwód jest ostatecznością, ale jest zasadnicza różnica, gdy najpierw jest miłość, wiara i nadzieja na udane wspólne życie, a potem coś nie wychodzi, niż w sytuacji, gdy jedna ze stron już na wstępie daje fałszywą nadzieję wiedząc, że nie wytrzyma w układzie z dzieckiem, a jednak to dziecko płodzi. W tym czasie żona, która zaraz zostanie matką, wierzy w małżeńskie szczęście dopełnione potomkiem i nie ma pojęcia o tym, że siedzi na beczce z prochem, że jej mąż , któremu zaufała, już teraz myśli o rozstaniu. W tym wypadku argument, że lepiej rozstać się niż żyć w nieudanym związku, nie ma racji bytu, szczególnie, że nie o sam związek chodzi, tylko o dziecko, które przeszkadza mężowi. Arczi nie ma żadnego argumentu na swoją korzyść, dosłownie ŻADNEGO.
  11. Yonka1717

    Bijący brat

    Masz 12 lat, a Twój brat jest dorosły. W przypadku przemocy fizycznej z jego strony, Ty nie masz szans. W takiej sytuacji bezwzględnie powinna wkraczać mama, bo sama sobie nie poradzisz. Mama nie powinna zostawiać Cię samej z bratem, to jedyny sposób, innego nie ma.
  12. To akurat jest możliwe. Pójdziesz gdzieś na imprę, chwilę postoisz przy barze, zawsze jakaś chętna panienka podejdzie, pójdziecie na pięterko a później będzie ,,po sprawie". TakaJakaś, dobra z Ciebie dusza, ale Twoja rada to tylko pobożne życzenie. Incel nie chodzi do klubów, bo nie ma z kim, na koedukacyjnych imprezkach także nie bywa, bo nie ma towarzystwa i nikt go nie zaprasza. Od incela na kilometr można wyczuć strach, kompleksy, desperację i nienawiść do kobiet, tak więc poderwanie panienki, do tego chętnej nie wchodzi w grę. No właśnie to mu doradziłam, to jedyna opcja, ale się oburzył. Chociaż jest jeszcze inna możliwość - romans ze znacznie starszą kobietą. Kobietą samotną i równie zdesperowaną co incel. Niestety, na widok wyfotoszopowanych panienek z insta o których marzy, incel może sobie tylko ślinę obetrzeć...albo coś innego.....................................obetrzeć. Incel, to przeważnie osoba upośledzona społecznie, pełna kompleksów, często samotna. Nie idzie z prądem, bo nie nadąża, nie wyznaje kultu pieniądza, bo ich po prostu nie zarabia. Gorszy, przede wszystkim we własnych oczach, do czego za cholerę nie przyzna się. Okopał się w swoim nędznym położeniu, nie dostrzega możliwości poprawy swojej sytuacji i z tej niemocy pluje jadem. Nie, nie każda, tylko incel jest przekonany, że tak właśnie jest i nie ma najmniejszego sensu żeby wytrącić go z tego przekonania. Incel oczywiście w swoim przekonaniu, o kobietach wie wszystko (choć nie ma z nimi kontaktu), czyta w ich myślach, a jego oceny nie podlegają żadnej dyskusji, bo przecież on wie najlepiej np to, że dla kobiet seks jest skomplikowany. Sam nigdy go nie doświadczył, ale wie! Nie ma sensu dyskutować z kimś, kto seks zna tylko z filmów porno. Można co najwyżej polecić odwiedzanie prostytutek. Smętny incelu, poszukaj, choćby na tym forum, w jakimkolwiek wątku cytatu, gdzie ktoś (nie licząc innego incela) napiętnuje potrzeby seksualne. Weź lepiej zimny prysznic i daj sobie spokój ze swoimi teoriami z d**y wziętymi.
  13. Yonka1717

    Dziwna relacja

    Facet Cię olał, więc nie snuj teorii spiskowych. Nawet, jeśli coś mu nie pasowało, to powinien wyłożyć kawę na ławę, a nie znikać, jak duch. Będąc potraktowana w tak lekceważący sposób zadbaj o siebie i swoją godność, a nie narzucaj się, nie dociekaj i nie szukaj winnych. Jedynym winnym jest Twój były, a sposób w jaki się zachował, jak Cię potraktował, świadczy tylko o jego kulturze, a raczej jej braku. Jeśli masz u niego swoje rzeczy i bardzo Ci na nich zależy (może lepiej je odpuścić?), to weź ze sobą koleżankę, żeby Ci było raźniej, pójdź do niego bez zapowiedzi, zapukaj i poproś, żeby Ci te rzeczy oddał. Nie musisz nawet wchodzić do środka. Na Twoim miejscu nawet nie próbowałabym z nim rozmawiać, pytać, a tym bardziej tłumaczyć się. Najlepszym wyjściem jest olanie, czyli potraktowanie go tak, jak on Ciebie. Przynajmniej zachowasz twarz. Nie kombinuj, nie próbuj usprawiedliwiać swojego ex, chyba, że z owym kolegą przekroczyłaś granice lojalności?
  14. Obawiam się, że wątki produkowane przez tego autora i kilku jemu podobnych, nie są wcale prowokacją. Oni istnieją naprawdę, ukryci za ekranem laptopa, samotni, zgorzkniali, pełni bólu, pretensji do całego świata, a przede wszystkim nienawiści do kobiet, a także do normalnych mężczyzn, którym się dobrze wiedzie. W wielu przypadkach nie mają nawet swojego towarzystwa, kumpli, nie wspominając już o jakiejś kobiecie. Jedyne z jakimi mają do czynienia, to te wirtualne, oczywiście z wyglądu atrakcyjne. Nie wyciągają wniosków z własnego życia, charakteru itd, tylko odpływają w marzeniach o atrakcyjnej kochance, która nawet wbrew sobie powinna im dać. Co więcej, oczekują aby prawo stanowiło o urzędowym przyznawaniu kobiet świadczących im seks za darmo ? Nawet jeśli ktoś tutaj, kto jeszcze nie załapał z jaką patologią ma do czynienia, usiłuje pomóc, doradzić, to i tak temat dyskusji nieodmiennie zostaje sprowadzony do agresywnego ataku na kobiety z naciskiem na wielką niesprawiedliwość jaka ich zdaniem, spotyka "mężczyzn", czyli ich. Normalny facet, który prowadzi normalne, satysfakcjonujące życie, ma partnerkę, to ich zdaniem tylko i wyłącznie prymitywny, wielki, napakowany mięśniak i bandyta ?. Ci z mężczyzn, którzy mają rodzinę, żonę, dzieci, to j.w. zwyrole, albo ciężcy frajerzy wykorzystywani do ostatniej kropli krwi przez podłą żonę. Ciekawe z jakich rodzin sami się wywodzą i czy opinię o kobietach czerpią z przykładu własnych matek? W każdym razie, czytając ten ściek jadu i pomyj razem wziętych, trudno nie odnieść wrażenia, że bezradność, beznadzieja, zawiść i nienawiść zniszczyła im mózgi.
  15. Szkoda ze w zyciu seksualnym taka sie ta strategia tak nie sprawdza. ? Świetna riposta - bravissimo! ? Przestań sie udzielać babo, bo twoje wypowiedzi mało są związane z treścią tematu. Są, są i to bardzo, dlatego tak Cię boli. Poszukaj forum dla inceli, tam z pewnością znajdziesz wsparcie i będziesz sobie produkował te swoje monotematyczne wypociny, ku uciesze tobie podobnych.
  16. Skoro o tym wiesz, to co jeszcze robisz w jej otoczeniu? Czy ktoś uwięził Cię w jej domu, w jednym pokoju i nie masz możliwości ucieczki? Co Cię obchodzi teściowa w roli ofiary, jej sprawa. Uważasz się za potwora, jeśli nie, to czym się przejmujesz? Niech ona gada i robi co chce, a Ty całkowicie odetnij się od tych informacji o jej życiu i poczynaniach. To tylko od Ciebie zależy. Dziwić się możesz, ale po co wykłócasz się z nim. On ma prawo do własnego zdania, więc zostaw go w spokoju. Veto na jego próby zmuszania Cię do czegokolwiek, to już inna historia. Chyba nie dostrzegasz różnicy? Nie chcesz iść, to nie idziesz, nie chcesz wysyłać życzeń - nie wysyłasz. Można to zrobić bez awantur, wystarczy konsekwencja. Nie potrafisz, bo nie chcesz. Co Ty byś zrobiła bez tej teściowej? Przecież to cały sens Twojego życia, te kłótnie, dramaty, a wystarczyło wypisać się z tego układu i zamknąć temat "mamusi". Ona Cię "owionęła niczym pajęczyną"? Kobieto, wbij sobie wreszcie do głowy, że bez Twojej woli i udziału w tej tragikomedii, teściowa nie byłaby w stanie nic zrobić. Ty sama od lat umożliwiasz to jej, wystawiasz się na atak i jak podejrzewają tutaj niektóre osoby, masz już obsesję na jej punkcie. Raz, że nie pokazałaś jej miejsca w szeregu i nadal nie potrafisz, a dwa, trzymają Cię te historyczne wydarzenia, bo chyba lubisz się umartwiać. Czy Ty pracujesz, masz swoją rodzinę, znajomych, jakieś hobby? Chyba nie, skoro jedyną pasją w Twoim życiu jest walka z teściową? Bo dajesz jej ku temu satysfakcję, bo ona wie, że kolejny raz Ci dokopała, bo im bardziej się wściekasz, smucisz, wykłócasz z mężem, tym samym dajesz jej do zrozumienia, że osiągnęła swój cel. Naprawdę jesteś taka naiwna, że nie zdajesz sobie z tego sprawy? Psycholog powie Ci to samo. Otwórz te oczy na siebie, bo do tej pory tego nie zrobiłaś. Nawet mając męża za sobą nie wyciągnęłaś wniosków, tylko nadal tkwiłaś na polu walki. Żaden psycholog nie pomoże Ci, jeśli sama tego nie będziesz chciała, ale Ty najwyraźniej nie chcesz zejść z placu boju, przecież walka z teściową, to misja Twojego życia. Co z tego, że bez sensu. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby po jednej takiej akcji iść do tego domu ponownie? Przecież mąż Cię nie ogłuszył i nie zawlókł tam siłą. szłaś sama, narażając jeszcze własne dziecko na ciężką atmosferę. Fakt, że od 30 lat toczysz tę wojnę to nie wina teściowej, tylko Twoja. Twoich cech charakteru; niskie poczucie wartości, ulegająca wpływom, nieumiejętność panowania nad emocjami, nieumiejętność wyciągania wniosków z oczywistych sytuacji, a nawet pieniactwo. Gdybyś miała swoje życie, fajnych znajomych, pasje itd, to wyczyny teściowej miałabyś w głębokim poważaniu. Gdybyś miała choć odrobinę zdrowego rozsądku i sprytu, to mąż tańczyłby jak Ty mu zagrasz, a nie odwrotnie, zwłaszcza, że stawał po Twojej stronie. I w tym wszystkim Ty też.
  17. Miałam już nie komentować bzdur pisanych przez pewną grupę forumowiczów, ale nie mogę się powstrzymać. Autor (który zapewne jest trollem, gdyż rzucił hasło i zamilkł) zadał pytanie: ...na które otrzymał odpowiedź: Tymczasem pewien zerojedynkowy incel komentuje: Bez sensu stwierdzenie, każdy to wie, chociaż pewnie chetniej przyjmowane są kobiety. Logiczna odpowiedź na proste pytanie jest dla niego bez sensu, po czym natychmiast daje wyraz swojej chorobie umysłowej sugerując rzekome uprzywilejowanie kobiet. Ktoś, kto nie ma żadnych doświadczeń (w realu) z kobietami, wie o nich wszystko, mało tego, czyta w ich myślach. Zresztą nie on jeden na tym forum. Skoro już poznałeś "prawdę", to ciesz się z tego faktu i zakończ swoje bezsensowne występy, bo i tak nie zmienisz niczego w swoim życiu. Być może długa terapia cokolwiek by pomogła, ustawiłeś się już w kolejce? ...chyba, że po każdym swoim poście masz orgazm?
  18. Wiek nie ma tutaj większego znaczenia. Kiedyś, gdy nie wiązano mocnej opalenizny z chorobami skóry i szybszym starzeniem się jej, ludzie (szczególnie kobiety) opalały się latem na tzw heban. Kiedyś nie było kremów, czy emulsji z chroniącymi filtrami, a wręcz przeciwnie, olejki ułatwiające opalanie. Im ktoś bardziej czarny wracał z wakacji, tym wydawał się (sobie) bardziej atrakcyjny ?. Były to czasy, zanim jeszcze pojawiły się solaria. Niektórzy mieli w domu lampę kwarcówkę, która opalała. Jeśli korzystasz z solarium raz na jakiś czas, to być może nie padniesz ofiarą negatywnych skutków takiego opalania. Ja także uważam, że lekka opalenizna wygląda ładnie, choć znam wiele osób, które latem stronią od słońca, w sensie, że nie opalają się w ogóle. Pułapka w którą wpadają osoby uwielbiające opaleniznę, polega na tym, że z czasem zaczynają postrzegać swój naturalny odcień skóry, jako nieatrakcyjny. Dlatego opalają się ciągle i nie odbierają swojego wyglądu, jako dziwnego, wręcz groteskowego, nie chcą też myśleć o skutkach zdrowotnych takiego opalania. Myślę, że w niektórych przypadkach, jest to uzależnienie podobne do anoreksji. Podobnie, jak anorektyk nie je, a patrząc w lustro ciągle widzi się za grubym, tak osoby uzależnione od solarium nie są w stanie zaakceptować naturalnego koloru swojej skóry, bo w takim wydaniu, odbierają się jako nieatrakcyjne.
  19. Ależ oczywiście, że solaria dostępne są zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, więc korzystaj do woli. Jednocześnie masz szansę zyskać piękną ksywkę. Tak, jak nadmiernie opalone kobiety powszechnie nazywane są "solarami", tak Ty możesz zostać np "solarem", lub bardziej romantycznie - "solarisem". ? O skutkach zdrowotnych nie wspomnę, bo wydaje się, że tego typu literaturę omijasz szerokim łukiem.
  20. Ten fragment spodobał mi się najbardziej. Ta rozkosz przeżywana przez aktorki porno ? Tiaaa, bo Leonardo DiCaprio naprawdę zakochał się w Kate Winslet i utonął razem z Titanikiem, a Pierce Brosnan jest agentem 007 ?
  21. Żadna kobitka Cię nie chce, a Ty sugerujesz, że miałaby Ci jeszcze płacić i łaskawie rezygnujesz z zapłaty? ? Chyba Ci się kierunki pomyliły. To raczej Ty odkładaj na panią lekkich obyczajów skoro masz taki deficyt seksu.
  22. Wiem, że możemy tak długo jeszcze dyskutować, ale on sam napisał wprost, że spłodził drugie dziecko przede wszystkim po to, żeby zatrzymać przy sobie partnerkę. Był już wcześniej ojcem i od tamtego ojcostwa też dał nogę, więc nie mógł nie wiedzieć na co się pisze. Arczi sam się obnażył, ja podsumowałam. Nie widzę powodów, żeby głaskać po głowie kogoś, kto postępuje w tak paskudny sposób.
  23. Jak to nie? Doskonale wiedział, że jego partnerka pragnie dziecka, a przede wszystkim wiedział, że nie nadaje się na ojca. Świadomie zrobił dziecko, a teraz roni krokodyle łzy. Czy takie stwierdzenie nie jest obrzydliwe? Facet ma 50 lat, nie usprawiedliwiaj go, jak nastolatka. Arczi nie jest upośledzony umysłowo, jest patologicznym egoistą, do tego oszustem, który bawi się czyimś życiem. Nie byłoby niczego złego w sposobie jego życia; egoizmie, hedonizmie, niech sobie Arczi żyje jak chce, tylko niech po drodze nie krzywdzi i nie oszukuje ludzi, którzy uważają go za bliskiego człowieka. A czego oczekiwał? Właściwie, to nie napisał jakiej porady oczekuje. Co prawda wspomniał; jak poukładać sobie w głowie? Tyle, że bojkotował, wręcz nokautował wszystkie dobre rady, pogrążając się coraz bardziej. W efekcie stwierdził, że " rozstanie jest lepsze dla wszystkich " - dobre, ale tylko z ograniczonej perspektywy Arcziego. Pewnie, że od patologii należy uciekać, tyle, że jego żona nie ma pojęcia w czym tkwi, bo Arczi o to zadbał i to jest podłe.
  24. Doskonale zrozumiałam o co chodzi, tylko, że niewiele osób jest w stanie naprawdę wybaczyć doznawane przez lata krzywdy, nawet dla samego siebie. Wierzę, że wspomnienia tych sytuacji mogą budzić emocje, łatwiej jest jednak odciąć się od krzywdziciela, zająć się swoim życiem, nie rozdrapywać ran, nawet, gdy wspomnienia wracają, niż na siłę wybaczać, choć uraza gdzieś tam głęboko tkwi. Tylko trzeba lubić samego siebie, trzeba też mieć dystans do sytuacji, trzeba chcieć żyć spokojnie i ku temu dążyć. mieć trochę oleju w głowie (bez urazy). Tymczasem autorka uważa za sukces to, że 10 temu zaczęła się stawiać...i co z tego, co osiągnęła? Od lat prowadzi wojnę , dopuszcza do sytuacji, że ktoś po niej jeździ, psuje atmosferę we własnym domu awanturami z mężem, który właściwie tylko pośrednio jest wmieszany w ten konflikt, następnie niczym osoba ubezwłasnowolniona jedzie do gniazda os i z nimi świętuje. Całkowity brak konsekwencji, beznadziejne zacietrzewienie i niestety brak wyobraźni. Tak długo, dopóki Maria nie schodzi z placu boju, tak długo wojna będzie trwać, a przecież ona tam tkwi na własne życzenie. Prawdę mówiąc, wolałabym ten czas i kasę poświęcić na SPA, zakupy dla siebie, czy inne przyjemności. Myślę, że Maria może sama odrobić zadanie domowe i na słowa jej męża "moja mamusia", nie wybuchać niczym wulkan, tylko OLAĆ!!!!!!!!! Jeśli ona sama zejdzie z pola bitwy, ktoś, kto chce z nią wojować nie będzie miał z kim. Obawiam się, że Maria lubi te emocje, awantury, adrenalinę, takie urozmaicenie monotonnego życia, bo jeśliby tak nie było odpuściłaby już dawno, tym bardziej, że nie mieszka pod jednym dachem z znienawidzoną teściową.
  25. Wybacz Arczi, ale nie mogę się powstrzymać; jesteś obrzydliwym typem i bynajmniej nie z powodu tego, że nie nadajesz się na ojca, bo nie każdy musi, tylko z powodu egoizmu, fałszu i sposobu w jaki traktujesz swoją młodą żonę. Podejrzewam, że z pierwszą było nie lepiej. Piszesz, że "szczerość jest przereklamowana", dla kogo? Bo z pewnością nie dla Twojej żony. W którymś momencie napisałeś, że gdybyś od razu, jeszcze przed ślubem, (a może i wcześniej) przyznał się jej, że absolutnie nie chcesz więcej dzieci, to ona zostawiłaby Cię. Dla własnej wygody i egoizmu, oszukałeś ją (piszę to już po raz kolejny), a teraz wystawiasz jej życie na próbę; może zaakceptujesz to dziecko pod wieloma warunkami, a może nie??? ...a wtedy żegnaj rodzino, żono i bachorze! Kompletnie się z nią nie liczysz, kombinujesz tylko jak się wygodnie ustwić. Lepsze? Żadna kobieta nie marzy o samotnym macierzyństwie i rozbitej rodzinie dla swojego dziecka!!! Rozstanie lepsze będzie przede wszystkim dla Ciebie (jak zwykle ty,ty, tylko ty i twój dobrostan). Twoja żona z radością oczekuje narodzin Waszego dziecka, gdy tymczasem Ty szykujesz czarne scenariusze, o czym ona nie ma zielonego pojęcia. Obrzydliwe! Gdybyś nie był zapatrzony tylko w siebie, swoją wygodę i przyjemności, gdybyś zrozumiał, że szczerość nie jest przereklamowana, gdybyś naprawdę kochał tę kobietę, to nie oszukałbyś jej tak perfidnie i stawiał się w roli pana jej życia. Być może dzisiaj byłaby w szczęśliwym związku z partnerem radośnie oczekującym potomka, a Ty byłbyś tylko mglistym, niezbyt miłym wspomnieniem. Nie dałeś jej szansy, prawa wyboru, sam zdecydowałeś i oszukałeś. Dlatego uważam, że obrzydliwy z Ciebie typ.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...