Skocz do zawartości
Forum

gama

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez gama

  1. Swoim kotom daję wszystkiego po trochu. Podstawa to sucha karma, mają w misce całą dobę. Kupuję też saszetki - testuję różne firmy ale nie przyzwyczajam się. Wiem tylko, że mój kot nie tknie karmy z rybą. Daję też surowiznę, jakieś okrawki z mięsa, które odrzuciłam przygotowując obiad (surowe, nieprzyprawione). Kupuję podroby - przeważnie wątróbkę za którą szleją czasem serduszka (ich wadą jest to, że jeśli ich się nie pokroi stanowią najlepszą zabawkę). Moje koty lubią też śmietankę ale nie wszystkie koty dobrze ją tolerują - jeśli nie jadły wcześniej lepiej nie ryzykować. Brzmi to wszystko jakbym je przekarmiała ale są zadowolone, zdrowe, zgrabne i zadbane :) Jeśli chodzi o drapanie... u mnie wystarczyło, że się na nie syknęło (tak jak koty to robią). Jeśli jednak nie chcesz robić z siebie wariata zainwestuj w drapak. Podobno koty mają różne upodobania w tym kierunku - jedne lubią pionowe drapaki np. takie pokryte sznurkiem a inne kartonowe. Dodatkową motywacją do używania drapaków jest potraktowanie ich kocimiętką (w proszku i sprayu) można ją kupić w sklepie zoologicznym. Koleżanka próbowała sposobu na taśmę klejącą - miejsca najczęściej atakowane jak np. boki sofy (miała sofę z pokryciem ala plusz) obkleiła taśmą dwustronną, kotom się odpodobało. Potem odkleiła taśmę (wyrywając trochę włosia ale kanapa ogólnie nie ucierpiała) i już nie drapią

  2. Jak wskazuje twoje ciało, ta waga nie jest dla ciebie dobra. Nie myśl o kilogramach ale musisz jeść wartościowo. Organizm potrzebuje i węglowodanów i tłuszczy i cukrów i białka. Nie można z niczego rezygnować. Postaw na jakość tego co spożywasz. Domyślam się, że zakupy robią rodzice ale ty możesz mieć wpływ na to co wrzucasz na talerz, możesz poprosić o jakiś konkretny produkt. Biorąc pod uwagę twoje zdrowie, mama nie będzie raczej robić problemów. Oliwa z oliwek, orzechy (nie fistaszki), mięso również czerwone - zawiera żelazo które jest kobietom niezbędne, warzywa i owoce. Jeśli nie jesz mięsa poszukaj w necie zamienników - nie chodzi mi tu o kotlety sojowe a o produkt roślinny, który zawiera te składniki których nie dostarczasz unikając mięsa....

  3. Po pierwsze lepiej chudnąć powoli, łatwiej wtedy utrzymać postanowienia i wagę. Nie chcesz chyba efektu jojo? Jedz dużo warzyw, najlepiej surowych lub dotowanych. Jeśli np. mama na obiad przygotowała schabowe odsącz tłuszcz na ręczniku papierowym, jeśli dostajesz do tego np. brokuły gotowane poproś bez masełka i zasmażki. Małe kroczki i dojdziesz do swojej wymarzonej wagi.

  4. Wszystko zależy od budowy, mięśnie są cięższe od tłuszczu więc w zależności od proporcji ciała i jego wyglądu. Jesteś młody prawdopodobnie jeszcze urośniesz, wystarczy że nie będziesz przybierał na wadze, a wszystko się "wyrówna". Nie licz jednak na cuda, nie wszystko załatwi wzrost. Zadbaj o zdrowe posiłki, jedz sporo warzyw i owoców. Unikaj tłustych pokarmów (zwłaszcza typy fast food) i słodkich gazowanych napoi. Przygotowaniem posiłków zajmuje się najczęściej mama, możesz jej powiedzieć, że chcesz zadbać o siebie lub jeśli się krępujesz zająć się sprawą sam. Możesz z łatwością odchudzić schaboszczaka odsiąkając tłuszcz na ręczniku kuchennym (papierowy). Poprosić o ziemniaki bez masła, ograniczyć nieco porcję lub gdy boisz się, że będziesz głodny, zmienić jego proporcje (nałożyć sobie więcej surówki niż zazwyczaj a mniej ziemniaków i mięsa niż zazwyczaj)… Jeśli przeważnie wracasz ze szkoły autobusem, wróć pieszo lub wysiądź przystanek czy dwa wcześniej. Umów się z chłopakami na piłkę czy deskorolkę. Wszystko zależy od twojego trybu życia i pogody...

  5. Odradzam wydawania pieniędzy na tabletki, przeważnie nie działają. Nic nie działa tak jak rozsądna dieta i ruch. No i jedna ważna rzecz nie rzucać się od razu na dietę 1200-1600 bo na niej nie wytrzymasz podobnie na dietach wykluczających czy monotonnych. Wybieraj zdrowsze zamienniki tego co lubisz zawierające mniej cukru i tłuszczu za to sporo białaka i błonnika. Na opakowaniach często dużymi literami jest napisane bez tłuszczu bez cukru czy wysoka zawartość błonnika, nie wierz w to prawdę powiedzą ci dopiero tabelki z tyłu opakowania. Ponad to sprawdź skład.

  6. Ignoruj komentarze typu "też miałam ten problem ale ktoś polecił mi srylularin i w końcu starciłam/łem ileś tam kilo". W znacznej mierze piszą osoby opłacane przez konkretne firmy , które nawet nie widziały tego na oczy nie mówiąc o zażywaniu. Metoda na schudnięcie jest prosta jak drut, mniej jeść więcej się ruszać. Nie ma szybkiej i do tego trwałej metody, niestety wymaga długotrwałego procesu zmiany nawyków żywieniowych. Unikniesz dzięki temu efektu jojo. Każda dieta monotonna i wykluczająca jakąś grupę żywnościową jest zła i na dłuższą metę nieskuteczna. Ważne jest by jeść systematycznie i w miarę możliwości o tych samych porach - unikniesz ataków wilczego głodu. Najłatwiej zacząć od małych kroków

  7. HAhhah Taka prawda, wymagania jak na dzieciaka. Miałam w swoim życiu parę kotów i żaden ale to ŻADEN nie wyskoczył przez okno! Mieszkałam w domu więc często się zdarzało, że próbowały się dostać do środka polerując łapkami szybę od zewnątrz. Jedna kotka próbowała się dostać do domu przez uchylone okno i się zawiesiła... za brzuch i nic jej się nie stało. Tata zamontował kocie drzwiczki w drzwiach do piwnicy, kot wchodzi i wychodzi kiedy chce i wszyscy są zadowoleni. Też chciałam adoptować kota z Palucha ale ankieta mnie odstraszyła zwłaszcza te kratki - mieszkam puki co w wynajętym mieszkaniu i nie ma opcji bym jakieś konstrukcje tu stawiała. Może też trochę ankieta daje do myślenia, kot żyje do ok 20 lat, to zobowiązanie długoterminowe i wiąże się też z pewnymi kosztami, jedne są stałe inne wynikające z choroby urazu... No sytuacje związane z wyjazdami i dziećmi... Trzeba ograniczyć prawdopodobieństwo, że ktoś się rozmyśli, pojawią się problemy a kot dostanie kopa i wróci na ulice lub co jeszcze gorsze dostanie sztachetą między uszy. Jeden z moich kotów został potraktowany z wiatrówki - wymagał leczenia potem zachorował na nerki znowu leki i odpowiednia dieta i do tego złapał świerzb uszny (niestety częste u kotów wychodzących). Wyczyszczenie uszu i podanie leku było codzienną walką a kasa leci... Mój drugi kot (wzięty będąc na własnym utrzymaniu) boi się podróży, gdybym go nie powstrzymywała pewnie rozwaliłby separator, poza tym sra, żyga i sika pod siebie ze strachu. Początki też nie były łatwe, nie wiadomo czemu ale nie mogłam go skutecznie odrobaczyć - dostawał tabletkę co parę dni a robaki wracały, pytanie tylko skąd? Nawet odparzałam kuwetę każdego dnia... Wróciłam do weta po cięższe działo i w końcu się udało. Jako taką humoreskę powiem, że bardzo lubił gwałcić nogi mojego chłopaka (obecnego męża), pewnie dlatego, że ja się zawsze budziłam gdy czułam przypływ "miłości". Kot był bardzo młody nie miał chyba jeszcze 6 miesięcy więc Vet mówił żeby poczekać, że jeszcze nie dojrzał (bałam się że jak zacznie znaczyć teren to ciężko będzie go odzwyczaić, chciałam pozbyć się jajec za wczasu). Jakiś czas później ktoś go potrącił, miał rozdartą skórę na głowie i problemy neurologiczne (nie mógł utrzymać równowagi, rozjeżdżały mu się nogi na cztery strony świata), jak na złość stało się to w święta i na mojej pipidówie nie było szans na Veta. Modliłam się tylko by dożył poranka co na szczęście uciekł spod kosy. Dzięki tym przygodom rozumiem czemu schroniska wolą wybierać osoby pragnące wychować kota niewychodzącego, po prosty większa przeżywalność, możliwość infekcji ograniczona. Jeśli chodzi o wizyty... wyobraź sobie, że była taka sytuacja (czytałam kiedyś chyba na WP), że para Azjatów prowadząca lokal gastronomiczny adoptowała psa po psie... Ktoś w pewnym momencie się zastanowił, co się dzieje z tymi psami. Był pies, nie ma psa otóż trafiały do potrawek. To inna sprawa ale też z domowym zwierzakiem w roli głównej:
    https://warszawa.onet.pl/do-barow-orientalnych-w-warszawie-trafialo-mieso-z-psow/5dgpg

    A tak pomijając to wszystko... Nie szukaj schronisk czy organizacji, wiele jest ogłoszeń również na OXL-u od ludzi prywatnych, którym się okociła kotka. Są też ogłoszenia na fejsie… Ktoś odda ci kota z pocałowaniem ręki, zdrowego, ładnego (wystarczy prewencyjnie odrobaczyć, założyć obróżkę przeciw pchłom by nic się nie przypałętało)

  8. Nie broniłam pracy nie dlatego, że nie chciałam pracować w zawodzie. Moje rodzeństwo pracuje w innym zawodzie niż by wskazywało wykształcenie i mam świadomość, że w znacznej mierze ów papierek jest po prostu jakimś testem inteligencji. Powód był inny. Studium przypadku dziecka niepełnosprawnego. Pracowałam w tym domu i źle się to skończyło, tatuś nie był najprzyjemniejszym typkiem. Nie uzyskałam dokumentacji medycznej która była konieczna i sprawa się rypła. Po drodze dwa razy skreślano mnie z listy studentów booooooo…. ćwiczeniowiec wpisał mi ocenę w miejsce innego przedmiotu! I tak dwa razy (nie sądziłam, że możliwe bym miała takiego pecha drugi raz więc tego nie sprawdziłam. A jednak.) Potem odwoływanie się... a wystarczyło pieczątki z czerwonymi krzyżykami postawić i podpisać drugi raz. Sprawa z rodziną i problemy rodzinne doprowadziły do depresji, nie miałam już siły dłużej walczyć. Jeśli dobrze się orientuję ma się pięć lat na powrót inaczej zaczynasz od nowa u mnie minęła dekada. Co do sodówy i ważnej pani z banku - sama doszłam do tego wniosku. Zarobki mieliśmy takie, że moglibyśmy wziąć kredyt na 500tysi. Teraz mu na pewno lepiej mnie utrzymywać. Mam być po prostu kimś więcej. Dzieci brak, zawsze był zły czas bo coś tam. Powiedziałam, że rozważam powrót do mojego miasta jeśli nie dojdziemy do porozumienia. Mam oszczędności mogłabym na spokojnie poszukać pracy jakiej chcę. Nie chcę jednak z takiego powodu wszystkiego rzucać...

  9. Wróżbici to naciągacze. Dobrzy obserwatorzy, i mówcy. Widzi kobietę z obrączka na ręce to lecą albo w męża, albo w dziecko. Jak nie ma obrączki to w chłopaka że ktoś gdzieś czeka że jeden blondyn drugi ciemny i będziesz musiała wybrać.... bla bla bla Nie ma tam żadnej magii, żadnych widzeń, nic nadprzyrodzonego tylko żerowanie na ludzkich pragnieniach i obawach

  10. Liczyć, że się zmieni bo kocha to jedna wielka bzdura w którą kobiety pragną wierzyć. Rozboje, kradzieże... 12 lat w pierdlu, co od tak postanowił wyładować na kimś gniew i przeholował. To moja interpretacja ale nikt nie idzie za kraty na 12lat za drobnostki "pomyłki". A wracając do autorki, chyba stać cię na coś lepszego. Nie samą miłością żyje człowiek. Po wyroku ciężko jest znaleźć pracę, wiele ścieżek zostaje bezpowrotnie zamknięta. Gościu będzie miał problem z zarobieniem pieniędzy i pójdzie kolejny raz w to samo. I będziesz miała... stosunek przerywany... Raz w domu raz w więzieniu. Jeszcze rozumiem jakoś żony które pozostają przy mężach gdy ten trafi za kraty za coś drobnego, zwłaszcza gdy w grę wchodzi dziecko. Mój mózg jednak nie przyjmuje do wiadomości, że są sytuacje kiedy kobieta poznaje kogoś w więzieniu(podobno są jakieś akcje z pisaniem listów do skazańców, niektóre baby w to wpadają) i się z nim wiąże. Mam nadzieję, że przejdzie ci te zaćmienie. Przepraszam jeśli cię uraziłam

  11. Warto spróbować przetłumaczyć, że wynajmując mieszkanie właściciel udostępnia jedynie lokum i media, zaś sprzątanie należy do użytkownika. Usługę sprzątania oferują jedynie hotele, pensjonaty, hostele. Jeśli temat był już przewałkowany i dalej nie ma rezultatu, radzę zwijać manatki i wynająć mieszkanie ze sprawdzonym towarzystwem. Proponuję wynająć mniejsze mieszkanie, do którego nie będzie gdzie dokooptować wam towarzystwa a najlepiej załatwić sprawę podpisując umowę z klauzulą zastrzegającą brak takiej możliwości. Włączenie pralki w trakcie dnia nie jest niczym dziwnym, większość ludzi żyję trybem dziennym, przemieszcza się po mieszkaniu rozmawia czasem słucha muzyki. Włączając pralkę w nocy zakłócały by własny odpoczynek. Najlepsze co można w takiej sytuacji zrobić to wypracować kompromis. Trzeba dogadać się ze sobą, poprosić by w miarę możliwości ograniczyć pranie w określonych godzinach i dniach. Aby miały jasność wydrukuj lub napisz ręcznie swój grafik i przypnij do lodówki. Porozmawiaj o hałasach w ciągu dnia ale nastaw się raczej na zatyczki do uszu. Jeśli powyższe nie przynosi oczekiwanego skutku zadziałałabym z innej strony. Jeśli panie pracują w ciągu dnia a śpią w nocy możecie im zrobić niespodziankę w środku nocy choćbyście mieli zdychać ze zmęczenia i niewyspania następnego dnia. Nastawcie pranie między o 2 -3 w nocy, włączcie muzykę, zróbcie karaoke (oczywiście pilnujcie by nie przekraczać zdrowego rozsądku z głośnością i nie ściągnąć sobie policji na głowy) i przygotujcie posiłek w nocy potrzepcie szafkami, postukajcie szklankami. Przetrzymajcie je też ze sprzątaniem, niech kuchnia się klei, toaleta zachodzi kamieniem a w prysznicu rośnie włochaty potwór. Zabrudźcie wszystkie szklanki, talerze i garnki i zostawcie tak by dojrzewało. Jak nie będą miały w czym wypić kawy, przykleją się do podłogi a w lustrze nie zobaczą własnego odbicie może coś w tej głowie ruszy. Wiem, że może być to trudne zwłaszcza dla czyściochów ale pomyślcie, że to dla waszego dobra. Myślę, że to dotrze do ich małych rozumków, że nie żyją na bezludnej wyspie, nie ma też żadnych chochlików umiłowanych w sprzątaniu. Jeśli i to nic nie da, to sprawa przegrana. Mieszkałam w prywatnym akademiku przez 3 lata potem kolejne trzy w mieszkaniu z dwoma innymi parami. Mam to przetestowane.

  12. Uważam, że ślub jest jedną z sytuacji, gdy należy schować własne urazy do szuflady i zrobić co należy. Myślę, że jeśli został pan zaproszony, ma Pan prawo iść na ślub. Córka pana partnerki powinna uprzedzić wszystkich zainteresowanych (skonfliktowaną część rodziny), że jest Pan zaproszony i podkreślić, że liczy na to, że wszystko przebiegnie w przyjaznej atmosferze. Dwa lata to bardzo długo, w tym czasie mogą zajść duże zmiany w waszych stosunkach. Pewne emocje i urazy prawdopodobnie osłabną. Osobiście starałabym się nie zaogniać konfliktów, zejść na bocznicę i nie zamartwiać się na zapas.

  13. O Boże Bożeno! Mało w tym danych a dużo złości i inwektyw. Prawdopodobnie kobieta rzeczywiście nie była wzorem cnót wszelakich i próbowała bardziej lub mniej świadomie dyrygować młodszym pracownikiem i wykorzystywać do czarnej roboty. Tak jest praktycznie w każdej pracy i najlepsze co można zrobić to wypracować sobie pozycję ale nie krzykiem i obelgami. Jeśli jesteście na równorzędnych stanowiskach a ty jesteś już wprowadzony w tryb pracy i zakres obowiązków ustalić, że teraz zrobisz to ty ale macie te same stanowisko i stanowi to również jej obowiązek i następnym razem to będzie jej zadanie. Babka zobaczy, że nie dajesz sobą pomiatać i masz racjonalny powód by oczekiwać równego podziału obowiązków. U mnie w pracy pojawiła się nowa osoba, która nie tolerowała słowa krytyki i wszystko traktowała jak obelgę mimo iż nie miało takiego wydźwięku. Powiem szczerze, pracowałam na dziale mięso w delikatesach. Wszystko miało być wyłożone "na bogato" ale z zachowaniem pewnych zasad (mięso ułożone maksymalnie do pewnego poziomu aby utrzymać wymaganą temperaturę i uniknąć psucia). Dziewucha nawaliła górę jak stóg siana, powiedziałam jej grzecznie, że jest za wysoko, że mięso ma za ciepło (za blisko lamp). Gdy grzecznie zwróciłam jej uwagę, ta nawarczała na mnie, żebym nią nie rządziła, że sobie nie życzy. Jestem osobą spokojną, nie czuję potrzeby kierowania ludźmi i nigdy nie miałam problemu ze współpracownikami. Gdyby nie fakt, że nie byłam sama (koleżanki i klienci) pomyślałabym pewnie, że powiedziałam coś nie tak. Ale reakcja koleżanek i pozostałych świadków potwierdzała, że to jej reakcja była nieadekwatna do sytuacji. To była pierwsza osoba z którą toczyłam walkę a raczej postawiłam na unikanie kontaktu o ile nie był absolutnie nieunikniony. Ta laska jednak sama do mnie przychodziła i się mnie oskarżała, że się jej uczepiłam, że kreuję się na panią wszystkowiedzącą podczas gdy ja unikałam jakiejkolwiek kontaktu z nią. Wychodziła pielgrzymki do kierowników ze skargami na mnie. Na szczęście w końcu kierownik postanowił poznać moją wersję zdarzeń, skonfrontował z opiniami innych. Może nie powinnam była tego mówić (tylko kierowniczce na osobności) ale uważałam, że dziewczyna ma jakieś zaburzenia psychiczne. Jej kariera w naszym zespole skończyła się gdy zaczęła ganiać z nożem za jedną z moich koleżanek. Prawdopodobnie ty nie jesteś tak pokręcony ale widać, że masz problem z uznawaniem autorytetu i podporządkowaniem się zamiast spokojnie pokazać swoje stanowisko zaczynasz toczyć boje. Może warto byłoby przedyskutować swoje stanowisko z kierownikiem (o ile z nią się nie dogadasz). Zastanów się jakie konkretnie zastrzeżenia masz do zachowania tej pani, konkretne sytuacje. Nic nie da mówienie ogólnikami typu bo ona mną rządzi, dyryguje, mobbinguje... Trzeba też powiedzieć czemu uważasz to za niesprawiedliwe i jak twoim zdaniem powinna wyglądać wasza wspólna praca.

    Powiedzmy, że pracujesz w sklepie i masz sobie w pracy Kryche Maryche, która brzydzi się mopa i zawsze na koniec dnia ona sobie łaskawie układa kiełbasy podczas gdy ty musisz wszystko myć, drapać zaschnięte mięso itd. Najpierw rozmawiasz z Krychą, że chciałbyś dziś dla odmiany chciałbyś przygotować lady. Jeśli kobieta ma z tym problem mówisz jej dlaczego a mianowicie ciągle robisz to samo i ci się znudziło, chcesz sprawdzić jak poradzisz sobie z czymś innym. Jeśli babka w dalszym ciągu sprawia trudności, idziesz do kierownika przedstawić problem. Uważasz że jej zachowanie jest nie fair, nie próbuje z tobą współpracować tylko ustawia cię w pozycji podporządkowanej. Uważasz że koleżanka spycha na ciebie niewygodne obowiązki, uważasz że to niesprawiedliwe...( i tu dobrze jest wtrącić czemu odwrócić sytuację, ale tak, żeby jednocześnie pokazać zaangażowanie a nie niechęć do pracy i słuchania poleceń) mówisz, że chcesz nauczyć się estetycznie wykładać towar, lepiej kontrolować daty, poznać specyfikę produktu... No jakiś tam dobrze brzmiący makaron.
    Jeśli pracujesz fabryce, banku, biurze gdziekolwiek indziej, dostosuj to do specyfiki własnego zawodu i własnych oczekiwań.

  14. Ogólnie zgadzam się z przedmówcą choć przy ostatnich zadaniach moja ateistyczna dusza zżymała się okrutnie. Nie przywiązywała bym zbyt wielkiej wagi do snów, oczywiście jest wysoce prawdopodobne , że przedstawiają jakieś ukryte bądź nie pragnienia lub lęki. Skup się jednak na jawie i rozwiązywaniu swoich ewentualnych problemów w rzeczywistości.

  15. Jeśli to nie ściema, to jesteś bezmyślna. Może nie wyskakuje się ni z gruszki ni z pietruszki "hej mam HIVa! ale w miarę jak związek postępuje ale ZANIM!!!!! podejmuje się współżycie to masz OBOWIĄZEK!!!!! powiadomić partnera, że jesteś chora/jesteś nosicielem jakiejś choroby, zwłaszcza takiej, której efektem może być ŚMIERĆ! Oczywiście być może przyszły partner może stać się w tym momencie niedoszłym, ale ma prawo wyboru. To że masz HIVa nie oznacza od razu, że musisz skazać się na celibat jednak trzeba wykazać się choć odrobiną empatii i dać człowiekowi szansę na ZABEZPIECZENIE SIĘ!!! Jeśli chodzi o to co masz teraz zrobić... Jeśli nie chcesz wyjść przed partnerem na... (nie znajduję lepszego słowa) sukę, która w pełni świadomie narażała go na śmiertelną chorobę... Zrób sobie badania w kierunku ciąży - robi się wtedy badania na toksoplazmozę, HIV i chyba coś jeszcze. Dostaniesz wyniki na papierku świeżutkie z datą i niestety ale czeka cię "narada rodzinna". Nie można tego uniknąć!!!! Jeśli kochasz gościa i jest możliwe(a z pewnością jest), że go zaraziłaś mimo np. stosowania prezerwatyw to powiesz mu o tym by mógł sam się przebadać i podjąć KONIECZNE!!! leczenie. Jest to ważne również w kontekście dziecka. Nie znam szczegółów ale fakt, że jesteś nosicielką nie skazuje automatycznie dziecka na zakażenie. Idź do ginekologa i dowiedz się wszystkiego, zaplanujcie wspólnie jakieś działania. Nawet jeśli rozstaniesz się z aktualnym partnerem, na przyszłość będziesz już przygotowana. Po drugie na miarę możliwości skontaktuj się z byłymi partnerami (jeśli nie masz numeru telefonu, poszukaj maila-może coś kiedyś wysyłałaś, przez instagram czy fejsa)i powiedz jaka jest sytuacja. Masz MORALNY OBOWIĄZEK poinformować byłych partnerów, że masz HIVa i powinni się przebadać by NIE ZARAŻAĆ KOLEJNYCH OFIAR!!! TONIE JEST KU...RWA KATAR!!!!

  16. Podobnie jak mój przedmówca, uważam, że jeśli ci to pomaga a jednocześnie nie krzywdzi nikogo, nie powinnaś się tym przejmować. Najważniejsze jest byś była szczęśliwa. Nie jestem osobą wierzącą ale dostrzegam jakiś sens w podobnych kultach dla poszczególnych jednostek. Mi osobiście wiara w niczym nie jest potrzebna. Jestem święcie przekonana, że jeśli Bóg istnieje, jest mu wszystko jedno czy człowiek ma poczucie jego istnienia, nie potrzebuje naszych śpiewów i modłów. Logicznie myśląc, jeśli bóg jest miłością, prawdą i życiem (tak się chyba mówi) to zależy jemu jedynie na dobrze człowieka a nie na sławie i rzeszy fanów. Boisz się piekła? Chcesz iść do nieba? Staraj się by twoje czyny nie krzywdziły drugiego człowieka, przygarnij bezdomnego kota/psa jeśli masz możliwość, daj bułkę bezdomnemu, szanuj ludzi i ich pracę, pociesz koleżankę... Jestem za to przeciwna i uważam za niebezpieczny każdy ekstremizm bo nie dopuszcza innego stylu życia, myślenia, działania... Kiedyś chrześcijanie mieli niechlubny pomysł inkwizycji teraz święta wojna muzułmanów... Nie musisz nikomu mówić ale nie ukrywaj przed bliskimi, że chodzisz do kościoła. Chyba każdy na jakimś etapie życia choć przez chwilę miał wątpliwości. Mnie też czasem uderza taka myśl, że chyba musi być coś więcej... Szybko jednak ta myśl ulatuje, zostaje wyparta przez racjonalizm. Ty po prostu szukasz siebie. Może przy tym zostaniesz być może nie ale nie powinnaś czuć się winna czy zawstydzona

  17. Dzieci powinny się odchudzać w porozumieniu z lekarzem. Myślę, że znajdzie pani informacje wpisując w google jednak lepiej iść do pediatry lub dietetyka. Dziecko jest w fazie intensywnego wzrostu i ekstremalnie ważne jest dostarczenie odpowiednich składników w odpowiednich proporcjach. Zawsze jednak warto patrzeć na rozmiar porcji oraz wybieranie zdrowych produktów, ograniczenie przekąsek

  18. Tabletkom mówię nie. Są ludzie, którzy zarabiają na reklamowaniu różnych specyfików na różnych forach więc dziel to wszystko przez pół. Niestety aby schudnąć trzeba sobie uświadomić że tyje się przed nadmierne jedzenie w stosunku do poziomu ruchu. Jedyną zdrową, i trwałą metodą na stracenie zbędnych kilogramów to niestety walka z własnymi słabościami czyli mniej jeść i więcej się ruszać. Nie mówię tego złośliwie, sama mam parę kilo w zapasie ale taki jest fakt. Nie są jednak dobre szybkie zmiany w diecie, jeśli za szybko ograniczysz jedzenie, zaczniesz jeść same warzywa i rzucić słodycze od tak na raz, nie wróżę sukcesu. Wiem z doświadczenia, że łatwiej utrzymać dietę jeśli robi się to stopniowo. Zastanów się co jesz i jak możesz to poprawić. Np jeśli nie wytrzymasz dnia bez słodyczy, kup sobie gorące kubki (kisiel, budyń) nie jest to może całkiem zdrowe ale ma taki plus, że ma mniej kalorii niż batonik a zaspakaja cukrowego głoda na jakiś czas. Pomagały mi też śliwki suszone i jogurt grecki z miodem (podobno wapń z nabiału ogranicza wchłanianie tłuszczu) oraz domowe racuszki z otrębami smażyłam je na patelni teflonowej bez tłuszczu. Jeśli słodzisz herbatę i kawę postaraj się systematycznie zmniejszać ilość dodawanego cukru aż zejdziesz do 0, jeśli to niemożliwe wybierz ksylitol - to naturalny cukier brzozowy zawiera mniej kalori i jest zdrowszy. Podobnie z pieczywem - zacznij od zdrowszego zamiennika białego pieczywa na razowe lub graham. Osobiście wolę bułki poza tym łatwiej pilnować porcji wybierając bułki. Ja na początku zjadałam na śniadanie dwie bułki z dodatkami i systematycznie zmniejszałam ilość pieczywa na rzecz zdrowych dodatków np. świeże lub piklowane warzywa. Potem jak już przyzwyczajasz się do wielkości porcji zmniejszasz ilość pieczywa. Jeśli chodzi o produkty light - zalecam ostrożność. Mleko light jest ok zawiera mniej tłuszczu (a co za tym idzie mniej witamin rozpuszczalnych w tłuszczach jak ADE) ale uważaj na serki jogurty i sery żółte - producenci często usuwając tłuszcz muszą dodać czegoś co poprawi konsystencję lub smak czasem dorzucą sztucznego cukru (dowiedziałam się, że mimo mniejszej kaloryczności wprowadza w błąd mózg który będzie chciał wyjść na swoje i zjesz de facto więcej). Jeśli chodzi o posiłki powinnaś jeść o określonych porach - łatwiej wtedy zapanować nad głodem. Nie można pomijać śniadań dobre są wysokobiałkowe zawierające błonnik np jajecznica z dwóch jajek (na suchej patelni) i grahamka lub chudy twarożek ze szczypiorkiem (tylko nie zalej tłustą śmietaną, wybierz jogurt grecki) i warzywka... Ostatni posiłek 18-19.

  19. Szczerze powiedziawszy nie radzę ci odchudzania. Masz dobrą wagę przy tym wzroście. Jeśli koniecznie chcesz coś zmienić, postaw na zdrową żywność owoce, warzywa, zdrowe tłuszcze. Będziesz się czuła lepiej i lepiej wyglądała. Zrezygnuj z transportu publicznego jeśli ci się nigdzie nie śpieszy - wzmocnisz mięśnie, poprawisz metabolizm. Nie wybieraj restrykcyjnych diet np 1200-1600kcal czy diety wykluczającej jakąś grupę spożywczą - to bardzo szkodliwe i źle wpływa na metabolizm (gdy wrócisz do normalnej diety zaczniesz tyć na potęgę)

  20. Chodziło mi raczej o jakieś rady, jak przedstawić mój punkt widzenia. Nie wiem czy on wie, że mnie unieszczęśliwia swoim zachowaniem. Pracowałam w sklepie i było mi dobrze. Wiedziałam co mam robić kiedy i jak. Nie potrzebuję być ważną panią z banku. Chcę sobie spokojnie dylać do pracy. Nie potrzebuję nic nikomu udowadniać czy imponować. Lubię mieć różne zmiany w pracy i czasem mieć wolne w tygodniu i nikogo nie prosić gdy muszę coś załatwić czy iść do lekarza. Nie dociera...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...