Wszystko zaczęło się w dniu w którym, dostałam nagłego ataku paniki (był to 2 raz) podczas wizyty w muzeum razem ze znajomymi z klasy. Zaczęłam się trząść, dostałam duszności i bałam się, bo koledzy i koleżanki stali obok mnie. Po powrocie płakałam w domu z powodu tego co się stało. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Nabrałam dystansu do mojej klasy, nie utrzymywałam w ogóle z nimi bliższego kontaktu, przestałam chodzić do szkoły (chociaż wcześniej lubiłam to robić, od przyjaciółki się odcięłam, przez co nasza przyjaźń się skończyła. Stałam się zupełnie inną osobą i tylko moi bliżsi przyjaciele mnie wspierali, ale to też zaczyna się psuć... Od dawna byłam taką osobą, która boi się samotności i trzyma się każdej możliwej znajomości, bez względu na to jaka toksyczna by nie była. Chcę być sama, daleko od ludzi, ale boję się być sama.
A teraz czuję się bardzo samotna, jakby nikogo nie było przy mnie, jakbym nikogo nie interesowała.
Mam dość toczenia ciągłej walki i życia w stresie.