Skocz do zawartości
Forum

kato21

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Katowice

Osiągnięcia kato21

0

Reputacja

  1. do ~unna Na samiutkim początku (a jakby nie patrzeć, jesteśmy ze sobą tylko kilka biednych miesięcy) było zupełnie inaczej (na co też jak sądzę wpływ miał fakt, że były to tygodnie, kiedy miał urlop i całe dnie wolne), bo sam wychodził z inicjatywami spotkań i widzieliśmy się niemal codziennie. Wraz z końcem urlopu zaczęły się problemy i trwają do teraz. Najdziwniejsze w tym jest to, że mimo wszystko ja jednak nadal mu ufam, chociaż niejednokrotnie już wątpiłam w to, czy jest ze mną całkowicie szczery. A co do konieczności potwierdzania spotkań, to raczej już taki mój charakter, bo z tego co pamiętam, to akurat zawsze na wszelki wypadek wolałam coś potwierdzić, niż potem się rozczarować, także tutaj to też nie do końca jego wina ;) Może rzeczywiście co do tych spotkań troszeczkę przesadzam, z racji tego, że nie jesteśmy małżeństwem i nie musimy ze sobą spędzać każdej wolnej chwili. A przyznam, że jednak na początku do swojej obecności mnie przyzwyczaił i potem zwyczajnie mi tego brakowało. W każdym razie myślę, że z tym spisywaniem ile razy nawalił, to dobry pomył, więc sprawdzę ;) do ~jonka: Nie licząc tych odwoływanych spotkań i zdarzających się kłótni, to czyny wskazywałyby na to, że jednak mimo wszystko mu zależy. Chyba, że jest tak dobrym aktorem (w co wątpię), żeby robić ze mnie skończoną idiotkę. Świństwo zrobił - przyznaję, bo było mi niewymownie przykro. Wprawdzie w większości zapłacił za prezent, ale jednak wolałabym jego obecność na tym weselu. Co do śledztwa - on kieruje grupą, do której należał nieżyjący pracownik. Także ja tam się nie znam, ale odpowiedzialność za denata spoczywała jak sądzę również na nim. W każdym razie co do wesela z tym wiąże się konieczność wzięcia urlopu od czwartku do wtorku (5 dni), a to jednak właśnie zaważyło. A szpital się wyjaśnił - przedstawił mi wczoraj wszystkie dokumenty z kliniki z pieczątkami, podpisami i datami - tutaj sprawa jasna i niesłusznie robiłam mu w tej kwestii wyrzuty. Jedyni znajomi, których znam w jego miejscowości to osoby, które poznałam przez niego, także odpada, bo gdybym zapytała, a on by się dowiedział, to byłoby piekło :/ do ~Kaaarina: Ciężko mówić o miłości po kilku miesiącach bycia razem, ale wierz mi, że do tej pory tylko raz myślałam o zerwaniu (i do zerwania doprowadziłam, chociaż z marnym skutkiem, bo do kilku godzin znów byliśmy razem) i naprawdę nie czułam się z tym dobrze. Gdyby mi na nim nie zależało i gdybym nie chciała z nim być, to pewnie już dawno pogoniłabym go w cztery wiatry. Tylko po prostu to nie jest takie proste :/ A co do nazywania go kretynem, to wg. mnie to nie ma uzasadnienia, bowiem moi rodzice są 25 lat po ślubie i mama nie raz nazywa tatę kretynem lub idiotą, kiedy on coś schrzani i nie sądzę, żeby go nie kochała ;) W każdym razie wczoraj odbyliśmy poważną rozmowę na wszelkie tematy, jakie nam obojgu się nie podobają i teraz będę obserwować rezultaty i mam nadzieję, że wszystko się poukłada ;)
  2. Od trzech dni (zaraz po stosunku) obficie krwawię, jakbym miała okres. Od prawie dwóch miesięcy biorę tabletki antykoncepcyjne Vibin mini. W ciągu dwóch dni przerwy (skrócone z 7 do 2 dni) między opakowaniami planowo rozpoczęło się krwawienie. Gdy okres się skończył, zaczęło się plamienie (plamiłam przez całe pierwsze opakowanie, ale podobno to nic dziwnego). Trzy dni temu odbyłam stosunek z chłopakiem i zaraz po tym, zaczęłam obficie krwawić. Czym może to być spowodowane?
  3. ~parambola Hej, czytając twój post miałam nieodparte wrażenie jakbym oglądała film o zdradzanych kobietach. Przekładanie spotkań, odwoływanie, obrażanie.... jesteś pewna, że jest on uczciwy względem Ciebie ? Tzn., czy nie ma tej drugiej ? Wydaje mi się, że jak się kocha to chce się każdą sekundę spędzać z ukochaną. No i przede wszystkim nie zostawia się jej na lodzie !!! Rozumiem, że śmierć kolegi z pracy może zdołować człowieka, lecz wypadałoby też spełnić obietnicę dziewczyny. Prawdę mówiąc też już się nad tym zastanawiałam i też już się pokłóciliśmy o jego wierność/niewierność i moją nieufność względem niego. Skończyło się na tym, że zaznaczył, że skoro wybrał mnie, to liczę się tylko ja i że szanuje kobiety i jeszcze nigdy nikogo nie zdradził. Ogólnie na punkcie zaufania ma sporego bzika, bo chyba nie ma nic innego, do czego przywiązywałby tak dużą wagę. Nie chcę go usprawiedliwiać, ani bronić, bo nie o to chodzi, aczkolwiek myślę, że jeśli miałby inną, to nazywałaby się konsola PS4 ;) Czasami odnoszę wrażenie, że spotkania uwarunkowane są od jego chęci/niechęci. I w sumie chyba właśnie tak jest. Czasami faktycznie może coś wypaść, ale gdy po raz n-ty słyszę, że się nie spotkamy, bo on źle się czuje, to jednak właśnie wydaje mi się, że coś jest nie tak. Co do wesela, na które zobowiązał się pójść, to też nie chcę go bronić, jednak dziś dał mi do przeczytania cały plik dokumentów, jakie otrzymał, które są związane z postępowaniem karnym wszczętym w sprawie śmierci pracownika w danym zakładzie pracy. I w związku z tym realnie po prostu nie może dostać wolnego.
  4. Problem polega na tym, że od dwóch dni obficie krwawię, jakbym miała okres. Od prawie dwóch miesięcy biorę tabletki antykoncepcyjne Vibin mini. Przerwę między opakowaniami skróciłam z siedmiu do dwóch dni, aby przesunąć kolejne krwawienie. W ciągu tamtych dwóch dni planowo rozpoczęło się krwawienie. Gdy okres się skończył, zaczęło się plamienie (plamiłam przez całe pierwsze opakowanie, ale podobno to coś normalnego na początku brania tabletek). Trzy dni temu odbyłam stosunek z chłopakiem i zaraz po tym, zaczęłam obficie krwawić. Nie wiem, czym może to być spowodowane i zaczynam się martwić :/
  5. Danuta718 kato21 Danuta718 Wybacz to co napiszę ale czytając tego typu posty mam wrażenie że nikt nie słyszał o kompromisie... w dzisiejszych czasach o taką reakcję to chyba mega trudno... Czy mogłabyś proszę rozwinąć tą myśl? Ponieważ nie za bardzo rozumiem do kogo i do czego odnosi się wspomniany błąd w braku kompromisów? Pozdrawiam ;) Wybaczcie, czasem zapominam zaznaczyć do kogo kieruję słowa ale skoro wypowiadam się jako pierwsza to wg mnie jest oczywiste że do autora /autorki. O kompromisie wspomniałam ponieważ jedno z drugim o coś się obwinia i żadne się nie przyzna że też ponosi winę. A przecież to nie takie trudne, trzeba tylko trochę chęci. No właśnie tylko problem tkwi w tym, że po prostu z reguły to ja biorę winę na siebie i już mi to po prostu zaczyna przeszkadzać. Zawsze staram się dążyć do zgody, a on tylko strzela fochy i całą winę ostatecznie i tak zwala na mnie, do siebie nie dopuszczając zdania, że on też coś robi źle.
  6. Danuta718 Wybacz to co napiszę ale czytając tego typu posty mam wrażenie że nikt nie słyszał o kompromisie... w dzisiejszych czasach o taką reakcję to chyba mega trudno... Czy mogłabyś proszę rozwinąć tą myśl? Ponieważ nie za bardzo rozumiem do kogo i do czego odnosi się wspomniany błąd w braku kompromisów? Pozdrawiam ;)
  7. Witajcie :) Potrzebuję rady i opinii osób bezstronnych :) Będzie długo, ale proszę o przeczytanie i odpowiedzi. Otóż sytuacja wygląda tak: Od kilku miesięcy spotykam się z facetem o 7 lat ode mnie starszym - ja 21, on 28. Mieszkamy kilka miejscowości od siebie, czyli niedaleko. Poznaliśmy się przypadkiem przez znajomych. On jest typem bardziej niegrzecznego chłopca, co mi odpowiada, ponieważ za romantycznością średnio przepadam, co nie znaczy, że nie potrafi być czuły i kochany względem mnie. Tylko jest kilka rzeczy, które spędzają mi sen z powiek... 1. Pierwszy problem tylko tkwi w tym, że oboje mamy dość trudne charaktery. On jest wybitnie obrażalski, a ja bywam wyjątkowo butna. Ogólnie dosyć często, gdy coś mi się nie podoba, to zwracam mu uwagę, przez co wybucha zażarta kłótnia, następnie on się obraża i potrafi nie odzywać się kilka dni, po czym, jakby nigdy nic daje znak życia w postaci wiadomości tekstowej (sms, fb) typu "cześć. jak tam?". Oczywiście to ja zawsze jestem winna, a nie on (chociaż przyznaję, że czasami przesadzę). Ogólnie kłócimy się średnio (jak zauważyłam) raz na tydzień, lub dwa tygodnie. Ale jakoś zawsze dochodzimy do porozumienia. I już kilka razy próbowałam mu uświadomić, że te jego fochy mnie męczą (bo zawsze gdy on się nie odzywa, to ja czuję się winna i się zamartwiam), ale to też zawsze kończy się kłótnią. I już nie wiem, jak mam z tym sobie radzić... 2. Drugi problem tkwi w tym, że czasami mam wrażenie, że on się zwyczajnie wykręca ze spotkań i ma mnie gdzieś. Ma tendencję do obiecywania i robienia mi nadziei, po czym zwyczajnie mnie olewa. Ostatnio zdarzyła się taka sytuacja: spotkaliśmy się w weekend, miło spędziliśmy czas u niego. Tego samego dnia zaproponował, żebyśmy spotkali się w kolejny weekend. I od tego dnia codziennie rzucał mi różne propozycje spędzenia tego kolejnego weekendu. W środę do mnie przyjechał bez zapowiedzi. W czwartek już wgl. nie wspominał o weekendzie, a gdy w piątek wieczorem o to zapytałam, to stwierdził, że da mi znać rano. W sobotę koło południa napisał mi, że się nie spotkamy, bo źle się czuje - zrozumiałam (chociaż już nie jeden raz wykręcał się od spotkań złym samopoczuciem). Ale chciał, żebym wpadła następnego dnia i dogadaliśmy się. W niedzielę rano dostałam wiadomość, że się nie spotkamy, ponieważ źle się czuł i jedzie do szpitala (co ciekawe nie był to szpital w jego miejscowości, a szpital w mieście oddalonym o prawie 100km, a mój facet sprawę załatwił w niecałe 4 godziny (wraz z przejazdami w tę i z powrotem)). Przyznaję, że byłam na niego wściekła i wieczorem napisałam mu wyczerpującą wiadomość na temat tego, jak źle się z tym wszystkim czuję i że mam wrażenie, że jemu zwyczajnie już na niczym nie zależy. W odpowiedzi zaznaczył kilka razy, że mimo tego, że mi tego nie okazuje, to bardzo mu na mnie zależy i że mnie kocha, ale i tak wyszło na to, że to zawsze ja jestem najgorsza, a on musi to znosić, mimo że jest niewinny. Wtedy to ja przestałam się do niego odzywać, żeby pokazać mu, jak ja się czuję, kiedy on się tak zachowuje i kilka dni później napisałam do niego jego tekst "cześć. jak tam?". Dowiedziałam się, że nasz związek jest pod poważnym znakiem zapytania. Próbowałam załagodzić sprawę, ale bezskutecznie. Znów się nie odzywał kilka dni, po czym znów mi napisał, że nie wie co będzie dalej. Tego samego dnia pojechałam do niego (z racji, że było to dzień przed jego urodzinami), żeby złożyć mu życzenia, zabrać od niego swoje rzeczy i zakończyć związek, bo miałam tego dosyć. Jak czekałam na busa, to zauważyłam, że szedł w moją stronę, ale byłam tak rozbita, że uciekłam. Wieczorem napisał do mnie, żebym do niego wróciła, że przeprasza, że chciał mi dać nauczkę, ale nie chciał, żebyśmy zerwali; że mu zależy i że mnie kocha. No i dogadaliśmy się, daliśmy sobie jeszcze jedną szansę. I wszystko się ułożyło i był spokój. Tylko pojawił się problem numer 3... 3. Trzy miesiące temu dostałam zaproszenie na wesele z osobą towarzyszącą i zaprosiłam jego. Zgodził się. Do konkretnego dnia było trzeba potwierdzić, czy się będzie i ile osób, więc zapytałam go po raz drugi i po raz drugi powiedział, że pojedzie. Następnie musiałam zamówić bilety na pociąg (wesele na drugim końcu polski), więc pytałam po raz trzeci i po raz trzeci się zgodził. Dwa dni temu chciałam, żebyśmy poszli po alkohol dla młodych i już samo brzmienie jego głosu mnie utwierdziło w przekonaniu, że coś jest nie tak. Wczoraj zapytałam go wprost, co z weselem i odpowiedział mi, że miał dużo wydatków ostatnio i chyba nie da rady jechać. A miał załatwić tylko strój wyjściowy i nic więcej. Za to ilość kasy, jaką ja jestem zmuszona przez niego wyrzucić w błoto jest kolosalna. Do tego dziś wieczorem poinformował mnie, że ktoś zginął w jego zakładzie pracy i przez to właśnie nie da rady jechać. Może to prawda - sprawdzać wiarygodności tego nie chcę, ale taki "dziwny" zbieg okoliczności w tej sytuacji wydaje mi się podejrzany. I tutaj też nie mam bladego pojęcia, jak rozwiązać z nim tą sprawę. Mam nadzieję, że nie zasnęliście jeszcze :P Naprawdę zależy mi na szczerej, bezstronnej opinii, bo przyjaciele mogą radzić, ale ich rady zawsze sprowadzają się do tekstu typu "ja bym tak nie mogła... pogoń frajera". Tylko, jak to mówią - miłość bywa ślepa. Tylko cóż zrobić, jak się wpadnie po same uszy? Z góry serdeczne dzięki za rady i opinie :)
  8. Witajcie :) Potrzebuję rady i opinii osób bezstronnych :) Będzie długo, ale proszę o przeczytanie i odpowiedzi. Otóż sytuacja wygląda tak: Od kilku miesięcy spotykam się z facetem o 7 lat ode mnie starszym - ja 21, on 28. Mieszkamy kilka miejscowości od siebie, czyli niedaleko. Poznaliśmy się przypadkiem przez znajomych. On jest typem bardziej niegrzecznego chłopca, co mi odpowiada, ponieważ za romantycznością średnio przepadam, co nie znaczy, że nie potrafi być czuły i kochany względem mnie. Tylko jest kilka rzeczy, które spędzają mi sen z powiek... 1. Pierwszy problem tylko tkwi w tym, że oboje mamy dość trudne charaktery. On jest wybitnie obrażalski, a ja bywam wyjątkowo butna. Ogólnie dosyć często, gdy coś mi się nie podoba, to zwracam mu uwagę, przez co wybucha zażarta kłótnia, następnie on się obraża i potrafi nie odzywać się kilka dni, po czym, jakby nigdy nic daje znak życia w postaci wiadomości tekstowej (sms, fb) typu "cześć. jak tam?". Oczywiście to ja zawsze jestem winna, a nie on (chociaż przyznaję, że czasami przesadzę). Ogólnie kłócimy się średnio (jak zauważyłam) raz na tydzień, lub dwa tygodnie. Ale jakoś zawsze dochodzimy do porozumienia. I już kilka razy próbowałam mu uświadomić, że te jego fochy mnie męczą (bo zawsze gdy on się nie odzywa, to ja czuję się winna i się zamartwiam), ale to też zawsze kończy się kłótnią. I już nie wiem, jak mam z tym sobie radzić... 2. Drugi problem tkwi w tym, że czasami mam wrażenie, że on się zwyczajnie wykręca ze spotkań i ma mnie gdzieś. Ma tendencję do obiecywania i robienia mi nadziei, po czym zwyczajnie mnie olewa. Ostatnio zdarzyła się taka sytuacja: spotkaliśmy się w weekend, miło spędziliśmy czas u niego. Tego samego dnia zaproponował, żebyśmy spotkali się w kolejny weekend. I od tego dnia codziennie rzucał mi różne propozycje spędzenia tego kolejnego weekendu. W środę do mnie przyjechał bez zapowiedzi. W czwartek już wgl. nie wspominał o weekendzie, a gdy w piątek wieczorem o to zapytałam, to stwierdził, że da mi znać rano. W sobotę koło południa napisał mi, że się nie spotkamy, bo źle się czuje - zrozumiałam (chociaż już nie jeden raz wykręcał się od spotkań złym samopoczuciem). Ale chciał, żebym wpadła następnego dnia i dogadaliśmy się. W niedzielę rano dostałam wiadomość, że się nie spotkamy, ponieważ źle się czuł i jedzie do szpitala (co ciekawe nie był to szpital w jego miejscowości, a szpital w mieście oddalonym o prawie 100km, a mój facet sprawę załatwił w niecałe 4 godziny (wraz z przejazdami w tę i z powrotem)). Przyznaję, że byłam na niego wściekła i wieczorem napisałam mu wyczerpującą wiadomość na temat tego, jak źle się z tym wszystkim czuję i że mam wrażenie, że jemu zwyczajnie już na niczym nie zależy. W odpowiedzi zaznaczył kilka razy, że mimo tego, że mi tego nie okazuje, to bardzo mu na mnie zależy i że mnie kocha, ale i tak wyszło na to, że to zawsze ja jestem najgorsza, a on musi to znosić, mimo że jest niewinny. Wtedy to ja przestałam się do niego odzywać, żeby pokazać mu, jak ja się czuję, kiedy on się tak zachowuje i kilka dni później napisałam do niego jego tekst "cześć. jak tam?". Dowiedziałam się, że nasz związek jest pod poważnym znakiem zapytania. Próbowałam załagodzić sprawę, ale bezskutecznie. Znów się nie odzywał kilka dni, po czym znów mi napisał, że nie wie co będzie dalej. Tego samego dnia pojechałam do niego (z racji, że było to dzień przed jego urodzinami), żeby złożyć mu życzenia, zabrać od niego swoje rzeczy i zakończyć związek, bo miałam tego dosyć. Jak czekałam na busa, to zauważyłam, że szedł w moją stronę, ale byłam tak rozbita, że uciekłam. Wieczorem napisał do mnie, żebym do niego wróciła, że przeprasza, że chciał mi dać nauczkę, ale nie chciał, żebyśmy zerwali; że mu zależy i że mnie kocha. No i dogadaliśmy się, daliśmy sobie jeszcze jedną szansę. I wszystko się ułożyło i był spokój. Tylko pojawił się problem numer 3... 3. Trzy miesiące temu dostałam zaproszenie na wesele z osobą towarzyszącą i zaprosiłam jego. Zgodził się. Do konkretnego dnia było trzeba potwierdzić, czy się będzie i ile osób, więc zapytałam go po raz drugi i po raz drugi powiedział, że pojedzie. Następnie musiałam zamówić bilety na pociąg (wesele na drugim końcu polski), więc pytałam po raz trzeci i po raz trzeci się zgodził. Dwa dni temu chciałam, żebyśmy poszli po alkohol dla młodych i już samo brzmienie jego głosu mnie utwierdziło w przekonaniu, że coś jest nie tak. Wczoraj zapytałam go wprost, co z weselem i odpowiedział mi, że miał dużo wydatków ostatnio i chyba nie da rady jechać. A miał załatwić tylko strój wyjściowy i nic więcej. Za to ilość kasy, jaką ja jestem zmuszona przez niego wyrzucić w błoto jest kolosalna. I tutaj też nie mam bladego pojęcia, jak rozwiązać tą sprawę. Mam nadzieję, że nie śpicie jeszcze :P Naprawdę zależy mi na szczerej, bezstronnej opinii, bo przyjaciele mogą radzić, ale ich rady zawsze sprowadzają się do tekstu typu "ja bym tak nie mogła... pogoń frajera". Tylko, jak to mówią - miłość bywa ślepa. Tylko cóż zrobić, jak się wpadnie po same uszy? Z góry serdeczne dzięki za rady i opinie :)
  9. Do stosunku jeszcze nie doszło, także na tą chwilę o ciążę się nie martwię. Chodzi mi bardziej o to, czy gdy jutro wezmę pierwszą tabletkę z nowego opakowania po tamtej sytuacji z niepewną tabletką i po obecnej dwudniowej przerwie, to czy będę od razu chroniona. Pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...