Dziękuje ze cenne wskazówki i "trzeźwe" spojrzenie. Przyznam szczerze, szukałam w necie odpowiedzi na swój problem i przez przypadek trafiłam na te forum.
Pomogło mi to otworzyć oczy,że "dogadzając swojemu parterowi" straciłam szacunek do siebie samej, swoje potrzeby przedłożyłam na boczny tor mimo sytuacji jaka nas spotkała. Może myślę trochę stereotypowo, ale uważałam ze troska i wzajemne wspieranie się jest czymś oczywistym nawet jeśli podłoże na którym się stoi nie jest równe.
Jeśli chodzi o rozumienie stabilizacji wg niego -jest dumny ze potrafi utrzymać się sam. Nie twierdzę, że nie jest pracowity ale nigdy nie pokazałam jemu ze "forma utrzymywania" Nas obojga mi pasuje. Kiedy pracowałam-a zarabiałam naprawdę dobrze, usłyszałam, że za dużo pracuje i on szedł na drugi plan. Jak nie pracowałam a dom doprowadzałam do perfekcji zarzucał , ze nie umiem znaleźć pracy. Oczywiście nie jestem idealna i jak każdy człowiek popełnia błędy potrafiłam przyznać jemu racje. On natomiast zawsze się wypierał. Życie przecież nie opiera się tylko na wytykaniu błędów czy kto ma chwilę obecną zasobny portfel.
Wczoraj oznajmił mi, że tak dla niego nie ma znaczenia z kim będzie dzielił mieszkanie, bo przecież mnie kocha.
Czas i oddzielny adres pozwoli mi przede wszystkim na poukładanie swoich wartości i zastanowienie się nad sobą gdzie tak naprawdę się znalazłam