Skocz do zawartości
Forum

AgaMarch

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Krosno

Osiągnięcia AgaMarch

0

Reputacja

  1. erEnka: Nie wiem czy czytalas inne moje posty. Ostatnie miesace byly dla mnie duza trauma, emocjonalny roller coster. W tym wszystkim probowalam wymyslic co sie dzieje. Dlaczego moj maz nagle zmienil sie o 180 stopni. Zadawalam sobie te pytania codziennie. Od poczatku mialam podejrzenia ze on ma depresje. Jednak jego zachowanie bylo tak nieprzewidywane i to wszystko mnie tak moco dotknelo ze przez dlugi czas balam sie zaufac swoim instyktom. Myslalam ze moze sie oszukuje. Moze naprawde on ma mnie dosc i nasze malzenstwo to byla pomylka. Staralam sie skupiac na faktach i nie analizowac emocji. Poczatkiem lipca maz przyszedl z pracy do domu i powiedzial mi ze nienawidzi swojej pracy, ze jest nieszczesliwy i zalamany soba i nie wie co z tym wszystkim zrobic. Byl bardzo emocjonalny. Plakal, przepraszal mnie i mowil ze nie da sie naprawic tego co zaszlo miedzy nami, ze to wszystko za daleko poszlo. Nie dal sobie powiedziec ze jeszcze nie wszystko stracone. Bylo bardzo dramatycznie. Prosil mnie bym go nie zatrzymywala i w srodku nocy wyszedl. Powiedzial mi gdzie bedzie. Chcial byc sam. To jego zachowanie potwierdzilo moje podejrzenia ze ma depresje. Gdy wrocil do domu staralam sie robic wszystko to co doradzaja psycholodzy jak postepowac z osoba chora i myslalam nad tym jak z nim o tej chorobie porozmawiac. Okazja sama sie nasunela. Jednego dnia wrocil po pracy do domu, jedlismy obiad i on zaczal narzekac ze ciagle go glowa boli. Zapytalam go czy wystarczajaco duzo pije wody w ciagu dnia. Powiedzial ze nie, prawie wogole nic nie pije w ciagu dnia. Upaly u nas byly straszne wtedy. Powiedzialam mu ze przeczytalam artykul w ktorym napisali ze takie objawy jak klopoty ze snem, nie odczuwanie pragnienia, ciagle przemeczenie, irytacja itd., ze to sa objawy depresji. Poprosil mnie bym mu ten artykul wyslala. Od tego czasu zaczelismy o tej chorobie rozmawiac. Z czasem moj maz zaczal myslec ze moze wizyta u psychologa to nie jest taki zly pomysl. Jednak nic w tym kierunku nie zrobil. Znalazlam mu psychologa. Dalam mezowi numer telefonu by do niego zadzwonil. Jednak jakos mu sie nie spieszylo. 3 tygodnie temu maz wpadl w jeszczev wiekszy dolek. Myslalam ze rzuci prace. Nie moglam juz patrzec na to co sie z nim dzieje. Napisalam do tego psychologa i poprosilam by on do mojego meza zadzwonil. Psycholog sie zgodzil. Zadzwonil tego samego dnia poznym wieczorem do mojego meza. Maz nie odebral. Powiedzialam mezowi o tym co zrobilam. Myslalam ze bedzie na mnie bardzo zly ze "naslalam" psychologa na niego. Nie byl. Nastepnego dnia przyszedl z pracy i powiedzial mi ze psycholog zostawil mu wiadomosc na sekretarce i ze oddzwonil do niego. Umowili sie wizyte. Wyzta byla tydzien temu i maz zamierza isc na nastepne. Jesli chodzi o nasze malzenstwo to odsunelismy je na bok. Maz przestal mowic o rozchodzeniu sie. Ja tez o tym nie wspominam. Biorac pod uwage to w jakim jest stanie nie widze sensu podejmowac tematu naprawy naszego malzenstwa. Oboje sie zgodzilismy ze ta sprawa zajmiemy sie gdy inne sprawy poukladamy. Chce zeby moj maz byl zdrowy. Teraz ucze sie samodzielnego zycia, pracuje nad soba rozwijam sie. Szukanie pracy idzie ciezko ale udalo mi sie przejsc kilka rozmow o prace i mam nadzieje ze niedlugo dostane oferte. Oboje z mezem musimy wprowadzic duzo zmian w naszym zyciu. Mam nadzieje ze przetrwamy jako malzenstwo. Co bedzie, to bedzie. Pozdrawiam
  2. Dzieki cytrynowa babeczko. Moj maz nie ma nikogo. Wiem to na 100% chociaz tez mialam watpliwosci. Od wielu miesiecy podejzewalam ze ma depresje..ale do tej pory nie odwazylam sie mu o tym powiedziec ze mam takie podejzenia. Balam sie go urazic bo jest bardzo dumna osoba. Myslam ze jak mu o tym powiem i poprosze by poszedl do lekarza to on jeszcze bardziej sie zalamie. Jednak wiem ze w koncu musze z nim o tym porozmawiac.
  3. Podejzewam ze moj maz przechodzi depresje. Obserwuje go od dawna i jego zachowania wskazuja ze moze byc chory. Jest to nie tylko moja opinia ale rowniez rodziny i najblizszych znajomych. Jak z nim o tym porozmowaiac? Jak mu zasugerowac by poszedl do lekarza? Z gory dziekuje za odpowiedzi.
  4. A i zastosuj te rade ktora i mnie dalas. Zajmij sie soba. Wychodz z domu, poszukaj jakichs zajec ktore sprawia Ci radosc. Jesli jestes za granica a nie znasz jezyka to idz na jakies lekcje. Otworz sie na nowe rzeczy. Jest ciezko sie przelamac. Wiem to bardzo dobrze. Jednak jak nauczysz sie jezyka to to Ci da ogromna satysfakcje i otworzy wiele mozliwosci. Podbudujesz sie tym bardzo. Nie zamykaj sie na swiat. Powiem Ci co ja robie jak juz te wszystkie moje problemy przygniataja mnie na samo dno...pomagam innym. Skupiajac sie na kims innym na chwile zapominam o moich problemach. Na chwile moj mozg moze odpoczac od tych ciaglych przemyslen i analiz. Poza tym jak juz komus pomoge to czuje satysfakcje, czuje ze jestem komus potrzebna. To dodaje mi sil by pozniej zmierzyc sie z moimi sprawami. Poza tym okrywam ze jest wokol mnie bardzo duzo dobrych i wyrozumialych osob ktore i mnie chca pomoc. Wtedy czuje ze nie jestem sama mimo ze nie mam tu na miejscu rodziny i mam tylko kilkoro przyjaciol ktorzy wiedza o mojej sytuacji ale mieszkaja daleko wiec nie mam ich wsparcia na codzien.
  5. Probowalas rozmawiac z chlopakiem o sowich uczuciach dotyczacych waszego zwiazku, Twojej pracy i ogolnie emigracji? Jesli chcesz cos zmienic to musisz sie nauczyc z nim na spokojnie pogadac. Jak zaczyna sie robic zbyt emocjonalnie to mu powiedz ze musisz ochlonac i wyjdz na chwile z pokoju. Daj sobie czas na ochloniecie i pozniej zaproponuj rozmowe z chlopakiem ale juz na spokojnie. Klotnie wynikaja ze zlej komunikacji. Polecam Ci ksiazke Love is never enough napisana przez AArona Becka. Jest to poradnik jak nauczyc sie pokonywac trudnosci z dogadaniem sie w zwiazku. Moze byc dla Ciebie pomocny. Mysle ze skoro u Was dochodzi do duzych klotni gdzie oboje tracicie kontrole to ktos z Was musi nauczyc sie pierwszy inaczej rozmawiac. Jesli jedna osoba przerwie ten cykl to to moze wplynac pozytywnie na cala Wasza relacje. To bedzie wymagalo duzej pracy i samoddyscypliny ale wydaje mi sie ze jesli Wam zalezy na sobie to da sie to zrobic. Powodzenia i trzymaj sie!
  6. Nie wiem dokladnie czy chodzi tutaj o uzaleznienie czy raczej o bardzo glebokie zaangazowanie emocjonalne. To nie jest tak ze nie dam sobie rady bez meza. Daje sobie rade bez niego od 6 miesiecy i jakos zyje. Co mnie doluje to to poczucie ze to moje zycie jest takie byle jakie. Dla mnie moj maz byl zawsze bratnia dusza. Zna mnie najlepiej ze wszystkich. Dzielenie zycia z nim bylo dla mnie ogromna radoscia. Jego nagly dystans do mnie i obojetnosc byly dla mnie dramatem. Nie rozumialam dlaczego to robi. Nie umiaam pojac dlaczego tak bardzo sie zminil z dnia na dzien. Te pierwsze miesiace to byl poprostu chaos. Jego zachowanie totalnie nieracjonalne i moja panika, strach o niego, o siebie, o nasza przyszlosc. Pomalu z pomoca przyjaciol sie uspokoilam. Moj spokoj spowodowal to ze i on pomalu sie uspokoil. Zaczelam stosowac to co wszyscy mi tutaj radza. Zaczelam bardziej zajmowac sie soba. Zabralam sie za reguarne uprawianie sportu, wychodze ze znajomymi, aktywnie szukam stalej pracy, miedzy czasie znalazlam sobie pozycje jako nianka i korepetytor. Zaczelam pracowac nad soba. Zastanowilam sie nad soba i doszlam do wniosku ze wiele rzeczy musze zmienic. Zabralam sie za to i jestem teraz szczesliwsza. To nie znaczy ze juz ze wszystkim sie pogodzilam. Mam jest sporo slabszych chwil kiedy sobie troche porycze. Kiedy to co on robi czy czego nie zrobi mnie rani ale ucze sie dystansu to tego. Jesli chodzi o moje uczucie do meza to ono tez sie zmienilo. To co sie stalo odslonilo jego twarz ktora nigdy nie znalam. Moj maz nigdy nie pokazywal swoich slabosci, nigdy sie nie zalil ze go cos martwi, ze sobie z czyms nie radzi. Dopeiro teraz poraz pierwszy sie do tego przyznal. Jednak problem jest taki ze nie umie sie z tym pogodzic. Uwaza ze zawiodl i ze to nie jest meskie. W grudniu przeszedl zalamanie nerwowe do ktore po czesci sie przyczynilam. To co od tego czasu jest miedzy nami to w duzej mierze rezultat tego co sie wtedy stalo. Te ostatnie miesace to najcieza proba jaka kiedykolwiek przeszlam. On zreszta tez. Zranilismy sie nawzajem bardzo. Jednak tez dowiedzielismy sie o sobie nawzajem wiele. Ostatnio zaczelo sie troche poprawiac miedzy nami. Zaczelsimy w koncu rozmawiac o naszych problemach. Wyjasnilismy sobie kilka rzeczy. Nie ma jeszcze wielkiego przelomu ale jest maly kroczek naprzod. Nie wiem jak to sie skonczy. Byc moze sie rozstaniemy. Jednak poki jest choc iskierka nadziei ze mozemy z tego wyjsc bede przy nim bo jestem jego zona, bo go kocham i bo mu przysieglam ze nie opuszcze go gdy nadejda problemy.
  7. @ ~aniaafffffffff Mieszkamy w Ohio od 9 lat. Udostepnij mi mozliwosc wyslania Ci maila to napisze wiecej.
  8. Dzieki za wszystkie odpowiedzi. Musialam zrobic sobie chwile przerwy od czytania forum by sie troche psychicznie zregenerowac. Moj maz jest Polakiem. Tydzien temu pierwszy raz od 6 miesiecy wyszlismy razem na spotkanie ze znajomymi. Bylo fajnie ale spotkanie sie skonczylo i wrocilismy do "starego ukladu". Wiem ze to wszystko wyglada na sytuacje beznadziejna. Jeszcze jednak nie oswoilam sie z mysla ze to juz koniec. Latwo kazdemu powiedziec " odejdz", "rozstancie sie i szukajcie szczescia z kims innym". Z kim mam szukac tego szczescia? Jaka mam gwarancje ze wogole kogos znajde czy ze nowy zwiazek mi sie ulozy? Poza tym co zrobiz z tym emocjonalnym bagazem ktory juz mam? Wiem ze nie da sie na sile byc z kims kto tego nie chce. Jednak ta wiedza nie daje zadnej ulgi tylko poczucie bezsilnosci. Nie mam kontroli. W ostatnim czasie duzo zastanawiam sie nad soba i staram sie rozwiazac moje problemy z praca. Staram sie tylko na tym teraz skupic. Jesli chodzi o meza to ciagle ucze sie wyznaczac granice w tej naszej "relacji". Czasem jestem z siebie dumna ze umiem opanowac swoje emocje i trzymam sie od niego z daleka. Czasem jestem wiernym pieskiem czekajacym na ochlap jego uczucia. Wstyd mi za to, jestem zla na siebie ze mu pokazuje swoja slabosc. Boli mnie to jeszcze bardziej gdy dochodzi do mnie ze jego to wszystko co ja czuje nie obchodzi.
  9. W zyciu codziennym wyglada sprawa tak. Maz czesto je na miescie, ale czasem jak wroci do domu to albo jemy razem obiad ktory przygotowalam albo jak wroci pozniej to sam sobie cos przygotowuje. Moja sytuacja jest o tyle trudniejsza ze teraz nie pracuje. Szukam pracy ale jeszcze nie nie udalo mi sie dostac. Dorabiam jako nianka. Mieszkamy w USA. Meza zarobki sa naszym glownym dochodem. W domu zajmuje sie wszystkim ja. Mamy wspolne konto. Ja pilnuje placenia wszystkich oplat (mieszkanie, prad, internet etc.) , maz placi karty kredytowe. Do tej pory pralam dla nas obojga. Kupowalam mu napoje proteinowe (chodzi na silownie). Zawsze jakies piwko w lodowce bylo.
  10. Wiem ze to zabrzmi bardzo desperacko..ale czy jest cokolwiek co moglabym zrobic by on zmienil stosunek do mnie, by mu znow na nie zaczelo zalezec? Bylismy bardzo kochajaca sie para i poprostu ciezko mi zaakceptowac ze to sie skonczylo..
  11. Powiedzialam mu wielokrotnie ze zalezy mi na naszym malzenstwe i ze chce go ratowac. Prosilam by ze mna poszedl do psychologa na terapie malzenska. Odmowil. Gdy go spytalam dlaczego nie chce isc powiedzial ze to nie ma sensu bo on sie tam nie odezwie (maz jest baardzo zamknieta w sobie osoba i oprocz mnie z nikim nie rozmawia o naszych problemach), poza tym mowi ze nikt nie bedzie mu duktowal jak ma zyc i go naprawial. Powiedzial ze takie spotkanie nie ma sensu bo tylko psycholog go wkurzy swoimi radami i tyle. Taka z nim rozmowa. Jestem zalamana tym wszytkim.
  12. 6 miesiecy temu moj maz oglosil ze sie chce rozstac. Opisywalam szczegoly naszej "telenoweli" w watku "kryzys malzenski". Dopiero dwa tygodnie temu powiedzial mi dlaczego. Przez wszystkie te miesiace chodzilam kolo niego jak kolo jajka martwiac sie ze ma depresje. Probowalam sie domyslec o co chodzi, szukalam wine w sobie. Nie bylam idealna zona i zanim doszlo do rozstania duzo popelnilam bledow. Nie klocilismy sie ale zabraklo mi zrozumienia, cierpliwosci. Naciskalam na niego by konczyl doktorat, zloscilam sie jak wracal pozno z pracy. Poniewaz sama mialam za duzo wolnego czasu to go nagabywalam smsami o kazda pierdole, czy dzwonilam do niego. Wiem ze moje zachowanie bylo poprostu zle. Od czasu ogloszenia rozstania maz porzucil mnie emocjonalnie i w sumie fizycznie tez bo chociaz razem mieszkamy to nie pozwala mi sie dotknac. Czesto nie wraca na noc, czasami nie przyjezdza do domu przez caly weekend. Nie zdeklarowal sie czy chce rozwodu. Powiedzial ze nie wie czego chce i nie wie czy mu zalezy na naszym malzenstwie. I tak jest o 6 miesiecy. Dwa tygodnie temu po tym jak juz nie wytrzymalam nerwowo jego kolejnego wyjazdu na weekend wykrzyczalam mu przez sluchawke co mysle o jego zachowaniu. Wrocil w niedziele. Myslalam ze powie ze miedzy nami koniec. Jednak on tylko spytal co u mnie, powiedzial ze jest zmeczony i ze idzie spac. Poprosilam by ze mna w koncu szczerze porozmawial. Zapytalam wprost co nie dzialalo w naszym zwiazku. Odpowiedzial "nasz zwiazek". Poprosilam o dokladniejsze wyjasnienie. Powiedzial ze go nie wpsieralam, nie rozumialam jego zmartwien, za duzo od niego oczekiwalam, dawalam na niego za duza presje. Powiedzial ze kiedys z niego zazartowalam w towarzystwie i on sie z tego wtedy smial ale tak naprawde go to urazilo. Czesc z tych rzeczy ktore wymienil domyslilam si wczesniej ze moga byc powodem. Zaczelam nad soba pracowac by to zmienic. Jesli chodzi o ten zart to nie mialam pojecia ze czyms takim go urazilam. Nigdy mi wczsniej nie powiedzial ze cos nie tak, ze go za duzo naciskam, za malo wspieram itd.. Przeprosilam go za te wszystkie rzeczy. Wie ze tego bardzo zaluje. On tez mnie przeprosil ze mnie skrzywdzil swoim zachowaniem. Jednak to nie przerodzilo sie na zadne zmiany miedzy nami. Przez dwa dni po tej naszej rozmowie jakos lepiej bylo miedzy nami. Nie jakas drastyczna zmiana ale rozmawialismy ze soba przyjaznie, bylo milo. Jednak po dwoch dniach cos mu sie znow odwidzialo. Nie mial ochoty ze mna gadac i pojechal do znajomych na impreze. Pozniej wyjechal z pracy na delegacje i nie odezwal sie ani razu. Ja tez sie do niego nie odzywalam az do wczoraj. Zadzwonilam ale nie odebral. Dzis zadzwonilam znowu. Nie odebral, ale pozniej oddzwonil. Spytalam co u niego i czy wrocil juz z delegacji. Powiedzial ze wrocil ale ze wyjechal sobie na wycieczke. Nie wiem z kim, nie wiem gdzie. Moj limit zostal osiagniety. Powiedzialam mu ze chce wiedziec na czym stoje. Powiedzialam mu tez ze jego zachowanie jest niedojrzale i moze zawazyc na calej naszej przyszlosci. Powiedzialam mu zeby sie powaznie zastanowil nad tym co robi i nad tych co chce zrobic w sprawie naszego malzenstwa. Wiem ze kazdy kto to przeczyta pomysli ze ona ma kogos. Rozmawialam z nim na ten temat kilka razy. Za kazdym razem mowi ze nie ma, ze w nikim sie nie zakochal i nikogo nie szuka. Mozecie mnie nazwac naiwna ale wierze mu. Jutro on znow wyjezdza z pracy. Powiedzial ze wroci do domu na weekend. Nie wiem czy dobrze robie probujac z nim porozmawiac, czy powinnam dac mu jeszcze wiecej czasu na przemyslenia a sama zajac sie swoimi sprawami. Ciezko na czykomkolwiek sie skupic gdy ciagle sie mysli o tym wszystkim. Nie wiem czy ktos tutaj moze mi cos poradzic. Chcialam sie wygadac..
  13. To co moj maz zrobil praktycznie zabilo mnie od srodka. Czuje ogromny bol i mam do niego zal ze ze mna nie porozwial wczesniej otwarcie i ze nadal nie rozmawia. Jednak ta cala sytuacja uswiadomila mi cos jeszcze. Od dluzszego czasu jestem ze soba nieszczesliwa. Tak jest od okolo 2-3 lat. Nie lubie siebie. Czuje sie slaba, niepewna siebie, uzalezniona emocjonalnie i fizycznie od meza. Wczesniej to wszystko nie mialo takiego znaczenia bo maz mnie kochal, okazywal mi duzo czulosci. Wiedzialam ze nie jestem taka kobieta jak bylam wczesniej jednak nie umialam wtedy tego zmienic. Bylo mi wygodnie polegac calkowicie na mezu. Teraz jak patrze na siebie, na moje zachowanie jest mi wstyd. Czuje ze musze to zmienic dla samej siebie, bo inaczej zawsze bede nieszczesliwa. W tym momencie tez widze ze praca nad malzenstwem nie ma sensu do poki sama swoich spraw nie uporzadkuje. Zaproponowalam mezowi zebysmy razem poszli do psychologa. Powiedzial ze sie zastanowi. Jeszcze o tym nie rozmawialismy wiec nie wiem co zdecydowal. Miedzy czasie doszlo do mnie ze chyba nie jestem w stanie tego zrobic. Nie jestem w stanie z nim tam isc. Nie jestem w stanie pracowac nad naszym malzenstwem mimo ze bardzo mi zalezy na moim mezu. Czuje ze zeby to zrobic musze najpierw stanac na nogi, sama siebie odbudowac. Wiem ze powinnam porozmawiac z miezem o jego zachowaniu i o moich uczuciach z tym zwiazanych. Jednak w tym momencie nie wiem co mu powiedziec. Chcialabym wprowadzic jakos normalnosc miedzy nami bo to co teraz jest wykancza mnie psychicznie. Z drugiej strony chcialabym teraz odlozyc sprawy malenskie na pozniej i zajac sie soba bo tego potrzebuje. Nie wiem tylko co mezowi powiedziec. Boje sie ze odbierze to jako potwierzenie ze nasze malzenstwo jest pomylka. Tyle ze ja tak nie mysle. Kocham go i chce z nim byc ale chce nowego malzenstwa. Opartego na innych zasadach niz mielismy wczesniej. Chce tez zmienic sie dla siebie samej by znow poczuc ze jestem wartosciowym czlowiekiem. Czy powinnam mu o tym otwarcie powiedziec?
  14. Maz wrocil do domu jednego dnia z pracy i powiedzial ze "powinnismy sie rozstac". Nie podal mi przyczyny. Od tego czasu unika domu jak ognia i unika rozmow ze mna. Opisalam szczegoly calej tej sytuacji w poscie pt. "Kryzys malzenski". Teraz moj maz znow jest poza domem. Nie widzielismy sie od tygodnia. Byl przez kilka dni na delegacji ale wrocil w piatek. Jednaj nie wrocil do domu. Wczoraj wyslal mi smsa ze bedzie w poniedzialek. Nie wiem gdzie jest. Nie wiem juz jak sie zachowac gdy on w koncu wroci do domu. To wszystko trwa juz 5 miesiac. Do tej pory mi nie powiedzial co dokladnie sie dzieje tylko ucieka z domu, ode mnie. Coraz rzadziej wraca na noc. Gdy jest pyta co u mnie. Nie wiem nawet co mu na takie pytanie odpowiedziec wiec mowie "w porzadku". Przychodzi do salonu czy kuchni i odrazu lapie za piwo lub robi sobie drinka. Tak jakby nie byl w stanie ze mna spedzic chwili "na trzezwo". Kilka razy probowalam z nim porozmawiac. Zawsze staralam sie przy tyh rozmowach byc spokojna, nie miec pretensji, nastawialam sie na sluchanie. Jednak on nigdy ze mna nie porozmawial otwarcie, nie wyjasnil mi dlaczego tak postepuje. W tych kilku rozmowach ktore tak naprawde wymusilam on jedynie byl w stanie wypowiedziec pojedyncze zdania. Najpierw mowil ze "brakuje czegos w naszym malzenstwie ale on nie wiem czego". Na moje pytanie czy mnie nadal kocha powiedzial ze tak. To byla nasza "rozmowa" jeszcze w grudniu. W styczniu nie wytrzymalam i znow probowalam z nim rozmawiac. Oczywiscie nie chcial. Na moje pytanie co sie stalo, czemu sie tak zachowuje powiedzial ze "czul sie nieszczesliwy w malzenstwie. Od dluzszego czasu myslal o rozstaniu. Nie ma na to nigdy dobrego czasu. Czegos mu brakowalo i jest to zbyt duze zeby o tym nawet gadac". Znow go zapytalam czy mnie kocha. Powiedzial ze tak. Kilka tygodni temu kolejna rozmowa. Tym razem " On byl nieszczyliwy w malzenstwie i nie chce wracac do malzenstwa takiego jakie bylo. Na moje ptanie czego mu brakowalo, co mu nie odpowiedalo powiedzial ze on nie wie. Rozmawialismy o potrzebach. Powiedzial ze on nie wie jakie ma potrzeby. Powiedzial wtedy tez ze "nie kocha mnie tak bardzo jakby tego chcial". Nie rozumiem tego, nie wiem co to znaczy. To co on robi niszczy mnie od srodka, czuje za kazdy dzien jakby mnie troche ubywalo. Nie umiem mu pokazac jak bardzo mnie krzywdzi swoim zachowaniem. Gdy wraca z do domu usmiecham sie do niego. Jestem mila. Pytam co u niego. Troszcze sie o niego. Szukam tematow rozmow ktore beda dla niego niestersujace. Zawsze mam jakis obiad wiec pytam czy ze mna go zje. Zazwyczaj sie zgadza. Rozmawiamy o rzeczach codziennych, jego pracy, naszej rodzinie. Czasem sie posmiejemy, czasem on mi sie wyzali na prace. Jak poruszam temat nas to on natychmiast wpada w przygnebienie i mowi ze nie chce o tym gadac. Juz brakuje mi sily do tego..czy powinnam mu w koncu wykrzyczec w twarz co czuje czy nadal powinnam czekac cierpiwie az on w koncu sie do mnie otworzy? Jak sie zachowac? Pytalam go czy ma kochanke. Powiedzial ze nie ma. Kilka razy go o to pytalam przez ostanie miesiace i za kazdym razem mowil ze nie ma nikogo, ze w nikim sie nie zakochal. Mowi ze chce byc sam. On jutro wraca do domu a ja nie wiem jak sie zachowac. Mam tego dosc. Jakbym mogla to bym sie wyprowadzila. Z drugiej strony rozpacz mnie bierze na mysl o rozstaniu. Pomozcie mi to przetrwac..
  15. Nie widzialam meza od tygodnia..w zeszlyponiedzialek wrocil w nocy do domu z pracy. Nie widzielismy sie. We wtorek rano wyjechal na delegacje. Wrocil wczoraj ale nie wrocil do domu. Dzis dostaam smsa ze wroci w poniedzialek..nie wiem gdzie jest. Jestem zalamana..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...