Witajcie,
Chciałabym Wam opisać moją historię. Byliśmy z moim chłopakiem szczęśliwe 4 lata razem, poznaliśmy sięw 2010 roku w liceum i od wtedy byliśmy nierozłączni. Na początku czysta sielanka, wielka miłość, lecz ostatnio coś zaczęło się psuć.Oboje poszliśmy na studia i tutaj zaczęły się schody. Dodam, że studiujemy w tym samym mieście i pomieszkiwaliśmy u siebie. On bywał u mnie, ja u niego i tak nam tygodnie mijały. Jestem bardziej dojrzała emocjonalnie (jak to teraz niestety bywa) i zaczęłam mówić o wspólnym mieszkaniu skoro i tak pomieszkujemy razem tylko w dwóch mieszkaniach. Zaczął się ode mnie odsuwać, powoli, powoli. Aż w piątek ze mną zerwał. Powiedział, że się dusi i źle czuje jak ktoś go do czegoś namawia i czuje się usidlony. Nie było to zwykłe rozstanie ponieważ umówiliśmy się, że będziemy chodzić na randki, wychodzić raz w tygodniu gdzieś razem żeby mógł znaleźć w sobie te uczucia z początku naszego związku. Dodam, że wczoraj się spotkaliśmy na imieninach znajomego i początkowo czułam się fatalnie, brakowało mi jego dotyku, pocałunków, ale później sama wzięłam sprawy w swoje ręce i sprawiłam jakoś, że siedzieliśmy już później przytuleni. Nie wiem czy to dobrze, czy nie... Ale bardzo mi tego brakowało. Wracając z tych imienin doszło do czegoś WIĘCEJ. Nie będę ukrywać, że było to nasze najlepsze zbliżenie od kiedy tylko pamiętam. Kiedy go zapytałam czy to był seks z przyjaźni powiedział, że NIE. Cały czas mnie utwierdza w tym, że rozstaliśmy się po to aby móc naprawić wszystkie błędy jakie popełniliśmy w ostatnim czasie i żeby uczucia mogły się w nim odrodzić od nowa. Co sądzicie drogie Panie/Panowie? Czy takie spotykanie się, randkowanie ma sens? Czuje, że mnie kocha w środku tylko ostatnio tak wiele się działo (osoba trzecia w związku - koleżanka z jego studiów podstawiała się do niego - jestem bardzo zazdrosna i wybuchła awantura ponieważ nic z tym nie zrobił pomimo moich próśb), że chyba o tym zapomniał. Doszły stresy na uczelni, brak czasu na co dzień przez treningi. Co byście mi kochane doradziły? Walczyć o swoje? Kuć żelazo póki gorące? Czy taka relacja po związku nie ma sensu jednak?