Skocz do zawartości
Forum

Nie potrafię bez Niej żyć, Ona odeszła


Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie.
Mam 29 lat. Przepraszam za długą historię, ale chciałbym jak najbardziej obiektywnie ją opisać.
Każdego dnia nie radzę sobie z myślami, że przeze mnie kobieta moje życia odeszła ode mnie.

Rok temu pojechałem na kilka dni do Niemiec odwiedzić koleżankę. Poznałem tam starszą o 6 lat kobietę. Piękna, mądra, inteligentna, wrażliwa, opiekuńcza, kobieta moich marzeń.
Spędziliśmy razem ponad 8 godzin, zapoznając się. Następnego dnia ja wróciłem do Polski, a Ona napisała mi, że bardzo za mną tęskni. Przez prawie dwa tygodnie rozmawialiśmy ze sobą prawie całe noce. Dwa tygodnie później odwiedziłem Ją. Kochaliśmy się. Spędziliśmy razem bardzo miło weekend. Trzy tygodnie później odwiedziłem Ją drugi raz, spędziliśmy razem cały tydzień. Od momentu Jej poznanie nie miałem pracy. Po tygodniu przeprowadziłem się do Niej. Wcześniej powiedziała, że mogę się do Niej przeprowadzić tylko gdy chce być z Nią i chcę mieć z Nią dziecko. Chciałem tego.
Jak się przeprowadziłem Ona poszła na zwolnienie lekarskie w związku z problemami w pracy, więc całe dnie spędzaliśmy razem.
Ona kobieta po przejściach, w dzieciństwie była molestowana, niedługo po tym wyemigrowała z rodzicami z kraju bliskiego wschodu (to było dla Niej ciężka droga), jest rozwódką, Jej mąż był hazardzistą, jak się poznaliśmy miała problemy w pracy - molestowanie przez dużo starszego szefa (sprawa trafiła do sądu, Ona wygrała).
Bylismy razem 7 miesięcy. Ona zerwała w listopadzie, prawie 5 miesięcy temu.
Mimo, że jestem wrażliwy, czuły, opiekuńczy, każdego dnia mógłbym pokazywać kobiecie, że Ją kocham zrobiłbym wszystko dla kobiety, to z Nią było jakoś inaczej.

Od chwili jak się przeprowadziłem moje myśli były jakby tam i tu w Polsce. Nie byłem tylko tam. Ponieważ Jej mama pracowała w hotelu, dostałem niewielką pracę, która pozwalała mi dzielić się moją dziewczyną kosztami mieszkania i reszta szła na kurs języka.
Od momentu jak się przeprowadziłem, przez cały okres byłem dla Niej jakiś niemiły, zachowywałem się jak dupek. Przyznam szczerze, że popełniłem mnóstwo błędów. Niektóre były takie, że aż wstyd mi przed samym sobą. Niedługo po przeprowadzce poszliśmy na długi spacer, Ona powiedziała, że bolą Ją nogi i chce wracać tramwajem. Ja powiedziałem, że ja wracam pieszo, żałowałem dla Niej 1 euro bilet. Nienawidzę się za to. Jeszcze więcej popełniłem podobnych błędów. Jakoś często byłem na Nią zły. Na początku raz widziałem Ją w dużym dołku psychicznym. Była totalnie rozbita, jakby ledwo kontaktowała ze światem. Przyjechał Jej lekarz terapeuta. Przyznam szczerze, że bardzo się o Nią bałem. Ogólnie dużo spała, często jeździliśmy do Jej rodziców. Ogólnie niewiele robiła, gdyby miała coś do sprzątnięcia do poświęciła godzinę i powiedziała, że jest zmęczona i resztę zrobiło następnego dnia. Chyba przez takie Jej zachowanie też był lekko zły na Nią. Wiele razy widziałem Ją w takim dołku psychicznym. Raz widziałem jak płakała, krzyczała i uderzała rękoma w podłogę.
W moje urodziny zrobiła mi niespodziankę i zabrała mnie do restauracji. Zamiast cieszyć się, że zrobiła mi fantastyczne urodziny to ja byłem zły, że tam idziemy bo to jednak trochę kosztowało, a ona nie miała pracy a ja jeszcze nie miałem tam swoich pieniędzy.
Muszę powiedzieć, że na początku nie powiedziałem Jej o relacji w pracy z kobietą mężatką (nie spaliśmy ze sobą), która zakończyła się wiele miesięcy przed tym zanim się poznaliśmy. Powiedziałem Jej to dopiero gdy odwiedziłem Ją drugi raz. Żałowałem, że nie powiedziałem Jej tego na pierwszym spotkaniu.
Było wiele sytuacji kiedy nie zachowywałem się normalnie, to znaczy byłem nie sobą. Czasem chciała, żebym gdzieś po Nią pojechał, ale jakoś nie robiłem tego bo wiedziałem, ze ma bilet i może go wykorzystać. Po trzech miesiącach chciała, żebym zablokował tę kobietę na fb. Powiedziałem, że tego nie zrobię bo nie chcę Jej krzywdzić (nienawidzę się, że Jej nie zablokowałem). Nie zrobiłem tego bo wydawało mi się, że ta prośba jest dziecinna. Poza tym ta kobieta to był już przeszłość, nie miałem zamiaru się do Niej nigdy odezwać. Ale przez to skrzywdziłem swoją kobietę. Ona zrobiła wielką awanturę o to. Później będąc razem w mieszkaniu napisała do mnie list, w którym m.in. napisała, że mam nadzieję, że Jej wybacze, że będziemy znów razem. Ale jesli nie to mimo wszystko chciała, żebym się nie wyprowadzał, tylko, żebym został jako Jej przyjaciel, bo jak odejdę to jakaś Jej część będzie zniszczona.
Miesiąc później kiedy miałem iść na rozmowę, godzinę przed powiedziała mi, że spotkała się z mężczyzną, którego poznała po powrocie i którego kochała, ale z nim nie była bo ma dzieci.
Jakoś przez cały okres nie wspierałem Jej. Oczywiście byłem z Nią, kiedy czegoś potrzebowała to starałem się to spełniać.
Wiele razy się kłóciliśmy. Za każdym razem Ona wpadała w dużą złość, mówiła do mnie: pieprz się, nienawidzę cię, wynoś się z mojego mieszkania, idź do swojej dziwki (czyli do tej kobiety z pracy), nie chcę już się z Tobą kochać. Kilka razy mnie uderzyła w twarz. Czasem mnie uderzała pięściami. Raz wyrzuciła jedzenie, które jadłem. Raz wyrzuciła klucze do toalety. Czasem zamykała się w toalecie. Raz splunęła obok mnie. Raz szedłem na rozmowę, pokłócilismy się, poszedłem do samochodu, wybiegła za mną, stanęła przy mnie i groziła, że zarysuje samochód. Raz będąc w pracy (pracowałem w weekend na noc) zadzwoniła do mnie i jakoś zaczęlismy się kłócić. W pewnym momencie powiedziała, że jak wrócę rano do domu to wezwie policję. Nie zrobiła tego, następnego dnia napisała, że niezależnie od tego czy będziemy razem czy nigdy tego nie zrobi.
Bardzo często po kłótni Ona chodziła do swoich rodziców, a ja zostawałem sam, bez nikogo.

Na początku sierpnia Ona jechała do Stanów na 10 dni. Rano przyjechał Jej tata, że Ja zawieść na lotnisko. Ja szedłem do szkoły na kurs języka. Jakoś zaczęła się kłócić ze mną. Ja nie chciałem, wiedząc, że nie będziemy się widzieć przez ten czas. Byłem na Nią zły, że się kłóci. Nie rozumiałem dlaczego to robi. Jakoś powiedziałem udanego lotu i poszedłem do samochodu. Ona wybiegła za mną. Powiedziała, że nie chce się kłócić. Ja się popłakałem. Ona powiedziała, że nie che widzieć jak płaczę.

Przez pewien okres mówiła, że chce mieć ze mną dziecko, ale przyszedł czas, że mówiła, że nie chce dziecka bo jest niestabilna emocjonalnie.

Kiedy w listopadzie kolejny raz zamierzałem jechać do Polski, pokłócilismy się. Dwa dni przed wyjazdem było podejrzenie, że może być w ciąży (ale nie była). Ja trochę spanikowałem, nie dlatego, że nie chciałem z Nią dziecka, ale dlatego, że nie miałem pracy na pełen etat, Ona nie miała pracy i mieszkaliśmy w kawalerce. Ale byłbym szczęśliwy gbybysmy mieli dziecko razem.
Następnego dnia poszła do lekarza. Ja zamiast pójść z Nią poszedłem do szkoły. Gdy wróciłem okazało się, że nie mam klucza, a Jej jeszcze nie było. Czekałem na Nią jakieś 1,5 godziny. Gdy przyszła, zamiast na początku zapytać o wizytę byłem na Nią trochę zły, że nie zostawiła mi klucza. Nie wiem co się ze mną stało.
Później, będąc razem w domu, napisała mi krótki list. Że może przerwa kilka dni dobrze nam zrobi, że będzie tęsknić, że chce być moją rodziną, że chce, żebym Jej pokazał po powrocie, że jest dla mnie najważniejsza. Niestety jakieś 3 godziny później wyniknęła jakaś niewielka sprawa, której ja byłem winny i Ona poszła do rodziców. Następnego dnia wróciłem ze szkoły i Ona zadzwoniła. Chciała chwilę porozmawiać, porozmawialiśmy. Później powiedziałem, że się spieszę. Pakowałem się, mówiłem Jej to, mówiłem grzecznie, że nie mogę rozmawiać. Cały czas dzwoniła. Rozmawialiśmy jeszcze dwa razy. Wyszedłem z domu, miałem pasażerów, nie chciałem się spóźnić. Pojechałem po nich, Ona znów zadzwoniła. Odebrałem i powiedziała: życzę Ci, abyś umarł na drodze. Zabolało mnie to, rozłączyłem się. To mój jeden z największych błędów w życiu. Później dzwoniła jeszcze kilkadziesiąt razy, ale ja nie odebrałem. Byłem na Nią strasznie zły za to co powiedziała. Jak przejechałem, zauważyłem, że wysłała mi zdjęcia moich zniszczonych przez Nią rzeczy. Widziałem, że w jednym z smsów napisała, że jak jest w ciąży nigdy nie zobaczę swojego dziecka. Nadal dzwoniła jak przyjechałem, oboje byliśmy na siebie bardzo źli. W jednej krótkiej rozmowie ja powiedziałem, że nie pozwolę, żeby nasze dziecko było z szaloną mamą. Później ona powiedziała, że jestem dziwką. Ja oddzwoniłem i powiedziałem, że to Ona jest dziwką bo kochała się z niggą (jej były mąż był ciemnego koloru skóry). Jeszcze tej samej nocy zadzwoniła do swojego byłego męża. Nie miałem na myśli tego co powiedziałem, powiedziałem to w totalnej złości bez żadnego zastanowienia.
Ona cały czas uważa, że to ja pierwszy powiedziałem, że nasze dziecko nie będzie z Nią i że ja pierwszy nazwałem Ją d.....
Po kilku dniach wróciłem do Niemiec. Ona mieszkała ze swoimi rodzicami. Ja miałem wyprowadzić się z jej mieszkania, ale pozwoliła mi zostać. Każdy dzień bez Niej tak cholernie bolał. Próbowałem wyjaśnić całą tą sytuację. Że nie miałem na myśli tych słów, że byłem po prostu wściekły itp.
Tydzień później chciałem poprosiłem Ją o spędzenie razem kilku godzin, zgodziła się. Będąc w samochodzie powiedziała, że tęskniła za mną, całowaliśmy się i kochaliśmy. Odwiozłem Ją do Jej rodziców, zapytała czy zostanę na święta, powiedziałem, że nie (nienawidzę się za to, że nie zostałem). Już wcześniej o tym rozmawialiśmy, że nie zostanę na święta. Tydzień później przyszła się spakować bo postanowiła wyjechać do Stanów na dwa tygodnie. Była już zupełnie inna. Jakby już uczucia do mnie wyparowały, mimo iż tydzień wcześniej mówiła, że tęskni.

Powiedziała, żebym się z Nią nie kontaktował. Wróciłem przed sylwestrem, napisałem, że mogę przyjść do Niej. Powiedziała, że nie chce, żebym przychodził. Trzy dni później przyszedłem z kwiatami. Nic to nie zmieniło. Błagałem o spotkanie o rozmowę, żeby wyjaśnić moje błędy. Powiedziała, że się spotkamy, następnego dnia napisze godzinę i miejsce. Czekałem cały dzień. Wieczorem zadzwoniła ze złością i powiedziała, że Ona nie będzie pierwsza się odzywać.
Cały czas błagałem o spotkanie i rozmowę. Wysyłałem jej listy. Spotkalismy się jeszcze na noc 17 stycznia. Widać było w Niej ogromną złość i wręcz nienawiść do mnie. Powiedziała, żebym się do Niej nie odzywał. Było mi cholernie trudno tego nie robić. Po tej nocy 2 dni później napisałem do Niej. Następnego dnia zadzwoniła i powiedziała płacząc, że żałuje, że nie jesteśmy razem. Na początku lutego wróciłem do Polski. Przed wyjazdem napisałem do Niej. Powiedziała, żebym dał Jej spokój. Uważała, że Ja stalkuje. Mówiła, że wezwie policję jak będe dalej się odzywać. 6 dni później zadzwoniła, żeby zapytać czy z moim zdrowiem jest w porządku bo Ona była dwa dni w szpitalu. Ta rozmowa telefoniczna była zupełnie inna. Ona w ogóle nie była zła. Wzięła tabletki nasenne, więc przez to taka była. Błagałem Ją o ostatnią szansę. Kilka dni później napisała, że definitywnie koniec. Wysłałem Jej kwiaty na walentynki. Tydzień później kolejne. Napisała, żebym tego więcej nie robił. Napisała też, że ma zamiar wrócić do byłego męża (tego, o którym mówiła mi, że był hazardzistą, który raz Ją popchnął i uderzyła głową o ścianę, który brał Jej pieniądze i szedł do kasyna, przez którego bała się, że innego razu może Ją zabić, który zabrał Jej wszystko, którego pewnej nocy zostawiła, wyszła tylko z paszportem i wróciła do kraju, który nie chciał Jej dać pewnych papierów, których potrzebowała gdy była ze mną, czekała na rozwód z niecierpliwością, dostałą go i była tego dnia bardzo szczęśliwa).

Nie wytrzymałem tego i postanowiłem do Niej pojechać, żeby porozmawiać. Na początku nie chciała mnie wpuścić. Po minucie otworzyła mi drzwi. Myślałem, ze jak zobaczy, że jechałem do Niej 1000 km to będziemy mogli w miarę normalnie porozmawiać. Nie udało się. Ja próbowałem coś mówić. Jak powiedziała, że planuje wrócić do byłego męża, przypomniałem Jej słowa, które mi o Nim powiedziała, nie ruszyło Jej to. Jak Jej przypomniałem, że nie chciał Jej dać papierów, to powiedziała, że On i tak o Nią dbał. Pomimo tego co z nim przeszła to on był dla Niej teraz oparciem, kilka dni wcześniej rozmawiała z Nim. To on był dla Niej dobrą osobą, a ja największym wrogiem tego świata.
Jak byliśmy razem mówiła, że mamy wspaniały seks. Nawet ze swoim mężem takiego nie miała. Jak pojechałem do Niej to powiedziała, że to była nieprawda co powiedziała gdy była ze mną, że z Jej mężem miała lepszy seks.
Chciałem się do Niej jakoś zbliżyć. Ale ona zachowywała się jakby się mnie bała. Nigdy fizycznie Jej nie skrzywdziłem, mimo, że Ona mnie wiele razy mnie spoliczkowała, popychała. Teraz też nie. W pewnym momencie wyciągnęła nóż spod poduszki. Byłem zaskoczony. Zabrałem Jej nóż i rzuciłem na podłogę. Później zadzwoniła na policję. To było okropne uczucie. Przeprowadziłem się dla Niej, mieszkalismy razem, a Ona to zrobiła.
Wyszedłem zanim policja przyjechała.
Wrociłem do Polski, nie odzywałem się 4 tygodnie. Nie mogłem tego wszystkiego wytrzymać. Napisałem do Niej kilka razy. Zadzwoniła i powiedziała, że jeżeli dalej będę pisał to pójdzie do sądu i nabrudzi mi w papierach. Poza tym powiedziała, że planuje ponownie wyjść za mąż, tym razem za tego faceta, który ma dzieci, z którym się spotkała kilka miesięcy wcześniej. Powiedziała, że niedawno się z nim kochała. Powiedziała, że jak się z Nim wtedy spotkała to już mnie nie kochała. Gdy się spotkaliśmy pierwszy raz, powiedziała, że jestem przystojny dla Niej, nie dbała o to, że nie jestem bogaty. Teraz powiedziała, że chcę bogatego mężczyznę, że ja nie jestem przystojny.

Przeprowadzając się wiedziałem, że będę musiał się nauczyć języka i znaleźć pracę. Chyba nowy kraj, nagła zmiana, brak bliskich osób troche wpłynęło na to, że zachowywałem się jak dupek. Może nikt mi nie uwierzy, ale nie byłem sobą. Zawsze wrażliwy, romantyk, a teraz byłem jak skała. Zrobiłbym wszystko dla kobiety, a teraz było inaczej. Wszytko było we mnie inaczej. Zamiast dawać to częściej brałem. Zawsze było odwrotnie. Mógłbym dać wszystko, nawet gdybym nic nie dostał.
Ponieważ skończyłem studia ekonomiczne i pracowałem kilka lat "za biurkiem" w Polsce chciałem tam znaleźć pracę z moim wykształceniem. Nie miałem większego problemu z tym, żeby iść do pracy fizycznej (w końcu od początku tak pracowałem), ale chciałem znaleźć dobrą pracę, chciałem, żeby Ona miała faceta-mnie, który ma dobrą pracę.

Jednak głównym powodem tego dlaczego byłem dla Niej cały czas niemiły chyba było to, że na prawdę Ją kochałem i chciałem z Nią być, to podświadomie nie dopuszczałem Jej do siebie (może dlatego zaangażowałem się w niemoralną relację z mężatką bo od początku wiedziałem, że jest skazana na niepowodzenie). Chyba bałem się, że pewnego dnia mnie porzuci, że złamie mi serce. Tylko Jej w pełni się oddałem w swoim życiu, tylko dla Niej w pełni otworzyłem swoje serce. Dla mnie Ona jest największą miłością, prawdziwą miłością, którą zaznałem swoim życiu. Tylko z Nią chciałem się ożenić.

Niestety moim problemem było to, że z Nią nie rozmawiałem. Nie rozmawialiśmy o bieżących problemach, o złościach, o tym co lubimy, czego nie. Jak się kłócilismy to Ona szła do rodziców. Powinniśmy rozmawiać. Czego teraz cholernie żałuje.

Ona teraz mnie nienawidzi. W Jej oczach jestem złą osobą. Uważa, że jestem tani, jestem kłamcą, pasożytem. Uważa, że szukałem innej dziewczyny (gdy byłem na rozmowie, moja dziewczyna mnie wtedy na nią zawiozła, zaraz po rozmowie nie zadzwoniłem do swojej dziewczyny tylko rozmawiałem z kobietą, która siedziała na recepcji bo była Polką i to była Polska firma, chciałem się dowiedzieć coś o rekrutacji. Powiedziałem wtedy o tym mojej byłej dziewczynie, była zła, że nie zadzwoniłem zaraz po rozmowie. Nie wiedziałem, ze czekała pod budynkiem, myślałem, że pojechała do koleżanki. Jak jechaliśmy samochodem to insynuowała, że chciałem poderwać tę kobietę. Niestety dobrałem niewłaściwe słowa, powiedziałem, że nie byłem nią zainteresowany bo nie była ładna, zamiast powiedzieć mojej byłej dziewczynie, że nie interesowała mnie bo mam Ją. W pewnym momencie Ona powiedziała, żebym wysiadł z samochodu. Może to było dziecinne zachowanie, ale wysiadłem).

Wiem, że byłem niemiły dla mojej byłej dziewczyny, że Ją skrzywdziłem. I nie bronię się przed tym. Jestem tego świadom. Popełniłem wiele błędów, nie pokazałem Jej, że choć była jedyną dla mnie to Jej tego nie pokazałem. I cholernie żałuję tych błędów. Każdego dnia i każdej nocy myśli o tym, że żałowałem 1 euro na bilet dla Niej, że nie poszedłem z Nią do lekarza, że nie powiedziałem Jej o relacji z tamtą kobietą, że nie odebrałem telefonu, że powiedziałem te okropne słowa, wiercą mi dziurę w głowie. I czasem nie mam już siły na to. I tak bardzo nie mogę tych myśli opanować, tak bardzo się nienawidzę, tak bardzo chciałbym cofnąć czas.

Ale Ona też mnie skrzywdziła. Za każdym razem gdy się kłóciliśmy Jej słowa zadawały mi ogromny ból. Wyzywała mnie. Przeprowadziłem się do Niej, a Ona mówiła, żebym się wynosił z Jej mieszkania. Bolało gdy wyjęła nóż i zadzwoniła po policję. W ostatniej rozmowie powiedziała, że chciała mnie zostawić już w lipcu. Więc dlaczego błagała mnie we wrześniu, żebym został? Błagała mnie również w listopadzie. Nawet w listopadzie mówiła, że jest ze mną szczęśliwa, że mnie kocha, że jestem dobry. Dwa dni przed moim wyjazdem powiedziała, że jest ze mną szczęśliwa. Często mówiła, że oboje potrzebujemy siebie nawzajem, że chce, żebyśmy byli dla siebie mili, że chce, żebyśmy nauczyli się z błędów i zapomnieli o przeszłości.
Jej słowa kiedy do Niej pojechałem i kiedy ostatnio do mnie zadzwoniła tak bardzo bolały. Nie wiem ile w tym prawdy, ale myślę, że chciała mnie po prostu celowo skrzywdzić. Czy mam rację?

Po tym jak ze mną zerwała nagle wszystkie uczucia do mnie wróciły. Znów czułem, że jestem sobą, wrażliwy, że zrobiłbym wszystko dla Niej. Całe moje zachowanie to była jakaś pomyłka.

Mówiła, że możemy być przyjaciółmi. Tak wiele z tego co mówiła, odwróciła.

Ona od stycznia znów pracuje. Od początku gdy się poznaliśmy potrzebowała mnie, potrzebowała ze mną rozmawiać. Była złym stanie psychicznym, nie chciała mieszkać sama. Przeprowadziłem się, wiem, że chciała mieszkać ze mną. Mimo tych błędów jednak nie odeszła, cały czas potrzebowała mnie, żebym z Nią był. Bała się spać sama.
Powiedziała, że dała mi wiele szans. Ja też dawałem Jej szanse, ale niestety Ona tego nie widzi.
Kilka dni po przyjeździe odbyła się Jej sprawa sądowa. To była też dla Niej trauma.
Mam wrażenie, ze dawała mi te szanse bo nie chciała mieszkac sama. Od stycznia ma pracę, nie przebywa całe dnie w domu, nie myśli o nas, sprawa z ostatnia pracą już się zakończyła, nie potrzebuje mnie już. Nie boi się już spać sama.

Skrzywdziłem Ją, ale Ona też mnie skrzywdziła. Nie mogę odgonić tych myśli, że wezwała policję.
Ona widzi tylko moje błędy, nie widzi swoich, swojego zachowania w złości. To ja jestem wszystkiemu winien. Nie widzi, że życzyła mi śmierci, że Ona pierwsza powiedziała, że nie zobaczę swojego dziecka. Wracałem do Polski co 6 tygodni, żeby mieć ubezpieczenie. Ona mówi, że wracałem co trzy.
Po zerwaniu przez 3 miesiące starałem się zachowac nasz związek, ale Ona dała szansy. Szkoda, że po tym wszystkim, nie zasłużyłem sobie nawet na jedno spotkanie i normalna rozmowę.
Wiem, że spaprałem ten związek, nienawidzę się za to, nienawidzę się jeszcze bardziej bo wiem, że bylibyśmy razem na zawsze gdybym był sobą od początku. Już zawsze będzie mnie uważała za dupka. Gdyby dała mi szansę byłoby zupełnie inaczej.

Czy Jej zachowanie gdy się kłóciliśmy było normalne? W granicach zachowania podczas kłótni? Czy może Ona ma jakiś problem ze sobą, np. problem ze stabilnością emocjonalną wynikający z traumy z dzieciństwa? Wiem, że nawaliłem sowim zachowaniem. Czy to wszystko moja wina? Przez moje zachowanie Ona wpadała w takie złości. Raz mi to nawet powiedziała.
Kocham Ją i mimo wszystko chciałbym z Nią być, choć to już się nigdy nie wydarzy. Ona już nie chce ze mną być. Pomimo uświadamiania Jej, że Ona też popełniła błędy, nie widzi tego. Jest tak bardzo nieobiektywna. Nie potrafię bez Niej żyć. Wiem, ze możemy być razem...

Odnośnik do komentarza

Nie dało się przeczytać tego całego elaboboratu,nie dość ,że długi to zbyt chaotyczny...
Byliście w toksycznym związku i dobrze,że się rozstaliście, a,że takie związki ponoć bardzo uzależniają psychicznie,czujesz się jak się czujesz...
Czas leczy rany,jesteś młody ,odchoruj ten związek ,jeśli nie sam to z pomocą psychoterapeuty i zacznij życie sobie układać z inną z partnerką
Nie,nie powinniście być razem, ona jest chwiejna emocjonalnie, ale Ty jakby też...,masz duży problem ze sobą ,coś zrobisz ,potem żałujesz i tak wkoło...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Problem jest złożony a cała sytuacja skomplikowana, ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Najlepiej skorzystać z porad kogoś kto zna się na takich skomplikowanych relacjach i potrafi pomóc, poprowadzić krok po kroku przez całą tą zawiłą sprawę odzyskania kogoś po stracie. Mi pomógł Miłosz Barszczak. Nawet jeśli wygląda to na niemozliwe, niewiarygodne że obca osoba może pomóc odzyskac ukochaną kobietet to ja powiem ze jest to możliwe. Też nie mogłem pogodzić się, że moja dziewczyna zostawiła mnie po tym jak ja ignorowałem, wkurzałem i nie chciałem poświęcac uwagi. Dopiero kiedy mnie rzuciął i nie odbierała telefonów zrozumiałem, że to był jednak mój błąd. Miłosz pomógł mi ją odzyskać choć na początku nie wierzyłem mu ze sie uda. Spróbuj

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...