Skocz do zawartości
Forum

Poważna kłótnia z dziewczyną.


Gość Runebound

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Runebound

Zazwyczaj nie piszę w tego typu sytuacjach ale ta trochę mnie przerosła.
Wczoraj dość mocno pokłóciłem się ze swoją dziewczyną z którą jestem już prawie 3 lata (znamy się ponad 5).
Wszystko zaczęło się w piątek w nocy kiedy wróciła z imprezy gdzie była wraz z ludźmi z pracy o godzinie 3 nad ranem. Godzina była jak była ale zdenerwował mnie fakt że nie dała mi nawet znać co się z nią dzieję. Kiedy się przebudziłem nie miałem nawet jednej wiadomości na telefonie. Wielokrotnie omawialiśmy ten temat że nawet jak śpię ma pisać. I na odwrót bo to osoba która gdzieś wyszła ma na sobie ten obowiązek. W dodatku wróciła pijana. Na domiar złego dzwoniła odwoziła szefa Uberem pomimo że było mu to totalnie nie po drodze. Niestety niczego się wtedy nie dowiedziałem po padła jak kłoda. To wszystko sprawiło że byłem zły. Tak bardzo że nie spałem całą noc. Następnego dnia przepraszała mnie i zapowiedziała że wieczór spędzimy we dwójkę i jakoś to wynagrodzi. Powiedziałem że OK choć jestem zmęczony a czeka mnie jeszcze trening. Niemniej wciąż odczuwałem pewne rozczarowanie. Po południu/wczesnym wieczorem wybrałem się ze znajomym na dużo wcześniej ustalone spotkanie związane z zaległymi moimi urodzinami. W trakcie mojej nieobecności przyszła do niej przyjaciółka. One też się umawiały ale na dzień przed nie były pewne tego spotkania. Ostatecznie do niego doszło. Kiedy spędzaliśmy czas osobno napisałem sms "co i jak". Powiedziała że obgadują "gruby temat". Niestety nie dowiedziałem się jaki. Natomiast słowa "gruby temat" brzmią jak nowy chłopak jej koleżanki. Po tym jak wróciłem do domu okazało się że po pierwsze znów musiała coś wypić bo było to po niej widać (choć już nie tyle) a po drugie dołączył do nich chłopak koleżanki który rozwalał muzykę na full w moim własnym mieszkaniu. Ja tymczasem marzyłem o położeniu się spać. Zresztą pytałem jej jeszcze godzinę wcześniej smsowo czy wie kiedy koleżanka ma zamiar wyjść. Tuż po powrocie poprosiłem dziewczynę na słowo i wyjaśniłem że chciałbym mieć trochę spokoju w domu. Była lekko oburzona że mam zamiar ich wyprosić. Cóż. Z koleżanką i tak już o niczym nie rozmawia bo robią to tylko we dwójkę. Sądzę zatem że miłe poproszenie o inny termin spotkania w zupełności by wystarczył a i znajomi nie mieliby nic przeciwko. Poszedłem się umyć a potem usłyszałem jak ona ma zamiar wyjsć z nimi i iść coś zjeść (chcieli wcześniej zamówić do mieszkania). Potem pewnie jak dzień wcześniej wrócić niewiadomo kiedy. Najwidoczniej powiedziała im co i jak ale postanowiła że dotrzyma im a nie mnie towarzystwa. Słyszałem też jak znajoma pyta moją dziewczynę czy jest pewna tego pomysłu. Niestety chwilę później po wyraźnie twarzy doskonale widziałem że ona chce to zrobić a mnie zostawić. Mając w głowie wczorajszą jej nieobecność potem obiecywanie że dzisiaj spędzimy czas razem i teraz jakiś głupi pomysł że ona wyjdzie z nimi doprowadził że wybuchłem. Powiedziałem kilka słów za dużo typu że nie szanuje mnie mieszkania itp. Wszystko to przy znajomych. Chciała wyjść i nocować u przyjaciółki ale ostatecznie została. Potem porozmawialiśmy. Okazało się że z naszych wieczornych ustaleń nici bo ten "gruby temat" to nie były ploty a jakiś poważny życiowy temat dotyczący owej znajomej. Dlatego też chciała dotrzymać jej towarzystwa i wyjść z nimi. Najważniejsze to fakt że przeprosiłem ale mimo wszystko chciałem wyjaśnić krok po kroku dlaczego tak się stało. Po pierwsze tłumaczyłem jej że gdyby powiedziała (a mogła smsem albo jak byliśmy na osobności) że to serio coś poważnego to poszedłbym spać a je bym zostawił. Po drugie tłumaczyłem że mój wybuch to pokłosie wcześniejszych wydarzeń. Ona tego nie przyjmuję do siebie i patrzy tylko na moją reakcję. Nie interesuje jej co było jej powodem. Na swoją obronę dodała że jak prosiłem ją o grzeczne ich wyproszenie to mogłem dodać że chce spędzić czas z nią a tego nie zrobiłem i dlatego uznała że ona też powinna wyjść. Powiem szczerze że to jedno z głupszych tłumaczeń. To tak jakby powiedzieć że idziemy na wesele a potem się okazuję że idziemy ale ja i ktoś innym. Przecież nie pytała. Zresztą słowa "przecież nie pytałeś" padły z jej ust jako obrona przed faktem że nie powiedziała mi że temat rozmowy jest poważny.
Podsumowując. Ostatnio czuję się jako dodatek a nie jako jej partner. Po pracy bądź kolejnych już studiach nie ma dla mnie czasu i albo musi coś zrobić albo odsypia zarwaną noc. Ja nie istnieję. Do rzeczy intymnych cóż może i dochodzi ale nawet te nie są takie jak sobie wyobrażałem. Mieszkamy wreszcie sami bez współlokatorów a mimo to mało w tym wszystkim spontaniczności i romantyzmu. Wszystko na zasadzie idziemy spać i może coś się uda. Czasem się udaj ale coraz bardziej schematycznie co na początku znajomości było nie do pomyślenia. Dodatkowo nawet jak na coś się umówimy to potem pada stwierdzenie że ma dużo do zrobienia że nie ma czasu i na tym koniec. Do tego dochodzi fakt że jak ona ma ochotę się spotkać z przyjaciółką to tutaj nie ma już mowy o tym że jest zmęczona itp. Wszystko zrobi na czas aby się zobaczyć. A ze mną różnie. Potem się dziwi że mi często puszczają nerwy. Twierdzi że to moja wina i że wszystko robię patrząc na siebie. Nie potrafi przyznać że choć w części rzeczy mnie zaniedbuje i może to być przyczyną mojego zachowania.
Tak szczerze chciałbym poznać waszą opinię. Jak już mówiłem. Powiedziałem za dużo. Przyznałem się do tego. Nie potrafię jednak przejść obojętnie obok braku nakreślenia mi sytuacji co znacznie ułatwiłoby wszystko.

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...