Skocz do zawartości
Forum

Relacje w rodzinie a chudnięcie


Gość olk....

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Rok temu zachorowałam na anoreksję. Początkowo była to tylko chęć zrzucenia zbędnych kilogramów i pozbycia się dużego brzucha i masywnych ud. Zawsze miałam kompleksy i już wcześniej kilka razy się odchudzałam, ale wtedy wiedziałam kiedy przestać. Tym razem było inaczej... Zachęcona szybkimi efektami jeszcze bardziej ograniczałam swoje posiłki, aż doszło do tego, że jadłam tylko kilka łyżek kaszy lub ryżu i jeszcze miałam wyrzuty sumienia. Do tego dużo ćwiczyłam. To był sposób na oczyszczenie się z winy, że tyle zjadłam. Obsesyjnie przeliczałam kalorie. I te zjedzone i te spalone. Moje myśli krążyły tylko wokół jedzenia, a raczej niejedzenia.
W ciągu 6 miesięcy moja waga spadła z 64 do 38 kg przy wzroście 164cm. Wiedziałam, że ze mną jest źle. Chciałam wyzdrowieć, zrozumiałam swój błąd i zaczęłam się leczyć. Zależało mi, miałam nadzieję i wsparcie bliskich (przynajmniej tak mi się wydawało). Niestety nadal chudłam, a rodzina ciągle urządzała mi awantury, że nic nie jem i wpychała mi jedzenie. Czułam się strasznie samotna i niezrozumiana. Ja naprawdę się starałam, ale nikt tego nie dostrzegał. Dla mnie zjedzenie trzech posiłków dziennie było już ogromnych sukcesem, chociaż nadal bałam się przytyć. Powolutku zaczęłam przybierać na wadze. Im tylko o to chodziło. Tym co się działo w mojej głowie w ogóle się nie przejmowali. Tylko żeby nie patrzeć na moje wychudzone ciało, bo zżerało ich poczucie winy. A przecież ja sama chciałam.
W końcu wzięłam się w garść. Zaczęłam jeść coraz więcej, przestałam ćwiczyć, brałam psychotropy, różne suplementy diety i zastrzyki. Chodziłam do lekarzy, próbowałam rozmawiać z rodziną o tym co mi leży na sercu. Jednym słowem chciałam żyć. Miałam nadzieję, ale moi bliscy pozostali głusi na moje wołanie. Ich obchodziło tylko to, żebym przytyła! Więc podświadomie zamknęłam się w sobie i udawałam, że wszystko w porządku. A tak naprawdę zaczęłam się objadać, strasznie obżerać za co się nienawidzę. Przy każdym napięciu, przypływie emocji, nerwach tylko obżeranie mnie "uspokajało". Miałam ogromne wyrzuty sumienia, ale nie umiałam wymiotować. Początkowo nie było rezultatów. Później jednak zaczęłam tyć i przytyłam już 30 kg. Znienawidziłam siebie totalnie. Uważam się za kompletne dno. Jestem gruba i brzydka. Przestało mi zależeć na czymkolwiek. Totalnie olałam znajomych, a raczej specjalnie się od nich odsunęłam. Przestałam wychodzić z domu i rozmawiać z rodziną.
Czasem gdy już nie wytrzymuję i poczuję przypływ nadzieji próbuję porozmawiać z tatą, ale zawsze kończy się krzykiem i moim płaczem. A oni nie chcąc mnie denerwować poprostu zchodzą mi z drogi, unikają rozmów. A ja bym tak bardzo chciała zostać wysłuchana, zrozumiana, czasem nawet ich prowokuję żeby wykrzyczeli mi co tak naprawdę myślą, czują, ale pozostaje to bez echa. W końcu podjęłam się terapii u psychologa. Zrozumiałam, że źródło moich problemów leży w nieprawidłowych relacjach w rodzinie. Nieumiejętność nawiązywania prawidłowych relacji, brak akceptacji siebie. Wiele lęków i ogromna chęć wycofania się z życia. Wszystko to ma jedno źródło. Poznałam swoje lęki, dowiedziałam się o ogromnym żalu i skrywanej złości do rodziny. Niby wszystko powinno się zaczęć układać, ale z moją psychiką jest coraz gorzej. Nadal się wycofuję z życia, rezygnuję ze wszystkiego, nawet już nie próbuje naprawiać relacji z rodziną, chyba mi już w ogóle nie zależy. I coraz częściej myślę o śmierci jako sposobie na pozbycie się bólu. A jednocześnie wiem że to wołanie o pomoc.
Czuję że jestem z tym wszystkim sama, że nikt mnie nie rozumie. Ciągle płaczę i czuję sie bezsilna. Nie wiem co mam robić. Powoli brakuje mi sił na walkę z samą sobą. A na pewno brak mi odwagi, by podjąć jeszcze jakieś działania. Dziękuję za tę stronę. To naprawdę wspaniałe, że można się "wygadać", wyrzucić to z siebie. Proszę o jakieś wskazówki lub poprostu słowa zrozumienia. Nie wiem co mam ze sobą dalej zrobić.
Odnośnik do komentarza
Witam.Dziękuję za to co Pani napisała.W pełnia się z panią zgadzam co do wniosków i zaleceń.Jednak nie tak łatwo jest oderwać się od rodziny.Ma pani rację jesteśmy zależni od siebie.
Psychoterapię zaczęłam w sierpniu a spotkania mam raz na tydzień.Wydaje mi się,że dużo zrozumiałam.Ale z podjęcie działania mam ogromny problem.I czsem gdy zrobie krok do przodu,to puźniej robię dwa do tyłu.Jeśli chodzi o psychiatrę,to byłam na trzech spotkaniach,jednak puźniej zrezygnowałam,bo bardzo przytyłam i było mi wstyd.Przestałam również brać leki,bo żle się po nich czułam(zarówno Rexetin jak i żelazo,witaminy i inne) to było w czerwcu.
Obecnie nie robę nic.Zrezygnowałam ze studiów po trzecim roku.Nie wróciłam,bo bałam się reakcji ludzi na mój wygląd.Tego,że mówiliby"jak pięknie wyglądam",że gapiliby się na mnie.Wiem,że tak by się stało,bo już było kilka takich przypadków na mojej uczelni.A ja nie poradziłabym sobie z tym,ani nie potrafiłabym się zająć teraz nauką.
Nie wiem czego chcę i nie mam pomysłu na życie.Nadal nie potrafię się zaakceptować i nie jestem pewna czy chcę się otrząsnąć z tej choroby.Częstka mnie pragnie wrócić.
Nie chcę zmarnować sobie życia,ale nie potrafię się zmobilizować.
Odnośnik do komentarza
Gość mgr Paulina Stolorz
Witam!

Wyjście z zależnościowej relacji z rodzicami jest bardzo trudne, ale jest Pani na początku psychoterapii, rozwiązanie przyjdzie z czasem, proszę być dobrej myśli. Jeśli już widzi Pani jakieś efekty to najważniejsze. Proszę być dobrej myśli i o wszystkich wątpliwościach informować psychoterapeutę - również o obawach związanych z wizytą u lekarza psychiatry. Leków nie powinna Pani odstawiać bez konsultacji z lekarzem prowadzącym. Zachęcam do wizyty u psychiatry, zwiększenie masy ciała może być skutkiem ubocznym farmakoterapii - może konieczna będzie wobec tego zmiana leku, konsultacja z dietetykiem, porada psychologa w tej kwestii. Gorąco namawiam do spotkania z lekarzem, szkoda byłoby przerwać terapię. Trzymam za Panią kciuki!

Serdecznie pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Współczuję tej dziewczynie...Ja też miałam anoreksję. Przy wzroście 179 cm ważyłam 53 kg. W ciągu 3 miesięcy z 73 kg schudłam do tych przeklętych 53 kg. Pewnej nocy wylądowałam w szpitalu z uczuciem strasznego bólu w klatce piersiowej. To trwało ok roku. Gdy zgłosiłam się do psychologa, po krótkiej rozmowie stwierdził anoreksje...Zaczęłam więcej jeść,więcej,więcej...Nie chciałam przecież umierać,a brakowało już niewiele. Zanik miesiączki, brak sił na cokolwiek, znajomi się odsunęli. Teraz ważę 72 kg. Są dni, że nie czuje głodu-zjem 1 jabłko i to mi wystarcza,a są takie dni, kiedy już nie mogę więcej zjeść, a i tak JEM!
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...