Skocz do zawartości
Forum

Silny wpływ matki na córkę


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.mam bardzo nietypowy i bardzo złożony problem.Prosze przeczytac do konca,bo mysle ze te szczegoly ktore podaje sa istotne....Probuje pomoc osobie z ktora do niedawna bylem bardzo blisko...Ogolnie mieszkalismy razem prawie rok czasu,najpierw u jej rodzicow(powód podany nizej),pozniej jak wyrzucili mnie z domu,znalezlismy mieszkanie,wynajelismy( tylko z powodu tej dziewczyny pracy).Ale zycie zmusilo mnie do wyjazdu za granice niedlugo po tym jak zaczelismy mieszkac tam( Bardzo dobrze platna sezonowa praca-Norwegia).Ogolnie ta dziewczyna byla manipulowana,miala bardzo ciezkie dziecinstwo,ale udalo jej sie ucząc i mieszkajac w internacie tak to ujme wyjsc na ludzi,mimo ze miala patologie w domu.Bedac ze mna staneła na nogi,postawiła sie rodzicom,po dwoch rozbitych zwiazkach w koncu powiedziala stop,ze oni jej nie beda ukladali zycia....wyprowadzila sie z domu,co bylo dla niej bardzo ciezka decyzja....Argumentami ktore jej przedstawiali przeciwko mnie( piszac smsy gdy juz mieszkalismy razem,i w sumie jak jeszcze u nich) było to ze nie mam stalej pracy,ze co ja jej moge w zyciu zapewnic (w wieku 24lat posiadam wlasne mieszkanie,i dom na wiosce,zajmuje sie naprawa aut powypadkowych) Po miesiacu pobytu za granica moglem pozwolic sobie na tydzien urlopu,pojechalem do domu,bylo cudownie,rozmawialismy,plakala ze bardzo za mna teskni,ze bardzo mnie porzebuje,ze bedzie czekac,bym pamietal ze zawsze bedzie przy mnie,ale ze bardzo jej ciezko ( przeczytala mi na glos smsy od jej rodzicow ktorzy wielokronie wjezdzali jej na psychike,w sumie ukrywala to przedemna bo widzac jak placze wielokrotnie po czytajaniu ich,zabronilem jej odpisywac-mozna uznac to za moj blad,ale inaczej nie moglem,probowalem na wszyskie sposoby).Ta dziewczyna wiem co do mnie czula,wiem ze bylem dla niej tym jedynym,zreszta jest,a raczej byla bardzo towarzyska osoba,zostala zakceptowana przez moich znajomych,moja rodzine(ktora tez byla sceptycznie nastawiona do moich poprzednich zwiazkow)Bardzo dobrze czula sie wsrod nich,dlatego gdyz otaczaja mnie bardzo zyczliwi ludzie.Byl takze temat jej wyjazdu,do mnie,wspolna praca.jedynym problemem bylo to ze musi zrezygnowac ze stazu i w ciagu 3-4 dni byc u mnie.Zrobila paszport,jak bylem tydzien w polsce pojechalem z nia go odebrac.odwiozla mnie z przyjaciolmi na lotnisko,powiedzial ze bedzie czekac na informacje o pracy,ze szybko czas zleci i ze bedzie dobrze.wrocilem spowrotem pracowac.minął tydzien,w ktorym kilkakrotnie widywała sie z rodzicami( ojciec w szpitalu-marskosc watroby z wiadomych powodow) Dostalem informacje ze potrzebuja ja do pracy.zadzwonilem,byla z mama.Pierwsza odpowiedz tak. po 4h milczenia Nie. wieczor spedzala z matka.Powstala miedzy nami klotnia,gdyz wiedziala o tym ze jezeli odmowi poniose duze konsekwencje. Wmawiala mi ze dostanie prace na stale po stazu,ze ona tak naprawde nie chciala wyjezdzac,ze ja ja zostawilem sama,ze ja nawet nie znam jej marzen(jej priorytetem bylo pojsc na studia,wiedziala ze wyjazd do pracy moze jej tylko na to pozwolic,gdyz nigdy nie chciala i wiem ze mimo wszystko nie pozwolila by na to bym ja utrzymywal),to ze nasz zwiazek byl sztuczny,na sile,ogolnie slysze niestworzone rzeczy,klamstwa w ktorych sama sie gubi,wpiera cos czego nie bylo.......Ona ma 21lat Teraz po tym wszystkim schudla 13 kg,dostala informacje ze nie dostanie jednak tej pracy,wrocila mieszkac do rodzicow ktorzy bronia jej nawet spotykac sie z naszym wspolnym przyjacielem,ktoremu potrafi wyplakiwac sie ze jej mnie brakuje,ze ma pustke w glowie.Ma duze zachwiania emocjonalne...wieczorem jest z nia naprawde zle,a na nastepny dzien widze jej komentarze ze duma jest najwazniejsza( to co wpierali jej rodzice) w jej slowach slysze jej matki slowa,ktora naprawde nie jest zrownowazona osoba,jest bardzo nie lubiana w swojej miejscowosci....Nie odzywam sie juz 3ci tydzien liczac na to ze ona napisze,i zrozumie ze tak naprawde nie bylem ta osoba ktora ja oszukiwala,twardo twierdzi ze tak bylo....mimo ze ten zwiazek budowalismy na zaufaniu....Nie wiem jak okreslic swoje pytanie,poprostu oczekuje ze moze trafi sie ktos kto potrafi pomoc....Wiem tylko tyle ze warto walczyc o dobro tej osoby,Ona mi pomogla wyjsc z depresji.i w sumie mnie znow w nia wpedzila....

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

A może rzeczywiście nie znasz jej marzeń, może między Wami było tak, że była w Ciebie bardzo wpatrzona i cokolwiek powiedziałeś była na tak. Tak jak zachowuje się ogłupiona uczuciem osoba. Patrzy w tego swojego partnera i każde słowo wypływające z jego ust jest złotem, a że czasem się z tym niezgadza to zamiata swoje myśli/uczucia po dywan.
Więc jeśli była w Tobie bardzo zakochana mogła nie zauważać tego że czasem zgadza się z czymś, z czym normalnie by się nie zgodziła. Rozumiesz o co mi chodzi?
Ty mówisz do niej: ale piękne płomienie - skocz, a ona z serduszkami w oczach skacze.
W tym nie byłoby ani Twojej winy ani jej, ale jeśliby tak było jak pisze, to wypadałoby jej dać czas, aby się odnalazła.

Możesz się zastanowić czy kiedykolwiek się z Tobą niezgadzała, czy przyszłość jaką malowaleś jej odpowiadała, czy jakieś szczegóły Twoich planów, bądź osądy -komentowała na nie. Czy zawsze była na tak z Tobą i Twoimi planami?
Nie napisałeś też co do niej czujesz.

Odnośnik do komentarza

Rozmawiałeś z nią o jej planach i marzeniach? Bo to może być tak, że jeśli nią jest tak prosto manipulować i dziewczyna nie ma własnego zdania to może ona podświadomie dostosowywała się do ciebie. Mogłeś nawet o tym nie wiedzieć. Po prostu może ona nie potrafi mieć własnego zdania, i dostosowuje się do innych, coś jak gąbka, dostosowuje się, chłonie nawet jeśli się z tym nie zgadza.
Podziwiam Cię, że pomimo takich przeciwności nadal chcesz jej pomóc, ale jeśli ona nie przejrzy na oczy to jej stamtąd nie wyciągniesz. I nieważne co będziesz robił i jak bardzo będziesz się starał.Szkoda, że z Tobą nie wyjechała, sądzę, że to dla niej byłoby najlepszym wyjściem. A teraz nie wiem, jeśli ją kochasz możesz o nią zawalczyć, ale nie wiem czy dasz radę. Skoro ona sama nie umie podjąć żadnej decyzji i pomimo poprzednich doświadczeń nadal daje się manipulować

Odnośnik do komentarza

Jestem pewien ze szczerze ja kocham. Czasami pomiedzy nami dochodzilo do sprzeczek,zazwyczaj przez wplyw jej rodzicow ( baw sie,jedz wypij sobie młoda jestes-słowa jej taty po tym jak uslyszal ze postanowilismy zostac w domu przy sobocie,gdy planowalismy znow jechac gdzies,to ze NIE,albo naprawiałem im auto,nie dosc ze koszty musialem sam pokryc,to i zawołali ja i wmawiali ze ujezdzalem ich autem,,ze w aucie byly opakowania po prezerwatywach itp.Bylo to niedorzeczne bo posiadam 3 auta swoje....Wiele bylo takich sytuacji,ale w koncu przestała im wierzyc)nie bylo tak ze slepo mi wierzyla,ufala,ale nie bylo tak ze dala sie MI manipulowac.Wydawało mi sie ze miala swoje zdanie,zazwyczaj po rozmowie i tak robila po swojemu,wytlumaczyla mi czemu tak chce,i w sumie musialem isc z nia na kompromis.Tak samo bylo ze mna,po malej sprzeczce potrafilismy jakos jednak zagrysc zeby,ale ogolnie bylo tak ze dogadywalismy sie. Z ta wyprowadzka bylo tak ze jak sie poznalismy to opowiadala ze od dawna chciala by sie wyprowadzic,od kad byla w gimnazjum miala juz ten temat w glowie,ze czasami jezdzila na weekendy do kolezanek by nie wracac do domu,bo miala czasami dosc.W sumie ten temat zaczął sie troche po tym jak zaczelismy byc razem.Zaczelismy dazyc do tego,tylko ze ona zaczynajac ten temat w domu z rodzicami,slyszala odpowiedz "jak sie wyprowadzisz nie masz powrotu" "to wy**aj dzisiaj do Tomusia"byli na tyle beszczelni ze potrafili to powiedziec przy mnie,Ona rozplakiwala sie i caly wieczor nie wychodzila z pokoju,placzac ze juz nie daje rady i mowiac ze dziekuje ze w koncu ma kogos kto jest przy niej.Mieszkalem tam tylko z jej powodu,na prosbe jej przyjaciolek ktore znaly jej sytuacje,zreszta sam widzialem co bylo jak akurat nie moglem byc z nia,dzwonila do mnie....Za kazdym razem poddawała sie.Ja dalej dazylem do tego.Poznajac jej rodzine z czasem,Super kuzyn taty,babcia,kuzynka,siostra(ktora przechodzila to samo,lecz potrafila zerwac z nimi nawet kontakt po to aby uwolnic sie od ich wplywu) od kazdej z tych osob slyszalem słowa "Nie wiesz co te dziewczyny przechodzily z nimi,zabieraj ją puki jeszcze jej nie zepsuli" jestem osoba naprawde ogarnieta,w sumie stałem sie taki bedac z nia,mysle ze stalem sie dla nich osoba godna zaufania.Motywowalo mnie to,i w sumie moglem ja bardziej wspierac.Pokazałem jej jak jest u mnie w domu ( jakis czas przed wyjazdem była u mnie w domu,w mieszkaniu dziadkow,poznała ich,i sama mi powiedziala ze nie wiedziala nawe ze tak wyglada normalne zycie...)spodobalo jej sie to "odciecie pepowiny"Moze to tak wygladac ze ona tak naprawde nie chciala a ja ja naciskałem.jestem pewien ze tak nie było.w sumie bliskie jej osoby widziały jak po przeprowadzce odzyla,jak nabrała pewnosci siebie,bardziej otwarcie mowila o tym czego chce,nie bylo w koncu tak ze najpierw mowila co by chciala,a pozniej ze juz sama nie wie.Naprawde sam widzialem jak ta dziewczyna jest szczesliwa,nigdy mnie tak nic nie cieszylo jak jej usmiech,i jej wzrok w ktorym bylo widac ze naprawde jest mi wdzieczna.Potrafie słuchac,jedyna moja wada i zaleta jednoczesnie jest to ze potrafie pomoc innym osobom,mam prawdziwe przyjaciolki ktore nie wstydzily sie mnie doradzic o facetów itp.... ale nie potrafie sobie samemu pomoc.Dlatego chce walczyc o ta kobiete bo to pierwsza osoba ktora potrafila do mnie dotrzec,ktora potrafila mnie "uzupelniac". Po wyjezdzie zauwazylem ze zaczela znow jezdzic do rodzicow,bo ja bardzo porzebowali....w koncu po bojce pomiedzy jej rodzicami zabrala reszte swoich rzeczy,wyplakala im ze dopuki nie zaczna sie leczyc nie ma jej dla nich,ze miala ich cale zycie dosc i cieszy sie ze podjeła sluszna decyzje( dokladny przebieg opowiedziala mi jej przyjaciolka ktora z nia wtedy byla) po dwoch dniach po tym incydencie jej matka zadzwonila ze miala wlasnie wypadek,byla pod wplywem tabletek psychotropowych....Wiec zaczelo sie znow wracanie tam do domu(wtedy rozumialem,potrzebowali pomocy,w sumie bardziej to od niej wyciagala jak bylo w rzeczywistosci...dostala zapalenie pluc,zakazenie drog oddechowych przez to ze 3km chodzila z buta by pociac drzewo bo ojciec chory,bo nie mieli czym palic......w deszcz....) Pozniej podczas mojego pobytu pl przeczytalem smsy od nich ktorych sama mi nie pokazala ze to wszystko przez to ze sie wyprowadzila,ze zostawila ich,ze jest egoistka itp...ze moze byc wdzieczna za to wszystko mi....zbieg wydarzen i wszystko co sie zdazylo przez ten miesiac do dzis bylo ewidentnie wplywem jej matki.Slyszalem slowa skierowane w moja strone ktore byly wczesniej skierowane w jej strone....niedorzeczne argumenty ktore slyszelismy oboje od jej matki i jej ojca...wzbudzili na tyle silne poczucie w niej winy ze ta cala zlosc w koncu skierowala w moja strone,bo jednak w koncu ja jej zaproponowałem wyprowadzke,bo to niby ja poklocilem sie z jej rodzicami....nie da teraz powiedziec na nich zlego slowa.Wyplakuje sie naszemu wspolnemu przyjacielowi ze wie ze zle zrobila ale ze mi nie wybaczy,ze mi nie zaufa juz,ze chciala by byc ze mna ale nie wyobraza sb juz tego zwiazku....i nikt nie wie co ma w glowie mowiac te slowa....Ja naprawde nie mam nic na sumieniu,naprawde dbalem o nia,bo wiem ze była i w sumie dalej jest tego wszystkiego warta,dla wszystkich jest to oczywiste,tylko nie dla niej ze w niczym jej nie oszukiwałem,ze przedstawialem jej wszystko czarno na bialym....W tej chwili ona chyba dazy do samodestrukcji,jej siostra wypytywała mnie czy cos wiem wiecej bo wmawia jej ze jest teraz wszystko super,ale widzi po niej ze jest naprawde zle....jedyna opcja chyba dla nas jest wizyta w poradni,najpierw osobno,pozniej razem....Tylko ze ja chyba teraz do tego dojrzalem ze gdy wali mi sie zycie nie potrafie sie odnalesc....Watpie ze uda mi sie ja przekonac ze tez potrzebuje takiej rozmowy i porad,ktore sprawia ze w koncu bedzie potrafila okreslic dobro i zlo....

Odnośnik do komentarza
Gość doświadczona

Sprawa jest trudna i skomplikowana jeśli nawet masz rację to niewiele możesz zrobić bo to ona powinna też tego chcieć co Ty.Chyba że ktoś z bliskich jej osób pomoże Ci ją przekonać i skorzysta z pomocy psychologa.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Czyli tak: matka chora psychicznie i ojciec alkoholik.
A ona w poczuciu obowiązku pomocy im i wyrzutów sumienia za to, że chce żyć po swojemu, bez nich.
Toksyka. Jeśli ci rodzice chcieliby jej szczęścia to by się tak nie zachowywali. Oni są jak pijawki i doją ją emocjonalnie. Gdyby nie była bardzo wrażliwa i podatna na wbijanie w poczucie winy, to by sobie poradziła, a tak to jeszcze chwila i sama u psychiatry z receptą na całe życie wyląduje.
Ironizując: biedni rodzice muszą sobie sami w chorobie radzić,a ona nakręcana przez Ciebie i namawiana do tego aby zaczęła żyć własnym życiem jest złą i wyrodną córką. A przecież tylko ona im została, bo inna wyrodna córka już ich opuściła.
Oni potrzebują takich pachołków od pracy i pomocy. Nie wiem jak sobie poradzić z takimi rodzicami. Ty chyba nic nie zdziałasz. Piszesz że jej siostra się odcięła od rodziców, niestety ale powinna też troche wziąć na siebie, bo była w tym i wie co siostra przechodzi i najprędzej właśnie ona wyciągnie ją z tego. Czyli może jakby weszła w ten meksyk i powiedziała rodzicom: jesteście w błędzie i źle postępujecie, ale jako córki możemy czasem dla was zrobić to i tamto i tyle. Tak, żeby ta Twoja widziała, że logicznie postępują i nie zostawiają rodziców na pastwę losu, a zarazem dbają o siebie.

Ty niewiele zdziałasz, bo w tym momencie zrobiłeś osobą od której się wszystko zaczęło, a rodzice jej wmówili że przez Ciebie to, że ona ich zostawiła (biednych) i pochorowali się poważnie oboje.
Pierwszy raz czujesz się pewnie tak potrzebny komuś i dlatego też takie silne emocje. Taki typ bohatera/wybawiciela.

A więc wg.mnie pomóc może jej siostra, ktora przyjrzy się temu co się tam dzieje z właściwego punktu widzenia oraz psycholog/psychoterapeuta. Od chorych rodziców nie można oczekiwać, że przyjdzie na nich oświecenie.
Ale poczekaj może Pani psycholog się jeszcze wypowie.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

A i jeszcze jedno, ona CHYBA zaczyna powielać zachowania rodziców.
Ty wyjechałeś, wiedziała że musisz jechać za pracą itp., ale poczuła się porzucona i zrobiła taki sam dramat jaki oni jej uskuteczniają?

Odnośnik do komentarza

Jednej bardzo istotnej rzeczy nie dopisałem o niej....Jak byla mala widziala wykrwawiajacego sie dziadka,starsza poszla do psychologa,mlodsza...."po co" wielokrotnie slyszalem od niej ze sni jej sie jak jest zle....ale od kad z nia bylem niby praktycznie wcale....Jak mnie nie bylo czasami o tym wspominala rozmawiajac ze mna....Ale nie w tym sek....Pytajac ja czasami i mowiac jej ze rodzic nie moze z nia tak postepowac....odpowiadala ze mama przez to jest taka,ze przez to stała sie taka osoba i ona w taki sposob pokazuje swoja milosc....Tylko sie to zdazylo gdy miala 3 latka.....

"Taki typ bochatera" Tak jest,szczerze mam na tyle to w głowie,wspominajac jak miala,jak jest i jak sie meczy,bo gdy do niej cos docierało swietnie potrafili jej namieszac w głowie....ze naprawde jestem w stanie bardzo wiele poswiecic,nie po to by do mnie wrocila....Ale bym wiedzial ze w koncu jej sie udało stanac na nogi,ze powie mi nawet głupie dziekuje,przepraszam,nawet ze nie moze byc ze mna,ale ze wie ze robilem dobrze....Uslyszalem wiele slow przez ktore zwatpilem w samego siebie,zwatpilem w to ze dobrze pracowalem nad sb....w to jak wypracowałem swoj charakter,tez mialem ojca alkocholika,bylem manipulowany przez niego,rozwod rodzicow,ze wszystkich stron obarczany winą,przepychany z kata w kat,zostawiony na pastwe losu,nie radzilem sb,ucieklem w alko,bylem bardzo zamkniety w sobie,i nikt nie walczyl o to by mi pomoc....Potrafilem 4y lata temu wyjsc z alkocholu,uzywek....Postawic sb priorytety,i daze dalej do tego co chce osiagnac....ale nie potrafie sb poradzic z tym....Gdyz wiem ze czuje to samo co ja czulem....

Odnośnik do komentarza

to co o niej napisałeś ,,Taki typ bohatera" nasunął mi pewien wniosek. Ona jest DDA. W DDa a występuje postawa bohater, osoba która bedzie za wszelką cenę opiekować sie, troszczyć, walczyć o rodzinę mimo że nie powinna, że powinna ratować siebie...

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Historia z dziadkiem mogła mieć wpływ na życie całej rodziny, ale nawet jak chciałbyś pomóc im wszystkim to oni musieliby najpierw chcieć przyjąć tą pomoc.
Przez podobne dzieciństwo i przeżycia czujesz się z nią bardziej związany to jest normalne, a na dokładkę jak ją kochasz to Twoje uczucia potęgują i nic dziwnego, że czujesz się w tej sytuacji źle. Natomiast tak ze swojego doświadczenia muszę powiedzieć, że mimo iż ktoś ma podobną sytuację życiową do Ciebie, nie musi czuć dokładnie ta samo jak Ty w danym momencie, może przeżywać coś intensywniej lub słabiej albo zupełnie inaczej. Myślę, że przede wszystkim musisz zadbać teraz o siebie, skoro piszesz, że zacząłeś wracać do poprzedniego stanu psychicznego i czujesz się rozbity.
Miałeś pomysł z psychologiem, to skorzystaj.
A jej możesz pomagać przez pośreników. Albo osobiście dać sygnał, że wiesz przez co przechodzi i zawsze jak będzie miała problem i się do Ciebie zgłosi postarasz się jej pomóc. Może to jej dać takie poczucie pewności, bezpieczeństwa i świadomość, że nie jest sama.

Odnośnik do komentarza

~Sha Sha
to co o niej napisałeś ,,Taki typ bohatera" nasunął mi pewien wniosek. Ona jest DDA. W DDa a występuje postawa bohater, osoba która bedzie za wszelką cenę opiekować sie, troszczyć, walczyć o rodzinę mimo że nie powinna, że powinna ratować siebie...

Może tak być. W każdym razie, zachowanie Twojej dziewczyny nie jest normalne. Nie sądzę, żeby to była kwestia tylko i wyłącznie charakteru, że np jest za mało stanowcza. Wygląda to tak, jakby miała poważne problemy z psychiką. Zapewne spowodowane tym, że wychowywała się w patologicznym domu, rodzice ją manipulują i wykorzystują. Mogła się od nich psychicznie uzależnić. Stąd jej zmiany zdania o 180 atopni, nagłe przyjmowanie nieprawdziwych rzeczy o Tobie i o Waszym związku.
Wniosek-ona potrzebuje natychmiastowej pomocy psychologa. Inaczej nigdy nie odetnie się od niszczącego wpływu rodziców. Zauważ, że jej siostrze się to udało, i że ona wcześniej z takiej pomocy korzystała. Przypadek? Nie sądzę. Niech Twoja dziewczyna jak najszybciej idzie do psychologa. Może Tobie też się przyda, ale przede wszystkim jest on potrzebny jej.

Odnośnik do komentarza

Witaj Tomi0403.
Trochę późno piszesz bo powinieneś napisać duużo wcześniej i zapytać się czy powinieneś ją zostawiać samą. Szczerze trochę Ci się dziwię bo sam co nie co przeszedłeś i powinieneś wiedzieć jak ważna jest obecność bliskiej osoby.
Stało się i będzie teraz trudniej.
Z powodu dzieciństwa, wychowania ta osoba jest uzależniona emocjonalnie od swoich rodziców. Nigdy nie otrzymała miłości tak jak powinna i zrobi wszystko by otrzymać chociaż jej namiastkę. Ty jej to dałeś a potem zabrałeś wszystko.
Warto walczyć , ale nie obiecuję, że się uda.
Wiesz, wtedy kiedy ona latała w deszczu rąbać drewno to właśnie TY powinieneś ją w tym wyręczyć, narąbać tego drewna, żeby Twoja ukochana była pewna, że jej rodzice nie zamarzną. Samo kocham nie wystarczy zwłaszcza w takim przypadku.
Wydaje mi się, że powinieneś ją sam odwiedzić i spróbować porozmawiać. Mógłbyś ją przeprosić za to, że wcześniej zostawiłeś ją samą. Oczywiście jeśli rozumiesz jaki błąd popełniłeś. Powinieneś ją zapewnić , że nigdy więcej jej nie opuścisz, że w razie potrzeby pomożesz jej rodzicom jeśli to będzie naprawdę konieczne. Powinieneś jej powiedzieć , że jej potrzebujesz, że jest Ci potrzebna jej obecność.
Jeżeli uda Ci się ją przeprosić i zapewnić o dobrych intencjach może spróbować nakłonić ją do wizyty u psychologa. Nie możesz do niej i o niej mówić, że jest chora. Możesz powiedzieć, że ma problemy z którymi sobie nie radzi i że wymaga to terapii (nie leczenia). I może coś z tego wyjdzie? Jeżeli z jakichś powodów nie możesz dotrzeć do niej osobiście to postaraj się zrobić to poprzez przyjaciół.
Zaręczam Ci, że teraz oderwanie jej od rodziców nie będzie łatwe i możliwe, że będziesz musiał czekać aż sama ponownie będzie miała ich dość.
Ważne jest, żeby mogła mieć kontakt z kimś z w miarę normalną rodziną po to, żeby móc dostrzec różnice między jej domem i takim normalniejszym.
Acha. nie wiem jak to wyglądało wcześniej, ale nie powinieneś do niej mówić źle o jej rodzicach. Ona to wszystko doskonale wie i wcale nie chce, żeby jej o tym przypominać.
Tyle moich "mądrości".
Pozdrawiam serdecznie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

InnyInna juz robilem to co napisales/as. W piatek 3tyg temu po pracy wsiadlem w samochod,spedzilem w drodze 23 godziny w jedna strone,spotkalem sie z nia,powiedzialem jej wszystko,mowiac jej ze nie mam zalu,nie naciskajac,probujac normalnie porozmawiac,gubila sie w tym co mi mowila....rozmowa trwala 40 minut....musialem jechac do lekarza,zostala z moimi przyjaciolmi ktorzy ja odwiedzali gdy mnie nie bylo...ogolnie droga mi sie przedluzyla z Norwegii do Polski bo mialem problemy z autem....powiedzialem jej by siadla i pomyslala chwile,ze mnie nie bedzie tylko 15 minut....bo moj lekarz przyjal mnie poza wyjatkiem w sobote....wrocilem juz jej nie bylo,nie wiem jakim cudem jej mama sie dowiedziala ze jestem i zabrala ja z naszego mieszkania.Pozniej napisala do mnie kilka smsow z ktorych wynikalo ze nie chce sie ze mna widziec....Na nastepny dzien gdy spedzalem kolejne 23 godziny w drodze znow byl z nia nasz wspolny przyjaciel ktory naprawde do tej pory stara sie jej pomoc.napisala ze czemu nie przyjechalem sie pozegnac,ze potrzebowala jednak tego,ze zawsze moge do niej napisac jak bede potrzebowal rozmowy...bylo to w niedziele....gdzie w sobote wychodzac z mieszkania po tych 40minutach powiedziala mi zegnaj....napisalem w poniedzialek to mnie zbyla,poprostu zapytalem jak sie czuje,we wtorek zaproponowalem jej ze poprostu moze sprobujemy popisac o rzeczach z ktorymi sie nie wiaza nasze problemy-to mi napisala ze tak naprawde juz nie mamy o czym pisac....ze usowa sie z mojego zycia...we wtorek bedzie 3ci tydzien jak sie nie odzywa....A ja tez nic nie pisze....poprostu sie boje jej odpowiedzi....Zaluje ze nie napisalem tutaj wczesniej,nie myslalem ze sa ludzie ktorzy naprawde potrafili by mi pomoc,nawet teraz w tym,co bylo powodem bo jednak dopiero teraz do mnie dotarlo.Ja doskonale wiem jakie bledy popelnilem,w sumie wiedzialem ze ten wyjazd moze przyniesc takie konsekwencje,ale tak jak mowilem,nie mialem na ta chwile innego wyjscia,oboje podjelismy ta decyzje....zreszta powtarzalem ciagle ze jezeli bedzie naprawde zle to wroce,ze pieniadze nie sa warte tego by miedzy nami sie zepsulo...mowila mi ze da rade bo wiedziala ze musze chociaz do konca roku popracowac..., ogolnie bardzo dziekuje za porady,bardzo mi pomagaja,staram sie myslec pozytywnie i racjonalnie,by wyciagnac wiecej wnioskow,poukladac sb wszystko w glowie,staram sie robic wszystko by nie popasc w obsesje. jezeli nadazy sie okazja chce sprobowac jej pomoc bo jednak bylem dla niej nie tylko facetem,ale i przyjacielem....

Odnośnik do komentarza

Ta matka chyba ją śledzi, skoro w nie wiadomo jaki sposób dowiedziała się, gdzie się wybierałeś do tego lekarza, i wykorzystała te parę chwil gdy u niego byłeś, by zabrać Ci dziewczynę sprzed nosa. Okropność...
Słuchaj, fatky są takie:
1.Dziewczyna jest uzależniona emocjonalnie od rodziców.
2.Musi się w końcu spod ich wpływu wyrwać, bo inaczej takie sytuacje jak te co opisujesz będą się powtarzały do us#anej śmierci, i ogólnie będzie coraz gorzej się działo.
3.Nie poradzi sobie z tym sama, dlatego musi zgłosić się do psychologa.
4.W związku z tym powinieneś robić wszystko, aby ją do tego zachęcić. W ten sposób najlepiej jej pomożesz.

Odnośnik do komentarza

W sumie moglo byc tak ze mogla sama napisac....czesto bylo tak zeby ulagodzic ich mowila cos czego nie powinna...co zawsze obracali przeciwko niej...z tego co tez wiem to ze dzien przed tym jak wyprowadzila sie z naszego mieszkania juz miala wojne o mnie....jedna z rzeczy ktora nikt nie mogl jej robic to stawianie pod presja "albo ja albo on" zawsze mi to powtarzala,ze nie wazne czy jej siostra,czy ja czy rodzice nie moga jej kazac wybierac....tylko ze wlasnie jedynymi osobami ktore jej stawiali przed takim wyborem to byli wlasnie oni....Jest tylko jeden szkopul. Nie mam z nia kompletnie kontaktu,odciela sie odemnie bo stwierdzila ze bedzie to dla mnie lepsze,ze szybciej o niej zapomne....W tej kwestii mam metlik w glowie,bo teraz moze juz wiem od czego zaczac,w sumie mysle ze podjelem juz jakies wg mnie rozwazne kroki,ale dalej sam nie moge z nia porozmawiac,a w sumie tylko tego od niej bym wymagal....szczerej rozmowy,bez klotni,wpierania czegos czego nie bylo.....

Odnośnik do komentarza

No to całkiem rozsądnie, że chcesz szczerej rozmowy z nią. To podstawowa rzecz, coś bez czego nie będziesz w stanie jej pomóc.
Ale mówisz, że się od Ciebie odcięła. To faktycznie szkopuł. I co, nawet maili czy smsów nie możecie do siebie wysyłać? Jeśli jest aż tak kiepsko, to może ten przyjaciel, o którym pisałeś, pomógł by Wam w odnowieniu kontaktu?

Odnośnik do komentarza

W sumie tylko chyba do niego dociera ze jest z nia naprawde zle,wszyscy twierdza ze jest zle,ale ja przesadzam....Tylko w sumie ten przyjaciel byl druga osoba ktora spedzala z nia najwiecej czasu...i widzi dokladnie co sie z nia dzieje...w sumie najpierw my mu pomoglismy,dlatego tacy zrzyci bylismy,do niego mam zaufanie i wiem ze jezeli mi napisze co i jak to tak jest....zreszta on probuje cos zrobic bysmy chociaz porozmawiali,ale ona idzie w zaparte ze nie ma o czym,w sumie ucieka od tej rozmowy,zmienia temat gdy zacznie sie o mnie,ucieka od odpowiedzi,boi sie tez odpowiedzialnosci....W sumie zdaje sb sprawe z tego ze to naprawde koniec.Ale wiem ze nie ma osoby ktorej nie mozna pomoc,czasami trzeba duzo poswiecic,ale jezeli wie sie ze warto to dazy sie do tego.Nie moge tez jej sie narzucac-to nic nie pomoze w tym przypadku,im wiecej do niej pisalem,probowalem rozmawiac,tym bardziej mnie odpychala.Teraz ogolnie stawiam na czas,i ze dotrze do niej ze ta rozmowa jest potrzebna....jednak wiele dobrych i zlych chwil spedzilismy razem....chyba naprawde pozostaje mi tylko czekac,naprawde juz zrobilem co tylko bylem w stanie.Tym bardziej ze przebywam za granica,nie jestem w stanie nawet zaaranżowac spotkania.

Odnośnik do komentarza

A czemu czesc otaczajacych ludzi twierdzi ze jest dobrze?? W sobote wyrwie sie z domu,wypije ze znajomymi,niby swietnie sie bawi....ale najpierw musza pojechac do niej i ja namawiac by wyszla,nie zastanawia ich czemu w tygodniu nie maja z nia kompletnie kontaktu,czemu nic sie do nikogo z tych ktorzy probuja jej pomoc sie nie odzywa....ze utrzymuje kontakt z nowymi znajomymi,ktorych dopiero poznala i ktorzy nie widzieli jak dokladnie bylo,i potrafia ja tylko poglaskac po glowie i powiedziec ze dobrze robi...nie znajac tego co przechodzila,nie majac zielonego pojecia jak naprawde jest.Do nikogo nie dociera ze to ja przy niej bylem przez ostatni rok,ze to mi plakala,to mnie odpychala a pozniej tulila sie malo nie duszac mnie....Poznalem jej zachowania...ale mam zwiazane rece....

Odnośnik do komentarza

Tomi0403
A czemu czesc otaczajacych ludzi twierdzi ze jest dobrze??

Nie wiem, czemu tak jest. Część ludzi woli udawać, że nie ma problemu, czy też przymykać na niego oczy. Dlaczego? Jedni z wygodnictwa, inni z tchórzostwa. Niezbyt to fajne, ale niestety tak bywa, i to nierzadko.

Jednak dobrze że widzisz, że się mylą, że jest inaczej. Nie jesteś też sam z tym przekonaniem. Wasz przyjaciel też jest tego zdania, bo zna Was lepiej niż inni i naprawdę zależy mu na Waszym dobru. Tak samo ludzie w tym wątku. Zobacz, nikt z nas nie zlekceważył tego, o czym pisałeś, wszyscy potraktowali to poważnie. InnyInna napisał nawet, że powinieneś wcześniej zgłosić się po pomoc.

Także nie łam się, ważne, że Ty dostrzegasz powagę sytuacji. Nie poddawaj się, staraj się nie myśleć o reakcjach otoczenia i rób swoje.

Odnośnik do komentarza

Dokładnie. Naprawde jestem bardzo wdzieczny za wypowiedzi,w sumie dzieki nim jakos zaczełem wszystko ukladac sobie.Naprawde zaluje ze wczesniej nie zalozyłem tego watku,wtedy moglbym z nia usiasc i dac jej to wszystko na spokojnie przeczytac,w sumie jest bardzo inteligentna dziewczyna wiec mysle ze moze nie od razu ale powoli by sobie uswiadomila ze to nie tylko moje zdanie i nielicznych osob ja otaczajacych ktorzy naprawde chcieli jej dobra ze to wszystko nie jest normalne. W sumie odcinajac sie odemnie odciela sie od wielu osob,moze to glupio zabrzmi ale najbardziej mi przykro z powodu tego ze z moja mama stracila kontakt.Jak bylem w polsce czesto rozmawialismy na skype z nia,bo ona wlasnie mieszka na stale tutaj.Bardzo dobrze sie dogadywaly,potrafily nawet popisac na komunikatorach,cieszylem sie ze osoba ktora byla dla mnie wsparciem,porafila stac sie i dla niej,potrafila jej pomoc nawet wtedy gdy miala bardzo duza wojne z rodzicami,posluchala wtedy jej rad,i wyszlismy oboje dzieki temu jakos z opresji....W sumie ta dziewczyna tym wszystkim bardzo mnie skrzywdzila,ja nie bylem w stanie nic zrobic bedac tu ,mialem calkowicie zwiazane rece,mowila mi cos co sie dowiedziala,bylo to klamstwem,i ciagle zbieralo sie tych klamstw wiecej... Naprawde nie mialem jak pojechac i porozmawiac z nia,przy rozmowie przez tel sie rozlaczala.Wylalem wiele lez.Wiem ze ona przez to takze.Ale mimo tego wszystkiego postawa mojej matki i rodziny jest dalej taka bym walczyl,bym jej nie skreslal,wiedza ze bylismy oboje szczesliwi.A postawa jej rodzicow jest wrecz odwrotna....dolewaja ciagle oliwy do ognia....Tydzien temu sie dowiedzialem ze ja wysyłałem kolegom pieniadze,ze szastam nimi bedac tu a ze bardzo dobrze ze sie "ona" (matka) dowiedziala i wytlumaczyla corce ze mialem w dupie to ze corce brakuje na chleb....Przy tym jak sie wyprowadzala nie dostala od nich nawet lyżki.... Naprawde nie jestem materialista,dlatego ze pieniadze zniszczyly moja rodzine,dlatego nie zwracam uwagi na koszty zycia,robie zawsze wszystko by nam nie brakowało,ale wiadomo wszystkie wydatki z rozsadkiem,a im nawet przeszkadzalo to ze dla siebie i dla niej kupywalem drozsze soki....tylko nie zauwazyli przez tyle lat ze ona nie moze chociazby pic napojow ktore sa naszpikowane chemia,miala przez to bole zoladka,wczesniej anemie,ktora znow dostala od kad znow tam mieszka,podstawa to zdrowa zywnosc.....Niby szczegoly,ale ktore sa jednak bardzo istotne...

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

"A czemu czesc otaczajacych ludzi twierdzi ze jest dobrze?? W sobote wyrwie sie z domu,wypije ze znajomymi,niby swietnie sie bawi....ale najpierw musza pojechac do niej i ja namawiac by wyszla,nie zastanawia ich czemu w tygodniu nie maja z nia kompletnie kontaktu,czemu nic sie do nikogo z tych ktorzy probuja jej pomoc sie nie odzywa...."

Może dlatego, że mają swoje życie i ona dla nich jest jedną z tych otaczających osób, tak jak oni dla niej. Zainteresują się nią w weeken - to już sporo, chcą ją wyciągnąć z domu - chwali się. Skoro ona sie do nich nie odzywa to może oznaczać, że oni jej nie interesują/obchodzą, bądź jest bardzo zajęta sobą. Tym bardziej trudno od nich oczekiwać, że jeszcze w tygodniu będą się nią interesowali. I tak musi być na tyle sympatyczną osobą, że pomimo braku z jej strony chęci do kontaktów( i chyba brakiem zainteresowania z jej strony nimi) oni i tak zabiegają o jej towarzystwo i część chce jej pomagać.
Każdy ma swoje życie i nawet przyjaciel, do którego sie czasem samemu nie wyciągnie ręki może zwątpić. Zwłaszcza gdy ta sytuacja trwa i trwa, każdy powiedział co myśli, a ona dalej robi swoje.

Odnośnik do komentarza

Dokladnie,masz racje.Caly czas mam metlik w glowie,bo musze z czegos dla czegos zrezygnowac.Jezeli nie wroce do Pl na jakis czas to skresle wszystko,wracajac,strace prace....a nie wiem czy jest szansa to wszystko naprawic.Na dzien dzisiejszy wrocila do tego jaka byla przedemna,uciekajaca od zycia,zyjaca z dnia na dzien-ja nazywam taki stan wegetacja....Ktorego w sumie sama nie lubila,poznajac te lepsze niby zycie....Tak mowila...I nikt mi nie potrafi doradzic co robic,wiem ze mam mozliwosc sie z nia spotkac i porozmawiac,wiem tez ze jedno spotkanie nie wystarczy.Mam wystarczajaco sily by walczyc o ta milosc i o dobro osoby ktora szczerze kocham,lecz nie wiem czy nie okaze sie ta walka-walka z wiatrakami.Ona jest bardzo zawzieta osoba w takich kwestiach,choc wiem ze dawala szanse swojemu bylemu ktory ja ponizal,zdradzal i wielokrotnie zostawial....Ktory poszedl siedziec za kumpli....zostawil ja dla chorej idei...Zapytana czemu w o lgnela dalej?? ze myslala ze na nikogo lepszego nie zasluguje....szkoda ze to wszystko przypisala mi....ze ja jej to tez kiedys niby zrobie,mimo ze jestem typem faceta ktory jezeli kocha-poswieca sie tylko tej osobie,moze to tez zle,ale wiem ze byla pewna ze jej nie oszukam i nie zdradze...czemu zwątpila nie majac jednak do tego powodow??chociaz bedac wtedy na jeden dzien w pl powiedziala mi do zobaczenia 13ego...z tego co wiem liczyla na to ze bede sie odzywal,a ja milcze myslac ze dobrze robie,bo kilka razy powtorzyla ze chce sprobowac pobyc sama....Chyba nie ma to konkretnej odpowiedzi,serce mi podpowiada jedno rozum drugie.Wiem ze bedac tu z nia ulozylo by sie wszystko,bo jednak odchodzi tutaj jeden podstawowy problem- zycie codzienne-brak zmartwien typu ze nie starczy na na to zycie,mozliwosc rozwijania sie,dazenia do przodu,przeswiadczenie ze kiedys swojemu potomstwu nie powie sie "nie mam" oczywiscie w granicach rozsadku....W tym w sumie potrzebuje pomocy,bo nie potrafie okreslic sam sobie co mam zrobic.Wiem ze mam wiele osob za soba,lecz nie mam po swojej stronie tej o ktora chce dalej walczyc....

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Wg mnie najlepszym wyjściem wydaje się abyś zadzwonił (nie sms) od czasu do czasu i przypomniał, że ją kochasz, że zależy Ci na niej, że chcesz Waszej wspólnej przyszłości, ale tez że martwisz o nią, o to że się wycofuje z życia i że masz wrażenie, że się pogubiła i (to co pisałeś) nawet jak nie będzie chciała z Tobą być, to chciałbyś aby sobie poradziła z tym wszystkim i dobrze ułożyła życie - w czym może pomóc jej psycholog.
Może ustal z nią jakiś termin (tylko z nią, bez pośredniczących przyjaciół)w którym będziesz na nią zawsze czekał np. w każdy pierwszy piątek miesiąca o tej i o tej tu i tu... Jak jej będzie zależało na Tobie to za którymś razem powinna przyjść, wcześniej może sprawdzić czy dotrzymujesz słowa. Jak nie ma innego wyjścia, to niech to będą spotkania na skypie.

Ale mimo, że każdy radzi jak uważa, to nikt nie weźmie odpowiedzialności za Twoje życie i decyzje jak postępować będziesz musiał podjąc sam.
Z tego jak ją namalowałeś, to wybacz mam obraz dziewczyny, która rozsiewa aurę osoby potrzebującej ustawicznej pomocy. Ciągnie i wpędza innych w poczucie winy i odpowiedzialności za nią (mogę się mylić). W każdym bądź razie rzeczywiście potrzebuje pomocy psychologa.
Ty sam też się wybierz, może fachowo wyjaśni pewne zachowania jej/jej rodziców i Twoje uczucia. Pomoże rozjaśnić myśli.

Odnośnik do komentarza

Może to co powiem będzie bolesne, ale moim zdaniem z tego nic nie będzie. A Ty poświęcając się ciągle zniszczysz siebie i swoje życie. Masz pracę, z tego co opowiadasz to dobrą pracę wiec się jej trzymaj. Dałeś jej już tyle, że naprawdę gdyby tylko chciała to by przyjechała, to by z Toba była... Nie mozna się ciągle poświęcać bo w końcu zatracasz siebie w tym wszystkim....

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...