Skocz do zawartości
Forum

Partner chce wrócić do byłej żony


Gość lilka28

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

moja historia jest bardzo skomplikowana, przynajmniej tak zawsze ją widziałam.

W skrócie, poznaliśmy się w pracy, mieliśmy romans, on się we mnie zakochał, odszedł od żony, zamieszkaliśmy razem, doszło do rozwodu.

Przez ten cały czas nasz związek był bardzo burzliwy, on często się wyprowadzał, potem wracał, bo bardzo tęsknił.

Nie wiedziałam co jest tego przyczyną, wydawało mi się o nienormalne. Różnie to tłumaczyłam, obwiniałam siebie, szukałam pomocy na zewnątrz, cały czas chciałam rozmawiać.

Jenak cały czas się mocno kochaliśmy, kiedy było pomiędzy nami dobrze, żyliśmy przepięknie: wspólne zainteresowania, wyjazdy, to samo poczucie humoru, sposób spędzania wolnego czasu, filmy, teatry, festiwale, muzyka, rozmowy, to samo jedzenie (oboje nie jemy mięsa), tulenie, bycie dla siebie całym światem, czułość, tęsknota (on często wyjeżdżał do innego miasta do pracy), wyznawanie sobie miłości, że jesteśmy tymi wyczekanymi, upragnionymi, wspólne zakupy, sprzątanie domu, wynoszenie śmieci, pranie (może ja więcej, bo częściej byłam w domu). Słowem, normalne, przeciętne życie pary.

Ale zawsze przychodził ten moment, ten armagedon i on to wszystko chciał ucinać (nie rozumiałam, dlaczego po kłótni zabiera wszystkie rzeczy, tak długo się na mnie gniewa, nie wybacza).

Nigdy tego nie rozumiałam. Nigdy, pomimo tego, że czułam, że mnie bardzo kocha, nie dał mi tego poczucia bezpieczeństwa, pewności, że budujemy coś razem, że zmierzamy do czegoś.

Potem był jego rozwód, przeprowadzka do jego domu. Ostatnio poszło wszystko bardzo mocno. Kazał mi się wyprowadzić.

Kiedy to ustaliliśmy, dostrzegliśmy dopiero wtedy co oboje możemy stracić. On zaczął się starać, ja też, zaczęliśmy się szanować, doceniać, dbać o siebie. On stał się dla mnie miły, wyrozumiały - taki jaki był dla mnie na początku, jakiego chciałam zawsze. Kiedy znalazłam już mieszkanie dla siebie, on zabrał nas na weekend, zupełnie spontanicznie, jakby chciał jeszcze dać nam szanse, zobaczyć jak będziemy się zachowywać.

Było pięknie i cudownie. Mój mężczyzna był ze mną i pierwszy raz poczułam, że tworzymy drużynę, a jemu tak na mnie zależy i kocha.

Następnie on, po powrocie do domu, widząc każdego poranka moje łzy w oczach (wyprowadzka już zaklepana) powiedział, że mam zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wieczorem, przy kolacji, ustaliliśmy, że nadal jesteśmy parą, tylko pomieszkamy jakiś czas osobno, aby odbudować nasz związek, zatęsknić, naprawić się, przywołać szacunek między sobą.

W poniedziałek, wiedziałam, że będzie spotykał się z byłą żoną, aby coś jej przekazać. Nie powiedział mi o tym, powiedział tylko o innym spotkaniu, które miał potem.

Sprawdziłam jego maile, czułam, że pomimo, że tak jesteśmy blisko, coś przede mną ukrywa.

Odkryłam, że w tym roku, próbował ją odzyskać. Był to dla mnie szok. Nie wiedziałam, że on wciąż coś do niej czuje.

Od tamtego momentu zrozumiałam, dlaczego nigdy nie mogłam dostać od niego tej pewności, dlaczego nasz związek tak drżał, pomimo iż tak się kochaliśmy.

Poczekałam na jego powrót. Powiedziałam, mu że wiem o tym. Zdenerwował się. Wymiana zdań. Poszłam pobiegać żeby ochłonąć, kiedy wróciła, powiedział, że do wszystkiego się przyznaje, że kiedy przestało się pomiędzy nami układać, pomyślał o niej, poczuł, że rozwód mógł być błędem, poczuł się winny. Dodał, że wszystko co dla mnie robił, robił bo się we mnie zakochał i było to dla mnie. Na końcu dodał, że w końcu postanowił przeciąć tę nić i dać mi tak wyspragnioną pewność jak i sobie (dla mnie oznaczało to, że chyba w tym ostatnim okresie podjął decyzję, że wybiera mnie i zapomina o tamtym).

Nie wiem co mam teraz robić. Rozumiem tego człowieka, rozumiem, że 12 lat poprzedniego życia nie da się tak łatwo wymazać. My jesteśmy ze sobą zaledwie dwa. Ale nie wiem jak mam długo czekać na jego określenie się. Jest to dla mnie zaskoczenie, że on ma w sobie takie uczucia do byłej żony. Mam do niego żal, że ukrył to przede mną i w chwili naszego kryzysu zamiast walczyć, uciekł w to co znane i bezpieczne. Dodam, że jego była nie chce jego powrotu.

Nie wiem co mam o tym myśleć. Kocham go bardzo. Tyle razem przeżyliśmy, tyle nas łączy (zawodowo również), mam już zbudowane jakieś życie.

Boję się, że ta wyprowadzka (umowa już podpisana) zakończy nasz związek.

Nawet nie wiem co on teraz myśli. Nie ma go tu. Wiem, że potrzebuje czasu, wiem też że takie uczucia do byłej są normalne u ludzi, ale boję się naszego rozstania, kocham go za bardzo, żeby zabijać tę miłość, jeśli nie będzie chciał tego kontynuować.

Wiem, wyszło długie, ale może ktoś przeczyta i doradzi.

Odnośnik do komentarza

"... W skrócie, poznaliśmy się w pracy, mieliśmy romans, on się we mnie zakochał, odszedł od żony, zamieszkaliśmy razem, doszło do rozwodu. ..."

Nie buduje się swojego szczęścia na nieszczęściu innych.
Może najzwyczajniej w świecie dopadło go poczucie winy, że zniszczył życie swojej rodzinie i teraz stara się naprawić co zepsuł.

Powinnaś dać mu odejść i poszukać prawdziwej miłości.
Bo to co opisujesz to nie miłość, a jedynie namiętność (pożądanie fizyczne).

Był pewnie niedoceniany w domu, więc szukał wrażeń gdzie indziej. Miał cię zapewne za sposób na odreagowanie.

Nie wiedziałaś, że jest żonaty?

Jesteś aż taką egoistką, że masz cudze szczęście gdzieś byleby tylko tobie było miło?

Na twoim miejscu przestałbym się okłamywać, że do ciebie wróci bo nigdy nie było żadnych "was".
Nawet jeśli do ciebie wróci to na chwilę, tydzień, miesiąc, rok, by złapać siły i potem znowu starać się naprawić co zepsuł z żoną.

Odnośnik do komentarza

Ale my jesteśmy nadal ze sobą, nie rozstaliśmy się.

Życie jest czasem skomplikowane. To była jego decyzja o odejściu od żony i to on postanowił, że nową kobietą będę ja.

Jako dorosła i świadoma kobieta nie zmuszę go do miłości i pozostania przy mnie. To on teraz musi wiedzieć czego chce i w jaki sposób planuje swoją przyszłość.

Boli tylko to nasze wspólne życie, które wypracowaliśmy, nasze zobowiązania, dużo tego jest.

Jutro umówiliśmy się na rozmowę. Czekam, co przyniesie.

Odnośnik do komentarza

No tak, wszystko jest w porządku, odszedł od żony, a ty będziesz jego nową kobietą, sorry - "jesteś".

I nagle pada na ciebie blady strach, okazuje się, że potajemnie stara się nawiązać kontakt z żoną.

Masz do niego żal, że w "chwili kryzysu" ucieka w to co znane i bezpieczne.

Boisz się, że wyprowadzka zakończy twój związek.
Zakładasz więc temat na forum bo boisz się co jutro usłyszysz.

Jak długo to potrwa?
Kiedy on się w końcu określi?

Umówiliśmy się jutro na rozmowę, co przyniesie?
Odroczenie? ...

"... To była jego decyzja o odejściu od żony i to on postanowił, że nową kobietą będę ja. ..."
No oczywiście nie miałaś nic przeciwko. W końcu żonaty facet jest w cenie, jeszcze razem pracujecie, wszystko się samo ułoży ^^

Pora zmierzyć się z rzeczywistością.

Odnośnik do komentarza

Ech.. trzeba chyba przeżyć to co ja i być w podobnej sytuacji, żeby zrozumieć.

Rozumiem Twój punkt widzenia, ale wydaje mi się, że się nie dogadamy.

Gdyby świat był taki czarno-biały i ludzi można byłoby tak czarno-biało sklasyfikować nie było by po co żyć.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jak dla mnie to to wygląda tak, jakby on po prostu otwierał sobie furtkę, żeby miał do kogo wrócić gdyby z którąś z was mu się nie udało. Jeśli mu z żoną nie wyjdzie, to przyjdzie do Ciebie. Oczywiście, życie nie jest czarno-białe, ale dla Ciebie pora wybrać, czy chcesz już zawsze być tą drugą. Bo jak widać, gdy nastają gorsze dni, on zawsze będzie wracał pamięcią do żony. Czyli tęskni. Czyli czuje się związany emocjonalnie. Czyli- reasumując- jest dla niego ważna, a skoro starał się do niej wrócił, to nie oszukujmy się, ważniejsza od Ciebie.

Odnośnik do komentarza

Nie byłem w takiej sytuacji jak ty. Zdaję sobie sprawę, że świat nie jest czarno-biały.

Jednak jak mówi przysłowie, kto sieje wiatr, zbiera burzę.

Dlatego jak budujesz swoje szczęście (nieistotne jest co przeżyłaś, kim jesteś, do czego dążysz), ale jeśli swoje szczęście świadomie opierasz na nieszczęściu innych, to czego się spodziewałaś?

Założyłaś ten temat by dostać wskazówkę co robić by żonaty facet, który przez ciebie się rozwiódł, nie odchodził od ciebie i przy tobie został na stałe? Czy może jak go zmusić by się określił?

Jeśli coś kochasz puść to wolno, jeśli wróci - jest twoje na zawsze, jeśli nie - nigdy nie było twoje.

Odnośnik do komentarza

- Jeśli coś kochasz puść to wolno, jeśli wróci - jest twoje na zawsze, jeśli nie - nigdy nie było twoje.

Fajne to. Obym jutro, nieważne jak potoczy się ta rozmowa, była taka silna.

No i może jest coś z tą karmą, że wraca. Czas pokaże co się stanie.

Odnośnik do komentarza

Wyjdź z nim do centrum miasta, im więcej ludzi tym lepiej.
Złap go za ramiona.
Popatrz prosto w oczy.
Złap głęboki oddech.
Mocno nim potrząśnij!

I krzyknij ile fabryka dała:

CHŁOOOOOOOOOOPIEEEEE !!!
OKREŚŚŚLLL SIĘ !!!
CZY TY ZE MNĄ CHCESZ BYĆ CZY NIE ??? !!!

efekt murowany :)

Plusy takiej akcji dla ciebie:
+ do spontaniczności
+ do pewności siebie
+ do humoru
+ do rozluźnienia relacji

Minusy takiej akcji:
- spacerujący nieopodal ludzie mogą początkowo się wystraszyć, ale sytuacja ich rozbawi i będą ci kibicować

Czyli w sumie same plusy :)

Im więcej macie lat tym lepiej to zadziała, zgaduje że mieścicie się w przedziale 30-40, więc będzie nieźle.

Co prawda do takiej akcji trzeba mieć jaja, o co może być problem zważywszy na twoją płeć, ale jajniki też powinny wystarczyć.

Wóz albo przewóz.

No chyba, że wolisz jakiś czarno-biały sposób?

Odnośnik do komentarza

Ahahahaha. Jak mi jeszcze podasz statystyki, że ten sposób działa i jest stosowany przez innych, to zrobię to :).

Ale tak na serio. Co ja tu mogę zdziałać. Zrobi co zechce. Dla mnie zdziwieniem jest, że to on sam proponuje: chodź usiądziemy i porozmawiamy o naszych sprawach. Myślałam, że w naszym związku to się nigdy nie wydarzy. Musi być grubo zatem.

Tak naprawdę to i tak nie wiem co on ma teraz w głowie. Na czym on uwagę teraz koncentruje. Może to ja skupiam się na tych znalezionych mailach, a on już dawno gdzieś indziej, daleko. Zapytam, to się dowiem :). Coś czuję, że jutro będą dłuuuugie negocjacje...

Odnośnik do komentarza

Zawsze jest warto walczyć o miłość, tylko, ze nie zawsze jest warta tego osoba w niej się znajdująca. Również uważam, ze odcięcie się od partnera to jedyny sposób, jeśli brać pod uwagę rozsądek, w nie rozsądnym działaniu patrząc na całokształt zaistniałej sytuacji. Z mojego punktu widzenie jedyny sposób, by facet się określił to taki w którym od dwóch kobiet dostał kopa w cztery litery i zastał sam, z dłuższym czasem na przemyślenia. Nie wiem czy jest sens, wpływać na faceta który potrafił się kamuflować żyjąc z jedną, jednocześnie wychodząc sobie ścieżkę do drugiej.

Odnośnik do komentarza

Nie jestem na tyle silna żeby kopnąć go w tyłek, choć bardzo bym chciała. Myślę, że muszę stracić w jakiś sposób tę nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, że będziemy żyć ze sobą, założymy rodzinę i będziemy mieć dzieci.

Nie wiem co on chce mi jutro powiedzieć. Na pewno będę chciała się dowiedzieć dlaczego ukrył te uczucia, żeby mi o tym opowiedział.

Może jutro też zaproponuje coś, co będzie dla mnie nie do przyjęcia. Może wtedy powiem stop.

Tylko ta głupia nadzieja na lepsze jutro razem. Głupia jestem, że go kocham.

Odnośnik do komentarza

Jeśli coś kochasz puść to wolno, jeśli wróci - jest twoje na zawsze, jeśli nie - nigdy nie było twoje. - ta maksyma bardzo trafnie pokazuje co powinnaś zrobić według mnie. Wyprowadź się i daj mu czas na zastanowienie się albo TY albo była Żona... Prosty wybór, szybka odpowiedź, powiedz że nie chcesz być tą durgą przez cały czas że należy Ci się szczerość z jego strony i niech się określi

Odnośnik do komentarza

Trzymajcie za mnie kciuki. Dziś ta rozmowa i nie wiem co ona przyniesie.

Ja chyba się wycofam. Chciałabym usłyszeć słowa, że przeprasza, że owszem próbował odbudować ich związek (gdzieś to rozumiem, jesteśmy tylko ludźmi), ale że w tym momencie to ja jestem najważniejsza, że tamto puszcza wolno i skupia się teraz na budowaniu naszego świata.

Ale oczywiście to tylko takie marzenia...

Raczej myślę o rozstaniu, choć ból jest taki wielki i nie wiem czy mi się uda wytrzymać w postanowieniu. Wciąż go kocham.

Powinnam dostać kopniak w tyłek i się ocknąć.

Odnośnik do komentarza

zazwyczaj jest powrot do bylej zony choc to zazwyczaj nie oznacza zawsze dlatego najlpeiej jesli dasz mu cza niech zateskni zobaczy roznice kiedy nie ma ciebie blisko, nie ma co walczyc to on narozrabiał dlatego on on musi starać sie teraz o ciebie nie ty o niego.
Powidzenia ;)

Odnośnik do komentarza

Zostawil zone dla ciebie skad ta pewnosc ze nie bedzie tak z toba?Kobieto ocknij sie musisz budowac swoje szczescie na cudzej krzywdzie?Nie chcialabys doswiadczyc tego na swojej skqrze co jego zona teraz ona ma go gdzies i dobrze bo nie byl jej wart za to on ma watpliwosci i wyrzuty sumienia.Poszukaj faceta ktqry bedzie szczerze ciebie kochal i nie bedziesz musiala zastanawiac sie w kazdej waszej wymianie zdan o kim on teraz mysli jestem ciekawa jak wasza rozmowa jesli mozesz i ciebie nie obrazilam to napisz tak czy inaczej zycze tobie(wam)wszystkiego dobrego.Napisalam tak bo kiedys bylam w takiej sytulacji i to nie jest dobry sposqb na szczescie.

Odnośnik do komentarza

"... W skrócie, poznaliśmy się w pracy, mieliśmy romans, on się we mnie zakochał, odszedł od żony, zamieszkaliśmy razem, doszło do rozwodu. ..."

soryyy ale jeśli raz zdradził to i masz pewnosc ,że i ciebie zdradza...proste.rozbiłas mu małzeństwo i tyle ,a teraz wymagasz zeby byc ci wierny?
nie zasługujesz na to w ogóle .....
i zdaje sie ze poniesiesz tego konsekwencje ;)
powodzenia.

Odnośnik do komentarza

~zczcszsz

rozbiłas mu małzeństwo i tyle ,a teraz wymagasz zeby byc ci wierny?

Haha! Wiesz co? To zabrzmiało tak, jakby ona mu tym romansem krzywdę zrobiła... A przecież nie ulega wątpliwości, że głównym winowajca jest tu on, sam tego romansu chciał, i na pewno dobrze wiedział, co robi. Przypominam, że to była JEGO żona, a nie żona autorki wątku. :D A to wygląda już na robienie z niego ofiary. Boszszsz...

Odnośnik do komentarza

Mamy separację. Zamieszkaliśmy teraz osobno. Na początku nawet nie chciał rozmawiać ze mną, taki był zły, na to, że sprawdziłam mu maile.

Następnego dnia się pogodziliśmy. Uczciwie się przeprosiliśmy. Ja przeprosiłam, za sprawdzenie poczty, tego, że nie umiałam stanąć na wysokości zadania (to był trudny związek, on dużo dla mnie poświęcił: małżeństwo, znajomych, najbliższą rodzinę, reputację w biznesie) i widzieć ile tak naprawdę rzeczy dla mnie poświęcił.

On przeprosił mnie za tę niepewność, którą mi serwował, brak całkowitego zaangażowania, uniki, a także kilka razy skreślenie naszego związku (bo miało być lepiej niż w poprzednim, ale się nie udawało).

Nadal jesteśmy ze sobą. Pracujemy razem, będziemy się spotykać, wyjeżdżać w sprawach biznesowych.

Kiedy spakowaliśmy już wszystkie moje rzeczy w domu, on wziął mnie za rękę i powiedział: może zdarzy się tak, że nam się nie uda, będziemy wtedy płakać, ale jakoś damy radę, a jak nam wyjdzie, to założymy rodzinę, będziemy mieć dzieci i będziemy robić jeszcze większe rzeczy niż do tej pory. Powiedział, że wtedy odda mi się i zaangażuje tak jak się powinno, bo tylko na takich zasadach można stworzyć rodzinę.

Zobowiązał się też do uczciwości i wierności wobec mnie. Poprosił mnie też, abym nie robiła nic głupiego, co by nam uniemożliwiło powrót do siebie.

Powiedział, że nie mam się bać, że liczy na ten drugi scenariusz i, że może mnie zapewnić, że nie ma teraz w zanadrzu żadnych niecnych planów (chyba chodziło o starania się o byłą żonę).

I tak o to zamieszkaliśmy osobno, zobaczymy co czas pokaże. Uczucia pomiędzy nami są ogromne. Mam nadzieję, że ten czas oddzielenia posłuży nam: poukładamy się, przeanalizujemy błędy, oddzielimy sprawy zawodowe (bardzo nas niszczyły) i za jakiś czas zamieszkamy znów razem.

Widzimy się w poniedziałek. Jedziemy razem do innego miasta na kilka dni w sprawach zawodowych. Uwielbiam nasze wspólne podróże.

Po tym wszystkim, myślę, że najważniejsze to siebie szanować i rozmawiać. Widzę teraz jak bardzo wymyśliłam sobie film o powrocie do jego żony. Po rozmowie z nim, widzę to inaczej, z jego perspektywy również.

A więc czekam na ten dzień, na nasz powrót. Dla mnie jest to mężczyzna, którego kocham nad życie, z którym chce się zestarzeć i mieć dzieci.

Niech ten czas przymusowej rozłąki tylko nas umocni. Bardzo w to wierzę.

Odnośnik do komentarza

Życie niekiedy pisze scenariusze w których przebieg zdarzeń układa się w zaskakujący sposób. Nie chcę wyjść na pesymistę lub czarnego wróżbitę. Niema sensu chyba nawiązywać do otwartego manipulatora, oraz do tego, że jesteście pracownikami tej samej firmy. Niema nic piękniejszego od budowy w życiu własnej rodziny, oraz nic głębszego poza pielęgnacją uczuć. Faceci potrafią sobie poukładać drogę i cele w życiu, jednak i pewność siebie w działaniu nie oznacza utrwalenia się danych celów a i niekiedy zbacza się z drogi nawet w mocnym przekonaniu. Jednak życzę powodzenia i odrobiny ostrożności w czasie w którym dane deklaracje umocnią się na tyle silnie, by poza uczuciami, pewność założenia wspólnej rodziny była tym słusznym wyborem a jej owoce osłodziły dotychczasowe zdarzenia.

Odnośnik do komentarza

Mamy separację. Zamieszkaliśmy teraz osobno.

może zdarzy się tak, że nam się nie uda

Ma z góry założone dwa scenariusze.

a jak nam wyjdzie, to założymy rodzinę, będziemy mieć dzieci i będziemy robić jeszcze większe rzeczy niż do tej pory

Tutaj mówi ci losową obietnicę, w przypadku scenariusza pomyślnego dla ciebie. Sztuczka ma na celu rozpalenie w tobie nadziei. Rzucasz nerwowemu pieskowi kość i możesz go dalej głaskać.

Powiedział, że nie mam się bać, że liczy na ten drugi scenariusz i, że może mnie zapewnić, że nie ma teraz w zanadrzu żadnych niecnych planów

Uspokaja cię bo przejrzałaś że coś kombinuje (czytałaś maile). Ja bym to przeczytał tak, że - masz się bać, liczy na pierwszy scenariusz i ma w zanadrzu niecne plany. Jesteś jego planem B, teraz to widać wyraźnie dosyć.

Na początku nawet nie chciał rozmawiać ze mną, taki był zły, na to, że sprawdziłam mu maile.

Bo znalazłaś jego furtkę, sposób komunikacji z żoną. Teraz będzie szukać drugiej, więc wybaczył ci, że znalazłaś tę pierwszą bo jest już to "spalony" sposób, a jak cię tym jeszcze przy okazji ugłaskał wyszedł na wyrozumiałego czy jaki tam obraz jego osoby masz w głowie utworzony.

Nadal jesteśmy ze sobą. Pracujemy razem, będziemy się spotykać, wyjeżdżać w sprawach biznesowych.

Mhhhmmm wszystko się układa. Twój scenariusz się sprawdza?
I tak o to zamieszkaliśmy osobno

Jesteśmy ze sobą, chcemy mieć razem dzieci, ale dla pewności zamieszkajmy osobno. Rozłąka nas wzmocni.
Taaa.
Wzruszająca historia, chwyta za serce. Jaki on święty :)

Zobowiązał się też do uczciwości i wierności wobec mnie

Do tej pory tak nie było gdyż?
I od nowego roku jeszcze rzuci palenie, schudnie 10kg tak tak.

Jedziemy razem do innego miasta na kilka dni w sprawach zawodowych. Uwielbiam nasze wspólne podróże.

Powrót do korzeni? Seks w delegacji. Taki plan się sprawdzał. Mieszkanie razem już nie bardzo.
Nie ma dreszczyku emocji czy co? Żona nie nakryje?

Wiesz jak to wygląda dla mnie z perspektywy trzeciej osoby?

Od początku:

Wierzyłaś w iluzje, że będziecie razem. Facet musiał odreagować problemy w domu, zostałaś jego kochanką. Rozwiódł się.

Zamieszkaliście razem. Zaczęło się sypać. Ruszyło go sumienie. Zatęsknił za żoną.

Nakryłaś go na tym, że jednak nie wszystko jest ok. Próbował się komunikować z żoną.

Wybaczył ci, że go nakryłaś, już nie mieszkacie razem.
Wmówił ci bajki o idealnym życiu, idealnym scenariuszu.
Zatem wciąż ma dwa zakończenia tej historii.

Poprosił mnie też, abym nie robiła nic głupiego

Już więcej masz go nie śledzić!
co by nam uniemożliwiło powrót do siebie

Bo jak mnie nakryjesz to już do mnie nie wrócisz i oprzytomniejesz. Takiego planu nie chce.

Sama się zastanów, co to w ogóle znaczy

może zdarzy się tak, że nam się nie uda

Jakież to wielkie niebezpieczeństwa czekają na parę dorosłych kochających się ludzi?

A więc czekam na ten dzień, na nasz powrót

Okręt tonie, kapitan się ewakuuje, załoga wciąż na pokładzie.

Karma, jak w nią nie wierzyć?

Odnośnik do komentarza

@zmija - fascynujesz mnie. Tyle zaangażowania i włożenia wysiłku, żeby komuś zinterpretować życie. Naprawdę szacunek ;). Podziwiam, że Ci się chciało.

Jakkolwiek by się zakończyła ta historia, ufam swojemu partnerowi i darzę go szacunkiem za to co powiedział. To jest uczciwe, nie jesteśmy parą, która zna się tydzień.

Każdy ma chwile słabości, zwątpienia, kłamstwa, odejścia od tego, co kocha. Nie przekreśla się od tak nikogo i tak mozolnie budowanego szczęścia i życia.

Nasza separacja, decyzja o niej, nastąpiła już wcześniej. To takie powiedzenie STOP, bo każdy z nas czuł, że nasz związek wszedł na złe strony.

Przyczyny tego były różne. Przeczytanie maili jest tylko odkryciem jednego z większych problemów, które wpływały na to jak żyliśmy.

Dla mnie jak i dla niektórych, ten związek jest bardzo skomplikowany. Ale..my nie jesteśmy ludźmi, których da się wpleść w prostą historię: poznali się i żyli długo i szczęśliwie.

Tyle historii ile ludzi. Czas pokaże co się z nami stanie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...