Skocz do zawartości
Forum

Wypalenie w związku małżeńskim


Rekomendowane odpowiedzi

To nie jest tak ze nie dostrzegam choroby tescia, i nie jest tez tak ze mam pretensje do meza ZE CHCE SIE NIMI OPIEKOWAC, chodzi mi o to ze opiekowac sie mozna ale nie koniecznie trzeba kazda minute z nimi spedzac, mysle ze nic by sie nie stalo jabysmy sie gdzies wyprowadzili nawet nie daleko jakby chcial , zeby mogl "sie nimi opiekowac" tyle ze tu jest jedem maly szczegol... on sie tak upiera zebysmy sie nie wyprowadzali bo nie chce ich zostawiac, bo rodzenstwo sie nie interesuje i w ogole, ale zauwaz co pisalam wczesniej...upiera sie i tak sie martwi a tak naprawde to i tak ich zostawil, ich ,mnie i naszego syna ciagle go nie ma bo jak jest w miesiacu 4 dni to jest naprawde dobrze...jego nie ma a moi tesciowie wcale nie sa zadowoleni z tego co widac ze mieszkamy u nich, nie raz tesciowa zagdadywala mnie jak to ona mieszkala z tesciowa i jak byla szczesliwa jak sie wyprowadzila...oni nie czuja sie niepelnosprawni...i to po nich widac mimo to ze sa chorzy, wiec taka pisalas o swoim dziatku ze wiesz jak on cierpial, tutaj naprawde tego nie ma...wiadomo nie ma tak ze nic nie boli ale oni maja to gdzies:) A teraz po nich widac ze chca spokoju a nie takiego rumoru jak z nami...dlatego tym bardziej nie rozumiem czemu nie moge przetlumaczy tego mojemu mezowi no nie wiem czemu bo ogolnie to mam malo do powiedzenia a jak juz poslucha co do nie go mowie to czesto i tak na swoim stawia...niewiem o co tak naprawde chodzi... czy to w ogole to co pisze ma jakis sens? nie bede juz tlumaczyc o co chodzi z tymi swietami bo to naprawde skomplikowane... a jescze jedno jesli chodzi o tesciow pisalas ze mam do nich duzo pretensji o rozne sprawy, no nie podobaja mi sie niektore sprawy ale nie znaczy ze ich nie szanije...wiadomo ze sie roznimy i spory zawsze beda. a jesli chodzi o kompromis i porozumienie to ja bym bardzo chciala...Potrzebuje teraz tego zeby mnie zrozumial wkoncu, tylko sama niewiem czy dobrze to przekazuje. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z InnyInna, Austerią, i Lebiotką, zdecydowanie lepiej będzie, jak się wyprowadzicie. Zgodzę się też z Austerią I Krzysztofem, że błędem było wspólne zamieszkanie na samym początku. Oczywiście, Madzialena, że wcale nie trzeba mieszkać z rodzicami, żeby się o nich troszczyć. Są ludzie, którzy dobrze się z tego wywiązują, mając starszych i bardziej schorowanych rodziców, niż Twój mąż, a nie mieszkają z nimi. Nie wiem też, czy ktokolwiek z wypowiadających się tutaj sam zdecydował się na dożywotnie mieszkanie ze swoim małżonkiem i jego lub swoimi rodzicami. Jeśli nie, to chyba nie bez powodu. W końcu trochę oddechu, prywatności i spokoju każdemu człowiekowi jest potrzebne.
Nie wiem, dlaczego Twój mąż tak bardzo się upiera przy dalszym mieszkaniu z nimi, ale na pewno nie to jest realną przyczyną, naprawdę uniemożliwiającą wyprowadzkę.

austeria
To bardzo dobrze, że Twój mąż chce zajmować się rodzicami, ale też nie można tak przesadzać, aby się całkowicie im oddawać i mieć ich za priorytet, bo priorytetem powinna być żona i dzieci.

Racja, żona i dzieci powinny być najważniejsze. To w końcu Wy jesteście najbliższymi mu osobami, Ty jesteś kobietą jego życia. To przykre, że najwyraźniej w tym przypadku jest zupełnie inaczej, że nawet w Twojej chorobie Twój mąż Cię nie wspierał. Bardzo niedobrze też, że to co się dzieje między Wami, jest właściwie pod jego dyktando. Sama piszesz, że musi być tak, jak on chce, że gdy pojawia się spór o coś, to on potem i tak stawia sprawę tak, że to Twoja wina, itd. Tak nie może być, nie możesz się godzić na coś takiego. Piszesz, że nie potrafisz mu się postawić. Ale bronić swojego zdania każdy dorosły człowiek powinien umieć. Najwyższy czas nauczyć się asertywności. Sama widzisz, że to właśnie w tych nielicznych momentach, gdy się temu sprzeciwiałaś, gdy mówiłaś otwarcie o tym, co czujesz, co Cię boli, w tych momentach sytuacja ulegała poprawie. Pora z tego wyciągnąć wnioski, i oby on w końcu nauczył się szanować Twoje zdanie, i brać je pod uwagę na równi z Twoim.
I jeśli się w końcu dogadacie, uda się naprawić Wasz związek, więź między Wami na powrót stanie się silna i głęboka, to super. Jeśli jednak nie, i nie będziecie potrafili się porozumieć, to tak jak Lebiotka napisała, udajcie się na terapię małżeńską.

Odnośnik do komentarza

Terapia małżeńska to nie jest zły pomysl kiedys juz nad tym myslalam, tyle ze nie wiem czy on na to pójdzie. Nie przepada za tego typu rozwiazaniami, nie lubi lekarzy itp. Ale spróbuje, ma zjechać w piątek na weekend. Ale teraz się tak zastanawiam bo na terapie trzeba jednak chodzić a jak go nie ma caly czas...Dzwonil i powiedzial ze jest opcja ze moze po tym weekendzie jechac dalej, tzn ze tym razem nie bedzie go nawet w Polsce i sam nie wie na jak dlugo. I nastepny próg. Cieżko jest nawet spróbować coś naprawic samemu. A przez telefon... to nie to samo, jeszcze gorzej nawet. Spróbuje z nim porozmawiać na spokojnie. Jakos teraz sie nie spinalismy na siebie, a moze dlatego ze za duzo nie rozmawialismy. Troche sie obawiam ze nie zrozumie mnie dobrze. Ze znowu bede tą kretynka co wszystko komplikuje.

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze, jak to czytam, to podziwiam Cię dziewczyno. Ja już dawno postawiłabym ultimatum. Przecież skoro Ty cały czas siedzisz w tym domu, a jego nie ma, to co to za rozwiązanie? Przecież to on się chce opiekować Twoimi rodzicami, a nie Ty! Przecież to tak wygląda, jakby on Cię miał tylko dla wygody!
Weź swoje życie w garść, nie możesz robić wszystkiego pod jego dyktando. Jego nie ma, nawet nie wiesz kiedy wróci, a Ty nie będziesz żyła jak chcesz, bo on nie chce? Sama zobacz, jak to brzmi. Idź do pracy, zrób coś ze sobą, choćby to miało wywołać awanturę, ale zrób coś dla siebie!
A jeszcze co do teściów, to skoro oni też mają takie patrzenie na tą sprawę, to dobrze by było aby to właśnie oni z nim porozmawiali, a nie Ty, jeśli Ciebie nie chce słuchać.

Odnośnik do komentarza

madzialena666
Cieżko jest nawet spróbować coś naprawic samemu. A przez telefon... to nie to samo, jeszcze gorzej nawet.

Ciężko? Nie tyle ciężko, co się nie da. Związek muszą naprawiać obie strony. Oboje musicie naprawdę tego chcieć, bez tego ani rusz.

madzialena666
Spróbuje z nim porozmawiać na spokojnie. Jakos teraz sie nie spinalismy na siebie, a moze dlatego ze za duzo nie rozmawialismy. Troche sie obawiam ze nie zrozumie mnie dobrze. Ze znowu bede tą kretynka co wszystko komplikuje.

No widzisz, od razu się nastawiasz, że wyjdziesz na kretynkę. Dlaczego? Co jest kretyńskiego w rozmowie pomiędzy zoną a mężem na taki temat? Jak od razu się nastawiasz tak negatywnie na ważną, potrzebną rozmowę, to ciężko będzie pogodzić to z asertywnością, a przecież trzeba się w końcu tego nauczyć. Trzeba umieć szczerze, stanowczo, a zarazem spokojnie wyrażać swoje zdanie. A jeśli chodzi o dobro związku to moim zdaniem w ogóle się bez tego nie obejdzie. Tak jak teraz mówisz nam otwarcie o swoich oczekiwaniach, obawach, uczuciach, tak otwarcie(a nawet bardziej) powinnaś rozmawiać ze swoim mężem, a nie bać się tego. Nastaw się pozytywnie, że chcesz dobrze, że chcesz się z nim dogadać, żeby znowu było między Wami dobrze. I może z takim nastawieniem wszystko będzie w porządku, a z rozmowy będzie prawdziwy pożytek. :)
I tą asertywność moim zdaniem powinnas ćwiczyć niezależnie od terapii, i niezależnie od niej zdecydowanie lepiej by było, gdybyście się wyprowadzili na swoje.

Odnośnik do komentarza

Madzia normalne jest że ludzie po slubie najlepiej jeśli mieszkają sa na swoim .Co do tego nie ma zadnych wątpliwości i chyba nie trzeba nawet o tym pisać bo jest normalna sprawa .Tak samo jeśli mąż chciałby się wyprowadzić to moze nie miałabyś potrzeby pisac tego postu .Napisałaś co zrobić zeby spotkac sie z mezem po srodku w sytuacji gdy mąż wyprowadzić sie nie chce .....Po Twoim ostatnim poście zastanawiam sie jaka jest faktyczna przyczyna skoro faktycznie jest tylko 4 dni w domu .I Jego pomoc w tym momencie jest własciwie zadna .Nie wiem na ile Ty pomagasz tesciom ,nie napisałas albo nie nie doczytałam ......Byc moze jest inna przyczyna dla której mąż upiera sie zeby mieszkać z rodzicami ? Moze nie chce stracić mieszkania ? Teraz jest w oczach rodziny opiekunem i z racjii tego ze zajmuje / cie sie rodzicami mieszkanie po smierci nalezy sie Wam .Oczywiscie moze nie z punktu prawnego tylko moralnego rodziny ..To tez róznie wygląda ale zdarza sie ze rodzenstwo nie domaga sie praw do mieszkania .

Jak spotkac sie po srodku drogi .Na pewno nie walką ...stawianie przed faktem dokonanym .Małzeństwo to nie ring bokserski ...Piszesz w pierwszym poście że mąz czuje się kontrolowany przez Ciebie ...gdzie indziej ze mąz ogranicza Ci kontakt z klientkami ...I w tej chwili musicie oboje zastanowić sie co z tym zrobić .Bo to jest odbijanie pileczki ....Spróbuj od siebie .Staraj sie nie dzwonic tak czesto ...Umawiajcie się na jakąs konkretną godzine ....Moze wtedy nie bedzie odbierał tego jako kontrolowania i Tobie tez nie będzie uprzykrzał zycia ....To tylko przykład .

Jesli chodzi o pracę .Masz mozliwośc zeby synek chodził do przedszkola ? Jesli tak to jest to najlepsze rozwiązanie .Wtedy ani teściowa nie bedzie obciązona ,w zdecydowanej mierze odejda konflikty spowodowane wychowaniem dziecka ...a Ty bedziesz mogła wtedy iść swobodnie do pracy ...Bo chyba się ze mna zgodzisz ze tesciowa i z racji nadmiernyc obowiązkow w domu ,chorób ,i wieku nie musi zajmować się wnuczkiem .To jest jej dobra wola .

I tak po kolei szukać rozwiązan takich zeby i wilk był syty i owca cała .Jeśli znajdziecie i wprowadzenie ich w zycie nie bedzie kolidowało z Waszym zyciem małzenskim .

Inna sprawa to muszisz bardzo realnie spojrzeć dlaczego mąz wybrał pracę w terenie ...czy to nie jest forma ucieczki nie tylko przed obowiązkami ale przed małzenstwem .Czy to nie jest tak że życie na odległość to nie ucieczka przed kłotniami ,konfliktami miedzy Waszymi rodzinami ...Moze rzeczywiście sprawa religii ma tutaj duze znaczenie ?
Z tego co wiem w rodzinacch ŚJ na małzenstwo z kimś z poza zboru patrzy się bardzo nie przychylnym okiem a wrezultacie moze w przyszlości regenerować konflikty ....oczywiście wcale nie musi tak być...

Rozmawiajcie ze sobą duzo ale bez wzajemnych oskarżeń ,obwiniania tylko o przyszlosci .Co kazde z Was moze zmienić w sobie żeby to Wasze małzenskie życie nabrało ładu i sensu .Jeśli jest milość miedzy Wami to z pewnoscią drogą kompromisu dojdziecie do porozumienia .Malymi kroczkami zrobicie wiecej niz stawianiem barier .Powodzenia .

Odnośnik do komentarza

Zażądaj od niego żeby pozostał przy domu. Ten wyjazd to bardzo zły pomysł.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Popieram przedmówce, facet musi się obudzić, tak jak ktoś wcześniej napisał\a on ucieka od odpowiedzialności, łapie się tylko rzeczy takich jak ta opieka nad rodzicami, tylko po to by w miarę uspokoić własne sumienie. To nie są łatwe rozmowy, łatwo się oddalić lub sprawić, że osoba ucieknie tym bardziej jeśli trwa to latami i mocno się ten tryb życia zakorzenił. Podążał bym drogą spokoju tego wypośrodkowania o którym eeeh napisała. Proszę się nie czuć jak kretynka, ja widzę w tym dużo ciepła i odpowiedzialności. To nic złego a co do samych rozmów, tych telefonicznych. Nie poruszał bym ważnych tematów w ten sposób a raczej traktował to jako przygotowanie gruntu do rozmowy w miejscu, w którym nikt wam nie przeszkodzi. Obroną faceta przy tak trudnych tematach jest przeważnie to, czego ta kobieta znowu szuka i o co jej chodzi, znów się czepia...Tego typu rozmowy najlepiej przeprowadzać w cztery oczy z naciskiem na kontakt wzrokowy i dotyk, chociażby złapanie za dłoń męża. On musi poczuć jak te słowa w nim pęcznieją, to zapewne będzie go trawić jednak w pani obecności nie będzie miał szans na ucieczkę i obronę, można wtedy delikatnie dążyć do odpowiedzi. Zmiana sposobu na życie, wybrania nowej drogi w nim, to jest zawsze trudne i wymaga wiele samozaparcia, często łez. Jest bardzo prawdopodobne, że pani mąż poprzez pracę się spełnia, może nią nadrabia inne dziedziny? Może być tak, że w czymś nie czuje się pewny i umożliwić jak i przygotować mężczyznę do otwarcia wraz z obniżeniem gardy nie jest takie proste. Ma jednak pani atut w postaci rodziny, warto zabiegać o najbardziej harmonijną i spokojną przyszłość. Może warto pomyśleć o odkładaniu na własne ,,m" jeśli problemem ma być mieszkanie.

Odnośnik do komentarza

Również popieram propozycję InnyInna i uważam, że to:

austeria
Po pierwsze, jak to czytam, to podziwiam Cię dziewczyno. Ja już dawno postawiłabym ultimatum. Przecież skoro Ty cały czas siedzisz w tym domu, a jego nie ma, to co to za rozwiązanie? Przecież to on się chce opiekować Twoimi rodzicami, a nie Ty! Przecież to tak wygląda, jakby on Cię miał tylko dla wygody!
Weź swoje życie w garść, nie możesz robić wszystkiego pod jego dyktando. Jego nie ma, nawet nie wiesz kiedy wróci, a Ty nie będziesz żyła jak chcesz, bo on nie chce? Sama zobacz, jak to brzmi. Idź do pracy, zrób coś ze sobą, choćby to miało wywołać awanturę, ale zrób coś dla siebie!
A jeszcze co do teściów, to skoro oni też mają takie patrzenie na tą sprawę, to dobrze by było aby to właśnie oni z nim porozmawiali, a nie Ty, jeśli Ciebie nie chce słuchać.

też bardzo trafnie podsumowuje całą tę sytuację.

Odnośnik do komentarza

A ja Madziu popieram rozwagę w podejmowaniu decyzji.Swoich własnych ,czasem mozna skorzystać z czyimś mądrych rad ale nigdy nie możesz zakładać ze rady popierane przez 10 osób to dobre rady .Zyczę madrości w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji .

Najważniejsze to widzieć przede wszystkim swoje winy bo jeśli czlowiek ich nie dostrzeże to żadna odbudowa małżenstwa się nie uda ...Pozostaje juz tylko rozstanie ....Zawsze to piszę bo wiem ze to się sprawdza ....Zacznijmy od siebie ....

Odnośnik do komentarza

Dziękuje wam wszystkim za rady:) Bardzo sie ciesze ze tu trafilam, w końcu mogłam opisać to co mnie boli i nie daje mi Żyć. Musze Poukładać sobie wszystko żeby dobrze przedstawić to mojemu małżonkowi. Myśle ze ten weekend będzie odpowiedni, nie widzielismy sie troche czasu i nie rozmawialismy za dużo, może akurat teraz jest dobry moment na ponowne poruszenie tego tematu,. Zastanawiam sie tylko czy nie porosic jednak tesciow zeby moze na niego troche wpłyneli, moze to cos da tak jak pisala wczesniej austeria. Moze naprawde jak zobaczy że oni też uważaja że to jest dobry pomysł to cos go oświeci.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, zawsze możesz spokojnie samej coś powiedzieć, ale myślę że teściowie mogą tutaj wiele zdziałać.
Na razie pomyśl o tym, jak zadbać o siebie i swoje małżeństwo. Cieszę się, że zaczynasz szukać pracy. To da Ci chociaż trochę "niezależności". Spędźcie z mężem trochę czasu razem, zróbcie sobie jakąś kolację, może wypad w ciekawe miejsce, pobądźcie razem, żeby się nie oddalić od siebie jeszcze bardziej. Wtedy zawsze lepiej jest się dogadać.

Odnośnik do komentarza

No jakas kolacje to moze bym mogla zorganizowac, moze troche go to rozluzni... ale z wypadem gdzies to nie bede probowac bo i tak nie bedzie chciał, jak wraca to nie lubi się ruszac za bardzo...nawet o spacerze nie ma mowy. Sami z synkiem chodzimy...Szczerze jestem lekko pod denerwowana co bedzie jak wkoncu przyjedzie i jak bedziemy ze soba rozmawiacz czy sie nie zkonczy jak zwykle wielka kłótnią...Ja sie chyba zabije jak znowu stanie na tym samym. Chociaż dzisiaj był inny jak dzwonil, jakiś milszy, tak ni stad ni z owad. Aż się zdziwiłam co mu się stalo.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...