Skocz do zawartości
Forum

Moje życie wymyka mi się z rąk


Gość panna_widmo

Rekomendowane odpowiedzi

Gość panna_widmo

dobry wieczor, nie wiem co wyjdzie z tego mojego pisania tu, ale sproboje chociaz sie wygadac. z chlopakiem zaczelam byc 8 lat temu, od poczatku bylo miedzy nami bylo tak ze on uwielbial towarzystwo kolegow z calym wachlarzem mozliwosci jakie sie z tym lacza. ja od samotnosci gdy on wolal ich ode mnie uciekalam w rozmowy z ludzmi on line. czesto z chlopakami, o co on mial wieczne pretensje, ja na te pretensje reagowalam tym, ze szukalam pocieszenia i zylam nadzieja ze ten nastepny wyzwoli mnie od niego. jednak przez te wszystkie lata ciagle byly powroty, rozstania, powroty itd. z czasem tez zaczynalo sie robic powazniej. on wiecej przebywal z kolegami a ja z obcymi facetami, wolal ich ode mnie. jednak 4 lata temu zaszlam z nim w ciaze, po porodzie dowiedzial sie o moim kochanku i cyrk trwal dalej... obecnie nie mieszkamy razem on pracuje ja nie, co mi zarzuca, ze mnie utrzymuje.mieszkam z rodzina. on daje na malego. poza tym czyli kwestia finansowa ma bardzo w tyle wszystko inne. malego odwiedza kiedy to mu pasuje, nie pomaga w niczym od urodzenia, jedynie finansowo i to zapewnia mu immunited. jezdzi z kolegami po klubach i imprezuje bawi sie w najlepsze. ja nie wychodze , w domu moja matkA alko (trzezwa) , terroryzuje mnie, czuje sie jak 13 letnia dziewczynka wszystko co robie musi byc pod jej zgode jesli chcialabym wyjsc zeby popilnowala malego niea opcji. wyrzuca mi ze ona musi gotowac a robi to dla calej rodziny .. poza tym nie kiwnie palcem tylko siedzi w internecie. nie pracuje. ja juz w takim ukladzie nie umoem zyc,czy to ja jestem powalona? nie umiem ruszyc z miejsca czuje sie jalby wszystko to mnie przerastalo. to sa tylko przyklady, tego wszystkoego nie umiem wypowiedziec, czuje sie jakby wszystko mi wypadlo z rak i do niczego sie nie nadaje, kompletna ruina cale moje zycie..

Odnośnik do komentarza
Gość Zmęczony772

Wydaje mi się, że Twoje życie już Ci się wymknęło i to dosyć dawno temu. Z jakiegoś powodu i Ty, i Twój prawie partner pozostaliście w niezdrowym związku mimo widocznych sygnałów, że to już koniec - on swoje, Ty swoje. Na mamę nie masz co liczyć; założę się, że cokolwiek byś jej nie powiedziała to ona zawsze miała gorzej a w trudnych sytuacjach nie omieszka Ci przypomnieć, że jesteś pod jej dachem, prawda?
Współczuję Ci, szczerze.
Tragedii jeszcze nie ma bo nie jest to sytuacja bez wyjścia, nie jesteś także osamotniona w takim problemie. Bardzo wiele kobiet znajduje się w podobnej sytuacji, Ty na szczęście postarałaś się o tym powiedzieć. Co dalej?
Rozmawiaj, tłumacz i jeszcze raz rozmawiaj. Nie obiecuję, że to poskutkuje, ale spróbować warto. Twój chłopak bez względu na sytuację jaka jest między wami jest potrzebny waszemu dziecku. Powinien zrozumieć, że jest ojcem i powinien zachowywać się jak ojciec. To, że pracuje i daje pieniądze na dziecko nie upoważnia go do wypominania Ci tego. Twoja mama powinna czasami Cię odciążyć w Twoich obowiązkach. Próbuj z nią o tym porozmawiać.
Każda osoba, bez względu na to czy ma dziecko, dzieci, czy jest w związku i tak dalej, potrzebuje czasu dla siebie. Musisz troszeczkę odciąć się od codzienności, żeby móc poukładać myśli i znaleźć konstruktywne rozwiązanie. Spróbuj porozmawiać o tym ze swoja mamą.
Co się stało, że nie pracujesz? Pracowałaś przed urodzeniem dziecka? Jest coś co chciałabyś robić?
O co chodzi z Twoim kochankiem? To faktyczny romans, czy tylko online? Możesz na niego liczyć, czy także ma to wszystko gdzieś?
Jak wygląda Twoje codzienne życie. Co tak naprawdę ogranicza Twoje działania? Niewłaściwa miłość? Złe relacje w domu? Problemy finansowe?
Zajmowanie się dzieckiem faktycznie pochłania nie tylko dużo czasu, ale przede wszystkim energii. bardzo potrzebny w tym jest właściwy partner potrafiący odciążyć Cię w codziennych obowiązkach. Rozumiem, że przy braku solidnego oparcia jesteś wykończona i niezdolna do działania. Trzeba coś z tym zrobić, koniecznie. Macierzyństwo nie oznacza poświęcenia siebie samej i całego swojego życia dla dziecka. Nie tylko dla siebie, ale także dla dziecka musisz o siebie zadbać, posiadać bardziej skrystalizowaną wizję przyszłości. Dziecko można zostawić w żłobku, przedszkolu, później szkole i wcale mu nie będzie tak źle. Wręcz przeciwnie, nie może być ciągle z Tobą bo w przyszłości nie będzie potrafiło się od Ciebie "odwiązać". Ty w tym czasie musisz zrobić coś dla siebie, choćby zrelaksować się. Na większe plany przyjdzie czas.
koniecznie postaraj się porozumieć ze swoim partnerem. To, co się stało, to jeszcze nie koniec świata. Może warto odwiedzić psychologa? Może warto to zrobić razem?
Napisz proszę więcej o sobie i Twojej sytuacji.
Każdy człowiek znajduje się w jakiejś sytuacji tak naprawdę niezależnej od niego. Nie obwiniaj się o to, co się stało bo na pewno nie ponosisz całkowitej odpowiedzialności za wszystko. Z jakiegoś powodu nie rozstałaś się ze swoim chłopakiem, z jakiegoś powodu chciałaś mieć z nim dziecko. Może miałaś nadzieję, że dziecko odmieni wasz związek? Rozumiem, że Twoje znajomości online to próba zwrócenia na siebie uwagi Twojego chłopaka. Nie udało się tak jak chciałaś, pewnie wszystko się skomplikowało jeszcze bardziej, ale to naprawdę jeszcze nie koniec.
Napisz więcej i postarajmy się jakoś to rozwiązać, bo zawsze jest jakieś wyjście.
Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

Dziękuję za odpowiedzi. Co do tego co napisał zmęczony sprawa ma się tak, ze owszem mam wsparcie w innych członkach rodziny, mały chodzi do przedszkola bo ma prawie 4 lata, ja skończyłam studia, wlecze się za mną tylko praca i obrona magisterki, dorabiam w roku szkolnym korepetycjami. Więc teoretycznie nie jest źle... ale chodzi mi o aspekty bardziej psychiczne (nie wiem jak to nazwać), gdy jest dobrze, to jest dobrze, ale gdy mojej matce coś nie pasuje to są nerwy. W grę nie wchodzi rozmowa z nią, ona siedzi w internecie czyta i pisze jakieś posty ciągle "pomaga" na forach dla aa, dla czytających książki. dla niej to są sprawy najważniejsze. Niby twierdzi, że się martwi, ale tak naprawdę gdy chcę coś od niej, a przeważnie żeby została z moim dzieckiem to jest 100 pytań: a dokąd, a z kim, a gdzie i "ja o 10 ide spać, więc lepiej wróć, bo nie będzie miał kto dziecka pilnować jakby COŚ się stało, albo jakby płakał". takie sytuacje mnie wyprowadzają z równowagi. czuję się jak zaprzeproszeniem niepełnosprawna. ona, gdy byłam mała ciągała mnie ze sobą po koleżankach i tam piła piwka itp. nie raz była narąbana i niestety ale wpadła w to. nie raz siłą probowałam jej to wywalić ze łba, że ma przestać. aż pewnego dnia straciła przytomność i pojechała do szpitala poźniej były jakieś terapie itp. wszystko ok? ale ja mam wrażenie, że ciągle nie przestała mi zatruwać życia swoim zachowaniem. pali papierosy, siedzi w internecie od wszystkiego się uzależnia. a gdy tylko ktos ja za to zaatakuje to jest foch i nerwy. podejrzewam, że również ma pretensje do mnie, że nic nie robie w związku z ojcem mojego dziecka, ale co ja moge zrobić?

co do moich znajomości z internetu to bywało różnie... szukałam kogoś "zastępstwo" ale nigdy się nie udało. i tyle, nie wiem czy ggdybym miała pewność że ojciec dziecka ze mną będzie, ale dalej by się zachowywał jak gówniaż to ja bym dalej nie szukała... :(

co do mojej pracy, to pracowałam ostatni raz w 2008 roku czyli sporo czasu temu, w tamtym roku przez dwa mc na zastępstwo. niby mam dużo czasu dla siebie, ale to wszystko mnie męczy, ta cała moja chora sytuacja, nie umiem ruszyć z miejsca, nie umiem pisać pracy nie mam motywacji, nie umiem szukać pracy. boję się gdziekolwiek iść, bo mnie wyśmieją.. skończyłam anglistyke, ale tak bardzo się boję kompromitacji...nikt tego nie rozumie:(

czy ja wiem, czy te znajomości to próba zwrócenia uwagi? myślę, że chciałabym poznać kogoś normalnego. nie wiem czy ktoś taki istnieje, może faktycznie On jest mi pisany, a ja to wszystko rozwaliłam, ale nie umiem się podporządkować facetowi, robie swoje gdy mam do tego motywacje i chęci. w tej chwili nie mam na nic chęci...

Odnośnik do komentarza
Gość Zmęczony772

Kogoś Normalnego.... Hmm, może być trudno. Każdy coś ma niestety, ale rozumiem o co Ci chodzi. Mogę jedynie powiedzieć: przestań szukać a sam się znajdzie, na prawdę.
Rozumiem Twój strach. Być ośmieszonym zwłaszcza publicznie to nic zabawnego. Taki strach może nieźle sparaliżować i zniechęcić do działania. Boisz się tego, że nie dasz sobie rady w pracy? Zapewniam Cię, że sobie poradzisz. Przestań się bać, bo nic złego nie może Cię spotkać. Nie musisz nikomu nic udowadniać i nie wystawisz się na pośmiewisko. To tylko Twój strach. Czy nie jest tak, że boisz się samodzielności? Czy boisz się tego, że jak weźmiesz sprawy w swoje ręce to Cię to wszystko przerośnie? Nie ma takiej możliwości. Człowiek jest istotą, która potrafi się adoptować do każdej sytuacji a kiedy życie wymaga działania, potrafi sobie poradzić, ale ... musisz uwierzyć w siebie. Nie wmawiaj sobie, że nic nie potrafisz, że jesteś nieudacznikiem, nie wmawiaj sobie żadnych negatywnych rzeczy. Myślenie w ten sposób o sobie sprawia, że sama się dopasowujesz do swoich myśli. Staraj się wyłączyć "nie" z tego wszystkiego a zauważysz, że będzie Ci trochę łatwiej. Jeżeli jednak ten strach jest aż tak ogromny może warto porozmawiać o tym z psychologiem? Taka osoba może Ci pomóc zlokalizować źródło tego strachu i powiedzieć, jak sobie z nim poradzić.
Dlaczego uważasz, że ktoś jest Ci pisany? Nikt nie układa życia za nas. To my tworzymy przyszłość, uzależniamy ją od własnych decyzji. Nikt nie jest z nikim "skuty" przez los. Jeżeli odnosisz takie wrażenie to tylko dlatego, że nie potrafisz sobie wytłumaczyć obecnej sytuacji i łatwiej jest Ci obwinić los niż stać się odpowiedzialną za swoje życie. Naprawdę masz wpływ na to co się dzieje, każdego dnia i każdej minuty. Masz także prawo wybrać właściwego człowieka, z którym chcesz dzielić życie. Nic nie jest zapisane odgórnie bez Twojej wiedzy.
Próbowałaś znaleźć informacje na temat tego, jak się porozumieć z kimś takim jak Twoja mama? Może faktycznie nie masz co liczyć na jej pomoc? Może to ona potrzebuje Twojej pomocy? Pamiętaj, że obwinianie siebie i innych nie prowadzi do konstruktywnego rozwiązania; że trzeba czasami przestać komuś zwracać uwagę po to, żeby mógł sam zauważyć, że coś jest nie tak. Na pewno Ty sama musisz przestać wpadać w gniew i odizolować swoją osobę od całej niezdrowej przeszłości. Rozumiem, że nie było Ci łatwo i wiem, że do dnia dzisiejszego ponosisz konsekwencje wynikające z uzależnienia Twojej mamy. Musisz jednak powiedzieć "Nie" temu co było i zacząć żyć samodzielnie, bronić się przed szkodliwym wpływem przeszłości i istniejącym złym wpływem Twojej mamy. powinnaś poszukać więcej informacji na temat życia z uzależnieniem. Może wystarczy zmienić ton głosu? tylko zgaduję. Rozumiem, że Twoja mama wyrządziła Ci dużą krzywdę i po dziś dzień obarcza Cię problemami. Musisz jednak dla siebie samej wybaczyć jej to, co się stało i podjąć samodzielne życie bez całego tego balastu z kiedyś.
O mężczyznach mogę Ci powiedzieć, że to tak na prawdę duże dzieci niestety. Nie zwalnia to ich jednak z odpowiedzialności za swoje postępowanie. Spróbuj sobie odpowiedzieć czy naprawdę chcesz z nim wiązać swoje życie, czy nie lepiej będzie sobie powiedzieć "do widzenia"? Na pewno musisz postawić swoje własne życie na nogi. Nie możesz ciągle tkwić w takiej stagnacji. To nie przyniesie nic dobrego. Postaraj się mówić sobie "potrafię" i śmiało pisz o tym co Cię boli.
przepraszam, że się tak rozpisałem.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

To nic nie da, ze wmowie sobie, ze wszystko bedzie dobrze, ze dam rade. Jedyna mysl mnie nie opuszcza to taka, ze ucieczka stad naprawilaby to wszystko. Pytanie tylko do jakiego swiata mam uciekac... Moze dziecku byloby lepiej z tata, z babcia, a moze sfiksowalby tak jak ja, bo ze mna chyba dobrze byc nie moze. mama mojej mamy spytala mnie czy mam napisana prace, na co ja odpowiadam,ze nie bo nie mam ksiazek a wizyta w bibliotece laczy sie z dojazdem. ja auta nie mam. po krotkiej chwili slysze "ty juz tej pracy nie napiszesz na wrzesien". nie mam ochoty na wizyte w poradni albo u psychologa, to wszystko wymaga Zalatwiania, jezdzenia, pytan itp i tak mi w niczym nie pomoze, nic to nie zmieni... nikt mnie nie zatrudni. poza tym, rozmowa z kimkolwiek u mnie nie wchodzi w gre poniewaz nadrzednym tematem jest jak w filmie "dzien swira" co dzis zrobic na obiad.... przepraszam, ze pisze takie glupoty.

Odnośnik do komentarza
Gość Zmęczony772

Nie piszesz głupot, na prawdę. Wszystkie te niby "głupoty" są bardzo ważne. Nie chodzi mi o to, żebyś cokolwiek sobie wmawiała, bo autosugestia potrzebuje wiary w to co się do siebie mówi a w Twojej sytuacji nie byłoby to łatwe. Chodzi jedynie o to, żebyś starała się nie myśleć i nie mówić o sobie negatywnie.
Twoje dziecko najbardziej na świecie potrzebuje Twojej miłości, Twojego ciepła. Dla niego zasobność Twojego portfela jest nieistotna, ale Twoja radość już tak. Nie, nie byłoby mu lepiej z tatą czy babcią.
"ty juz tej pracy nie napiszesz na wrzesień"
Aż się uśmiechnąłem - tyle razy słyszałem coś takiego. Nie ulegaj tak niewłaściwym słowom; nijak mają się do rzeczywistości. Niestety niektórzy ludzie nie potrafią się obyć bez złośliwej uwagi. Na prawdę nie pozwalaj by takie słowa na Ciebie wpływały.
Próbowałaś poszukać potrzebnych Ci materiałów w internecie?
Znam miejsca z których trudno się wydostać bez samochodu, ale nie jest to niemożliwe. Naprawdę nie dasz rady dotrzeć do biblioteki? Możesz kogoś poprosić o pomoc? Może pomimo trudnej sytuacji mógłby Ci pomóc ojciec Twojego dziecka?
Wiem, że będąc tak przygnębionym podjęcie jakichkolwiek działań wydaje się niemożliwe, ale tak naprawdę wcale tak nie jest - najtrudniejszy jest pierwszy krok.
i tak mi w niczym nie pomoże, nic to nie zmieni... nikt mnie nie zatrudni
Rozumiem Twój opór przed wizytą u psychologa, rozumiem to, że nie widzisz rozwiązania. Musisz jednak spróbować zrobić cokolwiek bo inaczej obecna sytuacja naprawdę Cię przerośnie. Wizyta u psychologa nie jest taka straszna i wbrew temu, co piszesz potrafi bardzo wiele zmienić.
jest jak w filmie "dzien swira" co dzis zrobic na obiad...
Proza życia... Niestety tak czasami jest. Nie wszyscy ludzie chcą wychylać się poza swój światek a Ty nie możesz pozwolić by spotkało Cię to samo.
Powiedz mi, czy tam u Ciebie w miejscowości masz możliwość podjęcia pracy w Twoim zawodzie? Pisałaś, że byłaś na zastępstwie. To już ciekawy początek. Zadowolona byłaś z tej pracy? Nie poczułaś się trochę bardziej dowartościowana, potrzebna?
Powiedz także, czy starasz się wychodzić z domu choćby na mały spacer? Ciągłe przebywanie w domu to niezbyt dobry pomysł. Bawisz się ze swoim synkiem, czy nie masz na to siły? Może spróbowałabyś trochę poćwiczyć, pobiegać? Wysiłek fizyczny pozwoliłby Ci się skupić choćby na chwilę na czymś innym, mogłabyś odpocząć od codzienności a to bardzo ważne.
Możliwe, że bardzo dobrym pomysłem jest zmiana otoczenia niekoniecznie na stałe.
Nie poddawaj się, nie wpadaj w rozpacz i postaraj się zająć "zrobieniem magistra". Później zajmiesz się resztą. Skup się tylko na jednej sprawie i doprowadź ją do końca - dalej będzie łatwiej. Ja wiem, że potrafisz a Ty musisz troszeczkę w siebie uwierzyć. Nie pozwól także, żeby ktokolwiek zatruwał Ci życie swoimi słowami, nie przyjmuj do siebie takich uwag - uwierz mi, są nieprawdziwe.
Trzymaj się i pamiętaj, że możesz tu przelać każdy swój smutek; nie bój się, nie ośmieszasz się, nie tutaj.

Odnośnik do komentarza

Witaj ~panna_widmo.
Pisałem ostatnio jako Zmęczony772.
Długo się nie odzywasz. Rozumiem, że moje gadanie nie pomaga ale nie należy zamykać się w sobie, trzeba próbować dalej. Odezwij się i napisz co u Ciebie.
Trzymaj się.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

Czy jeśli odczuwam ciągły ból, stres wewnętrzny lęk, to powinnam brać jakieś leki uspakajające? Mając 28 lat mam już tyle siwych włosów.. w ostatnim czasie nawet przybyło mi więcej. Zaczyna się nowy rok szkolny, zaczną się korepetycje jednak to pomoże mi tylko trochę finansowo. Napisałam dziś list motywacyjny, mam zamiar wysłać go do agencji pracy w Norwegii. Nie wiem co mam zrobić. Najświeższa sprawa jest taka, że w szkole podstawowej"szukali" kogoś na parę godzin, ale Pani dyrektor przyjęła dziewczynę (która prowadzi szkołę językową, pracuje już w innej szkole) po znajomości. Na propozyję pewnej pani, żeby mnie zatrudniła nic nie odpowiedziała. Mieszkam w małej miejscowości więc mam takie informacje. Szlag mnie trafia, nie chcę iść do byle jakiej pracy bo wiem, że i tak nie wytrzymam. A może powinnam zacisnąć zęby, możeby się udało.. ciągle coś mi się nie udaje, nikt mi nie pomaga, mieszkam u rodziców, dokładam się tochę z tego co dostaję od ojca dziecka. jednak on mnie męczy , dla niego jestem nikim, mówi mi , że stać mnie na więcej że mam iść do pracy jednocześnie gnoi mnie za różne rzeczy.. jednego dnia jest miły, a za chwilę coś mu sie nie spodoba , i mam "spierd.." chciałabym żeb y to się skończyło, albo jest miły albo niech nie miesza mi w głowie... niepotrafi mi wybaczyć to nie ale niech mnie nie szczuje ciągle. ciągle ma pretensje, że gyd mnie o coś poprosi to ja nie chce tego zrobić, albo że gdy coś już robie a nie uda mi się jest zły, że przeze mnie nie wyszło a on mógł to zrobić sam a ja mu psuje.

Odnośnik do komentarza

Ból, stres lęk nie oznacza od razu, że musisz brać leki. Konieczne jest jednak żebyś zgłosiła się do psychologa i dowiedziała się co robić z tym dalej. Możliwe, że wystarczy rozmowa albo terapia. Na pewno nie powinnaś tego ignorować zwłaszcza jeśli objawy będą się nasilać. Co do siwych włosów mogę Ci powiedzieć, że jeżeli Twoje wewnętrzne życie wróci do normy to i one po jakimś czasie wrócą do normy (wiem to z autopsji :) ).
Dlaczego akurat do Norwegii?
Niestety z tymi pracami jest tak i to nie tylko w Polsce, że dużo załatwia się po znajomości. Bądź wytrwała i nie poddawaj się. Wiem, że w końcu znajdziesz zadowalającą Cię pracę.
Czasami faktycznie trzeba zacisnąć zęby i wziąć to co się otrzymuje ale na dłuższą metę to nie działa. Praca w której będziesz się źle czuła sprawi, że w końcu i z Tobą będzie jeszcze gorzej. Możesz jednak założyć sobie, że przyjmujesz jakąś pracę tylko na jakiś czas, może na pół etatu? Mogłoby to się dobrze uzupełniać z korepetycjami.
Zabierasz się za mgr?
Masz prawo wymagać od ojca dziecka żeby zwracał się do Ciebie z szacunkiem. Bez względu na to co się wydarzyło w przeszłości. Nie ma on prawa żeby ciągle obwiniać Cię o wszystko. Nie może przecież zwalać winy na Ciebie za swoje niepowodzenia. Sama też traktuj go tak jak chciałabyś żeby on traktował Ciebie.
Próbowaliście rozmawiać o waszym związku? Czy już zupełnie go przekreśliłaś?
Dogadujesz się jakoś ze swoją mamą?
Nie poddawaj się, jest o co walczyć - Ty i dziecko.
Pozdrawiam serdecznie i na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

Dzieki za odpowiedz. Ja traktuje go tak jak umiem, podobno nie dobrze ale taka jestem. czemu mam znosic jego humory a on moich nie. szybko sie denerwuję, jednak szybko moge wrocic do normalnosci, on jednak zanim nie bede sie plaszczyc nie ulegnie ewentualnie minie mu i zacznie sie przymilac jednak nigdy nie rozmawiamy o tym co sie stalo i dlaczego. bo to oczywiste... moja wina ze jest jak jest. sugerujesz bym sie poswiecila, wszystko zmuszA do podjecia krokow ktorych sie boje. nie wiem czemu tam. moze dlatego ze tam podobno ludzie sa najszczesliwsi..:) z nikim o niczym nie rozmawiam a jesli nawet to nigdynic i tak z tego nie wynika bo nikt za mnie niczego nie zrobi.czuje jakby mi ktos zacisnal dlonie na gardle,nie moge przelykac czuje takistres, wlosy mam mizerne, mam ich malutko i tych siwyh tyle, czasami mysle ze lepiej by bylo gdybym zachorowala na cos... jestem kompletna beznadzieja.

Odnośnik do komentarza

Absolutnie nie sugeruję Ci żebyś się poświęcała. To nie prowadziłoby do niczego dobrego. Sugeruję jedynie, że w przypadku złych okoliczności są nadal jakieś rozwiązania niekoniecznie tragiczne.
Masz rację, że nikt niczego za Ciebie nie zrobi ale to nie dlatego, że nie chce i nie o to chodzi żeby to się miało tak odbyć. To w Tobie trzeba odnaleźć siłę i motywację do rozwiązania obecnych problemów. Tylko w ten sposób nauczysz się unikać podobnych sytuacji.
Nie wykręcaj się chorobą i wierz mi, że nie jesteś beznadziejna. Wciąż starasz się coś zrobić, wciąż masz ambicje i marzenia. Rozumiem, że jest Ci ciężko, że masz dość ale nie poddawaj się. Przed Tobą jeszcze masa życia i trzeba się postarać żeby było lepsze.
Stres stresem ale może winę za Twoje włosy ponoszą hormony? Rozmawiałaś kiedykolwiek o tym z lekarzem?
Co do Twojego "chłopaka" to chyba powinnaś nabrać nieco większego dystansu do tej całej sytuacji. Nie musisz przecież ciągle odpłacać mu pięknym za nadobne. Zamiast dociąć mu możesz przecież powiedzieć, że nie będziesz z nim w ten sposób rozmawiać i skończyć dyskusję.
Bardzo niedobrze, że nigdy nie rozmawialiście o powodach kłótni, o samych sprzeczkach. Pozostawiliście wiele "dyskusji" tak naprawdę nigdy nie zakończonych. Każda kolejna kłótnia powstawała właśnie z tego powodu i nawiązywała do ostatniej sprzeczki.
Rozmawiam z Tobą więc jedynie Tobie mogę powiedzieć "postaraj się" . Zapewniam, że jeżeli zapanujesz nad swoją złością to bardzo wiele zmieni w kontaktach z partnerem. Na prawdę.
Dobrze wiesz, że wina nie jest tylko Twoja ale chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ta wina zazwyczaj leży po środku? Możesz bardzo dużo zmienić zaczynając od siebie i nie oznacza to, że musisz przyznawać się do czegoś, czego nie zrobiłaś. Tutaj naprawdę przydałby Ci się ktoś mądrzejszy ode mnie żeby nauczyć Cię właściwego sposobu rozmawiania, nabrania dystansu do siebie i innych, zrozumieniu własnej wartości.
Powiedz mi, czym stresujesz się w tej chwili najbardziej?
Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

stresuję sie tym, ze nie moge byc niezalezna, ze nie staram sie tego zmienic. stresuje sie tez gdy po chwili dobroci z jego strony zawsze przychodzi ten moment kiedy zaczyna sie obrazanie. on mnie wyzywa, nie wiem w ktorym momencie to sie pogmatwa wszystko sie poplata, nie umiejetnie prowadzimy dyskusje a pozniej bam! i klotnia, jak wspomnialam, szybko sie denerwuje, i szybko przechodzi. on natomiast dopiero gdy przyjedzie przystawia sie i ja juz zla wtedy nie jestem i juz jest ok. poza tym gdy chce byc mily to jest a jak potrzebuje wrocic do swojego swiata wtedy robi to bez mrugniecia okiem. on mi tez mowi ze mam sie zmienic, ale nie mowi jak ... ja nie wiem co robie zle, dla mnie wszystko jest ok. nie wiem czy da sie to naprawic pomimo gdybym sie starala gybym wiedziala jak, to czy on nie wymyslalby nowych rzeczy by ze mna nie byc... nie wiem czy chce z nim byc. wszystko pod gore. co do wlosow to bralam juz duzo witamin , choruje na łuszcz. wiec lekarka kazala je brac ale nic sie nie poprawilo, do lekarza prywatnie niestety nie pojde bo mnie nie stac a ci lekarze ktorzy "lecza" w przychodni nawet sie nie przejma..

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

moj synek dzis poszedl do przedszkola.. ale tata wczoraj go pozegnal po tym jak zdenerowal sie na mnie ze podobno go oszukuje , ze chcialam pozyczyc na czesne a nie udalo mi sie sprzedac jego telefonu pomimo, ze zaoferowalam sie. on zaczal mnie wyzywac, ze juz nie mam na co liczyc poza pieniedzmi na dziecko, ze mam radzic sobie sama. (w czwartek jedziemy na badania 100 km i zapowiedzial ze auta nam nie da. musimy jechac wczesnie na glodniaka) mam 30 zl akurat starczy mi na bilet autobusowy, on auto zostawia bo wyjezdza na jakas delegacje czy cos podobnego na tydzien.. coz. przyjdzie w dogodnym dla siebie momencie zeby moc zabrac malego i pokazac jaki z niego dobry tatus. dziecko pyta sie kiedy tata przyjedzie lub dzwoni do niego a ten ... olewa go bo jak twierdzi sama tego chcialam zdradzajac go... przy czym zdrada miala miejce przed a pozniej sie dowiedzial. i poszedl w tango z moja kolezanka ktora nagle stala sie jego kolezanka.. od tej pory robi co chce i z kim chce.. wiem ze ciebie to nie interesuje.. czemu ty tutaj jestes?

Odnośnik do komentarza

Jeśli dobrze Cię zrozumiałem to ta choroba nazywa się łuszczyca? Taki opis znalazłem : Link .
Ja nie mówię Ci, że musisz się zmienić. Podpowiadam jedynie, że zmiany w Twoim zachowaniu (a nie w Tobie) mogą mieć duży wpływ na wszystko. I nie chodzi o to, że on nagle zapała ogromną miłością ale może wasze relacje staną się po prostu zdrowsze.
Faktycznie, bardzo istotne w Twojej sytuacji jest żebyś stała się niezależna. To zmieniłoby bardzo dużo. Osobiście mam nadzieję, że uda Ci się z Norwegią.
Nie pisz, że nie starasz się zmienić swojej sytuacji bo cały czas coś próbujesz robić i robisz to samodzielnie. Nie powinnaś się tym stresować, denerwować. Takie odczucia nie pomagają Ci w znalezieniu dobrych dla Ciebie rozwiązań. Pamiętaj, że na pewno uda Ci się zmienić Twoje życie, zmienić pozytywnie.
Nabierz większego dystansu do tego wszystkiego co mówi i robi ojciec dziecka. Jak już pisałaś on zawsze wolał to swoje koleżeńskie życie i nie ma zamiaru tego zmieniać. Weź też pod uwagę to, że bardzo często jest pod wpływem gadania kolegów. przy kieliszku to się naprawdę cuda gada. Chyba nie pozostaje Ci nic innego jak go w końcu zignorować?
Co do Twojej pracy to nie masz możliwości żeby zahaczyć się w innym mieście? Może spróbuj wysłać CV do innych miejscowości? Nie masz nic do stracenia i zawsze możesz odmówić jeśli nie będziesz miała możliwości zamieszkania tam.
Bądź dobrej myśli. Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Odpowiem szybko na Twój drugi post (pisaliśmy w tym samym czasie).
Interesuje mnie to o czym piszesz bo chcę Ci pomóc tyle ile będę potrafił.
Znalazłem się tutaj przez przypadek i przyszło mi do głowy, że mógłbym w końcu zrobić coś istotnego w swoim życiu, coś dla innych ludzi. Mam dużo wątpliwości co do tego czy mi to dobrze wychodzi ale staram się.
Miłych snów i do jutra.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Czyli Ty zdradziłaś jego, on Ciebie. Ty zostałaś sama z dzieckiem a on bawi się dalej. Dobrze to rozumiem?
Czy on jest teraz w związku z inną kobietą, czy to taka luźna relacja?
Wcześniej rozmawialiśmy o Twojej pracy magisterskiej. Starał się znaleźć potrzebne Ci książki? Nie poddawaj się.
Sytuacja z ojcem dziecka nie jest zbyt miła. Wciąż się oskarżacie, kłócicie a najbardziej cierpi na tym synek.
Tata pojawia się wtedy kiedy mu to pasuje i rozumiem, że to irytujące. Poczuwa się do odpowiedzialności chociaż finansowej ale chyba nie dotarło jeszcze do niego, że jest ojcem, że dziecko go potrzebuje. Postaraj się mu o tym powiedzieć, że syn go kocha i cieszy się kiedy spędzają czas razem, że jest potrzebny dziecku, że dobrze by było gdyby nie mieszał dziecka w wasze kłótnie bo ono jest niczemu winne. Postaraj się powiedzieć ale nie oskarżać. Wiem, że może być trudno opanować złość, warto jednak spróbować.
Teraz, kiedy synek idzie do przedszkola powinnaś mieć trochę więcej czasu dla siebie. Spróbuj poszukać więcej informacji na temat Twojej choroby i wydaje mi się, że sama możesz dużo zrobić. Wiele osób ma taki problem, warto dowiedzieć się jak sobie z nim radzą. Myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli poradzisz sobie z włosami to Twoje samopoczucie się poprawi.
Z ojcem dziecka nie potrafię powiedzieć czy powinnaś się zbliżać, czy oddalić. Oboje nosicie uraz do siebie i dobrze by było to rozwiązać. Jednak powoli. Najpierw dziecko. Niech sobie uświadomi, że nie tylko jego pieniądze są potrzebne.
Bądź dobrej myśli. Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

Tak ja jego zdradziłam, chociaż od początku naszego związku były z tym problemy, ale o tych chyba już wspomniałam. Mianowicie on coraz więcej czasu spędzał z kolegami a ja by się odegrać i odejść szukałam kogoś, ale to nic nie dawało bo ciągle były powroty do niego. Obecnie nie jesteśmy razem, więc on się spotyka z jakimiś dziewczynami, ale są to raczej przelotne znajomości. Jeśli chodzi o prace mgr... no klapa niestety. W przyszłym tygodniu pojadę wreszcie po te książki. Mam już dwie osoby na korepetycjach (przy okazji, ile powinnam brać za lekcję?,60 min, dzieci w szkole podstawowej. Nie powiem ile brałam do tej pory, chcę usyszeć co Ty o tym sądzisz). Ze swoją chorobą już sobie jakoś radzę, choruję już od 16 lat, więc obecnie nacieram się maściami.

Co do rozmowy o tym, że mały potrzebuje taty to sprowadza się do jednego, mianowicie to jak sytuacja wygląda to moja wina i ja powinnam się zmienić, naprawić to wszystko. "Sama tego chciałam". On wie, że krzywdzi małego, ale mowi, że to dlatego, że to jest moja wina, i to są tego konsekwencje. Właśnie sama już nie wiem czy powinnam się oddalić czy starać się, wiem jedno, że te ciągłę wzloty i upadki mnie wykańczają.

Wysłałam kilka CV:)

Pozdrawiam, miłego dnia!

Odnośnik do komentarza

Nie mogę Ci pomóc z ustaleniem ceny za korepetycje, od 16 lat nie ma mnie w Polsce. Wiem jednak, że w mojej rodzinnej mieścinie ludzie z braku pracy zmuszeni są pracować nieoficjalnie na tartaku za 7zł. za godzinę i wiem, że to naprawdę bardzo mało. Na pewno powinnaś życzyć sobie zdecydowanie więcej. Może podaj się za mamę potrzebującą korepetycji dla dziecka i zadzwoń do innych z ogłoszeń, zapytaj o cenę?
Faktycznie ten Twój eks facet zachowuje się jak gówniarz. Nie dość, że używa dziecko w kłótniach z Tobą to jeszcze obarcza Ciebie winą za wszystko.
Wydaje mi się, że powinnaś z nim ustalić jakiś porządek w jego obowiązkach, że jeśli się inaczej nie da to możesz ograniczyć jego kontakty z dzieckiem nawet sądownie.
Nie daj sobie wmówić, że to wszystko to Twoja wina, że to Ty jedyna musisz się zmienić. Jeśli dojdzie do takiej dyskusji to zamiast kłócić się z nim, odwróć się i odejdź. Nie poddaj się jego osądom.
Myślę, że niewiele się możesz po nim spodziewać i powinnaś na serio układać sobie przyszłość bez niego.
Te badania, na które jedziesz z synkiem to tylko kontrolne czy choruje na coś?
Ten list motywacyjny możesz także wysłać do innych krajów. Czemuż by nie?
Trzymaj się. Na razie. Tobie również miłego dnia.
Mylę się czy Ci się troszeczkę humor poprawia?

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

taki wlasnie mam zamiar, zeby wyslac cv jeszcze w inne miejsca. bylam pare lat temu w uk, jednak poza jezykiem to nie ciekawie sie tam czulam. chcialabym na poludniowe wybrzeze, takie mam marzenie zeby zyc nad morzem:) ale na spokojnie. byla u mnie pani w celach informacyjnych w sprawie korepetycji, ale o cene nie pytala... pewnie slyszala od tej osoby, ktora mnie polecila ze jest 15 zl. ale doszlam do wniosku ze podniose cene o 5 zl przy lekcji pojedynczej.

mowisz, ze nie ma cie w kraju juz od 16 lat. ja czasem zaluje, ze wrocilam. w sumie wrocilam dla niego, ale pozniej wyjechalismy w to samo.miejsce razem, jednak bylismy rok. juz wtedy byly koszmarne klotnie. on sprowadzil kolege, ja zafascynowalam.sie znajomym z pracy, i pomimo ze nie zamienilam z nim zdania to byly klotnie o zdradzie itp.

powiedz, odczuwasz po tylu latach tesknote do polski? czy juz ulozyles sobie zycie na tyle, ze nie myslisz o tym? jak to bylo?

Odnośnik do komentarza

Wyjechałem razem z dziewczyną. Moja mama już tam była, w Belgii.
Masa lat na czarno zanim Polska weszła do Unii i zanim zniesiono embargo na polskich pracowników. Trzy lata pracy oficjalnej i tadaam! depresja... do dziś. Po drodze dorobiłem się synka, ma teraz trzy i pół roku. Dzisiaj był drugi dzień w szkole i wyszedł ze skwaszoną minką. To jego drugi rok w zasadzie przedszkola.
W Polsce nie zostawiłem zbyt wiele, tak kiedyś myślałem. Teraz to już wszystko nie ma znaczenia. Nie, nie tęsknię za Polską. Życie tutaj faktycznie w jakiś sposób sobie ułożyłem. Nie czuję się tutaj rewelacyjnie ale w Polsce wcale nie lepiej.
Idę "zagonić" łobuziaka do łóżka :-) .
Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość panna_widmo

Moj synek ma dokładnie tak samo. Ma 3,5 roku, też chodzi do drugiej klasy przedszkola i jest łobuzem:). Ale mój już śpi, spioch z niego. Pytałeś po co jedziemy, otóż jadę wykonać badanie krwi dziecku, ponieważ od lipca zeszłego roku miał trzy ataki padaczki, w tym pierwszy gorączkowy. Jest pod opieką lekarza, który zlecił badanie u siebie w labolatorium, no i musimy jechać tak daleko. O 5:30 mamy autobus, biedaczek musi być na głodniaka:( Jeśli chodzi o depresję, to nawet sobie nie wyobrażam jakie to musi być straszne.. Co było powodem tego?

Odnośnik do komentarza

Witaj w następnym dniu.
Właśnie poczytałem troszkę o chorobie Twojego synka i bardzo Ci współczuję. Wiem, że to musi być bardzo stresujące dla Ciebie i życzę Ci dużo siły żeby sobie z tym poradzić. Osobiście mam nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie.
Czy padaczka została już zdiagnozowana? Podjęto już leczenie?
Ojciec dziecka zdaje sobie sprawę z choroby dziecka?
Wiem, że badania na czczo to udręka dla maluszka. Sami musieliśmy z tym sobie radzić. Biedak raz nawet napić się nie mógł.
Pytasz co było przyczyną depresji? Tak naprawdę to sam nie wiem gdzie musiałbym zacząć żeby znaleźć prawdziwą przyczynę. Na pewno jest efektem wieloletniej dystymii. Z tego wynikały poważne problemy w przystosowaniu się, reakcjach na otoczenie. Punkt kulminacyjny to problemy w rodzinie, domu, pracy, miłości, narodziny dziecka i związane z tym kłótnie, i w końcu wszystko pękło. Pewnego dnia nie byłem w stanie wybrać się do pracy. Brrr. Nie było przyjemnie, nie jest nadal ale jakoś powoli wszystko posuwa się do przodu. Muszę obecnie się dokształcić żeby zmienić charakter pracy ale naprawdę nie mam na to ochoty. Przebrnę przez to.
Niestety po drodze zmienił się sposób w jaki postrzegam świat, otoczenie, ludzi, życie. Nie jest bardziej "różowo" i nawet nie szaro.Wiele straciło na znaczeniu. Wolę się nad tym nie zastanawiać bo nie potrafię dojść do motywujących mnie wniosków a wręcz przeciwnie.
Ot i tyle.
Jeszcze raz życzę Ci wytrwałości i do później.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...