Skocz do zawartości
Forum

Mąż boi się odejść od swojej matki


Rekomendowane odpowiedzi

[quote="franca"]Przykre, ze te siostry i teściowa cały czas tak niesprawiedliwie Cię traktują, i ciągle do Ciebie pretensje maja. Tym bardziej nic nie wskazuje na to, zeby ich podejście do Ciebie miało sie zmienić.
Już chyba zawsze będę miałą o to do nich żal, za to że sa tak niesprawiediwe, ja niedobra, ona wspaniała. Jasne że to matka, ale ja obiegałąm wszystko, o wszystko dbałam jak o swoje, w domu zrobione, w ogrodzie, zimą w piecu napalone, nikt mnie nie wyręczał. Ja dopiero teraz się nudzę jak wracam do bloków, bo zawsze jak wracałam z pracy gdy tam mieszkałąm, miałam pełne ręce roboty, a teraz bezczynność, nawet gotować nie muszę bo nie mam komu. Mężusiowi prosto z pracy zabieram obiad z miasta żeby było szybciej.
No ale cóż to jest matka i zawsze będzie nią. Nie zabraniam jej szanować, ale nie pojmuję dlaczego od 3 miesięcy żadna siostra się nie zainteresowała i nie pofatygowała do rozmowy. Jest wspaniale jak się stoi obok i nie wie o problemach w domu a w dodatku ona przedsatwia swoją wersję. Ale cóż, zcy jest sens nad tym się zastanawiać. Nie wiem.
Mam dosyć tej sytuacji, nawet jak tam zamieszkam będę jeszcze bardziej samotna niż jestem, bo one odwróciły się odemnie. Nie zależy mi na wielbieniu siebie, ale to bardzo trudne gdy ma się z dala swoją stronę rodziny, nikt nie chce nawet pzryjechać i teraz jak bym miła tam wrócić jeszce one by się przestały spotykać, to jakiś chory ukłąd. Nie wiem co będzie bo jak narazie zapis stoi w martwym punkcie i chyba wolę by do niego nie doszło, bym udowoniła mężowi ze jego wspaniałą mamusia nie jest az tak wspaniała jaką cały czas gra.
Chciałąbym by zrozumiał że my nie mamy czego tam szukać. Ale czy zrozumie, czy dojdzie do takich wniosków, nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi sie ,ze Twojemu mezowi pasuje taki uklad Ty wozisz mu obiadki ,On Was odwiedza a pozniej wraca do siebie i tak naprawde nie robi nic zeby bylo lepiej.On jest dorosly i juz powinien zauwazyc ,ze mama nim manipuluje.Mam nadzieje ,ze terapia pomoze i otworzy oczy Twojemu mezowi bo to juz trwa dosyc dlugo a jakichs efektow wielkich niestety nie ma.

Odnośnik do komentarza

Mam totalnego doła. Co dzień widzę się z mężem, widzę jak stara się by w końcu wszystko było nasze, bym wróciła i byśmy mogli być razem i budować.
Jednak to nie takie proste, mamunia owszem zdecydowała ze zapisze to co ma zamiar tj. raczej wszystko, jednak postawiła synusiowi a razcej mnie warunek. Ok zapisze ale jeśli ja w tym momencie wystaram się o zapis u mnie, by rodzice juz w tej chwili zapisali mi grunt. A to nie takie proste i tak naprawde nie zmieni sytuacji jaką mamy. Tu jest sporo załątwiania, podział na mnie i brata, zreszta to grnt orny bez przekształcenia na zabudowę, nie wiem czy da sie go w tym momencie podzielić na 2 części, zresztą, nie mam kasy na to by nagle biec i załatwiać te sprawy. Ten grunt najlepiej będzie sprzedać i moze jesli trafi sie dobry klient, to jakiś grosz będzie i wtedy mogli by nas podzielić. Ale to bez celu by teraz dzielić i i tak będzie ziemia leżała.
Przecież chodzi o to byśmy mieli na siebie jego dom i mogli wystąpić o kredyt na rozbudowę owego domu, aby jak najszybciej zacząć budowę i ją oczywiście skończyć.
Czy ja wymagam az tak wiele, przecież to jasne ze skoro przez tyle lat stawiałą mi warunki i wciąz czegoś wymagała, i wszystko co robiłam było zeł, to chyba jasne ze sie boję zwiazać kredytem na coś co nie jest moje i gdyby nam się nie ułożyło przecież nie zabiorę niczego pod pachę.
Dlatego powiedzcie mi czy ja nie mam racji??
Mi tak naprawdę nie zależy by tam z nią mieszkać, chcę byc z mężem, niech będzie ta pier... góra, byle nie z nią, ale tak naprawdę to nie potrzebna mi jej łaska i jeśli mi teraz nie zapiszą to i tak wciąz będę słyszeć "ze mi nic nie dali rodzice" znam ją i wiem że tak będzie. Ale skoro mąż chce tam zostać mimo wszystko i chce tą górę budować, to niech tak będzie, tylko dlaczego znowu ja muszę coś wnieść czy spełnić jej żądanie?
Mam już dosyć tego, chciała bym powiedzieć: " mam gdzieś Twój zapis, nie potrzebuję łąski i jakichś durnych warunków" przecież mozna gdzie indziej się osiedlić ale jednak robie to dla męża. Ku... czemu mnie to spotyka, od 3 miesięcy , a może i wcześniej bo przecie ta sytuacja trochę już trwa, wciąz muszę wybierać i dokonywać wyborów. Choćby ten z wyprowadzką, to najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Kocham go ale mam dosyć tej ciagłej walki.
Matka powiedziała mu ze skoro ja chcę sobie wszystkich podporządkować, to mi mają rodzice zrobić zapis gruntu.
Przecież to jej powinno zależeć żna starość miał kto się nią opiekować, żeby syn z nia został i co? Co ja mam zrobić?????????
Chce mi się ryczeć, mam doła, najlepiej zapadła bym się pod ziemię żeby już nie musieć walczyć i dokonywać wyborów.
Ja chcę tylko normalnie żyć i skoro mam być odpowiedzialna za kredyt nie mały zresztą, to chyba mam prawo wiedzieć czy i co mi się należy.
Błagam pomóżcie mi wyjść z tego doła. Matka jego wywiera na nim rónież presję i wiem że i tak nie dojdzie do finału owy zapis, bo ja nie mam nic póki co do zaoferowania.

Odnośnik do komentarza

iga1983

Dlatego powiedzcie mi czy ja nie mam racji??

Iga, przecież wiele razy już Ci mówiliśmy, że masz rację.

iga1983
Mam już dosyć tego, chciała bym powiedzieć: " mam gdzieś Twój zapis, nie potrzebuję łąski i jakichś durnych warunków" przecież mozna gdzie indziej się osiedlić

To powiedz to, skoro chcesz. Masz do tego pełne prawo. To, że kochasz męża nie oznacza, że masz robic coś wbrew sobie.

Pamietam, jak pisałaś o tym, jak teściowa manipulowała zarówno mężem, jak Tobą, gdy u niej mieszkaliście. Teraz widzę, że doskonale potrafi to robić również na odległość. Popatrz, niby widzisz, że nic złego nie robisz, ze jest niesprawiedliwa, itd. Z drugiej strony, ciągle przejmujesz się tym, co ona mówi, bierzesz pod uwagę jej opinię, i dlatego ciągle Cię to rani. No i wpadasz przez to w takie przygnębienie, jak teraz.
Ja mam wrażenie, że jeśli ona się zmieni, to za jakieś 20 lat najwcześniej. A na razie nie ma sensu, żebyś przejmowała się tym, co na Ciebie wygaduje. Postaraj się zupełnie od tego odciąć. Nie słuchaj opowieści o tym, co to właśnie teściowa na Ciebie dzisiaj powiedziała. Skup się na swoim życiu. Czy nie jest ono ważniejsze od słuchania jakiegoś, nie powiem jakiego(bo znowu ktos mi zarzuci, że jestem niekulturalna:)) gadania teściowej? Zadbaj o siebie, swój wolny czas, skup sie na córeczce, na chwilach, które z nią spędzasz. A także sama postaraj sie od czasu do czasu jakoś zrelaksować. A gdy rozmawiasz z mężem, postaraj się, żeby to budowało wzajemne zrozumienie. Skup się na tym, co Was dotyczy. Staraj się, żeby nie wyszło z tego omawianie najnowszych powiedzeń teściowej.

Odnośnik do komentarza

Własnie dziś zareagowałam wbrew temu co mówisz. Nerwy mną ruszyły gdy oznajmił mi o warunkach matki. Zareagowałam atakiem, oskarzaniem jej i sióstr o złe nawyki, o to ze nie pomagaja w żaden sposób byśmy byli razem. Płakałam gdy mu to mówiłąm, ale byłam tez wściekłą, widział to, że jest mi przykro ze kolejny raz próbuje mnie zmanipulować i coś na mnie wymóc głupia baba. Nie umiem mówic o niej dobrze, bo wyrządziął mi tyle krzywdy.
Wspomniałąm w złości rónież, ze gdybym była taka jak ona, powinnam wejść do domu i zabrać wszystko co moje, a przecież wiele sprzętó tam zostało, meble, kuchnia- to co mam ją wykręcic, wiele by tu wymieniać, bo rónież jakieś roboty w kuchni, dużo, przecież nie byłam w tym jednym dniu w stanie zabrać wszystkiego, a teraz nie zależy mi na tym by tam wejść i zabierać po kolei.
Gdybym była jak ona, powinnam tak zrobić, a jednak nie robię, wiele rzeczy tu kupiłam sobie od nowa.
Wiem ze gdybym wykrzyczała mu że nie mam ochoty wcale iść jej na ustępstwa i mam gdzieś jej zapis, to by nas starciło całkowicie. Wiem o tym, jednak mam odrobinę andziei na zmiany, ale to chyba tylko moje złudzenie.
Tak córeczkę mam wspaniała, ale te sytuacje mnie tak wykańczają że jak dawniej byłam tak aktywna osobą, tak teraz wchodzę do domu i jestem bez zsił. Opadam, brakuje mi energii, psychicznie jestem tak wykończona jakbym pzreżyła ze 100 lat, nie umiem sobie z tym poradzić. Wciaz w stresie, w nerwach, a jiestety to odbija sie na moim małym skarbie. Wiem ze powinnam jej wyłacznie poświecać czas, ale ja zwyczajnie nie mam siły jak wracam z pracy. Mam bardzo aktywna pracę, lubię ją barzdo, tam zapominam prawie o wszystkim, ale jak wracam do domu to niestety gdzieś te problemy wracają razem ze mną.
Jestem wykończona.

Odnośnik do komentarza

Ale może właśnie dałoby radę oderwac myśli od tych przykrych sytuacji, i zająć je tymi pozytywnymi rzeczami w Twoim życiu, o których tu wspomniałaś? Kiedy wracasz z pracy, może pomogłoby Ci w tym jakieś odprężające zajęcie, np. słuchanie muzyki? Jeśli natomiast jesteś tak przybita, że nic takiego na Ciebie nie działa, to może potrzebujesz również terapii indywidualnej u psychologa?

Odnośnik do komentarza

Nie mam już siły.
Jestem cholernie samotna, te samotne wieczory gdy nie przyjezda bo do późna pracuje, fakt iż nie mam się do kogo przytulić wykańczją mnie. Wiem że pracuje długo, w dodatku pracownik nawala i jest sam, ale wydaje mi się ze odrobinę czasu dla swoich kobiet powinien mieć, w tym tygodniu widzimy się tylko gdy zawożę mu obiad, na który zresztą liczy codzień. Mamunia mu nie gotuje, a mnie ta sytuacja wykańcza. Nie chodzi o obiad tylko o fakt że go nie ma. Nie daję rady, zawsze byłam sama i sama musiałąm sobie radzić, ale traz to już przesada, zupełnie jak "kołek" tylko malutka jest i jescze to mnie jakoś trzyma.

Odnośnik do komentarza

Domyslam sie jak mozesz sie czuc i wiem ,ze samotnosc jest straszna. Masz racje ,ze Twoj maz powinien poswiecac Wam wiecej czasu a zwlaszcza w takiej sytuacji. Z tego co pamietam to On ma swoja firme (popraw mnie jesli sie myle) wiec moze sobie ukrocic godziny pracy ,sory ale dla chcacego nic trudnego.Powiedz mu dosadnie ,ze juz nie masz na to sily i nie pozwol mu tlumaczyc sie ciagle praca bo to jest Wasz problem a nie tylko Twoj.

Odnośnik do komentarza

adzik11
Domyslam sie jak mozesz sie czuc i wiem ,ze samotnosc jest straszna. Masz racje ,ze Twoj maz powinien poswiecac Wam wiecej czasu a zwlaszcza w takiej sytuacji. Z tego co pamietam to On ma swoja firme (popraw mnie jesli sie myle) wiec moze sobie ukrocic godziny pracy ,sory ale dla chcacego nic trudnego.Powiedz mu dosadnie ,ze juz nie masz na to sily i nie pozwol mu tlumaczyc sie ciagle praca bo to jest Wasz problem a nie tylko Twoj.

Dokładnie, Iga. Nic dodać, nic ująć.

Odnośnik do komentarza

Wybacz Iga ale po sposobie w jakim piszesz o rodzinie męża ,widać że zwyczajnie ïch nie szanujesz.Człowiek który rzada szacunku od innych powinien bezwzględnie szanować innych.Wywyższając się i kpiąć na pewno nie zdołasz zaskarbić serc tamtej rodziny.Po drugie nie możesz rządać od teściowej zapisu na Was oboje.Jestem ciekawa czy Twoi rodzice zapisaliby dom swojej synowej?Wydaje mi się że powinnaś zastanowić się nad sobą i swoim postępowaniem...bo przez upartość mozesz stracić wszystko.Naprawdę dobrze Ci życzę .

Odnośnik do komentarza

~do Igi • 12.04.2013, 00:45

"Wybacz Iga ale po sposobie w jakim piszesz o rodzinie męża ,widać że zwyczajnie ïch nie szanujesz.Człowiek który rzada szacunku od innych powinien bezwzględnie szanować innych.Wywyższając się i kpiąć na pewno nie zdołasz zaskarbić serc tamtej rodziny.Po drugie nie możesz rządać od teściowej zapisu na Was oboje.Jestem ciekawa czy Twoi rodzice zapisaliby dom swojej synowej?Wydaje mi się że powinnaś zastanowić się nad sobą i swoim postępowaniem...bo przez upartość mozesz stracić wszystko.Naprawdę dobrze Ci życz..."
Wybacz ale chyba nie zapoznałes/łaś sie z postem od początku, bo o wszystkich sytuacjach opisałam od podstaw. Ja absolutnie nigdy nie robiłam prestensji siostrom męża, ale wuidzę ze one ewidentnie nakręcaja matke, no bo co przecież im się anleży. A widzisz i tu się mylisz bo właśnie ja idac do męża na zaręczynach miałam od teściowej zapewnienei ze on wszytsko odziedziczy i że ja mam zamieszkać z nimi, bo on tam ma swoja firmę. Ja z kolei mogłam zostać w domu z rodzicami, ale skoro była taka sytuacja, to został brat z żoną, i ona od razu została zameldowana i dom jest na nich.
Także ja potrzebuje tylko zapewnienia ze nie starcę na tym jeśli wezmę z mężem potęzny kredyt na wiele lat, bo co wtedy jeśli ona mnie wykopie lub mąż zacznie pić i znowu będę bez wyjścia. Czy mozesz mi powiedzieć co wtedy?
Ja w żaden sposób nie pokłóciłam sie z szwagierkami, a one postanowiły mnie ukarać za fakt iz wyprowadziłam sie od ich matki, choć kiedyś były w podobnej sytuacji i ja mimo zakazów już wtedy ze strony teściowej, nadal utzrymywałam z nimi kontakt.
Takze to one przestały sie mna interesować, wręcz robia wszystko by nasze małzeństwo sie rozpadło.
Wież mi ze nie chcę nic od tej kobiety, nie zależy mi, ale to mój mąz chce tam zostac twierdząc ze gzdie indziej będzie mu źle. Takze przedewszystkim jemu i jego matce powinno zalezeć teraz by ta sytuacja była bezpiecznadla nas wszystkich. Przecież można uwzglednić zapis typu: w przypadku gdyby były jakieś problemy, rozstajemy sie, każduy7 idzie w swoją stronę a mąż będzie po prostu zobowiazany nas spłacić, ja wtedy nie mam nic do ich majątku.
Teiowej nie nawidzę za to ze tak postepuje, ze jest taka przykra dla mnie, ze taka była zawsze, ponoc gdzieś obcym to mówiła jaka jestem wspaniała, mnie nigdy czegoś podobnego nie powiedziała, słyszałam tylko wieczne pretensje. Pomocy z jej strony żadnej, a dziecko też miałam malutkie, i jednak to ja sama zawsze musiałam wszystko ogarnąć, bo mąż zawsze pracował do późna.
Ciekawa jestem jak ty ~do Igi • 12.04.2013, 00:45 bys postapił/ła.

Odnośnik do komentarza

Iga ja naprawdę przeczytałam dokładnie Twój cały wątek.Jest w Tobie ogromnie dużo pretęnsji i żalu. Ja nie twierdzę że teściowa ma rację ale pewnie z jej strony cała sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej,znając życie tak to by wyglądało.Oczywiście że teściowa powinna Ciebie zameldować.Ale zrozum też teśćiową ,która zdaje sobie sprawę że Twoi rodzice pominęli Ciebie w zapisie domu.No i co z tego że teściowa na zaręczynach że cały dom zapisze synowi i Tobie.To nie powinno mieć znaczenia w decyzji Twoich rodziców.W takim wypadku nie mozesz mieć pretensji ze teściowa nie chce zgodzić się na Twoje warunki w zapisie.Każdy kredyt obarczony jest ryzykiem.Nigdy nie wiadomo co się po drodze wydarzy.Ludzie którzy decydują się na kredyt muszą mieć do siebie zaufanie.A u Ciebie już teraz tego nie ma.Masz ogrom wątpliwości co do samego męża.
Przede wszystkim Iga powinnaś się uspokoić,uwierz mi ludzie mają naprawdę straszniejsze problemy,choroby ,brak gotówki na podstawowe sprawy,nawet na jedzenie ,na operację etc. i muszą sobie radzić,bo pomocy znikąd.

Odnośnik do komentarza

Z ta różnicą tylko ze ja również otrzymam to co mam otrzymać ale nie w tym momencie, bo u mnie jest inny kłopot. I z pewnością nie dlatego ze teściowa dba o interesy swojego syna. Ja bynajmniej nie mam teraz zamiaru za tym biegać, bo są ważniejsze sprawy. Ale ktoś kto nie miał takiej sytuacji pewnie nie jest w stanie zrozumieć.
Podam tylko przykład, iż przez 5,5 roku wnosiłam jak do swojego, robiłam jak w swoim, nie upominałam się o nic i to teraz ja zostałam na lodzie, nie oni, bo to co zrobiłam zostało tam. A nie mam takiej gotówki która pozwoli mi w tym momencie poświecić się całkowicie 2 zapisom. Tu chodzi głównie o czas i o pieniądze.
Dlaczego maskujesz swój nik? Kim jesteś by mnie oceniać w ten właśnie sposób, wydaje mi się jednak że nie rozumiesz ogromu tych spraw i nieporozumień jakie u mnie zaistniały.
Wierz mi ze wyciszyłam się bardzo nie mieszkając tam 3 miesiace, mam inny spokój w sobie, ja bałam sie wracać do domu z pracy, aby znowu na mnie nie nakrzyczała jak zwykle, bałam sie wykonać tel do mamy, bo również jej to nie odpowiadało, byłam wciąż napiętnowana. Takze nie wiesz co przechodzą ludzie w takich sytuacjach. Dlatego teraz mam nerwy zszargane.
I nie mówię teraz o chorobie, bo tu jest zupełnie inny wątek.

Odnośnik do komentarza

Iga ja Ciebie rozumiem że sytuacja rujnuje Ci nerwy, bardzo Ci wpółczuję.Ale to jest forum ,czasem lepiej komuś przypomnieć ze jest jeszcze druga strona medalu.Wydaje mi się że szukasz na forum tylko akceptacji dla swoich poczynań.Niczego więcej.Wobec tego przepraszam że do Ciebie napsałam,że udzieliłam się na Twoim wątku.Życzę Ci powodzenia i dużo zdrowia,bo zgodzisz się ze mną że zdrowie najważniejsze.;)

Odnośnik do komentarza

Iga... Przede wszystkim, nie daj sie wbić w poczucie winy, po tym, co tu usłyszałaś(np., ze niby to Ty nie szanujesz tamtej rodziny, choc jest dokładnie na odwrót). Co Ty komu złego zrobiłaś? Bo ja jakoś nigdzie czegos takiego nie zauwazyłam. Ciężko na przykład nazwać złym czynem to, że uciekłaś od takiej teściowej.

Co do niektórych argumentów tu podanych, to znowu wybacz dosadność, ale rozwalaja mnie zupełnie. Co to w ogóle za komentowanie czyjegos problemu w ten sposób, że są tacy, którzy mają gorzej? To znaczy, że ktos taki ma nie próbowac go rozwiązać? A najlepiej nic nie robić, męczyć sie dalej i czekać, aż pojawią się u niego takie problemy, jak choroba nowotworowa, czy brak pieniedzy na chleb? Kompletnie nie rozumiem, jak można w ten sposób podsumowywać całą tę sprawę.

Co do tego, że teściowa na pewno przedstawiłaby całą sprawę inaczej. W to nie wątpię, bo przecież sama opisywałaś, jak tę sprawę przedstawia. Myślę, że nie ma żadnych wątpliwości, że miałaby DUZO do powiedzenia na Twój temat. Ale jakos nie bardzo mnie interesuje jej zdanie, bo zbyt wiele tu padło informacji na jej temat, abym mogła ją uznać za wiarygodnego sprawozdawcę.
Te i inne wnioski wyciągnęłam na podstawie tego wszystkiego co tu napisałaś, a napisałaś naprawdę bardzo dużo. Oczywiście, wyciąganie takich wniosków ma sens tylko w przypadku, gdy powiedziałaś prawdę. Ja założyłam, że tak jest. Jeżeli jednak ktoś założy, że tej prawdy nie mówisz, że próbujesz jakos przekłamać sytuację, którą opisujesz, to po co w ogóle wchodzi z Tobą w dialog?
Trzymaj się raz jeszcze, i tak jak CI z adzik11 radziłyśmy, staraj sie skupić teraz na pozytywach.

Odnośnik do komentarza

Nigdzie nie napisałam ze jest to wina Igi ,proszę mi tu niczego nie zarzucać i nie wmawiać rzeczy których nie napisałam.Jakies absurdy wypisujesz aż trudno się do tego w jakikolwiek sposób odnieść.
Uważasz że Ty masz rację wbijając Jej do glowy swoje rady : odejdż od Niego bo On na pewno się nie zmieni.Przeczytaj swoje posty,ile w nich oceny ludzi których nigdy w życiu nie widziałaś.Ile w tych postach agresji .Zgadzam się z tym co napisał @ aaaaa.Nie potrzeba wiecej.
Iga .ma Ciebie za szczęśliwą mężatkę ,ja za wygadaną nastolatkę .Nie masz o życiu bladego pojęcia .Nie wszystkich oszukasz.

Odnośnik do komentarza

~do francy
.Jakies absurdy wypisujesz aż trudno się do tego w jakikolwiek sposób odnieść..

Jasne, nie sposób sie odnieść, akurat. Wyraźnie i jasno piszę, więc mi takich rzeczy nie wmawiaj. Lepiej popatrz na to, co Ty wypisujesz.

~do francy
wbijając Jej do glowy swoje rady : odejdż od Niego bo On na pewno się nie zmieni..

Dobrze wiesz, że od dawna jej tego nie radzę, i tego nie twierdzę. Dobrze wiesz, że od dawna chodzi mi o zupełnie co innego. Nie próbuj więc znowu siac zamieszania tylko po to, żeby mnie zdyskredytować, i robić przed Igą jakąś ściemę. To jasne, że zgadzasz się z aaaaa, bo najwyraźniej zgodziłabyś się z każdym, kto mnie skrytykuje:)

~do francy
Iga .ma Ciebie za szczęśliwą mężatkę ,ja za wygadaną nastolatkę .Nie masz o życiu bladego pojęcia. .

Tylko na tyle Cię stać, naprawdę? Skończyły sie argumenty, to zaczynają się osobiste wycieczki? Cóz, bywa i tak na forum, że ludzie nie rozumieją do końca pojęcia "dyskusja", i uciekają się do takich rzeczy.
A skąd Ty możesz wiedzieć, jakie ja mam pojęcie o życiu, na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski? Kim Ty jesteś, jakąś wyrocznią?

~do francy
Nie wszystkich oszukasz.

?? Kogo i w jaki sposób próbowałam oszukać?

Odnośnik do komentarza

Witam ponownie.
Nie wnikam kim jest "franca" czy szczęśliwą mężatką czy nastolatką, uważam ze mówi do rzeczy. Jednak nadal twierdzę, ze jeżeli ktos podobnej choć odrobinę sytuacji w życiu nie przezyje to z pewnością nei ma pojecia o czym mówie lub mówią inni w będący w podobnej sytuacji.
Powiem tylko tyle i nie będę sprawy rozwijać bo nie ten temat jest najważniejszy, w kazdym razie słodkiego zycia w dzieciństwie nie miałam, bo ojciec zachorował na jakaś dziwna chorobę dwubiegunową, która latem objawiała sie pzrypływem szalonej energii która sprawiała iż czuł sie jak anstolatek, a w zimie wyciszała do tego stopnia iż praktycznie nie było o czym z nim gadać. Ten stan rzeczy zaczął sie dy miałam ok 12-13 lat nie pamiętam dokładnie, jednak dał nam wszystkim w domu popalić na maksa, i te nawroty sa do dzis, takze wiem na czym polega znęcanie się psychiczne itp. Moja mama też przeszła wiele i nie chcę miec tak samo jak ona. Nie będę się rozwijać, bo sielanki nie miałam, mój mąz zna sytuację od podszewki i zawsze zarzekał sie ze nigdy taki nie będzie i nie dopuści do takiej sytuacji. Teściowa równiez zna i wiele razy wykorzystuje sytuację by się odegrac na mnie mówiac iż jestem kropla w kroplę tak samo poje... jak ojciec, z czym absolutnie otoczenie się nie zgodzi.
Takze ona również nie nawidzi go za to ze jest taki beztroski w wielu sytuacjach. Ale niestety nikt nie ma i raczej miał nie będzie wpływu na takie zachowanie taty.
Dlatego jak mówi słynne powiedzenie "umiesz liczyć? licz sam na siebie" dlatego nikomu nie mam zamiaru się narzucać i podobnie jak jeden z braci wolała bym się całkowicie usunąć i byc obok na swoim. Ale to chyba nie mozliwe z tym partnerem. Jednak kocham go, chciałabym ratować, ale nie pozwole kolejny raz wejść sobie na głowę, bo juz raz pozwoliłam.
Złość która we mnie sie narodziła powstała w tamtym domu, uważam ze przez nią, bo włąsnie ona ma spojżenie na ludzi starsznie nie tolerancyjne. Ona zawsze jest wspaniała, a wszyscy wokół beznadziejni. To dlaczego jej rodzina jej nie lubi, z żadnym sąsiadem od lat nie gada, dlaczego?? Przezemnie??? Mnie tam jeszcze nie było, ja dopiero zrozumiałam że ona po prostu jest taka osoba której sie nie dla lubić. Jak to mówia "kto z kim przystaje, taki sam się staje" a ja nie mam zamairu taka być.
Idzie wiosna trzeba by było wejść do ogrodu, nie wiem jak to zrobic i czy wogóle zaczynac temat, nie wiem, bo moze ona będzie miała cos przeciw, widzę ze małzonek oczekuje ze przyjade, zacznę znowu coś robić, a ja zwyczjnie przechodzę obojętnie, bo nie umiem tak.
On z kolei ostatnio całkowicie ucieka w pracę, gdyby chociaz zaczął zabiegać o nas więcej niż kiedyś, starał sie próbował nas przyciągnąć, to tez inaczej moze bym miała ochotę, a tak po prostu jak tam jadę to chwile jestem z nim przy pracy zawoze obiad no i co wracam do domu, bo mój dom narazie jest tu.
Faktycznie przez chwilę poczułam tu ze jednak to ja mogę być winna i moze lepiej by było spakować sie i zwyczajnie wrócić, ale wiem ze będzie jeszcze gorzej bo już wiele razy tak było gdy wracałam. Najpier wie nie odzywała tygodniami, olewała mnie a potem jak przemówiła to z byle powodu znowu awantura i ja do gleby dobita i tak tez było tym razem.
W ani jednym miejscu nie skłamałam, a jesli ktos tak uważa to ja nie będe go na siłe utwierdzać, bo takich kroków w życiu nie czyni sie tylko z widzi misię. Tym bardziej że to wszystko sporo mnie kosztuje i nerw i pieniędzy, których nie mam. Liczę każdą złotówkę, by porobić opłaty, zapłącić kredyt za remont w tamtym domu (czy powinnam?? tego tez nie wybierałam, po prostu muszę bo jest na mnie) i jeszcze wiele zobowiazań oraz by jeszcze zostało na skromne zycie. Jeśli nadal ktoś uważa, że podejmując taka decyzje chcę tu uznać poparcie dla włąsnego widzi misię to jest w ogromnym błędzie.

Odnośnik do komentarza

iga1983
Jednak nadal twierdzę, ze jeżeli ktos podobnej choć odrobinę sytuacji w życiu nie przezyje to z pewnością nei ma pojecia o czym mówie lub mówią inni w będący w podobnej sytuacji.

Właśnie Iga, coś w tym jest. Tak dokładniej mówiąc, to moim zdaniem, jeśli komuś dzieje się jakaś krzywda, to każdy, kto o tym słyszy, powinien sie solidaryzować z tą poszkodowaną stroną. Każdy. Bez względu na to, czy to przeżył, czy nie. W końcu jest coś takiego, jak współczucie, prawda?

Natomiast, jeśli już ktoś broni tej krzywdzącej strony, to po części jestem w stanie zrozumieć to tylko wtedy, gdy ten ktoś sam doświadczył danej krzywdy. Przeżył to, więc wie, ze to nie takie straszne. Tak więc tutaj zrozumiałabym(znowu-tylko częściowo) osobę, która broni Twojej teściowej(albo ją usprawiedliwia) tylko wtedy, gdyby ta osoba sama kiedyś była przez parę lat gnębiona przez teściową.

PS. Z tego, co mi się wydaje, to do tej pory jedyną osobą z takimi doświadczeniami tutaj była ~1981, i ona zdecydowanie była po Twojej stronie, a nawet pisała, że podziwia Cię za Twoją decyzję.

Odnośnik do komentarza

Coraz częściej mam wrażenie że walczę z wiatrakami. Cóż to za małżeństwo na odległość. On jest zmęczony, późno kończy i zwyczajnie często nie chce mu sie jechać do nas. Jest sobota a ja znowu żyje nadzieją.Jestem samotna, cały tydzień czekam, widzieliśmy sie wczoraj, ale to jedna wizyta w tygodniu, po co, by znowu odbudować nadzieję? Chcę by przyjechał, ale to nie życie, to wieczna tęsknota.
Tak się nie da, nie wiem co mam zrobić ze sobą? Moze zaczynam się użalać, ale jestem "rozwalona psychicznie". Małej staram sie poświecić więcej czasu, byłyśmy na placu zabaw, na długim spacerze, na zakupach, ale sobota jeszcze trwa, a ja nadal sama, jak "kołek" lub "słomiana wdowa". Jak widzę te małzeństwa z dzieciakami na spacerze to łzy zaczynaja mi same lecieć. Nie mówię o dniu powszednim, ale sobota popołudniem, niedziela, to chyba normalne. Ale nie u mnie.

Odnośnik do komentarza

Iga ja na twoim miejscu przestalabym wozic mu te obiadki. Ty masz na glowie dziecko ,prace i oczywiscie tone problemow czy ktos sie martwi o Ciebie? Pomysl troche o sobie bo ty naprawde sie wykonczysz nerwowo. No a z tym ogrodem to mnie rozwalilas jeszcze czego moze jeszcze bedziesz sprzatac tesciowej w domu co? OSZALALAS??????? Kiedy idziecie na ta terapie?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...