Skocz do zawartości
Forum

Mąż boi się odejść od swojej matki


Rekomendowane odpowiedzi

Dziewczyny widzę ze nie tylko ja mam taki problem. Jestem w związku od 11 lat, od 5 po ślubie. Mamy córeczkę 5 letnia- własnie dziś ma urodzinki i jestesmy same. Tuz po ślubie bez wahania przeprowadziłam się do męża, bo on miał działalność u siebie w domu. Zresztą już wcześniej były takie ustalenia. Choć mama uprzedzała mnie, to ja jeszcze byłam głupia, miałam 24 lata i nie myślałąm o tym że teściowa zniszczy nasze życie. Jak tylko przeprowadziłam się, to się zaczęło. Wcześniej dość często bywałam u swojego męża przed ślubem, zawsze byłam uważana, dobrze traktowana itd. Az nagle jakiś odwrót. Tyle tylko ze znosiłam wszystko jakoś tłumacząc sobie, dziś jest źle, jutro będzie lepiej. Niestety teściowa dosłowienie zaczęłą się wpier... we wszystko, że źle dziecko chowam, że coś nie zrobione i nie akceptowała mojej rodziny. Wiele razy dochodziło do kłótni, ale mój męzulek nigdy się za mną nie opomniał czasem nawet dodał oliwy do ognia. Nie miałam wyjścia, córcia mała, co dalej, ale jeszcze wtedy nie myślałąm tymi kategoriami. Dopiero gdy mała poszłą do przedszkola 2,5 roku, zrozumiałam ze jestem samodzielna i nie pozwolę by teściowa zawsze mi sie wpieprzała. Po 1,5 zmieniłam pracę na jeszce lepszą, to ją szlag trafił, bo ja się pięłam do góry i była jeszcze gorsza. Dodam tylko ze w domu zrobione było wszystko, ogród, w domu , pzry dziecku, zawsze ugotowane. Jednym słowem bez pomocy jakiejkolwiek ale dawałąm radę. Ona z kolei zajmowałą sie dziećmi córki i jej domem, gdy wracałą to juz tylko telewizor i żadnego obowiazku, nawet zeby sie małą zająć, gdy ja kosiłam trawę czy paliłam w piecu. Wszystko było zrobione. Nie dokładała do niczego. Zawsze musiałam liczyc na siebie. Mój maz był typem człowieka który chowany był jakby pod kloszem tj. nie wiedział co potzreba, ile to kosztuje itd. Mała ma 5 lat a on jeszce nigdy jej nie kąpał ani nie karmił. Mamusia wyręczała go we wszystkim, a mi zarzucała ze on tak cieżko pracuje a ja jeszce czegoś od niego wymagam. Po prostu zawsze ja obrywałąm za wszystko. Nawet pokochać ani pokłócić się nei mogliśmy, bo ona za ścianą i otwarte drzwi. Był zcas że naprawdę sex to ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Pretensje męza ze kogos mam lub go nie kocham. A tu wpływ miała sytuacja w domu. Jak impreza, czy świeta to zawsze u nas, i kto robił przygotowania. JA. Zakupy JA. Nikt nie pytał czy mam pieniązki. A na gościnie była tylko jedna strona. Rodzina męża. miałam tego dosyc z każdą chwilą, bo moja strona nawet nie miała ochoty przyjechać, bo za kazdym razem miałam zadyme ze za mały prezent dany, jakieś spojżenia. Wolałąm czasem pojechać do mamy czy braci, ale i tak mimo tego ze bardzo żadko jeździłam, miałam zadymę. Tego roku na B. Narodzenie przegiecie. Nie będę opisywać, bo to nie ma sensu. W kazdym razie wiele razy prosiłam męża aby porozmawiał z mamą lub jakoś zareagował, ze jej zachowanie jest beznadziejne, że w niczym mi nie pomaga tylko wiezcnie wymaga. Na Święta wszyscy znaleźli od niej upominek pod choinkę tylko nie ja. Dodam ze kolejna Wigilja u nas i przygotowałam ją sama dla rodziny męza. Po prostu piorun we mnie strzelił. W styczniu powiedziałam mezowi ze ja nie chcę mieszkać z jego matką, tak się nie da, nic ją nie obchodzi, do niczego się nie dokłada, potrafi zajzeć do lodówki i skomentować ze nic ciekawego nie ma. Że brakło kawy. A przecież miała pieniązki. Te sytuacje sie mnożą. Nastepnego dnia gdy weszłam z pracy, od progu drzwi uslyszałąm kolejna zjeb.... Znowu mącę, znowu mi cos nie pasuje, żądzę oj wiele się działo. Postanowiłam ze to koniec. Moja mama nigdy nie powyzywała meza, krótko mówiac nie zjeba.. go, na mnie tez nie krzyczała wiec dalczego ja miałam to znosic. 5, 5 roku. Znalazłąm mieszkanie, zabrałam rzeczy i małą i wyprowadziałm sie. Mój mąż w pierwszej chwili nie mógł znieść mysli ze go zostawiłam. A ja nie odeszłam od niego, tylko od jego mamy. Wiele razy poruszałam ten temat, aby choć raz się za mną wstawił, pomógł, ale zawsze było tak samo tesciowa z ryjem na mnie. Dodam jeszcze ze finansowo mąz realizował swoje plany zawodowe, takze tez wsparcia nie miałam, no ale liczyłam się z tym ze kiedys jego firma przyniesie zyski i wtedy będzie lepiej. Nie zarabiałam najgorzej, ale nie mogłam znieść sytuacji ze mamunia jest na moim garnuszku, a ona do skarpety i potem wspaniała mamunia jak synusiowi odpaliła parę stówek. No i docinki ze ona może, a moja mama to nic. DOdam ze 5,5 roku nawet mnie nie zameldowała, wszystko robiłam jak w swoim, i póki co nie miała zamiaru zrobić zapisu synowi, zebym poczuła się jak u siebie, tylko wiecznie słyszałam od niej ze nie jestem u siebie, ze się rzadzę.
Mój mąz dojezdał do nas do miasta 6km tak naprawde na noc po całym dniu pracy. Pierwsze 2 tygodnie były trudne, ale chciał byc z nami. Rozmawialismy o czymś swoim, moze by cos kupić, wziąść kredyt na dom lub mieszkanie. ALe po prawie 2 miesiącach stwierzdził, ze wynajem to marnotrawienie kasy a on kredytu nie weźmie, bo on chce budować to co zaczął, a dom moze za 2 lata. A do tego czasu co?? Stwierdził ze zostaje ze swoja budowa firmy w domu i z mamusią. Po prostu masakra jakaś. Wolał byc tatą w weekendy, zostawił nas, ta sytuacja go przerosła. Twierdził ze bloki go duszą. Ja w sumie lubiałam robić na wsi, w ogrodzie i wogóle, ale z perspektywy czasu uznałam ze chyba mieszkanie będzie najtańsze i najwygodniejsze, zwłaszcza ze dom niby miał być jego. Wiec moglibyśmy mieszkać w miescie, dojezdał by do pracy, i spałcali sobie kredyt, a za parę lat córka miała by mieszkanie, a matka jeśli zapisała by mu w końcu ten dom lub moze gdyby już jej nie było, to wrócilibyśmy na wies na stałe. Tymbardziej ze mnie byłoby o wiele łatwiej skoro jego i tak całymi dniami nie było, poświecał sie pracy, nie miał za wiele czasu dla nas. Ale nie zrezygnował ze wszystkiego, zostawił nas, wolał się realizować niz spróbować znaleść rozwiązanie i byc z nami. Bardzo go kocham, walczyłam, rozmawialiśmy praktycznie tylko przez sms-y, nie jak normalni ludzie. Ale on wciąż obarczał mnie cała winą, nie widział problemu, twierdził ze wyolbrzymiam, ze matka to nie powód. Zrobił mnie najgorsza suka. Miałam wrazenie ze to co do mnie pisał to jakby zupełnie inny człowiek, nie ten którego kocham. Właśnie dlatego ze go bardzo kocham cierpie okropnie. A on widzę ze nie jest pewien swojej decyzji, ale twardo utrzymuje, ze on innego rozwiazania nie widzi. Nie muszę juz nic robić, mogę sobie tu mieszkać, a on poradzi sobie tam sam, moze nawet gotować jeśli będzie trzeba. Po prostu robił mi na złość, tak by mi było przykro, a przecież zawsze miał wszystko na czas.
Co ja mam robić?? Walczyć czy odpuścić. Mam mętlik w głowie.
Problem w tym, że ilekroć do nas przyjedzie, już są rozmowy, że z nami zostaje, że wspólnie szukamy rozwiązania, po czym jedzie do mamy i ona znowu mu miesza. Nawet zagroziła że jeśli zdecydujemy się na mieszkanie, to nie zapisze mu domu. A przecież tyle tam zrobił. Błagam pomóżcie, doradźcie, jak wpłynąć na ukochanego, zeby był z nami.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem, jak Ty mogłaś znosić to wszystko przez tyle lat. Powinnas była rozwieść się z mężem już wiele lat temu. Myslisz, że jest lepszy, niż Twoja teściowa? Akurat. Gdyby naprawdę mu na Tobie zależało, to bronił by Cię, stałby za Toba murem. A jego postawa to... żałość, jedna wielka żałość. Ok, Tobie na nim bardzo zależy, ale co z tego, skoro jemu nie zależy na Tobie? Przeciez związek ma sens tylko wtedy, gdy obie osoby dają z siebie wszystko, aby był jak najszczęśliwszy.

Odnośnik do komentarza

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Jego matka tak mnie zmanipulowała że bałam się odbierać telefon od własnej mamy. Bardzo żadko jeździłąm do mamy, do braci, zeby był spokój, pracowałam, zajmowałam sie córeczka od malutkiego, bez żadnego wsparcia, nawet w tych trudnych chwilach dla młodej mamy, gdyz moja mama mieszkała zbyt daleko by być co dzień, w dodatku jak miała przyjechać to ukochana teściowa zamykałą drzwi do pokojów na pietruchę, jakby ktoś miał coś jej zabrać. Nie u krywam ze od jakiegoś pół roku, jej pokój wciąż był zamknięty, nie wiem tylko przed kim? Miała zrobione wszystko, zawsze byłam z tym wszystkim sama, bo mąż wciąż pracował, i nie daj boze mu zawrócić głowę, bo on wciąż zmęczony. Ukochana mamunia wciąż go broniła.
Ja tej presji nie wytrzymałam,
Mój mąż to dobry chłopak, ale ona nim manipuluje, tak jak mną przez tyle lat, ma ogromny wpływ na dzieci, gdyż teść zmarł jak były jeszcze małe. Sama wychowywała, niestety widać tu brak ojca w wielu sytuacjach. I tu u mojego męża również. Wiem że go bronię, ale to dlatego że go kocham, nie miałam pojęcia ze będę musiała kiedyś stanąć przed takim wyborem. Nie chce od niej nic, chcę odzyskać swojego męża, ale ona mi to utrudnia.
Wiem ze powinien iść za mną, tymbardziej, ze nigdy sie za mną nie opomniał, wiec najwyższa pora by to zrobił. No ale mama mu tłumaczy ze go zostawiłam, nie myśląc o konsekwencjach, że może nie chcieć iść za mną. Ale w głębi duszy liczyłam, że raz w życiu postawi sie za mną i podejmie męską decyzję.
Po 2 miesiącach, pisze do mnie, ze to jest nasze, ze nie wyobraża sobie zeby mnie tu nie było, zebym wróciła, a jeśli zdecydujemy się odejść to razem. Ale ja nie wierzę ze on odejdzie. Tak naprawdę wyprowadzałam się 2 razy, ten był 3. Tyle tylko że do tej pory zawsze szłam do mamy, no a mój mąż mnie prosił o powrót, obiecywał ze wszystko się zmieni. Tak jednak niebyło. On nie może pojąć ze ja uciekłam od jego matki. To jest jakaś psychopatka. Teraz nawet siostry mojego męża się do mnie nie odzywają. Nie rozumiem dlaczego, obie kiedyś uciekły od niej w podobnje sytuacji, szuklająć swojego miejsca na ziemi. Teraz gdy minęły lata, zapomina się o takich sprawach. Ja je pamiętam, bo bardzo długo chodziliśmy i ja te sytuacje przeżyłąm w tej rodzinie, nie spodziewałam się jednak ze mnie też to spotka.
Osoby bezstronne, które widzą co się dzieje, znają mnie i teściową, uważają ze zrobiłąm najlepiej jak mogłam. A mój mąż powinien to uszanować, nie zmuszać mnie bym próbowała jeszcze z nią mieszkać. On chce budować 2 piętro, wtedy bylibyśmy na swoim. Ale wydaje mi się że to nic nie zmieni. Ja próbowałąm ponad 5 lat i za każdym razem było gorzej.
Czy ja naprawdę powinnam odpuscić??
Może jeśli do niego dotrze, że ja naprawdę nie wyobrażam sobie tam wrócić i wspólnie z nią mieszkać i wszystko dzielić jak dotąd, to w końcu będzie z nami. Ale jak tak sobie myślę o tym wszystkim co juz przez te 2 miesiące przesząłm, to wydaje mi sie że go starcę, ze pzrez nasz upór starcimy siebie.
Doradźcie najlepiej jak można. Ja zwariuję, nie mam żadnej pewności ze jutro znowu się zobaczymy, to jest starszne. Weekend razem, a potem nagle cały tydzień osobno. Jak długo mozna tak żyć??? Jestem załąmana. Moja córcia budzi się w nocy z płączem za nim. Co ja mam jej mówić? Jak wytłumaczyć bezboleśnie tę chorą sytuację?

Odnośnik do komentarza

No właśnie. Sama przyznajesz, że go bronisz, i uzasadniasz to tym, że go kochasz. Jednak miłość nie ma nic wspólnego z usprawiedliwianiem złych rzeczy, które robi dana osoba. Właśnie trzeba nazwać te rzeczy po imieniu po to, żeby ukochana osoba miała szansę na to, aby za nie żałować, i zmienić się. Twoja teściowa rzeczywiście nie jest normalna, ale to nie usprawiedliwia w żaden sposób postawy Twojego męża wobec Ciebie. W dalszym ciągu uważam, że zbyt wiele czasu na niego zmarnowałaś. I że nie ma sensu, żebyś marnowała dalszą część swojego życia. Naprawdę myślisz, że coś się zmieni? Przecież sama piszesz, że mąż już nieraz obiecywał, że będzie dobrze, i nic z tego nie wynikało. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Odnośnik do komentarza

Oprocz braku lojalności, jeszcze jedna jest rzecz ze strony męża, która jest bardzo nie w porządku. Oboje pracujecie zawodowo, prawda? W takim razie powinniście dzielić między sobą na pół domowe obowiązki. Nie do przyjęcia jest taka sytuacja, jaka była dotychczas w Waszym małżeństwie. Nie tylko niesprawiedliwa, krzywdząca, nieuczciwa, ale także frustrująca i męcząca dla Ciebie. Doprowadzała nawet do tego, że nie miałaś ochoty na nic, także na seks. A mąż jeszcze miał o to do Ciebie pretensje, mimo, że to on swoim brakiem wsparcia do tej sytuacji doprowadził. I co, nadal chcesz się tak męczyć? Może, gdyby zrozumiał, jak bardzo był wobec Ciebie nie w porządku, to bycie z nim miałoby jeszcze jakiś sens. Ale ta sytuacja ciągnie się już od 5 lat! I, z tego co piszesz, nie wygląda na to, żeby on żałował za swoje dotychczasowe postępowanie. Jeśli już, to powinnas porozmawiać z nim o tych wszystkich sprawach, o jego postawie wobec niego. Powiedzieć, że dłużej tego nie będziesz akceptowała. Może wtedy coś do niego dotrze, może będzie chciał się poprawić.

Odnośnik do komentarza

No właśnie.
Wiele razy mówiłam, ale słyszałąm, ze to ja jestem tą nie dobrą, nie zadowoloną. Teraz również tak jest, całą winą obarczona jestem ja. Czy jego rodzina powinna mnie tak oceniać?
Chcę mu powiedzieć, ze musi npodjąć decyzję, ale to nie takie proste, on już w którymś momencie tak posatnowił, postawił się i skończyło się dobre tzn. ciepłe i miłe słowa, zaczął zupełnie na odwrót, myśląc ze w ten sposób mnie złąmie. Jednak ja wiem ze nie mogę tam wrócić. Jeśli mamy być razem, to zupełnie na innych zasadach no i tylko we trójkę. Wie o tym, dlatego też trudno mu podjąc decyzję wiedząc ze jak odejdzie z domu to starci wszystko co osiągnął, że matka jednak mu to zabierze. Wie ze ja tam nie chcę wracać. Postawiłam sprawę jasno. Jednak mam wątpliwości, zrobiła bym wiele ale nie wszystko dla tej głupiej baby, która rozpier... moje życie.
Być może potzrebuję więcej czasu by taki kolejny i stanowczy krok postawić.

Odnośnik do komentarza

iga1983
No właśnie.
Wiele razy mówiłam, ale słyszałąm, ze to ja jestem tą nie dobrą, nie zadowoloną. Teraz również tak jest, całą winą obarczona jestem ja. Czy jego rodzina powinna mnie tak oceniać?

Oczywiście, że rodzina nie powinna Cie tak oceniać. Krzywdzi Cię, a potem ma pretensje, że jesteś niezadowolona.

iga1983
postawił się i skończyło się dobre tzn. ciepłe i miłe słowa, zaczął zupełnie na odwrót, myśląc ze w ten sposób mnie złąmie.

A to wcale dobrze o nim nie świadczy.

iga1983
Jeśli mamy być razem, to zupełnie na innych zasadach

Bardzo rozsądnie.

iga1983
Wie o tym, dlatego też trudno mu podjąc decyzję wiedząc ze jak odejdzie z domu to starci wszystko co osiągnął, że matka jednak mu to zabierze. Wie ze ja tam nie chcę wracać.

Ok, ale on musi podjąć decyzję, co jest dla niego ważniejsze. Czy to, co osiągnął, czy to, żebyście byli razem szczęśliwi.

iga1983
Postawiłam sprawę jasno.

No i bardzo dobrze.

iga1983
Jednak mam wątpliwości

To znaczy, czego nie jesteś pewna?

Odnośnik do komentarza

Czasem mam wątpliwości, że przez moje jak mówi teściowa i cała jego strona "widzi misie" stracę męża, rodzinę, bo przecież jak zostanę z córką to już nie kompletna rodzina. Szkoda mi tego co tam zrobiłam, bo włożyłam mnóstwo energii, żeby zaadoptować ogród od podstaw, zrobiliśmy naprawdę wiele, szkoda mi tego, ale nikt nie docenił moich osiągnięć. Teraz tylko mąż przyznał mi rację, ze mając małe dziecko poradziłam sobie sama i tyle zrobiłam. Sąsiedzi, znajomi, sami mówili że widać nową gospodynię i nadal tak jest. Rozmawiam z koleżankami przez tel i wiem ze same dobre słowa są o mnie, ze dobrze zrobiłam ze moja teściowa to kawał francy, ze i tak za długo wytrzymałam. Boję się że zostanę sama, że złupieje z samotności, wiem że mam córkę, ale jak każda kobieta, zreszta jestem jeszcze młoda, potrzebuję poprostu bliskości drugiej osoby. Brakuje mi tego każdego dnia. Wszystko wraca gdy mąż przyjedzie na chwile, spędza z nami weekendy, ale potem cały tydzień jestem sama, biję się z myślami. A on zwyczajnie nie chce ztamtąd odejść. Jego matka mam wrażenie że boi się zostać sama, bo niedawno zmarł jej przyjaciel i nie ma żadnego mężczyzny, a przecież to jej ukochany synuś.
Oboje chcemy pójść do poradni rodzinnej na jakąś terapię, nie wiem tylko gdzie szukać takiej poradni, czy prywatnie czy na fundusz?
Nie mam kasy by wydawać na terapię, bo już wystarczająco dużo mnie kosztuje utrzymanie w bloku na wynajmie. Mąż zapłacił tylko za przedszkole, do tej pory nie płacił za nic, to były moje obowiązki, a teraz jak wyszłam z domu to właściwie pieniądze które wkładałam w dom, zostały teściowej. Bo co zabiorę szafy w zabudowie czy łazienkę którą wyremontowałam albo farbę ze ścian?? A ja zaczynam od nowa. Chciała bym, kupić na kredyt mieszkanie ale do tego potrzebna jest zgoda małżonka. Nie chcę tracić pieniędzy na wynajem.

Odnośnik do komentarza

Tak naprawdę ciężko dać jednoznaczne rady co robić w takiej sytuacji. W tej chwili Ty próbujesz przeciągnąc go na swoją stronę, a matka na swoją. To takie przeciąganie sznura, który kiedyś może pęknąć i mieć po prostu dosyć. Niestety teściowa mąci i to bardzo, psując Wasze małżeństwo. Ja proponuję, żebyś powiedziała mężowi wprost, że albo się rozstajecie, albo się wyprowadza, jeśli powie że tak, ok to jedźcie we dwoje czy jeszcze z jakimś jego kolegą, zabierzcie rzeczy i tyle. Druga opcja - idźcie na terapię dla par, bo Twój mąz może nie rozumieć probloemu, jest manipulowany przez matkę, a więź matki z synem jest naprawde silne i będzie go mamic, że ona ma racje, więc dobrze by Wam zrobiła rozmowa z psychologiem, jako osobą trzecią, która może obiektywnie spojrzy na Wasza sytuacje.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Nie poddawaj się dobrze zrobiłas. Pomysl o córce w jakim domu by była wychowywana. Gdzie babcia nie szanuje matki, pewnie by jej cały czas gadała, że mama jest zła, że tak siaka i owaka. Moim zdaiem bardzo dobrze zrobiłaś.
Twój mąż powinien na kolanacho do ciebie przyjśc i już zostać a nie odstawiać takie cyrki, dorosły chłop a zachowuje się jak zahukane dziecko

Żyj tak, żeby twoim przyjacielom zrobiło się smutno gdy umrzesz

Odnośnik do komentarza

Właśnie o to chodzi, ze babcia tak mojej córeczce tłumaczyła wiele razy, ze mama nie dobra itd. Na co moja córcia zaraz reagowąła tak, ze przychodziła mnie poinformować o tym co babcia mówi. Wile razy uczestniczyła w kłótni i nawet zamykała drzwi aby babcia na mnie nie wyzywała. Wiedziała ze babcia robi źle krzycząc na mnie.
Wieleokrotnie były sytuacje, gdy ja nie pozwalałam na coś, babcia jako ta wspaniała podważała mój autorytet i pozwalała i miała gdzieś co ja na to. Bo chciała i tu również grać 1 skrzypce.
Jednak tak mała osóbka a tak mądra, tłumaczyła mi ze dorośli jak się kłócą, to powinni się pogodzić.
Wielokrotnie moja mała gwiazdeczka, przychodziła na kolanko żeby mnie przytulić, gdy płakałam i było mi smutno i choć wiele razy w sytuacji gdy na coś nie pozwalam jest zła na mnie i się boczy, to właśnie wtedy gdy widzi że jest mi źle sama jest dla mnie wsparciem, mówiąc że zawsze będzie ze mną. Żebym się nie smuciła.
Nie chcę tego dla niej dlatego poczyniłam taki krok. Czekam by mój mąż zrozumiał, ale nie mam pewności tak jak toś tu słusznie zauważył, że kiedyś ten sznur pęknie i tyle z tego, z tej mojej walki.
Dziękuję za słowa otuchy, chciałam to usłyszeć od zupełnie kogoś obcego.
Chciałam potwierdzenia, że robię dobrze. Wiem że tak jest ale jednak boję się że zostanę sama.

Odnośnik do komentarza

Rozumiem, że to była ciężka praca, i szkoda Ci za soba zostawiać jej efekty. Ale Twoje szczęście jest jednak ważniejsze od tego, no nie? I nigdy nie pozwól, żeby ogarniały Cię wątpliwości przez to, co teściowa mówi. Przecież wiesz dobrze, co to za baba, więc nie przejmuj się w ogóle jej gadaniem! Co do męża, to on naprawdę musi zdecydowac, co jest dla niego najwazniejsze. Jak dorosły, odpowiedzialny człowiek. Dlatego dobrze robisz, że jesteś taka stanowcza. Kto wie, może się opamięta. Może zrozumie to wszystko, co źle robił do tej pory. A jeśli nie, to trudno... Lepiej chyba być samej, niż być z kimś, komu na Tobie nie zależy.

Odnośnik do komentarza

Moja droga, masz absolutną rację. Tyle tylko, że ja narazie nie potrafię powiedzieć spadaj. To wszystko jest zbyt świeże, ale jesli mój drogi małżonek się nie opamięta, nie podejmie stosownych decyzji, to ja po prostu z tesknoty i nudów, zacznę sobie inaczej organizować wolny czas. A wtedy zacznę się przyzwyczajać do sytuacji, bo po woli tak już jest, no i może w końcu podziękuję za wieczne czekanie w samotności.
Tak osiągnęłam wiele w domu w którym mieszkałąm, zrobiłam bardzo dużo i szkoda mi tej pracy, bo odbywało się to kosztem córeczkki. Zamiast jej poświęcić czas po powrocie z pracy i przedszkola, ja miałąm obowiązki, zazwyczaj szłam do ogrodu zamaist z mała na spacer lub na roweer. Dlatego chcę to zmienić, bo wiele razy słyszałąm zarzuty od córeczki, ze nie mam za wiele czasu dla niej. No i sama widzisz, ze nawet wtakiej sytuacji, gdy robiłam coś dla domu, ukochana babcia jak wróciła do domu od 2 wnóczek i córeczki, której cały dzień obiegała domek, zamaist wykazać odrobinę zainteresowania, to najzwyczajniej uwaliła się przed telewizorem na kocopołach, a tu wszystko samo się robiło i jeszcze słyszałam wciąż, A co tu takiego wielkiego do roboty jest?
Przeciez też cały dzień w pracy byłam, wracałąm z małą do domu ok 16.40, zanim obiad zjedliśmy, który zresztą gotowałam zawsze ok 22 zeby było na następny dzień, to była juz prawie 18. Potem chwilę na dwór, do ogrodu, cos w domu zrobić, jasna sprawa, no i 19 godz, zazwyczaj juz do mycia, kolacja i mała na bajeczki, w lecie ok 20. Jednak tego czasu po południem było niewiele, ale wiem że wszystko należało do mnie i mimo braku czasu, było zrobione. Ale wciąż słyszałm że jestem beznadziejna, ze nic mi się nie chce i takie tam. Nie tego się nie da opisa, to jest masakra jakaś, przeżyłam wiele, ale az głupio opisywać te beznadziejne sytuacje. A to dlatego ze nie mam tam zrozumienia, tylko znajomi i moja rodzina uważają ze zrobiłam najleoiej na swiecie, ze w końcu zaczniemy spotykać się jak rodzina. Bo 5 lat to za długo, by sie nie widywać, lub tylko sporadycznie od wielkiego święta.
Kocham mojego męża, ale im dłuzej tym barzdiej dochodzę do wniosku, ze on kocha aczej tylko swoją, bo tylko z ich zdaniem się liczy. I wydaje mi się ze skoro do tej pory nigdy nie stał po mojej stronie, to w tak ekstremalnej sytuacji powinien walczyć o mnie kazdego dnia byśmy byli razem.
Ja to wiem, ale musi się jeszcze sporo łez wylać zeby się te decyzje uprawomocniły. Bym mogła podnieść głowę do góry i nie ogladać się za siebie. Ale czy dam radę???
Na początek umówiłam się do świetnego fryzjera na sobotę, poprawię sobie wizerunek i zacznę poświecać więcej uwagi sobie, bo do tej pory dbałąm o wygląd bo moja praca też tego wymaga, jednak zawsze fryzjer i moje potzreby to 2 plan. ALe zamierzam zmienic wiele. Tylko potzrebuję wiele energii i wsparcia.

Odnośnik do komentarza

nie doświadczyłam tego co napisała Pani, ale była świadkiem...mam 21 lat i bardzo dobrze pamiętam to co działo się w domu kiedy miałam 5 lat. Mieszkaliśmy wtedy na wsi, rodzice ja moje rodzeństwo no i dziadkowie. Tata pracował w mieście a moja mama zajmowała się nami i prowadziła gospodarstwo. Mojej babci nigdy nie pasowało to co ona robi, zawsze było źle. Kiedyś ze złości wrzuciła do pieca opakowanie po piance po goleniu, nie zauważyła że wchodzę do kuchni i tak się stało że mnie poparzyła. Na szczęscie zostały mi nie wielkie ślady na twarzy i szyi. Przeprowadziliśmy się do nowego domu jak miałam 6 lat, ale babcia nie dawała za wygrana wydzwaniała za tatą. Dziś jest starsza schorowana i nikt nie chce z nią mieszkać i dopiero teraz każdy wierzy mamie jaka była.

Odnośnik do komentarza

To jest straszne, ale mój mąż zażądał rozwodu. Twierdzi ze skoro nie chcę tam wrócić myśleć o postawieniu góry, tylko trwonię pieniążki na wynajem, to lepiej się rozwieść. Nie wiem co mam myśleć.
Z jednej strony jest mi szkoda tak zamknąć moje życie i małżeństwo ale ja przecież chcę dobrze, tylko ze mąż nie może tego zrozumieć. Mówi że to mój dom, nasz dom i żebym robiła jak w swoim.
Znowu mnie obwinia, że nie ma obiadu, ze mi tu dobrze i mam spokój, a on został sam, pracuje do późna i nawet nie ma ugotowane, a ja mam to wszystko gdzieś i myślę tylko o sobie.
Powiedziałam tylko, że matka go straszy ze mu nie zapisze a mówi ze jest nasze. Wiec mówię niech zdecyduje komu zapisać i to zrobi i niech mnie normalnie zamelduje, wtedy się zastanowię. Ale to i tak zbyt mały argument dla mojego męża bo po tych słowach przestał się wogóle odzywać.
Moi drodzy, czy ja wogóle powinnam brać pod uwagę powrót tam?? Jestem zrospaczona, kolejna noc z głowy, mam mętlik, nie wiem co robić.
Tak córeczka jest dla mnie wsparciem, ale jednak wiem że coś tracę i jeśli za chwilę nie podejmiemy stosownych kroków to się rozejdziemy, stracę to co jeszcze kocham.

Odnośnik do komentarza

Wszyscy na około mówią, że największym błędem by było tam wrócić, ze jeśli coś nas łączy, to powinniśmy zbudować własny świat, nie ważne jakim kosztem, byle być razem. Wiem ze jest kryzys i kredyt np na 30 lat to tez nie najlepsza opcja, ale póki co jesteśmy młodzi i jak na razie stać nas na taki kredyt.
Czy według was powinnam dać mu szansę, zresztą i tak kolejną i wrócić?? proszę pomóżcie mi.

Odnośnik do komentarza
Gość Lebiotka

nie wracaj !!!!!! Po pierwsze stracisz szacunek do samej siebie, po drugie pokażesz teściowej że znowu postawiła na swoim i że mozna tobą manipulować i robić co chce. Pokaż, że musi się z Tobą liczyć

Odnośnik do komentarza

Nie wracaj....zrobisz największy błąd swojego życia nie dość że Ty będziesz cierpieć to i Twoja córka. Musicie zacząć od życ od nowa, swoim życiem, jeśli chciał mieszkać z rodzicami to po co się żenił

Odnośnik do komentarza

Nie można budować przyszłości na cierpieniu i ciągłej niepewności, jeżeli już teraz wynikają z tego tytułu takie sytuacje, to co będzie później? Popęd materialny osiągany poprzez wyrzeczenie się bezpieczeństwa, zawsze stwarza większe ryzyko niepowodzenia. Kredyt mieszkaniowy byłby najrozsądniejszym wyjściem i zapewnieniem przyszłości, zawsze można było by je wynająć a w przyszłości umożliwić dziecku lepszy start i tym bardziej, że w razie czego lepiej spłacać ratę swego, niż opłacać wynajem czyjegoś.

Odnośnik do komentarza

O mój Boże, ja widzę , że wy wszyscy myślicie dokładnie tak samo jak ja "Kredyt mieszkaniowy byłby najrozsądniejszym wyjściem i zapewnieniem przyszłości, zawsze można było by je wynająć a w przyszłości umożliwić dziecku lepszy start i tym bardziej, że w razie czego lepiej spłacać ratę swego, niż opłacać wynajem czyjegoś", to samo mu powtarzam, a w razie gdyby nas nie było stać na spłacanie rat, zawsze można sprzedać mieszkanie i jest już jakaś nasza wartość na koncie i wtedy jeśli mamunia szanowna się zdecyduje i zrobi zapis, za te kilka lat możemy tam wrócić gdy ona już nie będzie miała energii by nam się wpieprzać albo już jej nie będzie.
Żeby tylko mógł to przeczytać i spróbować mnie zrozumieć. Ale przyznam, że nigdy nie prosiłam na portalach społecznościowych o pomoc i to w tak osobistej kwestii. Nie pisałam, i gdybym mu powiedziała o tym to pewnie nie chciał by mnie już wogóle znać.
Czyli nie myliłam się, mam jednak swój rozum i racjonalnie podchodzę do sprawy, szkoda tylko że o nim nie mogę tego powiedzieć. Czy jeszcze kiedyś zrozumie swój błąd?? Czy jeśli opamięta się będę chciała z nim jeszcze być?? Nie wiem, KOCHAM go jak wariat ale on temu zaprzecza chyba po to żeby było mu łatwiej. Po tym co mi tu piszecie moi drodzy, chyba nie powinnam mieć wyrzutów do siebie, chcę wszystko ratować, walczę, tylko jak długo można walczyć? Ile jeszcze łez muszę wylać i czy przez taką walkę i beznadziejną sytuacje nie pozostawię sobie i małej urazu na całe życie. Oboje mamy zaledwie po 30 lat więc jeszcze szmat czasu przed nami by zbudować zwoje szczęście. Nigdy nie przypuszczałam ze spotka to właśnie mnie, ze będę musiała podejmować tak trudne decyzje, jest to najgorszy czas w moim życiu i pewnie na zawsze zostanie w pamięci.

Odnośnik do komentarza

iga1983

Znowu mnie obwinia, że nie ma obiadu, ze mi tu dobrze i mam spokój, a on został sam, pracuje do późna i nawet nie ma ugotowane a ja mam to wszystko gdzieś

Co?? I po tym wszystkim tylko to mu w głowie? Nie no załamka, po prostu załamka...

iga1983
i myślę tylko o sobie.

Tak, jasne, co on wymyśla... Sama się zastanów, kto tu myśli tylko o sobie? Nie dość, że jest egoistą, to w dodatku jest bezczelny.
Napisałaś, że to straszne, że wystapił o rozwód. Jednak mi się wydaje, biorąc pod uwagę, jaki on jest, że tylko przysługę Ci wyświadczył. Teraz może patrzysz na to inaczej, bo ciągle go kochasz, miałaś nadzieję, że się zmieni, itd. Ale myslę, że kiedyś spojrzysz na to inaczej, i jeszcze mu za to podziękujesz.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...