Skocz do zawartości
Forum

Awantury o wychowanie dziecka


Rekomendowane odpowiedzi

Witam...

Z gory przepraszam za brak polskich znakow...

Zyjemy sobie na emigracji jakies 8 lat. Ja ( 35), maz ( 45) i dzieci 2 lata i 12 lat.
Nerwice mam w genach, i co tu duzo mowic, wiecej ja mam niz mniej. Moj maz, kiedys opanowany nauczyciel, dzis juz tak samo znerwicowany czlowiek. Z ta roznica, ze ma jeszcze wiecej z czlowieka niz z potwora.
5 miesiecy temu stracilam prace. Ukochana prace...Pierwszy raz w zyciu na bezrobociu, zajmuje sie domem,.dzieckiem... i wcale nie jest mi wspaniale. Zawsze bylo mnie pelno, usmiech nie znikal mi z twarzy, i czasem innych nawet denerwowal..
Kiedy narodzil sie nasz wymarzony, drugi potomek...maz oszalal..bo to syn! Cala moja ciaze siedzial na mnie i sie czepial...i niestety nie ustapil do dzis.

Nie wiem czy moge tak mowic, ale nienawidze, kiedy maz mnie upomina o kazda pierdole zwiazana z synkiem. Niby wszytsko robie dobrze, a jednak ...chyba nie.
Mija 4 godzina od powaznej klotni... W ciagu ostatnich dwoch tygodni, to juz taka druga.
Byly szarpaniny, lecialy kubki, krzyki, wrzaski...i walka o malego..wyrywanie z rak,..lacznie z proba straszenia mnie przez meza, ze zadzwoni na policje. (!!!)
Jaki byl powod tej klotni>? Ttaki, ze syn, ktory ma niespelna dwa latka wspinal sie akurat na krzeslo, i upadl...! Bylam przy nim blisko, i szybko podnioslam. Nic mu sie nie stalo, oprocz tego, ze pewnie sie przestraszyl sytuacji..a potem krzykow. W tym samym czasie, maz zaczal przeklinac, rzucil wszytskim ( akurat przepytywal corke z lekcji), wyzwal mnie od najgorszych, ze w koncu bym sie synem zajela porzadnie, utd, itd...od slowa do slowa rozpetala sie ...zadyma..juz nie wytrzymalam. zazwyczaj reaguje krzykiem...Maz, pomimo, ze malego mialam na rekach wciaz mnie wyzywal, a ja miliony razy prosilam, ze kiedy synek placze, nie ma sensu sie klocic.. I znowu ignorancja..i znowu moja wina..
Nie uwazam sie za swieta, bron boze..jestem nerwowa, szybko mnie cos irytuje, ale czasem mam dosc. Moze nie jestem najlepsza mama na swiecie, ale staram sie traktowac oboje sprawiedliwie.
maz rywalizuje mlodsze ze starszym. Ciagle corke tepi. Od samego rana, zamiast dzien dobry...juz slychac w kuchni...pretensje do niej...czasem i ja poprawie..po poludniu...:( Biedna ona.

Kazdy z nas ma problemy..Maz chyba jeszcze wieksze, bo w Polsce...w zyciu fzycznie nie pracowal...tu, za granica...ma takiej pracy dosc...zabija go niemoc poprawnej komunikacji...( okazalo sie, ze talent do jezykow ma kiepski ) i mysle, ze oboje wyzywamy sie w jakis sposob na dzieciach...na samych sobie... W beznadziejny sposob! najgorszy z mozliwych. Nie radzimy sobie.

Coz moge rzec o sobie jeszcze? Nie, nie jestem zla matka. Moze nie potrafie bardzo pokazywac milosci...nie wynioslam tego z domu... Nie ma dnia, ze bym nie starala sie robic niespodzianek..malych czy duzych. Kiedys, byly to wycieczki, podroze, teraz ciasta, zabawy,...Codzinnie mysle, o robieniu czegos poki nie znajde pracy...kursy online, pomysly na wlasny biznes, mam na to tylko 3 godziny dziennie. Kiedy siedze na necie wieczorami, maz mi pozniej zarzuca, ze tylko na nim siedze...echh...
Przy drugim dziecku nauczylam sie byc bardziej cierpliwa, wiecej przytulam, bawie sie..i tak ....starsze moze mi to kiedys zarzucic...i miec z tego powodu problemy...Modle sie, aby jednak moje dzieci daly sobie rade w zyciu...i nie mialy pietna i zalu do siebie, o o, ze rodzice nie dawali sobie rady z emocjami.

Chce sobie pomoc, ale w Iralndi, i teraz, kiedy nie pracuje...nie stac mnie na psychiatre ( 150 euro za wizyte-)
Jestem coraz bardziej samotna, unikam swiadomie ludzi, odkad urodzilam drugie dziecko wybralam dom...Jak nie ja to moj maz znajdujemy zawsze wymowke, ze by ludzi unikac. Bylismy inni...lubiani...

..Ja dziczeje..po prostu... I jeszcze ta swiadomosc, ze zawsze bylam waznym ogniwem w mojej rodzinie, i ode mnie wiele zalezalo...teraz..sie wypala..

Gdzie jest ta pogodna osobka, ktora kiedys znalam...

Odnośnik do komentarza

To robi zagranica, brak znajomych, codzienne obowiązki i niezadowolenie z pracy. Życie jest szare. Plan dnia codziennie ten sam : Wstać, przeżyć i iść spać. Mniej więcej żyję takim życiem jak Ty. Też często mam dosyć i klnę na swój los. Dołujące i przykre. Nic nie da psychiatra czy psycholog a rozmowa z człowiekiem z podobnej sytuacji. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Sabina,na pewno dzieci nie powinny być świadkami waszych kłótni,
myślę ,że mężowi chodzi o coś innego ,a wyżywa się na Tobie,gdy tylko ma okazję,on się po prostu celowo czepia...,

powinniście szczerze porozmawiać,bo nawet jeśli mężowi coś się nie podoba w wychowaniu syna ,powinien Ci powiedzieć,ale nie przy dziecku ,

może jak on zacznie kłótnie,wyjdź z mieszkania bez słowa ,a dopiero później mu wygarnij jak będziecie sami,
albo znajdź jakiś inny sposób...

Na pewno powinnaś szukać pracy,jak nie ta to inna,w międzyczasie może na coś odpowiedniego trafisz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Pandula

Zgadzam się z wcześniejszym wpisem. Nie ma usprawiedliwienia dla takiego zachowania przy dzieciach pomimo tego gdzie mieszkacie i jak żyjecie , one nie mogą być świadkami takich scen ,szczególnie ten maluszek i to jest bezdyskusyjnie. Przecież to jest straszne co przeżywa małe dziecko w takiej sytuacji gdy dwie najbliższe mu osoby tak się zachowują. Jezeli tak blacha sprawa jak upadek synka powoduje u was takie kłótnie, to chyba czas najwyższy coś z tym zrobić . Może porozmawiajcie wieczorem jak dzieci śpią o tym co się dzieje w waszym życiu i ze długo tak nie pociągniesz a i dzieci muszą mieć szczesliwe dzieciństwo bez szarpania i kłótni bo zamiast ze sobą będziesz później z nimi biegać po psychologach. Jeżeli za pobyt za granicą miałabym ponosić taki koszt to na pewno bym wróciła do kraju gdzie mam przyjaciół i rodzinę nawet w zamian za skromniejsze życie, bo zgoda ,szacunek i szczęście w rodzinie jest bezcenne przynajmniej ja tak uważam.

Odnośnik do komentarza

Minelo piec lat...

Ja 40, maz 50...dzieci 6 i 17...
Prace znalazlam. Szarpanin nie bylo od tamtej pory. Krzyki zostaly i brak szacunku sie poglebil...I chyba sie juz nie lubimy.
Nie ma dnia, ze bym nie myslala o naszej beznadziejnosci. Tylko, ze kiedys szukalam sposobow na lepiej, teraz chce juz odejsc..chyba spanikowalam.
Boje sie, ze popełniamy wlasnie najwiekszy blad zycia...kupujemy dom na emigracji..!! na wspólny, nie duży kredyt.

Maz sie cieszy, ja juz wcale...Wyparowaly moje wszelkie radosci z uplywem lat...

Tematow wspolnych zero, o wychowanie wciaz die klocimy i krzyki to codziennosc.
Unikam porankow i wieczorow z mezem...chce spokoju.
Fizyczne kontakty wymarly....

Wydawalo by sie ze mialam jaja, ale nie...nikt z nas nie wzial na siebie odpowiedzialnosci rozstania.
W zamian mamy zero wspólnych znajomych, klotnie, meczarnie, brak hobby, tematow....cudne dzieci i brak radosci poza nimi.

Tyle. Nie dalam rady, po prostu.

Odnośnik do komentarza
Gość Magda. N

Popełniasz najgorszy błąd. W takiej sytuacji wspólny kredyt na dom ???
Jesteś jesteś młodą osobą, masz swoje dzieci, gdzie jedno z nich pewnie wkrótce się usamodzielni. Powinnaś tryskać energią, być radosną spełnioną kobieta. A czytając wątek ma się wrażenie, jakby pisała osoba która ma głęboką depresję, nic ją nie cieszy, jest zrezygnowana, niespełniona, z bagażem przykrych doświadczeń, i to wyłącznie z powodu faceta. Kobieto obudź się, minęło tyle lat, sytuacja się nie zmienia, nie ma w Tobie żadnych uczuć do męża, co gorsza nawet się nie lubicie, nie macie wspólnych tematów, do tego Pan Cię nie szanuje, codzienne awantury w domu to już rytuał. Co się jeszcze ma wydarzyc, żeby zrozumiała, że wasz czas się skończył, to małżeństwo nie ma sensu. Po co to ciągnąć, jeszcze dokonywać transakcji na wspólny dom. Szok!!! Masz przed sobą kupę życia. Chcesz go przeżyć w taki sposób, w takim domu ???
Zasługujesz na to aby spotkać kogoś, kto będzie Cię kochal, szanował, dbał o Ciebie, kogoś kto sprawi, że poczujesz się kobietą w każdym tego słowa znaczeniu....
Odejdź od niego!!!! Wiem, że to trudne, rzucić wszystko i odejść, ale tylko jeśli uwolnisz się od tej toksycznej relacji Twoje życie nabierze kolorów. Uwierz mi wiem co pisze. Życzę Ci powodzenia, bez względu jaka decyzję podejmiesz, pamiętaj tylko, że przed Tobą wieje lat życia, i tylko od Ciebie zależy jak je przezyjesz.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem nawet co Ci napisać...,sama musisz podjąć decyzję o ewentualnym rozstaniu,czy zachowaniu status quo,tylko żadna opcja nie jest dobra,a coś musisz wybrać.
Przyzwyczailiście się chyba do tej szarpaniny słownej i żadna strona nie chce odpuścić,chociaż ja tu widzę większą winę męża,
może terapia małżeńska coś by zmieniła...,słuchaj siebie i tak rób jak Ci mówi rozum i serce.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość sabinalee

Czytam wlasnie po cichutku, kiedy mlody odrabia lekcje..i rycze...jak najbardziej po cichutku tez.

Czlowiek w czyms tkwi po lata, nie ma sie komu wygadac, wstyd byloby sie przyznac do porazki ...przeciez ja jestem najsilniejsza, twarda sztuka.
Jak widac nie bardzo...depresja dopada chyba wlasnie tych mocnych...na pozór.

Sama sohie jestem winna.
Chcialam lepszego zycia dla Corki, siebie, wiec wyjechalam. Maz z Corka dolaczyli po 3 miesiacach. On rzucił dla mnie dobra prace w Polsce na poczet fizycznej za granica. Szybko okazalo sie, ze daru do jezyka maz nie ma. Jest wiec jak jest...maz swej pracy nienawidzi,
Ja odwrotnie, otwarta, zawsze rozgadana ( od miesiecy juz zgasla...) szybko ogarniam tematy i jak mozna sie domyslic wszystko jest na mojej glowie. Trcohe zawinilam, bo moglam sily i obowiazki podzielic juz dawno. Niestety. Wywiadowki, banki, poczta, wszelkie instytucje...sa moja
Kiedys bylam bardzo szczęśliwa tutaj....Podroze, wycieczki, zakupy, wspolne rozmowy, codziennosc...
Odkad narodzil sie nasz syn...z przykroscia stwierdzam, se jest tragicznie.
Maz odkad dowiedzial sie ze to syn, przedluzenie jego rodu, zaczął dbac o forme przy okazji sie mnie czepiajac bardziej i bardziej. Pisalam o tym 5 lat temu.

Mogac porownac jak wychowuwalismy Corke a jak syna, to po prostu przepasc..
Maz jest jak dziadek a nie ojciec... Ja swoje on swoje.
Chce moje dzieci traktowqc sprawiedliwie.
Sytuacja z wczoraj. Moj 6 latek ubzural sobie ze chce wlasny telefon. Wyrazilam swoja opinie, ze jest jeszcze za mlody i dopiero jak skonczy 8 lat to sie xastanowimy. Maz rozmowe slyszal...
Dzis rano. Syn dostal stary telefon od meza z jego dawnym numerem...rece mi opadly. Od lat wlasnie twkie potyczki...

Jeszcze rok temu widzialam wszytsko w lepszych kolorach...z nadziejami na lepiej.
Zla jestem na siebie, ze brak mi sil! Zla jestem na meza, ze przez tyle lat, choc starszy, z nauczycielskim wyksztalceniem, nie zmotywowwal nas do czegos wspolnego, ze nie ma podejscia do dzieci. Ze z wszytskim zostawil mnie sama... nawet jesli nie swiadomie.

I podsumowując. To nie jest tak, ze maz tylko jest ten zly, a ja dobra. To on mnie chyba jeszcze kocha...ja juz resztkami. To ja jestem wykrzyczana, zrezygnowana, nie chce mi sie juz o nic walczyc, sprzatac, robic niespodzianek, nie wspominajac, ze dotyku meza tez nie znosze.

Wspolczuje mu.
Sobie tez...

Dzieki moi drodzy za uwage...pomaga.

Odnośnik do komentarza

Juz jestem legalnie.

Co moge jeszcze doodac... Maz poklada nadzieje, ze wraz z nowym domem nastana zmiany, ktorych on oczekuje. Wg mnie samenie przyjda...Nowych scian nie wypelni nagle milosc...Minelo tyle lat.
Ja mam tylko obawy.

Nie moge uciec do Polski jak tchorz i zabrac dzieci. Corka za rok matura... Maz bez syna by chyba umarl...
Wzielismy slub tutaj...rozowd tylko po 5 latach. Wczesniej formalna seperacja, mediacje itd.

Jestem kowalem wlasnego losu i oto mam...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...