Skocz do zawartości
Forum

Podejrzenie depresji w młodym wieku


Gość Nikota

Rekomendowane odpowiedzi

Zacznę może od tego, że jestem 15-letnią dziewczyną, chodzę do 3 gimnazjum. Od najwcześniejszego dzieciństwa miałam problemy z rówieśnikami, nie tolerowali mnie. Tego, że miałam trądzik, że wadę wymowy, że byłam taka, a nie inna. W związku z tym zamknęłam się w sobie i nigdzie nie wychodziłam z domu. Gdy zaczęły się pierwsze miłostki chciałam szukać wsparcia w rodzicach, ale oni nie mieli dla mnie czasu, albo nie chcieli mnie słuchać. Straciłam do nich zaufanie, gdy rozmowy o moich porażkach stały się powodem do wyśmiewania przez rodzinę przy okazji niedzielnych obiadów, gdzie przecież siedzieli wszyscy. Moja mama nawet fryzjerce opowiadała, że nie mam koleżanek. Razem z moją dwa lata starszą siostrą szydziły z moich zauroczeń. Tak więc odcięłam się również od rodziny. Byłam bardzo zbuntowaną dziewczyną, nie chciałam, żeby mną pomiatano. Przez lata żyłam w oddzielnym świecie. Rówieśnicy się śmiali, rodzice się śmiali i generalnie wszystkim było wesoło. Problemów przybywało, a ja nie miałam komu się wygadać. Również przyjaciele z dzieciństwa okazali się ludźmi o dwóch twarzach. Stałam się aspołeczna. Gdy mama wpadła w nałóg i zaczęła trochę wariować w domu (dość niecodzienne uzależnienie, bo od komputera. Cały świat sprowadzała do rankingów, wpadła w obsesję...) rozpoczęło się prawdziwe piekło. Raz, czy dwa mnie uderzyła. Czasami po prostu wylała mi obiad na podłogę w pokoju, bo nie wyniosłam talerza, usiadła wygodnie na łóżku i ze śmiechem patrzała jak to czyszczę. Innym razem nastawiała przeciw mnie ojca, który niestety dotąd był pantoflarzem. Na przykład zniszczyła coś i powiedziała, że to ja. Raz, gdy już nie wytrzymywałam presji szkoły, okrutnych rówieśników, niespełnionych miłości wyrzuciłam jej, że to przez nią już raz chciałam popełnić samobójstwo. Odpowiedziała, żebym to zrobiła, bo ma mnie dość, że mnie nienawidzi i, że może mi nawet pomóc. Wiem, mówiła to w szale. Ale fakt, że to powiedziała... jak ja jej wtedy nie cierpiałam! Gdy następnym razem symulowała zawał po raz kolejny robiąc z siebie ofiarę i mówiąc do taty w sąsiednim pokoju, że kiedyś nie wytrzyma i coś mi zrobi. Gdy zaczęła się kłócić z tatą stałam z przytkanym uchem do drzwi, słuchałam i płakałam. Chciałam umrzeć. To nie tak, że nie chciałam żyć. Po prostu chciałam żyć, ale nie tak jak żyłam. Jak dotąd żyję. Żadna z moich prób samobójczych się nie powiodła, po prostu mam zbyt silny organizm. I to jest właśnie jedna ze sprzeczności we mnie, która powoduje, że sama siebie wyniszczam. Psychiczny kaleka. Dwa lata temu płakałam dzień i noc myśląc, że nie może być gorzej. Ale to był początek okropnie stromej góry lodowej. Podczas, gdy nie miałam w nikim wsparcia i nie mogłam nikomu dalej tego napisać zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością. Śmierć fikcyjnych bohaterów gier, czy filmów spowodowała, że popadłam w dosłownie grobowy nastrój i jakiś rodzaj żałoby. Stałam się wrakiem człowieka, bo odbierałam to, co niestworzone za rzeczywistość. Te historie były tak przykre bo były czymś, co jest tak bliskie rzeczywistości, że można to z nią pomylić. Zanim przejrzałam na oczy po tej serii żałób spostrzegłam, że życie nie ma sensu. Jesteśmy tu by umrzeć. Po co robić cokolwiek, skoro i tak umrzemy. Z takim przekonaniem żyję gdzieś od półtora roku. Nie chcę się uczyć, bo i tak nie dostanę pracy. Myślałam, że nawet stan bezsensu będzie ostatecznym, ale moja psychika dotknęła kolejnego pachołka na dnie. Dziś szukałam indeksu na bierzmowanie, nie znalazłam. W furii zaczęłam wyrzucać wszystkie rzeczy z szafek, a na koniec się położyłam w tym bałaganie i rozpłakałam przeklinając Boga i cały świat. Miałam już kilka podobnych sytuacji. Czasami się okaleczam, ale nie dlatego, że jest mi przykro tylko dlatego, że jestem zła. Zła na siebie i wściekła na wszystkich. Sytuacja z rodzicami się uspokoiła mimo, że wciąż dzieli nas wielka przepaść nie rzucają mi kłód pod nogi. Rówieśnicy też trochę przestali docinek. Ale ja? Mój stan się nie poprawił. Czuję, że nigdy się nie zmieni. Bo może to stan wyjściowy i tak po prostu zawsze było, jest i będzie? Myślę, że dam z tym sobie sama radę. Zacznę jutro. No tak, przecież powtarzam to już od wielu miesięcy. Nie chcę iść do psychologa, nie chcę mieć papierku tego, że coś jest nie tak. Co dzień udaję, że jest ok. Z resztą trudno się przyznać przed rodzicami, że tego potrzebuję. Przecież udaję, że jestem silna. Ot tak, żeby nie mieli powodu do śmiechu.

Odnośnik do komentarza

Cześć oj widze, że masz na prawdę pod górkę. Walcz z tym wszystkim. Piszesz: 'Nie chcę się uczyć, bo i tak nie dostanę pracy.' ale pomyśl, że jak szkończysz szkołe znajdziesz sobie zajęcie, ktoś cie doceni wszystko może się zmienić. Skończysz gimnazjum, dostaniesz się do jakiejś szkoły, zmienisz otoczenie i wszystko może się polepszyć. Myśl pozytywnie. Rodziny nie zmienisz (wiem coś o tym) bo im więcej się buntujesz tym jest gorzej. Jednak da się drobnymi gestami, słowami jakoś zbliżyć do mamy. Myślalaś sobie kiedyś jak by wyglądało twoje życie bez niej? Ja w chwilach wściekłości wyobrażam to sobie ale w tedy zdaję sobie sprawę, że tego nie chce, że mimo jej złośliwości nie życze jej niczego złego. Pomyśl nad tym.

Odnośnik do komentarza

Chce wierzyć że to choroba psychiczna rządzi uczuciami Twojej mamy.I napewno musi w końcu zacząć się leczyć.Ty nie możesz tak strasznie cierpić, nie jesteś niczemu winna.Musisz szukać pomocy. Spróbuj porozmawiać o tym co dzieje się w domu z pedagogiem szkolnym,możesz zgłosić to do Opieki Społecznej,zadzwonić nawet anonimowo na niebieską linnię.Nie możesz tak tego zostawić, chociaż masz dopiero 15 lat musisz zawalczyć o Siebie o Swoją lepszą przyszłość.Odwagi!

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Nie musisz obawiać się wizyty u psychologa - nie dostaniesz żadnego "papierka", że coś jest nie tak. Moim zdaniem rozmowa z psychologiem bardzo by Ci pomogła - przede wszystkim pomogłaby Ci zmienić postawę wobec samej siebie, usunąć wszystkie negatywne emocje, które odczuwasz do siebie.
Spróbuj - nic nie tracisz, a możesz dużo zyskać.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...