Skocz do zawartości
Forum

Strata dziecka i odejście partnera


Gość MoniaMalutka

Rekomendowane odpowiedzi

[i]Moje życie nie było łatwe.W wieku 12 lat zostawiła mnie mama.''Wychowywał'' mnie ojciec.Ja nie miałam dzieciństwa,ciągłe sprzątanie,pranie,gotowanie,strach przed ojcem,tęsknota za mamą.W wieku 16 lat ojciec wyrzucił mnie z domu i byłam zdana tylko na siebie.Popadłam w takie towarzystwo ze wstyd mówić...Pogubiłam sie w zyciu , zrobiłam wiele złych rzeczy których bardzo żałuję i ciągle za nie pokutuje.Miałam w swoim życiu kilkunastu chłopaków.Nikt mnie nie nauczył jak postępować w życiu,nie pokazał co jest dobre a co złe.sam Bóg jedyny wie jak żałuję tych wszystkich błędów popełnionych.tak bardzo chciałabym cofnąć czas i zmienić to wszystko..Byłam głupia i to bardzo...żałuję!za późno zrozumiałam że robię źle.Moje życie było piękne tylko przez ostatni niecały rok.Od stycznia byłam w związku.Chciałam Go poznać i mieć pewność że chce być ze mną z miłości a nie dla seksu.Pokazał mi że mu bardzo zależy i że kocha aż w końcu ja się zakochałam.Pokochałam Go tak że dla Niego zmieniłam całe swoje życie.Chciałam dać Jemu to,czego ja nie dostałam od nikogo-Troskę, Miłość, Zaufanie, Wierność,Przyjaźń.W mim życiu przez chwilę czułam co to jest Przyjaźń ale niestety nawet i te pojęcie jest mi obce.Myślałam że wiem co jest miłość ale teraz sama nie wiem czy to wiem?Może jednak nie potrafię kochać albo kocham za mocno nie wiem...Przy Nim jest mi tak wspaniale,czuję się bezpieczna.Kocham Go ponad życie.nasze początki były nieobiecujące do póki nie poczułam że jest to miłość.A kiedy padło te ''Kocham Cię''wszystko sie zmieniło.Było tak cudownie jak w bajce.On nauczył mnie jak kochać.Przytulał, całował, powtarzała jaka jestem cudowna,piękna.Dawał mi kwiaty z każdej okazji coraz większy bukiet...Zawsze powtarzał że następny będzie większy...Ale kwiatów nie dostaję już od Dnia kobiet...Komplementy też powoli znikają z jego ust...Przytula mnie tylko przed snem i rano...Nie wychodzimy nigdzie, nie ma tego czegoś co dawało tyle radości.Jest tylko wspólne mieszkanie, wspólne posiłki i seks.Nawet papierosy zaczął palić beze mnie, zawsze odpalał dla siebie i dla mnie a teraz jest tylko On...Przez jakiś czas nie słyszę z Jego ust słów ''my,nas''jest ona i ''ja''Przez chwilę myślałam że popadam w jakąś miłosną paranoję,że naprawdę jest coś nie tak ze mną ale teraz wiem, że jest to przez brak poczucia się partnerką...Przez brak docenienia, ciągłymi przykrymi słowami padającymi w moją stronę,braku mile spędzonego czasu razem...Może naciskam na Niego ale ja tego nie chcę, nie chcę Go w żaden sposób krzywdzić,ranić.Chcę z Nim spędzić resztę życia bo kocham Go bez opamiętania!Chcę urodzic Jego dzieci i razem je wychować na wspaniałych ludzi.Z Nim chcę żyć i marzę o tym żeby nasze szczęście trwało wiecznie,i żeby nasza miłość była tak silna że nigdy nie wygaśnie...Nie jestem chora psychicznie i nie popadam w paranoję tylko nie potrafię momentami zapanować nad emocjami.Nie wiem co zrobić żeby przestać być nadopiekuńczą.Nie chcę żeby On się ode mnie oddalał.Potrzebuję Go i wsparcia i Jego bliskości.Oboje wiemy, że w każdej chwili może powstać między nami rozłąka,że zniknie na jakiś czas i chciałabym jak najwięcej czasu spędzić z Nim,cieszyć się Nim.zawsze będę Go kochała i będę czekała bo wiem że jest tym jedynym juz na całe życie.Każden dzień spędzony z Nim jest dla mnie najcenniejszym skarbem. poraz pierwszy poczułam że On już mnie nie kocha tak jak kochała do tej pory.powiedział ze jego życie ze mną wygląda jak w więzieniu,że uprzykszam mu życie.Poraz pierwszy nie chciał mnie zabrac do swoich rodziców i powiedział że będą się krępować przy obcych...Stałam mu się obca z dnia na dzień i nie wiem co jest tego przyczyną...Może płacę za swoją szczerość i uczciwość?Powiedziałam Mu na początku ze nie byłam święta i nie robię z siebie świętej jak każda dziewczyna.Budują związki na kłamstwach a ja chciałam byc szczera i wiem że to był błąd:( Inne żyją w kłamstwach i są szczęśliwe a ja za uczciwość teraz płacę swoim zdrowiem. Jest mi tak przykro,czuję się tak beznadziejnie,opuszczona, samotna i nie potrzebna nikomu, zupełnie nikomu... Nie wiem co się dzieje w środku mnie.Pół roku temu straciliśmy dziecko.Miałam operację.Do dnia dzisiejszego nie mogę się z tym uporać i pogodzić.Nie mówię o tym ale jest mi niesamowicie ciężko i nie mam wsparcia w nikim.Muszę sama sobie z tym radzić a ja juz nie potrafię:( Dla mnie to co się dzieje teraz jest poprostu jakąś fikcją...Straciłam dziecko i w momencie kiedy powiedziałam o tym swojemu partnerowi że sobię nie radze i chcę iść do psychologa on mnie zostawił...a kiedy on mnie zostawił spadło na mnie jeszcze coś gorszego czego sie nie spodziewałam...Po wizycie u lekarza świat mi sie całkiem zawalił kiedy usłyszałam że jest bardzo źle...teraz leczenie i życie w oczekiwaniu na najgorsze:'( W tej całej sytuacji najdziwniejsze jest to że On nie chce być ze mna a jest w pewien sposób przy mnie bo przychodzi do mnie i pomaga.Robi mi zakupy, kupuje leki rozmawia i PRZYTULA...Ja ciągle zalewam się łzami bo nie mogę zrozumieć jak On mógł mnie zostawić w takiej chwili i ciągle mam nadzieje że będziemy razem...Wiem to śmieszne bo powinnam Go za przeproszeniem kopnąć w dupę i znienawidzić ale ja go kocham,miałam z Nim dziecko i tylko z Nim chcę być i układać życie...Nie wiem co myśleć, co robić, jak żyć...?:'(

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że po takiej tragedii jak utrata dziecka, obu partnerom jest trudno. Każdy na swój sposób przeżywa stratę, czasem jest to całkowicie niewidoczne dla drugiej osoby. Czasem sprawia to, że partnerzy w cierpieniu oddalają się od siebie. Być może w Twoim przypadku, też tak się stało. Np. Twój facet nie był w stanie patrzeć na Twoje cierpienie, bo to przypominało mu o waszej stracie, o której chce zapomnieć. Ciężkie doświadczenia bardzo źle wpływają na związki. Niezależnie od tego czy jest szansa, na to, że wrócicie do siebie czy nie. Powinnaś zająć się swoim cierpieniem. Twoje pogrążanie się w cierpieniu, napewno nie pomoże naprawić waszych relacji. Powinnaś zasięgnąć porad specjalisty. Przepracować stratę z nim. Czasem żeby człowiek się otrząsnął potrzebna jest terapia szokowa. Myślę, że dopiero wtedy kiedy będziesz "na powierzchni" będziesz mogła zastanawiać się czy da się jakoś uratować wasz związek. Narazie nie ma to żadnego sensu, bo jedyne co robisz, to bardziej siebie ranisz. Wydaje mi się, że skupiasz się na utracie partnera, zamiast na utracie dziecka i Twoim cierpieniu z nim związanym. Myślę także, że to, że powiedziałaś Mu o swojej przeszłości, nie było podstawą do rozstania. Bo z logicznego punktu widzenia, jeśli Cię kochał, to nie zostawił by Cię z tego powodu. Bo powinien rozgraniczać to kim kiedyś byłaś a to kim teraz jesteś. Pzdr. :)

Odnośnik do komentarza

On tłumaczy że nie potrafi życ z takimi myślami a przez prawie rok żył w takiej świadomości bo mu powiedziałam na początku że w moim życiu było trochę mężczyzn i było dobrze to dlaczego teraz tak sądzi?:(Dlaczego mimo nie chęci pogodzenia się z tym jest dalej w moim życiu?Przychodzi rozmawia,pomaga...Troszczy sie o mnie ale nie chce rozmawiać o nas...Nawet przytula a ja wtedy nie moge się od Niego oderwać:'( Tak bardzo Go kocham...

Odnośnik do komentarza

Nie wydaje się to racjonalne, że nagle by zmienił zdanie. Jestem przekonana, że tym próbuje odwrócić uwagę od tego, co się naprawdę stało. Zależy mu na Tobie, dlatego się o Ciebie troszczy, jednocześnie nie będą wstanie stworzyć z Tobą związku, z uwagi na zaistniałe ciepienie pomiędzy wami. Ale pamiętaj ja zawszę mogę się mylić. Szkoda, że więcej osób nie wypowiedziało się w tym temacie.

Odnośnik do komentarza

Tak z tym że oboje wiemy i jestesmy tego swiadomi że w przeciągu 2-3 miesięcy może wrócić do więzienia...Dzisiaj byłam u Niego w domu bo musiałam zostawić gdzieś pieska i w Jego pokoju na półkach dalej stoją ramki z moimi zdjęciami:( Nie potrafię zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi?...Jednego jestem pewna, że chcę czekać na Niego.Nie ważne ile ale jestem pewna swoich uczuć i tego że to On jest dla mnie tym Jedynym na całe życie.Mam ogromną nadzieję że wszystko się ułoży...

Odnośnik do komentarza

Wczoraj przyszedł do mnie...Leżeliśmy w łóżku i zaczęliśmy się przytulać.Skończyło się na ...można się domyślić.Ja zamiast cieszyć się Jego bliskością biłam sie z myślami dlaczego On to zrobił i co sobie myślał...Kiedy mnie pocałował poczułam motyle w brzuchu,zrobiło mi się tak cudownie.Był taki namiętny,złapała mnie mocno za rekę a ja się rozpłakałam jak mała dziewczynka i powiedziałam że tak bardzo Go kocham.On powiedział że to było niesamowite i że nie spodziewał się z mojej strony takiej reakcji...Zrobił się dziwny,chciał szybko iść do domu bo chciał pomyśleć nad tym wszystkim.Przytulił i poprosił żebym nie płakała i poszedł:'( Zostawił mi tysiące myśli i pytań bez odpowiedzi...Dlaczego do tego doszło i dlaczego było nam tak cudownie?Dlaczego nic mi nie powiedział tylko poszedł...Co tym myśleć...:( przecież gdyby nie mógł żyć jak to powiedział z taka świadomością to nie doszłoby do tego...Czy On kocha i tęskni?On jest dla mnie zagadką której nie potrafię rozwiązać...Co o tym myślicie?Pomóżcie

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Monia pytasz, o co może mu chodzić. Tak naprawdę wszystko, co może być napisane na ten temat to tylko domniemania.
Może jego zachowanie wynika z lęku przed pójściem do więzienia i dlatego stara się w jakiś sposób oddalić się od Ciebie.
Tak pisali Przedmówcy, myślę, że teraz przede wszystkim powinnaś zająć się sobą. Dobrze byłoby, gdybyś poszła do psychologa, przepracowała swoją przeszłość i w końcu była w stanie wybaczyć sobie popełnione błędy.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość MoniaMalutka

[i]Od ostatniego wpisu minęło sporo czasu.Na dzień dzisiejszy to wszystko się pomieszało i jest trochę toksycznie...Nie wiem czy takie spotkania nam nie zaszkodzą czy może pomogą?...Spotykamy się ze sobą,spędzamy razem czas,normalnie rozmawiamy,jest fajnie.Nawet się razem kochamy i jest nam cudownie...Nawet podczas naszego związku nie było między nami takiej magii.Wczoraj nawet byliśmy razem w cukierni i na spacerze i idąc On mnie przytulił tak jak wtedy gdy byliśmy parą...Powiedział mi że "jeszcze trochę i będziemy się zachowywali jakbyśmy byli razem"i się uśmiechnął...Mam nadzieję że będziemy razem.Tak bardzo Go kocham...Jego mama powiedziała mi że jeśli jesteśmy sobie pisani to będziemy razem trzeba tylko poczekać i tego się trzymam bo jesli mu by nie zależało i nic by nie czuł to nie byłoby tego wszystkiego...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...