Skocz do zawartości
Forum

Jak postępować, aby żyć szczęśliwie w zgodzie z tym co sie stało?


Gość szuruwagurus

Rekomendowane odpowiedzi

Gość szuruwagurus

Witam, mam 24 lata. Mój problem jest bardzo złożony. Polega na tym, że miałem 5 lat dziewczynę, która była pierwszą miłością. Chodziliśmy razem do jednej klasy w liceum. Kiedy ją poznałem zakochałem się w niej po uszy. Z biegiem czasu z wzajemnością. Wszystko toczyło się pięknie pomijając mniejsze prerypetie związane z naszym dojrzewaniem do dorosłości. Trafiliśmy razem na studia w jednym mieście, mieszkaliśmy w jednym akademiku i zmieniając środowisko na uczelniane bazowaliśmy na wspólnym wsparciu i tym, że jesteśmy w nowym otoczeniu sami. W tym okresie kilkukrotnie rozchodziliśmy się ale za każdym razem nie trwało to dłużej jak miesiąc, średnie huśtawki były co 3 miesiące i chyba ja je wywoływałem himerami i tego typu zachowaniami. Jeśli chodzi o relacje z rodzicami jej rodzice w pełni mnie zaakceptowali i czekali na moment oświadczyn po zakończeniu studiów. Niecały rok temu wszystko się rozleciało, przyczyną psucia związku było z mojej strony żal, że kobieta którą wybrałem po pięciu latach nie chce mi się poświecić w zasadzie w głupiej sprawie. Obydwoje uczestniczyliśmy we wspólnych imprezach rodzinnych z jej strony i było by wszystko ok, gdyby nie fakt, że 2 lata z rzędu organizowałem swoje urodziny na których chciałbym, żeby jako moja wybranka była podczas gdy zjeżdża się moja cała rodzina. Moja dziewczyna w moim odczuciu nie chciała poświecić się dla mnie, z tego względu, że zapraszając migała się od odwiedzin a dobrze wiedziała, że jest to dla mnie ważne. Jednocześnie obserwowałem podobny związek w mojej rodzinie, w którym tego typu błahych problemów nie było. Od tego momentu zaczęło się wszystko psuć... Ja miałem do niej żal ona widząc to zniechęciła się do mnie. Pod koniec godziłem swoje praktyki z pomocą rodzinie podczas budowy domu w związku z tym przyjeżdżałem do niej bardzo późno... Zauważyłem, że odczuwała do mnie nie chęć z tego powodu. Suma summarum doszło do tego, że obydwoje zaczęliśmy zastanawiać się nad sobą jako wybrankami. Organizowaliśmy wspólny transport po kilka rzeczy z akademika i w bałaganie, stresie nie wytrzymałem i pierwszy raz pełen złości na nią nakrzyczałem, że to nie ma sensu. Od tego momentu zaczęły się ciche dni, długi czas myślała nad tym wszystkim i w końcu wróciliśmy na studia a ja zacząłem o nią walczyć. Kwiaty, smsy, rozmowy i nic, radykalny koniec... Poznałem inną dziewczynę, która dała mi odskocznie od tego wszystkiego i chciała mi pomóc wyjść na prostą ale wyszło tak, że zaczęła na coś liczyć. Nie mniej jednak w końcu moja dziewczyna się przełamała i chciała się pogodzić... Powiedziałem jednej i drugiej o całej sytuacji... Czułem się nie w porządku wobec nich. Koleżanka zrozumiała, że to nie to i znalazła sobie kogoś. Natomiast moja dziewczyna potraktowała to jako zdradę z tego względu, że ufała mimo, że nie byliśmy razem... Próbowałem z nią rozmawiać wywalczyć od nowa, klękałem byłem z kwiatami i nic... Ona twierdzi, że to wszystko co się wydarzyło było moją winą i sukcesywnie na to pracowałem... Mam świadomość, że to co zrobiłem było niedorosłe... Powiedziała mi, że potrzebuje jednak kogoś dorosłego i poważnego a na mnie się zawiodła i nie ma szans na wspólną rodzinę, brak jest między nami nici porozumienia i nie umiemy rozmawiać i jej po prostu jest łatwiej po moim wybryku podjąć tę decyzję. Próbowałem jeszcze raz ją odzyskać z podobnym efektem. Obecnie jest tak, że prawie skończyłem studia i borykam się z tym poczuciem winy tego co zrobiłem. Moja była dziewczyna wyprowadziła się do sąsiedniego akademika i odcięła się ode mnie i odnalazła się w grupie znajomych. Kontaktuje się ze mną jedynie jeśli czegoś potrzebuje, ja nie odmawiam jej tego chce jej pomagać z uwagi na to, że była dla mnie bliską osobą. Wiem, że była z kimś na weselu, które było w jej rodzinie i czasem ją spotykam. Ona chce ze mną rozmawiać i jest ciekawa tego co się dzieje u mnie bez wnikania w sferę prywatną, mi tych informacji też nie udziela, nie mniej jednak czuje do mnie żal o to, że tak postąpiłem, bo i dłuższa rozmowa się nie klei i są sytuacje gdy nie spodziewa się, że mnie spotka i wtedy udaje ze mnie nie widzi, aż w końcu przełamie się i mówi cześć. Przyznam, że gdy ją widzę mam podobną reakcję ale staram się to prostować w sobie, ponieważ jeszcze mam cichą nadzieję i jej widok mnie cieszy. Ja teraz zaczynam moje życie na własny rachunek, wróciłem do domu i jednak o niej myślę cały czas, z tego względu, że szukam pracy, boję się nowej rzeczywistości i muszę liczyć na siebie sam. Każdą kobietę, z którą mam teraz kontakt porównuje z nią. Moją była dziewczyna była bardzo piękną kobietą i związku z tym widzę, że szukam kogoś takiego samego jak ona fizycznie ale i w sposobie bycia.
Cała sytuacja wygląda może naturalnie, jednak widzę, że przez to wszystko boję się wchodzić w coś nowego i mam odczucie, że błądzę a czuję pewną presję. Presja wynika stąd, że wychowałem się bez jednego rodzica w związku z tym mam silnie utarty autorytet matki, która jest nadopiekuńcza w stosunku do mnie, a w zwłaszcza mojej siostry. W moim przypadku są to sytuację z załatwianiem jakiś spraw formalnych związanych z moją pracą. Widzę też, że liczę podświadomie na jej pomoc w różnych sprawach, w których powinienem radzić sobie sam jako dorosły człowiek. Moja mama pochodzi z rozbitej rodziny zmarł jej mąż, opiekuje się chorą na schizofrenię matką, stąd jestem w stanie zrozumieć jej sytuację nie mniej jednak czuję blokadę z jej strony w tym co robię i kiedy muszę podejmować decyzje przejmuje ona decydujący głos. Boję się, że to miało wpływ na mój 5 letni związek. Boję się, że tak będzie i w nowym. Wszystkie te obawy wynikają z tego, że z moją dziewczyna chciałem po ślubie wrócić do mojego domu z tego względu, że mam dla siebie przeznaczoną cała pustą kondygnację do zamieszkania przeznaczoną przez mamę. Moja dziewczyna chciała zostać w swoim domu w jednym pokoju aby być bliżej swoich bliskich zwłaszcza matki z którą rozmawia codziennie przez telefon, a następnie ewentualnie pobudować dom na działce, której kupiła jej mama. Widzę, że obydwoje chcieliśmy wrócić do domu "bo tak mama chce...". Skracając boję się, że ja mam wtarty pierwowzór matki w swój ideał kobiety i to było moim powodem rozwalenia związku, z którym nie mogę się pogodzić oraz nie zaakceptowanie osoby taką jaką jest jak zarzucała mi moja dziewczyna. Boję się, że przez sytuację u mnie w domu nieświadomie przypieczętowałem siebie i straciłem kobietę, którą prawdziwie i szczerze pokochałem. I będzie podobna sytuacja z ewentualną z następną. Boję się nowej rzeczywistości, która zamknęła jeden mój etap w życiu, do którego już nie jestem w stanie wrócić i naprawić. Nie wiem w końcu jak mam postępować w życiu aby być w porządku wobec mojej byłej dziewczyny i jednocześnie budować swoje własne szczęście. Czekam, że coś się zmieni co mi pokaże jak mam postępować ale ciągle się boję zrobić radykalne kroki do przodu i wracam do tego co było... Co zrobić z moją byłą dziewczyną, z tą świadomością, że pokocha innego?

Odnośnik do komentarza
Gość Kornelia.

Kiedy ludzie poznają się i zakochują w sobie w nastoletnim wieku to logicznym jest że będą dojrzewać, zmieniać się i ich potrzeby i oczekiwania odnośnie związku także. Tutaj nie ma niczyjej winy, po prostu wasze drogi się rozeszły. Nie rozumiem dlaczego sobie założyłeś że po skończeniu studiów musisz od razu zakładać rodzinę i dlaczego akurat z tą dziewczyną. Na takie kroki masz jeszcze mnóstwo czasu. Skoro Twoja była nie kwapiła się by poznać Twoich bliskich, wykręcała się jak mogła z rodzinnych imprez to znaczy, że nie podzielała Twoich planów.
Co do rzekomej "zdrady": jak dla mnie to był tylko pretekst do ostatecznego zerwania. Nie można mieć pretensji o to, że po rozstaniu były się z kimś spotyka, to niedorzeczne.
Podsumowując, zacznij myśleć o sobie, szukaj pracy, rozwijaj się jako człowiek, spotykaj z kobietami na luzie. Na rodzinę jeszcze przyjdzie czas.

Odnośnik do komentarza

Zaraz, zaraz, po jakim rozstaniu? On nie napisał, że wtedy się rozstali. Napisał, że mieli ciche dni po tym, jak na nią nakrzyczał. Jeśli coś takiego dla niego jest powodem do pójścia do łóżka z inną, to znaczy, że nie dojrzał do czegoś takiego, jak poważny związek i ta dziewczyna też to zauważyła, dlatego definitywnie z nim zerwała. I nie dziwię się też, że do tej pory ma do Ciebie o to żal, bo zdrada boli bardzo długo, jak mało innych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Gość szuruwagurus

nie, to nie było pójście do łóżka, spokojnie :) było tak, że próbowałem ją odzyskać "uczciwie" czyli ciche dni, potem próbowałem walczyć, żeby to wyprostować, smsy, próby rozmów. Niestety bezskutecznie, na zasadzie "tylko bym Cię denerwowała nie pasujemy do siebie i koniec nie przysyłaj mi kwiatów, znamy się dokładnie, niepotrzebnie wydajesz pieniądze!" i zacząłem się po tym wszystkim spotykać z inną osobą, która chciała mi pomóc z tym się uporać ale i mnie sobą zauroczyła, potem moja dziewczyna się przełamała i chciała wrócić (jak powiedziała "zaufać") z tym, że jej powiedziałem o wszystkim co zaszło i że jest ktoś "trzeci". Ona uznała to za zdradę. Z tą "trzecią" osobą doszedłem do porozumienia i na szczęścia znalazła sobie kogoś. Ja postanowiłem zawalczyć o moją dziewczynę znowu z tego względu, że jednak pokazała mi, że jej na mnie zależy. Kwiaty, próby rozmów, klękanie i przeprosiny za to wszystko co zrobiłem, że byłem niedorosły, że tak postąpiłem etc. Jeszcze bardziej ją rozjuszyłem, Dostałem masę wyrzutów z naszego związku i "pękło we mnie, a Ty na wszystko sukcesywnie pracowałeś, nie da się tego odbudować co obydwoje spieprzyliśmy we mnie byłby tylko strach, patrzyłeś na wszystko z góry nie dając nic w zamian ale chcę, że mimo, że nie jesteśmy razem było między nami ok". I co tu dużo mówić rozpłakałem się przy niej, bo dowiedziałem się, że 5 lat ze mną pokazało, że byłem złym człowiekiem dla niej, a tak nie było... Starałem się jej pomagać ile mogłem... Po tym wszystkim, mimo że byłem w jej mniemaniu zły dzwoniła do mnie prosząc o pomoc... A gdy nie umiałem dostawałem widomość "nie chodzi o wyszukane słowa ale chodzi o życie...". A ja się tylko w tym wszystkim pogubiłem, bo z jednej strony byłem wszystkiemu winien a z drugiej w pierwszej kolejności do mnie dzwoniła po pomoc... Była sytuacja, że mnie wypatrzyła w autobusie po miesiącu i chciała ze mną porozmawiać tak jak kumpel z kumplem i zadziwiło mnie to. Dowiedziałem się potem ze się rozchorowała a była sama w akademiku z tego względu zaproponowałem jej że kupię leki i kupiłem rozmawialiśmy ale po jakimś czasie wyczułem w nej niechęć do mnie niestety następnego dnia zbyła mnie. Ja długi czas przebywałem sam w pokoju, znajomi powyjeżdżali z akademika i chodziłem już po ścianach KIM JA JESTEM?! Ona zaaklimatyzowała się wśród swoich znajomych i odcięła ode mnie. Co więcej przeprowadzkę do innego akademika przewidziała jeszcze przed naszym rozstaniem "tam nie będzie Ciebie, będziesz do mnie przychodził" mimo, że mieszkaliśmy przez tyle lat w sąsiednich segmentach i razem prowadziliśmy życie codzienne. Wybrała tamten akademik z uwagi na wyższy komfort i to, że będzie miała tam swoją koleżankę. Mieszkając w moim, na tym samym piętrze miała pół swojego roku ludzi, z którymi jeździ teraz na wakacje. A ja zostałem sam... Nie umiałbym kogoś zostawić dla lepszych warunków... Co jest ważniejsze bliski człowiek czy wygoda? We dwoje łatwiej uporać się z codziennością... Nie wiem...

Odnośnik do komentarza
Gość szuruwagurus

I jeszcze coś... Widzę, że teraz jak mnie gdzieś zauważy jest smutna, chce uciec ode mnie, potem się przełamuje i mówić cześć. Ja mam to samo ale staram się to prostować. Po tym jak powiedziałem jej o trzeciej osobie i minęło kilka dni w rozmowie napisała mi, że nie wszystkie jej marzenia się spełniają ale będzie lepiej niż dobrze.

Odnośnik do komentarza

Oczywiście, że bliski człowiek jest ważniejszy niż trochę lepsze warunki mieszkania. Może ona faktycznie za mało jej zależało na Tobie, nie dbała dostatecznie o Wasz związek. Tak czy siak, jesteś młody i masz dużo czasu, żeby poukładać sobie życie po jego rozpadzie. Dlatego też nie musisz się jakoś strasznie spieszyć z szukaniem kolejnego.

Odnośnik do komentarza
Gość mamamuminka

ja myślę, że powinieneś dać sobie po prostu trochę czasu, nabrać więcej dystansu...z tego co piszesz nie wynika, że jesteś niedojrzały...wasze drogi się rozeszły ale to nie koniec świata...jesteś młody, jeszcze poznasz wspaniałą kobietę, a twoje doświadczenia pomogą ci uniknąć popełniania w przyszłości błędów, przez które masz teraz wyrzuty sumienia...z czasem nauczysz się inaczej podchodzić do tego co się stało...uszy do góry :)

Odnośnik do komentarza
Gość szuruwagurus

Dzięki :) Dziś moja była dziewczyna zadzwoniła do mnie, bo w chwili słabości napisałem jej, że mi jest ciężko z tym co mnie czeka i brakuje mi jej.
I... oboje jesteśmy dojrzali i widzę, że ja się przejmuję bardziej wszystkim, a ona należy do osób zdystansowanych i rozsądnych momentami zimnych w moim odczuciu. Nie znalazła we mnie oparcia jako w mężczyźnie, który jest twardszy od niej i mniej przejmujący, pozytywnie myśli ale i potrafi ją zrozumieć. Widziała, że potrzebuję kogoś innego i z tego względu miała problem co ma zrobić z naszym związkiem. Odczuła szybciej niż ja, że nie pasujemy do siebie i podjęła w duchu decyzję, która nas powoli doprowadziła do rozstania. Oboje nie jesteśmy winni, że nie pasujemy do siebie z tym, że ja to przeżywam i się boję z nią kontaktu i tego, że straciłem osobę, która jest roztropniejsza w życiu, Dlaczego? Bo się nakręcam... Na rozmyślanie (podczas gdy ona np. trzeźwo myśli)... Nie wiem dlaczego to tak działa... Taki chyba jestem... Tak odebrałem siebie podczas tej rozmowy, zaproponowała mi, żebym przyszedł do niej wieczorem. Ja już mam w tym momencie kłębek myśli... I się boję. Pójdę tam nakręcę się na coś i tylko będę później cierpiał przez nadwrażliwość i jakieś żale do niej.

Odnośnik do komentarza
Gość szuruwagurus

Moja była dziewczyna chcę się ze teraz mną przyjaźnić. Chce, żebym się do niej zwracał gdy mam problem. I wiecie mam dylemat... Bo ona uciela uczucia zakończyła etap... A ja ciągle ją mam w sobie i jestem zblokowany... Jak to puścić...?

Odnośnik do komentarza
Gość szuruwagurus

I chyba mam, problem z tym, że tak naprawdę nie umiałem jej zrozumieć i nie będę umiał tak jak ona tego oczekiwała a w sercu jeszcze tam jest.
Chyba teraz trzeba by było zacząć temat "Jak się odkochać...?" :)

Odnośnik do komentarza
Gość kornelia.

Przyjaźnienie się z byłym partnerem to problematyczna sprawa. Ja bym na Twoim miejscu zerwała wszelkie stosunki i uzasadniła to tym, że nadal Ci na niej zależy i nie potrafisz być tylko jej przyjacielem. Swoją drogą ta dziewczyna też nie wie czego chce, raz normalnie do Ciebie zagaduje, innym razem nawet nie odpowie na powitanie, raz chce zerwać z Tobą znajomość, a zaraz potem proponuje Ci przyjaźń. Jakaś taka niestabilna emocjonalnie i niezdecydowana.

Odnośnik do komentarza
Gość szuruwagurus

Pogadałem z kimś i wiecie co? Dziewczyna mnie zostawiła z tego powodu, że byłem w stosunku do niej niedorosły, nie umiałem z nią rozmawiać, obnosiłem się ze wszystkim, a ja tylko o tym rozmyślam i trochę się biorę za ofiarę i w zasadzie nic to nie zmieni, jakoś trzeba się z tym pogodzić :) Była piękną kobietą i naprawdę kurcze ech... :) Chciałbym taką spotkać w moim życiu na stałe... :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...