Skocz do zawartości
Forum

Eutanazja przy depresji


Gość ni...20

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 21 lat. Od 14 roku życia choruję na zaburzenia depresyjne nawracające. Przez ten czas przewinęłam się przez wielu lekarzy psychiatrów i psychologów. Brałam osiem różnych leków, ze średnim powodzeniem. Nadal jestem na lekach, tym razem na wenlafaksynie.

Rok temu dostałam się na studia dzienne, ścisły kierunek. Zamieszkałam w dużym mieście z moją kuzynką i jej najlepszą przyjaciółką- moje rówieśniczki, które rozpoczynały studia zaoczne. Od początku miałam dużo zajęć, cały dzień od 8 rano do 20 spędzałam na uczelni, do tego moja uczelnia znajdowała się godzinę drogi od miejsca zamieszkania. Jednocześnie przygotowywałam się do matury, bo chciałam poprawić wyniki z biologii i chemii, by dostać się na studia medyczne o których marzyłam. Po miesiącu musiałam zrezygnować z wykładów, inaczej nie wyrobiłabym z nauką, bo miałam 3 kolokwia w tygodniowo.

Współlokatorki zaczęły pracę, więc w ciągu dnia mijałyśmy się, zamieniając tylko zdawkowe uwagi. Kiedy zdarzało się że byłyśmy razem w domu, nie spędzałam z nimi czasu, bo miałyśmy różne zainteresowania- one siedziały godzinami przed telewizorem lub komputerem, ja przed książkami. Nie przeszkadzało mi to, miałam swój cel do którego zmierzałam. I przynosiło to efekty, jako jedyna osoba z naszej grupy wszystkie kolokwia zaliczałam za pierwszym razem.

Nie rozumiem jak to się stało, że nasze stosunki z kuzynką pogarszały się. Nie powiem, żeby wcześniej było rewelacyjnie, ale ona po prostu zaczęła się na mnie łagodnie mówiąc wyżywać. Ja jestem cicha, i wolę unikać konfliktów, ona jest wybuchowa i potrafi przygadać. Pierwszy raz wsiadła na mnie gdy nie otworzyłam jej drzwi, kiedy ona wracała z zakupów. Nie otworzyłam bo każda ma swój komplet kluczy a poza tym w tym czasie odgrzewałam sobie obiad, poza tym nie widzę przez ścianę że ona stoi z torbą zakupów. Wyzwała mnie za to od idiotek, darła się że specjalnie jej nie otworzyłam, że robię jej na złość, że prostych spraw nie umiem zrobić...że mieszkam z nimi tylko z litości... Potem dwa dni się do mnie nie odzywała. Byłam ogłupiała i nie wiedziałam jak zareagować, w końcu ją przeprosiłam. Zależało mi na dobrych stosunkach, w końcu mieszkałyśmy pod jednym dachem.

Starałam się wszystkie konflikty dusić w zarodku, dlatego nadprogramowo wynosiłam śmieci i myłam za nie naczynia, bo kuzynka potrafiła się czepić każdej drobnostki. Sama nie miałam odwagi walczyc o swoje, np przez dwa tygodnie jadłam obiadu, bo nie było dla mnie miejsca w zamrażalniku(po tym jak przywiozły zapasy jedzenia z domu, a i tak żywiły się tylko zupkami chińskimi). Kiedy kułam przed kolejnym kolokwium nie miałam odwagi poprosić je żeby ściszyły telewizor (raz jak poprosiłam kuzynkę to powiedziała że przesadzam). Kiedy ona chciała spać, ja szłam się uczyć do schowka na buty. Kiedy ja chciałam spać, nakładałam sobie poduszkę na głowę.
Potem zauważyłam pewną właściwość: że jak ja się do nich pierwsza nie odezwę, one też się do mnie nie odzywają. Jakby mnie nie było. Nawet mi to odpowiadało, miałam święty spokój. Ludzie ze studiów lubili mnie, więc w ciągu dnia i tak się mogłam nagadać. I tak minął kolejny miesiąc.
W styczniu, na miesiąc przed sesją postanowiłam wstawać codziennie o piątej, żeby wyrobić się z nauką- czekały mnie 4 duże egzaminy, jednocześnie wystawiano oceny z ćwiczeń, no i- realizowałam plan przygotowań do matury. Oczywiście nie śmiałam się uczyć w pokoju, gdzie spała kuzynka, wzięłam po ciemku książki i jak najciszej przemknęłam do schowka na buty. Niestety o drodze spadła mi jedna z książek.
Wieczorem kuzynka zrobiła mi okropną awanturę, że ją rano obudziłam. Ona nie rozumiała, że naprawdę mam dużo nauki Ona na studia chodziła dwa razy w miesiącu po dwa dni. Od października do stycznia miała tylko jedno kolokwium. Miała do nauki dwie male książki, do których nawet nie zajrzała zanim oddała do biblioteki. Ja chodziłam 5 dni w tygodniu, 3 kolokwia na tydzień, i dwie półki książek które musiałam przeczytać. Kiedy miałam to zrobić jak nawet po zrezygnowaniu z wykładów wracałam o 16, a o 22 padałam ze zmęczenia i szłam spać? Rano lepiej mi się uczyło, bo w domu było wtedy cicho. Na przekór kuzynce dalej wstawałam rano.

No i się doigrałam - po tygodniu wieczorem wydarła się na mnie, Wyzwała od chorych psychicznie i kazała się wynosić z mieszkania, jakbym nie była z jej rodziny to moje walizki już dawno by były wystawione za drzwi. Rozpłakałam się wtedy bo byłam wyczerpana, a ona zaczęła się śmiać i przedrzeźniać mnie, i dogadywać że jestem słaba psychicznie. Ona wie tylko, że mam coś z głową bo jak w wieku 14 lat trafiłam na odział psychiatryczny to wiedziała o tym cala rodzina. Nie spasowałaby nawet gdyby wiedziała na co choruję, bo nie rozumie, czym jest depresja.Mimo że studiuje zaocznie pedagogikę i raz skomentowała film jaki oglądali na zajęciach, O kobiecie cierpiącej na depresję: głupia babka, leżała sobie całymi dniami i waliła kupę pod siebie.

Po tym wszystkim rozwaliłam sie psychicznie. Przez następne dwa tygodnie prawie nie jadłam,ciągle płakałam i dzwoniłam do domu by mnie stąd zabrali. jednocześnie chodziłam nadal na zajęcia, oblałam pierwsze kolokwium. Nigdy dotąd nie trzęsły mi się ręce, i miałam zaniki pamięci. Kolokwium zaliczałam ustnie, profesor mnie wyśmiał bo mówiłam bardzo nieskładnie i porównał moja inteligencję że jest gorzej niż u przedszkolaka. Zaczął nawet mówić o niedopuszczeniu do egzaminu i bardzo się zdziwił, jak sprawdził moje poprzednie oceny, że całkiem przyzwoite i że zdawałam za pierwszym razem. Zadzwoniłam do jednej znajomej, próbowała mnie wesprzeć, żebym nie rezygnowała ze studiów, że szkoda mojej pracy, całego semestru, szukała nawet mieszkania dla mnie. Nie mogłam się uspokoić psychicznie, pod koniec stycznia mama przyjechała po mnie i moje rzeczy.

Tak więc od lutego siedziałam w domu. Żeby nie myśleć całkowicie poświęciłam się przygotowaniom do matury. Czas szybko upłynął, wyników jeszcze nie ma, ale wiem, ze poszło lepiej niż w zeszłym roku i pewnie dostanę się na wymarzone studia. Mimo to nie cieszę się. wszystko jest mi obojętne. Od miesiąca myślę o samobójstwie, nawet wyznaczyłam sobie datę, przed samymi studiami. Nie obchodzi mnie że zranię rodziców. Jakoś to zniosą, a może nawet będą mieli lżej. Nieważne, przecież jak umrę i tak nie będę tego wiedziała. Mam 21 lat a czuję się stara. Nienawidzę siebie, że nie potrafię się bronić, a pewni ludzie to wykorzystują.

Każde spotkanie z innym człowiekiem sprawia że potwornie się denerwuję, pocę się, mam pustkę w głowie, sztywnieję ze strachu, jestem mrukliwa, nie okazuje żadnych emocji, mam poczucie że się duszę. Co najgorsze ponieważ jestem ładna, ludzie odbierają to jako wyraz wyniosłości lub że się z nimi nudzę. Nie dziwię się że teraz zostałam sama. Po co się dłużej tak męczyć?

Na egzaminach ustnych wypadam zawsze gorzej niż na pisemnych. Moja nauczycielka od polskiego podsumowała to w liceum tak: że owszem, mam wiedzę, ale nie potrafię jej sprzedać. Jak mam dobrze mówić, skoro sama przed sobą nie potrafię uporządkować myśli.

Czuję, że nie ma przede mną przyszłości. Czytałam różne naukowe artykuły o depresji, że mózgi takich ludzi degenerują w płacie przedczołowym. Ja to już czuję, Myślę wolniej, albo mam natłok myśli i nie potrafię nic z tego wyłowić. Poza tym jeśli nie teraz, to i tak kiedyś się zabiję, bo mam zaburzenia depresyjne nawracające, jak widać nazwa obiecująca.

Wolałabym być gruboskórnym nosorożcem jak moja kuzynka. Z jednej strony gardzę nią, z drugiej wiem że będzie miała łatwiej w życiu niż ja. Ile razy słyszałam w życiu hasła w stylu trzeba walczyć o swoje, trzeba mieć siłę przebicia, rozpychać się łokciami.

Mam jedno pytanie: czy istnieje możliwość eutanazji dla takich jak ja? Chciałabym oddać swoje narządy, bo jestem zdrowa fizycznie, a tyle ludzi chce żyć, a nie może.

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze zastanów się nad tym co Ty piszesz - chcesz się poddać eutanazji, czyli dobrowolnemu samobójstwu, bo jakaś głupkowata kuzynka wybiła Cię z Twjego trybu i postanowień? I po co chcesz to zrobić, żeby miała satysfakcje ze sie poddałaś? Myślisz o samobójstwie, bo nie widzisz siebie w przyszłosci, nie widzisz dla siebie perspektyw. A ja przeczytałam list inteligentnej, młodej dziewczyny, która pisze ładnie, spójnie, mądrze, która jest dobra, tolerancyjna i stara się łagodzić sytuację. Nie poddawaj się tylko walcz. Na świecie jest niestety wiele osób które nam źle życzą i które wbijają szpilę w tyłek. Jak się im n to pozwoli raz czy drugi będą robiły to cały czas, dlatego jak Ci sie coś niepodoba trzeba mówić od razu - nie podoba mi sie Twoje zachowanie zle mnie traktujesz itp. Nie zabiegaj o kogoś, kto Cię źle traktuje!

Ja na Twoim miejscu skupiłabym się na nauce, myślę, że matura już za Tobą i że poszła Ci dobrze, dostaniesz się na wymarzone studia medyczne i pokazesz wszystkim na co Cię stać! Nie pozwól sobie na to aby inni wchodzili Ci na głowę. Musisz porpacować nad pewnością siebie, nd tym, zeby potrafić tupnąć nóżą, powiedzieć nie i nie pozwolić się zdominować. Myślę, że super efekty przyniosłaby Ci praca nad tym z psychologiem.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Po wielu różnych myślach samobójczych w końcu znalazłam idealny sposób jak to zrobić,tzn. nie popełnić samobójstwo ale jak umrzeć w pewnych okolicznościach.
Ale sama tego nie zrobie i nie myśl że Ci powiem o co chodzi.
Też mam depresje i powiem że naprawde warto się leczyć. Nie jest to łatwe , jest to długi proces- nieważne czy farmakoterapia czy psychoterapia. Depresja to nie przeziębienie i po tygodniu nie przejdzie.
Powinnaś się leczyć i jak mój lekarz powiedział- nie nastawiać się tak że będzie tragedia.
Ja biorę leki i czasami też mam okropne chwile słabości w których uważam że najlepszym rozwiązaniem jest samobójstwo. Ale się nie poddaje bo zawsze wiem że to przejdzie. Mój lekarz jakoś nauczył mnie wierzyć że będzie dobrze, że wyjdę z tego.
A na takich ludzi jak Twoja kuzynka nie warto zwracać uwagi. Pokaż jej że jesteś od niej lepsza.

Odnośnik do komentarza

nie będę się wypowiadać o chęci samobójstwa, bo wiadomo co napiszę, ale wiesz co... dałaś się swojej kuzynce poniżać. W spaniu tak bardzo przeszkodziła jej książka, która spadła? To chore. Powinnaś jej tak nagadać, że już więcej by się ciebie nie czepiała

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Zaburzenia depresyjne nawracające nie oznaczają, że nigdy Ci się nie uda wyjść z depresji - diagnozuje się to w ten sposób jeśli epizod depresyjny wystąpił więcej niż jeden raz - ale to wcale nie oznacza, że nigdy nie wyzdrowiejesz.
Ważne jest to, że masz cel w życiu i że mimo wszelkich przeciwności do niego dążyłaś i dalej dążysz. Niech to będzie dla Ciebie punkt wyjścia.
Co do ludzi - myślę, że warto żebyś popracowała nad asertywnością, a także przydatny byłby dla Ciebie trening autoprezentacji. Jest wiele ofert treningów z zakresu kompetencji społecznych, myślę, że dzięki niemu czułabyś się bardziej komfortowo w sytuacjach ekspozycji społecznej.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...