Skocz do zawartości
Forum

Obniżenie nastroju, niechęć do siebie a depresja


Gość in...e5

Rekomendowane odpowiedzi

Gość in...e5

Witam,
nazywam się Ewa i mam 21 lat. Już od dłuższego czasu obserwuję u siebie znaczne obniżenie nastroju. Wydaje mi się, że zaczęło się to w trzeciej klasie liceum, kiedy ogarnął mnie stan zobojętnienia co do mojej przyszłości. Nie interesowałam się specjalnie ani nauką do matury, ani studiami. Mimo to udało mi się dostać na wybrany przeze mnie kierunek. Studiowanie go, jednak nie sprawia mi żadnej przyjemności. Chodzę na te zajęcia tylko dlatego, że wiem jak bardzo zawiodłabym moich rodziców, gdybym się poddała oraz dlatego, że boję się, że nie poradzę sobie z szukaniem pracy, jeśli je rzucę. Na pierwszym roku, co chwile myślałam o tym, że się nie nadaję do tego. Dodatkowo przestały mnie zupełnie interesować moje wcześniejsze pasje. Nie umiem się już w ogóle skupić na czytaniu (kiedyś byłam molem książkowym i siłą trzeba było mnie od tego zajęcia odciągać), a niestety na moim kierunku to podstawa. Książek już w ogóle nie otwieram, a jeśli już zaczynam coś czytać, to często przyłapuję się na tym, że w kółko czytam jedno i to samo zdanie, bo jego sens zupełnie do mnie nie dociera. Jeśli chodzi o naukę, to też zupełnie brak mi koncentracji. Potrafię wpatrywać się w notatki i niczego się nie nauczyć. W ogóle bardzo często uczę się na ostatnią chwilę. Przekładam co chwilę naukę, mimo że wiem, że nie zdążę się nauczyć na zaliczenie. Wywołuje to u mnie poczucie winy, ale przede wszystkim złość na samą siebie. Przez to przekładanie doszło do tego, że nie zaliczyłam jednego egzaminu na koniec roku, a na dwa inne nawet nie poszłam, bo zupełnie nie miałam siły się zmobilizować do działania. Tydzień, w którym się odbywały spędziłam w mieszkaniu, w ogóle z niego nie wychodząc i oglądając różne programy telewizyjne. Na koniec zadzwoniłam do rodziców, skłamałam, że zaliczyłam i wróciłam do domu. Rodzina do dzisiaj nie wie, że we wrześniu zdawałam trzy egzaminy, a nie jeden. Już wcześniej nie miałam najlepszego samopoczucia, ale w okresie wakacji miałam ogromnego doła. Albo płakałam, albo zupełnie nie mogłam płakać. Albo była jakaś rozpacz, poczucie bezsensu, albo wszystko mi zupełnie obojętniało. W tamtym okresie wzmogły się myśli samobójcze. Z jednej strony przerażała mnie myśl, że mogę się powiesić na którymś z drzew w moim ogrodzie, ale z drugiej strony wydawało mi się to tak oczywistym krokiem, że nawet nauczyłam się wiązać pętlę. Co prawda nie tnę się( chociaż ostatnio próbowałam to zrobić, ale nie byłam w stanie przeciąć nożem skóry), ale w tamtym okresie zaczęłam się bić po twarzy. Nie jakoś często, ale po prostu czasami mam wrażenie, że muszę siebie ukarać za to, że tracę poczucie jakiejś rzeczywistości, że marzenia za bardzo mnie wciągają; muszę się ukarać za to, że nie jestem w stanie się zmobilizować . Nawet do poprawy nie miałam siły się uczyć, ale jakoś udało mi się to pozaliczać. Po tym poczułam się lepiej, stres chyba opadł. Ale na drugim roku apatia wróciła, z tymże teraz zaczęłam nie przychodzić na zajęcia, zdając sobie sprawę z tego, że będę musiała to odrabiać. W tym tygodniu nie poszłam na jedno kolokwium nawet. Ilość rzeczy, które muszę nadrobić stale się zwiększa, a ja nie mam siły się za to zabrać. Dodatkowo zaczęłam u siebie podejrzewać fobię społeczną. Nigdzie nie wychodzę z domu poza uczelnią, odczuwam jakiś lek, kiedy muszę przejść koło kogoś na chodniku, co często kończy się tym, że przechodzę na drugą stronę. Boję się wchodzić na peron, bo mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. W kolejkach miejskich nigdy nie siadam nawet jeżeli przedział jest praktycznie pusty, bo boję się, że za chwilę wejdzie dużo ludzi. Już miałam z dwa razy taką sytuację. Czułam w tedy lęk i nawet zastanawiałam się, czy nie jechać tak długo, aż ludzie, którzy stoją, nie wyjdą, ale jakoś się przemogłam i wysiadłam. Dlatego od tamtego czasu zawsze stoję. W kościele często mam tak, że zaczyna mi szybko bić serce, nie mogę złapać tchu, zaczynam się trząść, ręce mi się pocą i boję się, że upadnę. Ostatnio też zdarzyło mi się coś takiego podczas referatu na studiach. Ogólnie nie zabieram publicznie głosu, bo mnie to przeraża. Jak jestem w większej grupie znajomych ze studiów to też się nie odzywam. Nawet z przyjaciółkami z liceum się nie kontaktuję. Kiedy do mnie pisały, odbierałam sms-a i nie odpisywałam na niego. No i przestały do mnie pisać. Wiem, że to z mojej winy, bo ile razy można pisać do kogoś, kto nie raczy odpowiedzieć. Nawet wyjście do sklepu budzi mój niepokój, dlatego staram się zakupy robić od razu jak wracam z uczelni, żeby potem już nigdzie nie wychodzić. Nie wiem już co mam robić. Czasami najdzie mnie myśl, że powinnam się zgłosić do psychiatry albo psychologa, ale w tedy czytam wypowiedzi innych ludzi i myślę sobie, że to co ja przeżywa, to nic w porównaniu do tego, co oni czują. I w tedy sobie mówię, że skoro do teraz dawałam sobie radę, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak było dalej. Dodatkowo boję się, że po prostu sobie to wmawiam, że naczytałam się o tym za dużo i tak naprawdę nic mi nie jest. To jest jedna z tych myśli, która doprowadza w moim przypadku do autoagresji. Jestem zła na siebie, że sobie to wmawiam i zaczynam się bić. Boję się również iść do psychologa czy psychiatry, bo przeraża mnie, że będę musiał komuś mówić o sobie i że będę musiał dzwonić, żeby się zarejestrować i w ogóle fakt, że będę musiał tam iść i zupełnie nie wiem, co mnie tam czeka. Dodatkowo mam wrażenie, że jeżeli zaczęłabym się leczyć, to straciłabym coś co mnie indywidualizuje. Ten smutek, tą apatię, tą obojętność zaczęłam odbierać jako część mojej osobowości, coś co sprawia, że nie wiem, jestem wyjątkowa. Nie wiem ,wydaje mi się, że zawsze byłam melancholiczką.I chyba jestem jakaś masochistką, bo kiedy po tych poprawach zaczęłam czuć się lepiej, to tego smutku zaczęło mi brakować. Nie wiem, czy to co napisałam brzmi sensownie, ale czasami mam wrażenie, że jestem po prostu jakąś głupią, rozpieszczoną idiotką, którą tylko się nad sobą rozczula i za to nienawidzę siebie jeszcze bardziej. I już po prostu sama nie wiem, co mam o sobie myśleć…

Ewa

Odnośnik do komentarza

Ewo, zastanów się: czy ten stan Ci przeszkadza czy może chcesz z nim pozostać? Bo z tego co napisałaś to faktycznie masz jakieś początki (albo już masz) depresji, nerwicy, fobii społecznej a do tego pojawia się autoagresja. I jeśli teraz nie zaczniesz tego leczyć to się nasili, nie będziesz żyła tak jak teraz, bo całkiem zrezygnujesz że studiów i ze świata, który Cię otacza, zamkniesz się w domu wraz ze swoim światem. Chcesz tego? Napisałaś:

Dodatkowo mam wrażenie, że jeżeli zaczęłabym się leczyć, to straciłabym coś co mnie indywidualizuje. Ten smutek, tą apatię, tą obojętność zaczęłam odbierać jako część mojej osobowości, coś co sprawia, że nie wiem, jestem wyjątkowa.

Wiesz, choroby psychiczne, schizofrenia czy rozdwojenie jaźni i wydawanie sie komuś, że jest Napoleonem też jest w sumie wyjątkowe i indywidualne. Ale to nie jest zdrowe myślenie. Taki indywidualizm i wyjątkowość jest tylko na tle osób zdrowych. Bo wśród Twoich koleżanek, które są zdrowe - faktycznie, jesteś indywidualna, bo jako jedyna masz zaburzenia natury psychologicznej. Natomiast czy faktycznie jesteś wyjątkowa i indywidualna przez ten stan w jakim jesteś? Nie. Wydaje mi się, że jesteś chora i nie odróżniasz wyjątkowości od choroby. Potrzebujesz porady psychologa, bo to co się z Tobą dzieje jest złe, a Twój tok myślenia prowadzi do tego, że pogrążysz się w chorobie. Zastanów się czy dalej chcesz tak żyć czy chcesz być indywidualna i wyjątkowa ale i zdrowa.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Ewa, moim zdaniem udaj sie lepiej do psychologa, bo niszczysz siebie, a to jest juz bardzo zly znak. Pomysl, ze sama sobie robisz krzywde! To twoje zycie, jedno jedyne, musisz o siebie dbac. Czy masz jakies zainteresowania, przyjaciol?

Odnośnik do komentarza

Ewo, jestes z nami? jak tam humor? bo dziwna rzecze nie lubic siebie, a kto w takim razie bedzie lubil? owszem, rodzice, ale to ty kierujesz swoja psychike, nie powinnas sie zalamywac jesli cos sie nie udaje, jesli kiepsko z tym sie czujesz, to moze warto to zmeinic? to nie rodzice a ty ostatecznie decydujesz jaka sciezke w zyciu wybierzesz

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Ewa przypomnij sobie jaka byłaś zanim opanowała Cię apatia, brak motywacji, przejmujący smutek. Jakie miałaś pasje i zainteresowania, jak bardzo kochałaś książki. Która Ewa jest Ci bliższa tamta, czy ta, która krzywdzi siebie?
Nie bagatelizuj swojego stanu i wybierz się do specjalisty, bo Twoje objawy rzeczywiście mogą świadczyć o zaburzeniu depresyjnym z współistniejącą fobią.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...