Skocz do zawartości
Forum

Niechęć do wszystkiego i brak zainteresowań oraz celu


Gość znikąd donikąd

Rekomendowane odpowiedzi

Gość mgiełka28

A ja, mam trochę więcej lat niż wy . Jestem dziewczyną. właściwie młodą kobietą. Szukam swoje drogi celu życiowego, zaintersowań, pasji również... PO 9 latach od matury udało mi się wreszcie skończyć studia , administrację zaoczne. Teraz studiuje 4 rty rok kontynuacje, tez zaocznie /Wczesniej miałąm nietrafione wybory studiów. Ucieszyłam się ze udało mnie się to skończyć, ale po czasie mnie tez to nie cieszy. Pomaga mi mama, od wielu lat chodziłam z przerwami do specjalistów. Od 6 lat jestem z chłopakiem, mężcyzną, ale zwizek wisi na włosku. On jest na pierwszym roku dr politologii , ma pasje i zaintersowania od dawna. Kocham go, ale ostanio też mam depresje. O pracę trudno, boje się żyć. Pare dni temu mielismy rozmowę. Ma mnie dość, bo majac tyle lat nie mam tych pasji, nie ten poziom , ze mam problem z myśleniem boje się rozstania. Jakos udało mi się przez facebook, wytłumaczyć mu ze czuje się zle, i się postaram, ale ciężko mi teraz Przybiły mnie moje problemy biorę leki antydepresyjne,próbuje sie mobilizowąc , Za pare dni mam jechać na zjazd i zatrzymać się u rodziny a zyczajnie się tego boję.Mam egzamin, wcześniejsze pozdawałam Chce mi się płąkać, próbuje się uczyc i zainteresować tym co czytam do egzaminu. Marze by znaleźć to co by mi siepodobało , co spawiałoby mi przyjemność, zaintersowania,a zupełnie nei wiem jak Czuje się nikim i bardzo źle. Zrozpaczona 28 latka..

Odnośnik do komentarza
Gość mgiełka28

P.s. Jestem samotna , nie mam przyjaciół. Na studiach to znajomości, trudno mi zawrzeć, bo prawie wszyscy sa spoza Krakowa. Czasem rozmawiam z jedna dzieczyna, i ogólnie tak z innymi, ale znajomosci nie udaje mi się zawrzec na dłużej. Jestem z Tarnowa studia są w Krakowie. (poprawka - moje 28 lat są za ok. 2 tyg.)

Odnośnik do komentarza
Gość beznadziejaa

Też chciałem napisać, że mi się nie chcę, ale mi się odechciało :( Może jutro napisze ale w sumie nie mam nic do dodania. Czuję się i zachowuję tak samo jak znikąd donikąd.
Kiedyś miałem średnią depresję,
ale odstawiłem sam leki, niby wszystko ok, ale nic mi się nie chcę i czasami mam doła.

Odnośnik do komentarza

Witam :)

Tak sobie Was czytam i...hmm jestem od was nieco starsza aczkolwiek posiadam podobny problem. Wiele lat żyłam swoją pasją, rozwijałam się z większymi lub mniejszymi sukcesami, ciągle coś się działo w moim życiu zdecydowanie za dużo aż pewnego pięknego dnia stanęłam w miejscu, pękłam...jakby ktoś wyssał ze mnie całą moc i chęć do życia. I tak stoję i rozglądam się od jakiegoś czasu (3 lat) i nic nie widzę....nic... i nic mi się nie chce, a nawet jak coś mi się chce, to za moment uznaje że to właściwie bezsensu. Jednak szukam odpowiedzi od dłuższego czasu na mój stan, byłam nawet u psychologa, średnio pomógł. Ale wiecie co.....dziś każdy chce coś znaczyć. Dziś by być..by funkcjonować, by kochać.. trzeba coś sobą reprezentować, nie wystarczy BYĆ po prostu człowiekiem, dziś trzeba fajnie wyglądać i mieć kasę na koncie, dziś trzeba być fajnym synem, córką, matka by rodzina mogła być z nas dumna. Jak was czytam wyróżnia was jedno, jesteście wrażliwy...zbyt wrażliwi by żyć w zgodzie z czymś co jest kłamstwem? ..."lenistwo" można tak to tłumaczyć....ale to jest coś więcej....to jest ogólna niechęć do funkcjonowania w takiej rzeczywistości jaką nam proponują, a nie mamy zbyt wiele siły by coś zmienić bo jesteśmy zbyt malutcy. Rozumiem że Pani psycholog chce nam bardzo pomóc bo taka jej praca ale niestety nam nie pomoże, leki może i owszem....endorfiny ogłupią nas na jakiś czas, może pomogą.
Odkryłam że w moim przypadku to chyba brak kontaktu z natura, tak jestem pustelnikiem chciałabym mieszkać z dala od ludzi na jakimś wygwizdajewie....wokół mieć las i łąki, może żyć z uprawy i mieć wszystko gdzieś. Rzeczywistość która nas dręczy ciągle swoimi wymaganiami ...( wygląd, wychowanie, edukacja, zarobki itd można x) stała się naszym wrogiem a nie sprzymierzeńcem dlatego chowamy się przed nią w sobie....żyjemy dla tej rzeczywistości a nie ona dla Nas i takie są skutki.

Odnośnik do komentarza
Gość Robert Nowicki

Przeczytaj ponizsze jesli chcesz sobie pomoc.

"Znużenie życiem dotyka tych którym życie nieczego nie odmawia". Może za dużo dostajesz a za mało dajesz i stąd ten bezsens wszystkiego w twojej głowie?''

''Moja rodzina przyjechała do Ameryki przed I wojną światową, jak był rok 1929 ja już zarabiałem nawet nieźle. Przyszedł wielki kryzys. Straciłem pracę, oszczędności się tam po miesiącu czy dwóch, chodziłem głodny i chciało mi się palić. Poprosiłem przechodnia o papierosa. Ten człowiek minął mnie z szyderczym uśmiechem. Jestem mu wdzięczny do dziś. Jestem przekonany, że gdyby on mi dał tego papierosa, ja za chwilę bym poprosił kolejnego przechodnia o 10 centów. A tak się zawstydziłem, zebrałem się w sobie, znalazłem byle jaką pracę, potem lepszą, dziś jestem milionerem. Dzięki temu, że nie dostałem pieniędzy. Zasiłek niszczy. Zasiłek demoralizuje. Danie mężczyźnie za darmo pieniędzy jest zabójcze dla niego. I dlatego socjalistów trzeba wsadzić do więzień za ludobójstwo. To jest ludobójstwo, powtarzam jeszcze raz, bo nie zabija człowieka, tylko jego duszę zabija – danie mu zasiłku. Tego robić nie wolno. To, co socjaliści nazywają dobrem, my nazywamy złem. Danie człowiekowi za darmo pieniędzy jest czymś złym, a nie dobrem i tyle"

Edward Piszczek

Zacznij sluchac Mozarta, Motown i w zaleznosci od gustu Steep Panther, jesli to nie pomoze to... to nic innego nie moze.

Odnośnik do komentarza
Gość znikąd donikad

Dawno tu nie zaglądałem, bo generalnie ostatnio czuję się dużo lepiej.

Wiecie co, gorsze samopoczucie nie zawsze dopada tych co mają za dużo, fajnie by było. Na takie rzeczy jak rower czy komputer sam sobie musiałem uzbierać, nigdy nie ciągnąłem pieniędzy od rodziców, często jak coś miałem to wręcz im oddawałem, nigdy nie miałem kieszonkowego. Bywało, że matka nie miała na chleb, zdarzało się że spałem na podłodze, a wychowawczyni w szkole pytała czy nie przynieść mi czegoś do ubrania. Po prostu było lepiej i czasami było gorzej. Nigdy nie sprawiałem problemów wychowawczych, wszelkie kary, głównie za nieprzykładanie się do nauki znosiłem z pokorą. Gdyby mnie rodzice wyrzucili z domu też bym nic nie powiedział, a nawet bym zrozumiał ich decyzję.

Z ciekawostek, nadal czekam na terapię, ostatnio pisałem tu w 2012 roku mamy 2014 i niedawno matka skontaktowała się z poradnią i kazali czekać. Tak się prosi o pomoc NFZ. Zlewam na nich. :P

Dobrze, że nie mam żadnej depresji, ani śmiesznej nerwicy. Dobre usprawiedliwienie by to było dla mojego zachowania. Prawda jest taka, że jestem po prostu leniwy tak jak sugerowali krytykujący, przyznaję się. Nigdy nie lubiłem, sprzątać, chodzić do sklepu, do szkoły, na myśl o pracy od zawsze się wzdrygałem, lubiłem zamykać się w czterech ścianach i mieć święty spokój. Nigdy nie miałem pomysłu na życie, a jedynym moim marzeniem było mieć komputer, jak je spełniłem to po prostu nie było następnego. Nie marzyłem o komórce, samochodzie, skuterze, ładnych ciuchach itd. Nie lubię się myć, nie lubię się golić, irytuje mnie fakt, że muszę dupę po sraniu podcierać. Zawsze tak było, jest i tak będzie, bo niespecjalnie mam ochotę się zmienić. Przyznaję jestem beznadziejnym przypadkiem, takich ludzi jak ja się nie podziwia, nie lubi, nie szanuje i generalnie przez 90% czasu mi to nie przeszkadza. Tylko matka się łudzi, że coś ze mnie będzie. Do pracy pewnie w końcu pójdę, jak mnie sytuacja do tego zmusi. Od zawsze tak mam, że do roboty się biorę tylko z nożem na gardle i byle do końca, jak najmniejszym kosztem.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Ktoś tu kiedyś wspominał o niej, choć z tego co poczytałam częściej dotyka kobiet.

A jak nie tarczyca, to przebadałabym się na Twoim miejscu - rutynowe badania. Może pospowiadać się interniście ze swoich objawów i okaże się, że coś jest nie tak ze zdrowiem i niekoniecznie konkretnie z głową.

Odnośnik do komentarza
Gość HeveliuszPiździorko

Nic nie ma sensu - taka jest właśnie PRAWDA. Ludzie stosują różne mechanizmy obronne i nie dopuszczają do myśli czegoś takiego, że ich życie może nie mieć sensu. Niektórzy rozpaczliwie bronią się Bogiem. Natomiast człowiek mądry, inteligentny rozumie pustkę, brak sensu życia. Nieliczni coś mają bo samo bycie lepszym i miłość mogą być przyjemnością. Ja żyję tylko po to żeby jarać blanty i to moja jedyna motywacja. Znajdź se jakąkolwiek nawet absurdalną, ale rób to co lubisz. Jeśli lubisz grać na kompie to graj i możesz nawet na tym zarabiać. Poza tym powinieneś znaleźć kogoś podobnego do siebie. Ja np Cię świetnie rozumiem i uważam, że Twoje przemyślenia już powodują, że jesteś bardziej wartościowy od większości społeczeństwa. Samo zdanie sobie sprawy z tego bezsensu i matriksu jest wartością. Pozdro! :)

Odnośnik do komentarza
Gość znikad donikąd

He he, przypomniałem sobie o tym wątku, w sumie zabawnie się czyta te wypociny po takim czasie.

Jakiś czas temu próbowałem pójść do pracy, nie wyszło, zaraz po szkoleniu uciekłem.

A tak generalnie dalej jestem w ciemnej dupie. :P Siedzę w domu nic nie robię i nic nie zrobię, bo jestem nędzną kreaturą, której tak najwidoczniej wygodnie. Było źle i źle będzie. Siedem lat już totalnie przerypałem, wiem, że będzie gorzej. Taki już jestem, nie zmienię się.

Odnośnik do komentarza

Przykro to czytać, jednak miałem nadzieję, że jakoś się uporasz z tym wszystkim. W sumie u mnie też nic się nie zmieniło, z czasem jest jednak ciężej o zmiany. No nic trzeba dalej szukać jakiegoś sposobu. Im dłużej go szukam tym bardziej myślę że zwariuję. Co raz to nowe problemy się pojawiają. Idzie się w tym wszystkim pogubić.

Odnośnik do komentarza
Gość od kądś donikąd

Czy musisz mieć cel i pewność, że np twoja mama będzie z ciebie dumna (a to marzenie kazdej matki). Ona może ci tego nie umieć odrazu powiedzieć, ale dumna będzie, jak poczuje, że próbujesz. Albo musisz zakładać że będziesz miał pracę? Staraj się nie myśleć o tym, jeśli to możliwe. Ale niech to niemyślenie nie będzie celem. Nie chodzi mi o to byś szukał jakiegokolwiek celu dla którego ma ci się chcieć. Jesli coś robisz i cię to samoistnie że tak powiem wprawia w ruch i nie każe ci siedzieć i robic to co robisz od takiego długiego czasu (czyli nie nic, bo unikanie"demonów" jest działaniem), może cele (krótko-dystansowe i długo-dystansowe, albo mikroskopijne i całkiem pokaźne) zaczną się pojawiać. Same. Nie wiesz jaki będziesz w przyszłości. Nie raz powiesz - nie znałem siebie, a nie raz - wiedziałem że tak będzie. Sam wiesz, że jak każdy masz mocne strony i jak każdy w wielu rzeczach "ssiesz". Nie będę mówił ci co masz robić. Jesli to co napisałem ma jakikolwiek sens to spoko. (mówię do Ciebie, ale sam coś zrozumiałem). Ps mam w życiu podobnie jak ty. Tylko ty chyba nie robisz nic (poza unikaniem zmian) aby się zmienić (chociaż napisałeś ten temat i wracasz na niego - czyli jednak cos robisz), a ja ciągle gonię swój ogon jak pies czyli robię milion bezsensownych rzeczy ktorych potem żałuję i mam doła i obwiniam się za wszystko. A tez straciłem 7 lat, chociaż po takim czasie wydaje się ze straciłem dużo więcej, ale to nieprawda. Ja wierzę w zasadę kto szuka ten znajdzie.

Odnośnik do komentarza
Gość Pawel1979

Czy nie jest przypadkiem tak, ze brak celu to w istocie glebokie poczucie, ze robilo sie cos dotychczas, co absolutnie nie bylo nasza wlasna droga zyciowa, naszym niezaleznym wyborem wynikajacym z naszej wlasnej, samodzielnej decyzji?

Wydaje mi sie, ze wiekszosc ludzi zyje zyciem innych, najczesciej zyciem swoich rodzicow, przejmujach od nich nie tylko wzorce zachowania i reagowania, ale rowniez wzorce dotyczace wyborow zyciowych, zainteresowan. Kiedy czlowiek w jakims punkcie zycia zaczyna dostrzegac, ze to, czym zyl i jak zyl nie bylo jego, powstaje gleboka wyrwa w spojnosci jego wyobrazenia na temat tego, kim byl dotychczs i jaka droga dotychczas krazyl. Wszystko, co budowal a podstawie tego, ulega rozpadowi. Moze byc to relacja z druga osoba, praca, hobby czy cos, co odnosi sie do szeroko pojetego sensu zycia.

Trudno jest wypelnic taka luke, nie tylko dlatego, ze rzeczywistosc i zwiazane z nia wymagania powoduja presje na nas samych, ale glownie dlatego, ze zyjac przez tyle lat czyimis wyobrazeniami i wyborami nie nauczylismy sie sami decydowac o swoim losie i podejmowac samodzielnych decyzji. Moze byc to bolesne doswiadczenie, zwiazane z poczuciem zmarnowania wielu lat swojego zycia, odkryciem ze przez wiele lat nie spelnialo sie swojego prawdziwego powolania. Szczegolnie wtedy, gdy dotyczy to relacji emocjonalnych lub wyobro sciezki zawodowej. W tych dwoch dziedzinach naprawde trudno jest przyjac taka swiadomosc spokojnie, bez poczucia leku i zmarnowanego czasu, bo presja plynaca od rzeczywistosci w tych dwu kierunkach jak i nasze wlasne checi i dazenia powoduja, ze mamy wtedy poczucie niespelnienia i czasu, ktory bezpowrotnie uplynal.

Odnośnik do komentarza
Gość Pawel1979

Zwrocilbym tez uwage na to, jakie podejscie ma sie do naszego celu. Niestety, zyjemy dzis w czasach, gdzie wartosci odnosnie pracy i zycia codziennego w ogole ulegly diametralnej roznicy. Kiedys, przed epoka wolnorynkowa dominowal poglad, ze cel to np. najblizsza rodzina, stabilna praca i wszystko, co z tym zwiazane. Dzis jest nastawienie na osiaganie sukcesow, bycie ,,kims" i nie kazdy potrafi podolac takiemu zadaniu. Nie da sie funckjonowac naraz w tych dwu swiatach, trzeba wybrac. Nie ukrywam, ze dzis ludzie sklaniajacy sie ku bardziej tradycyjnej opcji maja o wiele ciezej, bo i o stabilna prace o wiele ciezej (za ktora czesto trzeba emigrowac do innego kraju, zostawiajac wszystko, co sie ma i co sie dotychczas znalo i z czym sie zzylo) ale przytlaczac tez moze ten typowo amerykanski wzorzec bycia ,,kims", kult osobowosci i ciagla rywalizacja o bycie lepszym. Wydaje mi sie, ze w Polsce mocno scieraja sie te dwa poglady i sporo problemow z wyznaczeniem sobie celu nie lezy w jakis zaburzeniach, a w sytuacji, w ktorej dochodzi do tego, ze zycie zmusza nas, abysmy odrzucili to, czego pragniemy w imie tego, co da nam utrzymanie i wzgledna stabilnosc. Malo komfortowy wybor moim zdaniem, nie pasujacy do naszej kultury i tradycji.

Odnośnik do komentarza
Gość znikąd donikąd

Wiem, że jestem patałachem, który nic nie robi, a potem użala się nad sobą na forum, ale i tak chciałem, wyrzucić z siebie trochę rzeczy, gdzie indziej niż w powietrze.

Obecnie mam 27 lat, nie mam pracy i praktycznie nigdy nigdzie nie pracowałem, nie mam matury, planów na przyszłość, znajomych, nigdy nie miałem dziewczyny, utrzymują mnie rodzice. Obrzydliwe.

Czemu mnie starzy nie wyrzucą z domu? Nawet im nie próbuję już ściemniać, że coś zrobię, albo znajdę pracę. Mówię wprost, nie szukam pracy, nie pójdę do pracy, wywalcie mnie z domu.

Totalnie się przez ostatnie lata zapuściłem, jestem gruby, kruszą mi się zęby, jak pomyślę, że mam się pójść umyć to wolę miesiąc czasu chodzić ze smalcem we włosach i nie przeszkadza mi to wcale. Wyglądam jak kupa gówna i tak się czuję. Wstydzę się siebie i nie, wcale najbardziej nie wstydzę się swojego wyglądu.

Zaczynam czuć się coraz lepiej z myślą, że moje życie całe będzie do dupy. Wszelkie sugestie, że mógłbym coś zmienić i powinienem próbować, nie poddawać się, że może być lepiej, prowadzą jedynie do irytacji i masy frustracji.

To, że będzie dobrze po prostu w grę nie wchodzi, we wszystkich moich wizjach i rozmyślaniach o tym co będzie po prostu ląduję na ulicy i potem albo tułam się po jadłodajniach i przytułkach dla bezdomnych, albo się wieszam, bo przecież na ulicy bym sobie i tak nie poradził.

Nie wiem, nie czuję się chory, ani na depresję, ani żadną nerwicę, przestałem sobie wmawiać, że mi coś dolega, po prostu taki jestem, zawsze taki byłem, bez ambicji, chęci, leniwy. Popierdolony od dziecka jestem? Jestem słaby po prostu.

Po prostu nie chcę, nie chce się leczyć, chodzić do pracy, naprawiać swojego życia, chcę się rozpłynąć i zniknąć. Ta wiem, że to niby typowo depresyjne myślenie, ale ja po prostu nie chcę. No i w sumie nie muszę, nikt mnie przecież do niczego nie zmusi, chciałbym, żeby ktoś mnie jakoś zmusił, ale nikt tego nie zrobi, a ja sam też się nie zmuszę. Nikt nic za mnie nie zrobi, to oczywiste.

Myślenie o seksie położyło mi się na głowę. W sumie o niczym innym nie mażę, niczego mi nie brakuje, nie boli mnie brak znajomych, to, że nie mam pracy, że gówno w życiu osiągnę, że w pewnym momencie najpewniej wyląduję na ulicy, a to mnie rozpierdala. Jeszcze, żeby chociaż w jakiś sposób działało to zachęcająco, motywowało do zmian, ale to jedynie męczy.

Odnośnik do komentarza
Gość również donikąd

~znikąd donikąd
Wiesz, przeczytałam sobie teraz caly wątek, najpierw twój pierwszy post. Kazde zdanie opisujące to jak sie czules tak pieknie i obrzydliwie opisuje to, jak czuje sie teraz ja. Jestem mniej wiecej w wieku, kiedy go pisales, wiec tym bardziej adekwatne mi sie to wszystko wydaje. Śmieszne, co? mozna powiedziec ze w przerwach w czytaniu polecialy mi lzy, ale coz, jestem kobieta, slaba, mam prawo. Wracajac, nie pisze nigdy na takich forach. Ale chcialam po prostu spytac, jak zycie, bo przyznam, ze (nie majac pojecia dlaczego) bardzo mnie to ciekawi.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...