Skocz do zawartości
Forum

Niechęć do wszystkiego i brak zainteresowań oraz celu


Gość znikąd donikąd

Rekomendowane odpowiedzi

Gość znikąd donikąd

W sumie, nie wiem co mam tu napisać i czy ma to w ogóle jakiś sens. Napiszę, tak. Jestem człowiekiem, bez żadnych zainteresowań, pasji, planu na przyszłość, celu. Wszyscy mają mnie za skrajnie leniwego, tak może i jestem leniwy, ale nawet jeśli, to sobie z tym lenistwem nie radzę. Byłem już u dwóch psychiatrów, co prawda za pierwszym i drugim razem zrezygnowałem już po pierwszej wizycie, pewnie popełniłem błąd, ale po rozmowach z nimi czułem się jeszcze gorzej. Ja po prostu nie potrafię powiedzieć co jest nie tak. Nic mi się nie chce, już nawet nie mam ochoty zmieniać tego stanu. Nie podoba mi się to jak teraz wygląda moje życie, ale chyba bardziej ze względu na to, że matkę to bardzo boli. Od grudnia nie wyszedłem z domu, taka wegetacja, bo w sumie nic nie robię, głównie siedzę i muzyki słucham. Do niczego mnie nie ciągnie, nie mam na czym oprzeć swojego planu na życie, nie wiem, czego od niego mógłbym chcieć. Matka ma mi za złe, że jak pyta co mam zamiar teraz robić to mówię, że nie wiem, albo się wcale nie odzywam, tylko, że ja nie potrafię normalnie odpowiedzieć, bo NIE WIEM. Tak więc, nie jest dobrze, ale jakoś wizja "normalności", gdzie kończę studia, mam pracę, dziewczynę, zakładam rodzinę itp. itd. też mnie wcale nie cieszy. Po prostu mi się nie chce, jawi mi się to jako nie warte wysiłku, i tyle. Świat, życie są najzwyczajniej dziwne, nie potrafię ich strawić. Pomyśleć, że wystarczy sobie wyskoczyć przez okno i luz mam wszystko gdzieś. Może dobrze, że mieszkam nisko, bo tego typu myśl od jakiegoś czasu dziwne mnie ekscytuje, a pofatygować się na osiedle najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. Już nie chodzi o to, że jakoś strasznie cierpię (aczkolwiek bywa, że jest mi ciężko) i dlatego o tym myślę, myślę o tym bo mogę, bo chcę, bo może głupio to zabrzmi ale czasem odnoszę wrażenie, że sprawia mi to satysfakcję. W ogóle ostatnio bardziej szukam jakiegoś impulsu, dzięki któremu sobie kompletnie odpuszczę, niż, czegoś co by zmieniło moje życie. W sumie teraz mam dobry humor im bardziej mam to wszystko gdzieś tym lepiej się czuję. Tylko właśnie moja mama, rodzeństwo niepotrzebnie się pałętają i nie pozwalają mieć wszystkiego gdzieś, no i jeszcze jakby mnie coś rozrywało, głęboko w środku krzyczało, że muszę coś ze sobą zrobić. Pewnie jutro przeczytam tego posta i stwierdzę, że wcale on jednak nie oddaje tego co czuję, ale ja nie potrafię tego opisać. Śmieszne, dziwne, mdłe, jałowe, a czasem straszne, takie słowa mi się suną na usta jak o tym wszystkim myślę.

Odnośnik do komentarza

moze zapisz się do jakiejś organizacji, np wolontariat, może jak poczujesz że komuyś jesteś potrzebny to zmieni się Twoje podejście do świata. Bo wcale nie dziwe się Twojej mamie że nie może patrzeć jak nic nie robisz. Ty muaisz zacząć coś robić ze swoim życiem bo inaczej kiedyś staniesz i powiesz że je zmarnowałeś.

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza
Gość znikad donikąd

Myślałem kiedyś nad wolontariatem, ale to po prostu odpada nie jestem altruistą, pomaganie innym niewiele satysfakcji mi przynosi. Zresztą ja się nie nadaję do wolontariatu, ludzie prędzej, czy później zaczynają mnie drażnić. I ja wiem, że marnuję sobie życie, ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie, w sumie świadomość tego i tak nic nie zmienia.

Odnośnik do komentarza

Witam,
Napisałeś, że od grudnia nie wychodzisz z domu. A od kiedy u Ciebie trwa poczucie pustki, beznadziejności, poczucie braku sensu, dziwności i szarości życia? Czy wydarzyło się coś co mogło takie uczucia spowodować? I ile masz lat?
To o czym piszesz możesz świadczyć o wyuczonej bezradności - po co podejmować jakiekolwiek wysiłki skoro to i tak w niczym to nie pomoże. Nie prawda, pomoże. Piszesz, że coś w Tobie krzyczy, że tak dłużej nie może być. Posłuchaj tego krzyku. Zacznij od jakichś drobnych aktywności, na przykład pomocy mamie w domowych obowiązkach. Poczujesz, że jesteś potrzebny i ważny dla innych i być może to obudzi w Tobie motywację do dalszych zmian. Radziłabym także wybrać się do psychologa, który pomoże Ci zrozumieć skąd u Ciebie biorą się te wszystkie odczucia.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość znikąd donikąd

Nie potrafię określić od kiedy to trwa, w sumie odkąd pamiętam jestem niechętny do podejmowania jakiegokolwiek wysiłku, mam skłonności do zamykania się w domu, unikania ludzi i typowo nihilistycznych myśli. Tylko w sumie z wiekiem zaczęło to nabierać na sile. Dzisiaj mam 23 lata.
Właściwie to prawie od zawsze w domu były jakieś kłótnie, problemy finansowe, trochę problemów z alkoholem i różne cuda, no i rodzice ojca którzy całe życie dołują moją matkę, a ja potem robię za kogoś do kogo zawsze można się wygadać, wszystko poprzedzielane okresami nazwijmy to sielanki . Nie wiem, szczerze nie chcę szukać problemu u innych, mój brat się wychował w tej samej rodzinie i jest wręcz przeciwieństwem mojej osoby. Zresztą czasem myślę, że to całe moje chodzenie po psychiatrach tylko ma na celu znalezienie czegoś co będzie dobrym usprawiedliwieniem na moje nieróbstwo.

Jeśli chodzi o zaczynanie małymi kroczkami, to już tak próbowałem, nawet nieźle wychodziło, to wtedy odwiedziłem też psychiatrów, matka widząc to była wyraźnie zadowolona, ale niestety było coraz trudniej, a kompletnie zabrakło tej satysfakcji. Zresztą, ja nie muszę budzić w sobie poczucia, że jestem dla kogoś ważny, czy potrzebny, bo ja to wiem, tylko co z tego.

Odnośnik do komentarza

Witam,
Rozumiem, że nie chcesz obwiniać innych o Twoje problemy, ale środowisko wychowawcze ma wpływ na to kim jesteśmy. Różne problemy, których doświadczamy mogą być wynikiem często niezamierzonych błędów wychowawczych rodziców, oni przecież też są ludźmi, mają prawo popełniać błędy. Napisałeś, że Twój brat jest zupełnie inny niż Ty. Może Ty jesteś po prostu bardziej wrażliwy, dlatego czujesz to co czujesz.
Moim zdaniem Twoje objawy mogą świadczyć o depresji - stąd nihilizm, poczucie beznadziejności, brak sensu, wycofanie, brak motywacji do działań. Zgłoś się do psychologa, on pomoże ci dotrzeć do sedna Twoich problemów. Pamiętaj, że są ludzie, którym na Tobie zależy, nie zostawiaj tak tego.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość znikąd donikąd

Bo w sumie ja chyba nie chcę nic zmienić. Czekam, tylko aż matka umrze, wtedy będę miał wolną rękę, tylko czasem się boję, że nie dam rady, po prostu zmęczony jestem. Wiem, że ludziewychodzą z gorszych stanów, ale i tak to wszystko jakieś głupie mi się wydaje.

Odnośnik do komentarza

hej, przechodzę to samo... mam męża-pracowitego i dojrzałego a ja nie nadaję się do życia. Uciekam w marzenia, których nie realizuje i w planowanie o którym "zapominam" . Mam stwierdzoną dystymię... trwa to już wiele lat... ze zdwojoną siłą powaliło mnie po tuż po ślubie z najlepszym mężczyzną pod słońcem. Oboje się ze mną męczymy... Przyczyną okazały się skumulowane emocje po trudnym dzieciństwie + gwałt 4 lata przed ślubem o którym nikomu nie powiedziałam... bo cZułam się winna. Mąż obrywał przez tamtego drania... A ja .. biję się z myślami... Chcę czegokolwiek czy nie chcę i sinusoida nie do zniesienia trwa. Podjęłam jednak psychoterapię gdy mąż zaządał rozwodu. Jest lepiej... dużo lepiej, choć z pewnością gdyby nie wiara, już dawno bym nie istniała. Walczę sama ze sobą o to by chcieć i o męża - przynajmniej wiem że jego chcę bo kocham... Powodzenia. Musi się nam udać. Innej opcji nie bierz pod uwagę. Wmawiaj to sobie: uda mi się. Uda się. I rób co możesz...motywacja przybędzie. ZB

Odnośnik do komentarza
Gość znikąd donikąd

Obiecałem sobie ostatnio, że już nie napiszę na żadnym forum, bo niedobrze mi się robi od takiego użalania się, ale napiszę. Mama ostatnio znowu zagadywała o psychologa, że niby jakiegoś tam ktoś jej polecił, i nie wiem, w sumie chyba chciałbym pójść, ale mam straszne opory. Po prostu strasznie upokarzające jest to dla mnie, nie potrafię rozmawiać o swoich problemach, nigdy tego nie robiłem, jeszcze żebym chociaż wiedział o co mi w ogóle chodzi, ale ja sam nie potrafię po prostu powiedzieć co jest nie tak, czuję się jak taka skończona ciota, co cały dzień siedzi przed komputerem, i nie mając żadnych prawdziwych problemów nie radzi sobie z życiem. Wiem, że mam to na co sobie zapracowałem, wiem że mógłbym coś zmienić, a mimo wszystko nic nie robię i nie wiem czemu. Może powinienem cały ten swój honor i dumę wsadzić sobie w skarpetki, i nie patrząc na to jak bardzo się z tym źle czuję pójść do tej poradni i robić co mi tam będą kazać, nie wiem, nie potrafię przyznać sam przed sobą, że sam niczego nie zdziałam i muszę poprosić o pomoc. Wstydzę się i coraz głupszy się czuję, nie wiem co mam myśleć. Chętnie bym, komuś oddał to życie, żeby je sobie spożytkował, bo to co ja robię jest śmieszne. Boję się, że u psychiatry po prostu wyjdzie na jaw, że ciota ze mnie.

Odnośnik do komentarza

Jak już postanowisz pójść do specjalisty to bardziej radzę psychiatre aniżeli psychologa. Może pisząc to kieruję się osobistym upodobaniem ale wiem że też nie byłam i nie byłabym w stanie za bardzo rozmawiać o swoich problemach i emocjach a w końcu przełamałam się pójść do psychiatry bo po 1- jestem zwolenniczką farmakoterapii. Wiesz, to co doświadczasz to może być jakieś zaburzenie psychiczne , depresja, dysmytia...cokolwiek , i takie zaburzenia niekoniecznie wynikają ze słabości charakteru czy słabości psychicznej- tym bardziej gdy nie zdajesz sobie z tego sprawy DLACZEGO czujesz się jak się czujesz. To ma coś wspólnego z wadliwymi neuroprzekaźnikami w mózgu i do tego potrzebne są leki. Rozmowa z psychologiem nie naprawi mózgu. Do tego potrzebny jest lekarz. No i u psychiatry w ogóle nie musisz tak dużo opowiadać tzn. nie musisz wiele osobistych rzeczy mówić , tylko objawy -tak jak objawy każdej innej choroby, może jedynie coś co mogłoby spowodować te objawy. Wystarczy że powiesz to co napisałeś tu w wątku że masz brak chęci i zainteresowań itd... On Ci zada kilka pytań no i później leki jeśli coś "wykryje".
Nie myśl że wyjdzie "ciota" z ciebie. To tylko Ty tak myślisz. Jak już pisałam- zaburzenia psychiczne przeważnie nie są zależne od człowieka.

Odnośnik do komentarza
Gość buquile

Ja ci powiem czemu ci się nic nie chce robić - bo nie musisz nic robić.
Po co ma ci się chcieć skoro matka wszystko za ciebie robi? Z domu cię nie wywali, jeś ci da, sakarpety i majtki ci upierze. Nie musisz nawet ruszać dupy.

Czy wy myślicie że najwięcej samobójst jest w Ganie, Zairze czy Bangladeszu? Nie, najwięcej samobójstw jest w Szwajcari - jednym z najbogatszych krajów świata.

Odnośnik do komentarza

Czytam tak sobie to wszystko i moim zdaniem bez sensu jest polecanie wolontariatu, schroniska, psychiatrów, psychologów...
To są zawsze najpopularniejsze odpowiedzi. A może on potrzebuje kogoś, kto by go z tego lenistwa wyciągnął? Kto by mu pokazał, że jest młody i może się bawić, że świat nie tylko jest nudny? Może zamiast marudzenia, jak to zwykli robić rodzice, potrzebuje porządnego kopa w du*ę i żebv przejrzał na oczy, iż jest ktoś, komu zależy na nim?
Moim zdaniem wpadłeś w rutynę i stąd taki stan. Musi coś się zacząć dziać, żebyś nabrał chęci do życia. Ja myślę, że wystarczy ci dziewczyna :) teraz możesz zaprzeczać, ale kiedyś to samo cię dopadnie :) jak ci się nie chce z domu wychodzić, to wejdź na jakiś czat czy coś, może ktoś będzie miał na ciebie dobry wpływ i wreszcie uda się ciebie wyciągnąć z domu. Bo może jesteś fajnym facetem tylko jeszcze o tym nie wiesz :)

Odnośnik do komentarza
Gość znikąd donikąd

buquile może i masz rację, zresztą podobne zdanie ma większość rodziny, prócz matki, no i ojca, bo jego nie interesuje co się w domu dzieje. Owszem, pierze majtki, raz na dwa tygodnie, mogła by rzadziej, ale przeszkadza jej, że podobno śmierdzę. Wkurwia mnie takie podejście jak Twoje i nie wiem czemu. Dlatego, że jest skrajnie nieprawdziwe, czy dlatego, że jest wyjątkowo trafne? Wiem, że niewdzięczny gówniarz ze mnie, ale jeśli cokolwiek spróbowałem robić to, głównie ze względu na matkę, bo jestem jej to winien. Zresztą gdyby powiedziała, ze mam się wynosić z domu, to bym po prostu poszedł, ma do tego prawo, na jej miejscu już dawno bym tak postąpił. Wiem, że powinienem ruszyć dupę, bo od siedzenia i nic nierobienia też może odpieprzyć, ale jak chodziłem do szkoły było nie lepiej, liceum kilkakrotnie przerywałem zanim je skończyłem, dzisiaj nawet matury nie mam, bo nawet do niej nie podszedłem.

Acha może wystarczy dziewczyna, ale obecnie jest to i tak niemożliwe, chociażby ze względu na to, że ostatnią rzeczą jaką mam zamiar teraz robić, to opieranie własnego szczęścia na drugim człowieku, bo to strasznie gówniany fundament. Nie chcę wychodzić z tego w ten sposób. Zresztą nigdy nie wykazywałem chęci do nawiązywania jakichkolwiek znajomości mimo, że ludzie próbowali, tylko ja nie mam ochoty się z kimkolwiek bratać. Nie powiem, że nie czuję się czasem przez to trochę samotny, ale akurat to mi tak bardzo nie doskwiera.

Odnośnik do komentarza

tak teraz mówisz, ale potem zobaczysz, że gdy kogoś poznasz, to wszystko się zmieni. Człowiekowi czasem potrzebny jest drugi człowiek, który doda nam powera :)
A maturę zawsze mozna zdać, jestem na studiach, gdzie jest jeden facet, który ma ok 50 lat i dopiero zdał maturę i zaraz poszedł na studia. Nigdy nie mów nigdy.
Jak to było w pewnym filmie "chłopa ci brak", a ja powiem, że "baby ci brak" i tyle :) 2ga połówka to zawsze jest najlepszy psycholog i psychiatra, gdyż ma w twoim życiu jakieś znaczenie, a taki psycholog, obcy człowiek w gruncie rzeczy cię nie obchodzi i jego zdanie także. Moim zdaniem powinieneś chociaż przez internet nawiązać jakieś kontakty, może poznasz ludzi z podobnymi problemami albo takich, którzy są jednak aktywni i chętnie ci pomogą. Nie można tak odcinać się w ogóle od ludzi, to też przyczynia się do takiego znużenia i znudzenia jak u ciebie. Nie masz znajomych, nie masz celu, proste...

Odnośnik do komentarza

A moim zdaniem na dziewczynę jest za szybko... Chłopak ma sam problemy ze sobą, to po co ma nimi obarczać drugą osobe, skoro sam nie wie czego chce.... Nie sądzisz że to egoistyczne podejście? Obarczać swoimi nierozwiązanymi problemami drugą osobe.
Moim zdaniem on powinien zaczać od poszukania znajomych, z którymi mógł by gdzieś wyjść... na dziewczynę przyjdzie czas.

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza
Gość buquile

Sugestie forumowiczki "Acha" by wyleczyć się z problemów spowodowanych rozpieszczeniem przez matkę przez podpięcie się pod Bogu ducha winną dziewczynę - jest zwyczajnie obrzydliwe.
"Acha" sugeruje by podmienił matkę-boginię na dziewczynę-maść na wrzody.

Więcej ta wypowiedź jednak mówi o niej samej, jak sama załatwiałaby swoje problemy, niż wnosi do sytuacji tego synusia-rozpieszczeńca.

Ma rację "złośliwa", bo oczekiwanie, że drugi, zwykły człowiek bedzie cudownie lekarstwem na własne problemy - jest objawem wielkiej niedojrzałości i zdziecinnienia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...