Skocz do zawartości
Forum

Zagubienie w dorosłym życiu po trudnym dzieciństwie


Gość nocąpukaktoś

Rekomendowane odpowiedzi

Gość nocąpukaktoś

Nigdy nie pisałam, często szukałam odpowiedzi. Jest tego w sumie sporo. Jestem jedynaczką, na którą matka przelewała wszystkie swoje nadzieje, frustracje, potrzeby. Do 14 roku życia byłam właściwie chowana pod kloszem ( matka okazywała mi troskę i miłość ), mimo, że byłam wychowywana przez dziadków, a ona była choleryczką. Ojciec był zawsze milczący, w tle, przyjmujący ciosy sfrustrowanej rodzicielki. Gdy zaczęłam dojrzewać, Pewnego dnia zaczął się do mnie dobierać. Tylko dotykał mojego biustu, proponował coś więcej, zapewniał, że to mi się spodoba, cieszę się, że byłam na tyle mądra, by powiedzieć mu twardo nie. Potem, przez kilka miesięcy, przestałam się do niego odzywać, a jeśli już, to reagowałam agresją i krzyczałam. Latem wyjechaliśmy pod namioty, na mazury. Dwie zimne noce spedzilam z nim w samochodzie. Prawde mowiac, nie pamietam, co sie wtedystalo. Wiem, ze dobieral sie do mnie, ale nic ponad to. Nie pamietam...nie wiem, czy to czas zatarl to wspomnienie, czy tez wyparlam z siebie cos wiecej. Mam luki w glowie. Z czasem, po wielu latach, zaczelam przypominac sobie, ze nie znosilam nocowac u babci, gdy ojciec tez tam byl. Bo wtedy spal obok mnie, i cos bylo nie tak. Mialam wtedy jakies 6/7 lat..nie wiem, czy to urojenie, wszystko jest zamglone i niejasne.ani matce, ani nikomu w rodzinie, nigdy o tym nie powiedzialam. Nawet w pozniejszych kontaktach z ojcem, wyparlam to z siebie, tak, zebym mogla miec namiastke normalnosci. Po skonczeniu podstawowki, mimo jasnych i przeogromnych planow mamy co do mojej przyszlej kariery( czerwone paski, prywatne lekcje, jezyki, prawo, ewentualnie ekonomia), postanowilam zlozyc papiery do liceum plastycznego. No i zaczelo sie pieklo. Dla obojga rodzicow stalam sie nikim. Zdawalam egzaminy za ich plecami, bez ich wsparcia. Zdalam z jednym z najlepszych wynikow w historii szkoly. Od mamy uslyszalam tylko, ze jeszcze mam szanse przeniesc swoje papiery...pieklo nieminelo, codzienne awantury, wyzwiska, pelne agresji slowne potyczki. Pewnego dnia nie wytrzymalam, nalykalam sie tabletek, bezmyslnie, jakie byly: na serce, nasenne, na zoladek. Poszlam spac, obudzil mnie potworny bol brzucha i uczucie duszenia sie wlasnymi wymiocinami. Obudzila sie tez mama. W pewnym momencie przyznalam sie, ze wzielam tabletki. Nie zapomne jej twarzy, wykrzywil ja tak silny bol, poczulam sie potwornie winna.. cala noc plukala mi zoladek sola, cala noc spedzilam nad zlewem. Nad ranem bylo juz dobrze, wszystko "zostalo w rodzinie". za jakis czas, do argumentow typu : jestes nikim, doszedl szantaz: jak nie przeniesiesz sie do innej szkoly, powiem dziadkom, ze probowalas sie zabic. Po roku zachorowala, diagnoza: schizofrenia paranoidalna. Obiektem centralnym stalam sie ja. Bylam trucicielka, dziwka, powodem jej choroby (do tej pory slysze, ze zachorowal przeze mnie). Ojciec byl nieporadny,cale zycie niebieski ptak, zero stalego dochodu, zero troski o rodzine. Zanim matke przyjeli do szpitala ( a przyjeli ja dopiero po probie samobojczej, gdy przebywala ze mna u dziadkow) potrafil zostawiac nas same, bez pieniedzy, bez jedzenia na kilka dni, po prostu znikal, bez slowa, ja dzwonilam na polcje, gdy trzeba bylo jej szukac, ja dzwonilam po pogotowie, ktorego nie przyjmowala, przyjmowalam na siebie wszystkie ciosy. Teraz, po czasie, mysle, ze gdyby nie dziadkowie, ktorzy pokazali mi, co to znaczy bezinteresowana milosc do dziecka i ktorzy skutecznie zastapili mi rodzicow, nie wyszlabym na prosta. Po powrocie ze szpitala, matka juz nigdy nie wrocila do pracy. Cala szkole srednia utrzymywali mnie dziadkowie. Ojciec w koncu znalazl dobrze platna prace, ale wyszedl z zalozenia, ze skoro ja dostaje miesiecznie 300/400 zl miesiecznie, to mi juz jedzenia, biletu, ubran zapewniac nie musi. Matka juz nigdy do siebie nie doszla. Po kilku nawrotach choroby rodzice wzieli rozwod ( ojciec znalazl kobiete starsza ode mnie o jakies 5 lat i po prostu odszedl), a ja wyprowadzilam sie z domu i zaczelam swoje zycie. Musze przyznac, ze mialam szczescie do ludzi, i do facetow. Trafialam na odpowiedzialne, madre osoby, ktore majac w rekau cala mnie, nie probowaly mnie wykorzystac, a sprawialy, ze stawalam sie silniesza. Teraz mam meza, dwojke dzieci, jestem silna. Ale co jakis czas, cos w srodku daje mi o sobie znac, jakis brak fundamentow, toksyczne relacje z matka, brak jakichkolwiek relacjo z ojcem ( dorastam do zlozenia mu wizyty, chce mu powiedziec, ze wszystko pamietam, ze zrobil mi wiele krzywdy i ze nie chce go wiecej znac, mimo, ze mu wybaczam, i ze powienien sie leczyc, zeby nie skrzywdzic kogos innego ). doroslam do tego, by zaczac myslec przyszloscia, nie wiazac tu i teraz z tym co bylo, znac wartosc samej siebie, swiadomie wychowywac dzieci. Ale czasami, jak mantra przychodzi mi do glowy, ze jestem nikim, nawet, gdy sprzedaje obraz za kilka tysiecy, gdy potrafie utrzymac rodzine, czuje sie jak panna nikt, jak ktos gorszy, niewarty, czasami boje sie ludzi, wtedy wychodzenie sprawia mi lek, ale mimo to walcze ze soba i wychodze, staram sie nie poddawac. Mysle, ze mimo wszystko, potrzebuje pomocy, terapii, ktorej nigdy nie mialam, sama nie wiem. Nie wiem, po co to pisze. Zebralam sie w sobie. Przepraszam za chaos i brak polskich znakow

Odnośnik do komentarza

Na samym starcie powiem ze bardzo źle zrobiłaś nie mówiąc nikomu o tym co ojciec Ci robił.Nigdy nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego kobiety które są krzywdzone często wolą milczeć aniżeli doprowadzić sprawce do sprawiedliwości. To przecież żaden wstyd, wstydzić się powinien ten który to zrobił a nie ten kto ucierpiał.
Nie toleruję bezkarności. Tyle na ten temat.

Co do reszty to nawet cię trochę rozumiem. Też jestem jedynaczką wychowywaną pod kloszem. Matka próbowała mi ułożyć życie po swojemu(chciała dobrze ale nie mogła zrozumieć że mam prawo wyboru przyszłego zawodu) Za to nie miałam ojca(zmarł gdy mialam 2 lata) tylko debilowatego ojczyma który się nade mną znęcał psychicznie. Dał mi uwierzyć w to że jestem nikim, że jestem zerem i na każdym kroku mi to powtarzał próbując podciąć mi skrzydła.
Teraz układam sobie życie i robię wszystko na przekór jemu. Studiuję na najcudowniejszym kierunku, planuję jeszcze jeden,dbam o wygląd i swój wizerunek, ogólnie staram się dążyć do perfekcji ale jak mi coś mi idzie to zaczynam siebie niszczyć bo wtedy czuje się jak ten śmieć którego on chciał ze mnie zrobić. Pewnie mam już przez niego zaburzenie osobowości.

Tobie radzę żyć swoim życiem, po prostu z dnia na dzień powoli zapominać o okrutnej przeszłości. Odnosisz sukcesy- to się ciesz. Ważne że jesteś tym kim chcesz być i tylko to się liczy. Jak przychodzi ci do głowy jakaś czarna myśl to pomyśl sobie o czymś dobrym o czymś co jest teraz bo tak naprawde ważne jest tylko to co jest tu i teraz. Nie daj się przeszłości, nie pozwoł by cię zniszczyla bo i tak jej już nie zmienisz.

Odnośnik do komentarza
Gość jaqueline

Mysle, że terapia mogłaby Ci pomóc. Sama widzisz, że wracasz do tego, chociaż wydaje Ci się, że już masz to wszystko za sobą. Pomoc specjalisty na pewno tu nie zaszkodzi. W końcu to ważne, żebyś odnalazła zupełny spokój ducha i odzyskała pełne poczucie własnej wartości, również dlatego, żeby wychować szczęśliwe dzieci. Nie chcesz chyba, żeby patrzyły na Twoje epizody depresyjne. Może to przeciez wpłynąć na nie, bo dzieci zawsze interpretują to co widzą, zwłaszcza, jeśli dotyczy to rodziców. A czy Twój mąż o wszystkim wie? Porozmawiaj z nim o tym, że chciałabyś pójść na terapię.

Odnośnik do komentarza

Znikająca tylko że ona nie był kobietą - była dzieckiem, które panicznie się bało, a poza tym to była osoba, którą kochała i znała to był tata an ie obcy człowiek. A cieżko jest małemu dziecku naskarżyć na tatę i doprowadzić do kłótni rodziców

Odnośnik do komentarza

Witam,
Współczuje Panie serdecznie tych wszystkich trudnych doświadczeń z przeszłości. Presja rodziców, szantaż emocjonalny, molestowanie seksualne, choroba matki to doświadczenia, które odbijają się na przyszłym życiu i pozostawiają blizny. Ale Pani znalazła w sobie siłę, motywację by żyć, tak jak Pani chce, mimo wszystkich przeciwności.
Wydaje mi się jednak, że nie do końca "rozprawiła" się Pani z przeszłością i ma Pani poczucie krzywdy, które nie pozwala Pani do końca cieszyć się życiem. Napisała Pani, że dojrzewa do rozmowy z ojcem. Moim zdaniem jest to dobry pomysł. Pomogłoby to Pani uwolnić się od poczucia krzywdy i "domknąć" przeszłość.
Problemy z poczuciem własnej wartości i lęk przed ludźmi mogą być wynikiem molestowania seksualnego oraz nadmiernych wymagań rodziców. Myślę, że wizyta u psychologa mogłaby pomóc Pani, by myśli "jestem nic nie warta" nie wracały do Pani jak mantra.
Życzę Pani powodzenia i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...