Skocz do zawartości
Forum

Stany lękowe i depresyjne po rzuceniu palenia


Gość mo...ek

Rekomendowane odpowiedzi

Hejka Jagoda. Ja dostałam depresji, poszłam do dwóch psychiatrów, biorę antydepresanty, powoli zmniejszam dawki, żeby zejść z nich całkiem. To jest straszne uzależnienie, ale myślę, że jak się ma dobrą motywację, to jest szansa. Pozdrawiam. Trzymam kciuki. Jak coś to pisz.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem co mam zrobic i jak sobie pomoc. Paliłam Ok. 10 lat, okazało się ze jestem w ciąży. Chwile jeszcze po tej informacji paliłam ale to raptem chwile. Od tego czasu mineło 3 miesiące, a to co się ze mną dzieje przechodzi ludzkie pojęcie. Boje się strasznie i moje dziecko, cierpię strasznie. Nawet nie czuje ze chce mi się palić, ale moja agresja, furia z byle powodu i brak umiejętności zapanowania nad sobą jest okropny. Nigdy tak nie miałam a nie mogę niczym sobie pomoc. Melisa nie pomaga. Co robić. Moje małżeństwo wisi na włosku. Mąż już ledwo wytrzymuje, ja z sama sobą tez.

Odnośnik do komentarza

Palę od 11 lat. Właśnie po kilku latach przerwy ponownie przerzuciłem się na e-papierosa, którego paliłem kiedyś przez 1,5 roku. Na e-papierosa łatwo się przerzucić bo zapewnia niemal to samo co analog.
Czy to jest zdrowsze? Nie wiem. Opinie są różne. Ale ma na pewno dużo mocnych plusów względem analogów:
- Brak smrodu
-Brak syfienia
- Praktycznie nie przeszkadza to innym.
- Spora oszczędność pieniędzy.
- Duża różnorodność smaków.
- Możliwość zakupu płynków beznikotynowych.

Odnośnik do komentarza

Ja ostatnio czytałam, że nasiona Chia pomagają w leczeniu depresji. Zawarte w nim kwasy omega-3 mają korzystny wpływ na układ nerwowy, np. łagodzą objawy depresji, zapobiegają demencji oraz chorobie Alzheimera. Nasiona te są bogate w błonnik i nawet sprzyjają zdrowemu odchudzaniu. Ktoś może słyszał o właściwościach tych nasion na co jeszcze mogą być stosowane ?

Odnośnik do komentarza

Witam ,ja juz nie palę 9 miesięcy i przyznam że nadala raz jest lepiej raz jest gorzej ,palenie rzuciłam z dnia na dzień i nie żałuję, im więcej skutków ubocznych tym bardziej nienawidze fajek , nasz organizm był tak truty że teraz to właśnie wszystko wychodzi ,te bóle ,stres,lęki to wszystko skutki uboczne . Niestety trzeba to jakoś przetrwać, choć nie raz naprawde jest ciężko .

Odnośnik do komentarza

Nie rozumiem z czego wynika ta Histeria. Ja też paliłem 10 lat, i na wszystko są sposoby. Każdy mi kłamał w twarz, że rzucenie narkotyków musi boleć, palenia też. Kto szuka ten znajdzie. Palenie ktoś napisał już o lekach, nie wiem po co, no ale jak ktoś musi to niech sobie Wellbutrin kupi "on nie działa na rzucenie papierosów raport GSK jest inny xD" Za to papieros elektroniczny załatwia wszystko. Pierwsze zacięgnięcie może lekko boleć, bo cząsteczki pary wodnej są większe niż dymu z papierosa i rozpychają pęcherzyki płucne tak to opiszę. Po 48h nic nie czuć, jak ktoś palił 10 czerwonych dziennie to 18 co 4 tyg schodzić o 2-3mg potem paić zero i K.O. / nie polecam plastrów, gum itp. Ani inhalatorów koncernów farmaceutycznych!

Odnośnik do komentarza

cześć, nie palę 5 tydzień. Pierwsze 2-3tyg. były całkiem ok. Pomagała mi bardzo efedryna (w ibupromie zatoki), poprawiała mi humor, ale po miesiącu czułem że nadchodzi moment, kiedy mogę się uzależnić i odstawiłem. I jest kiepsko. Czuje sie tak jakby ktoś wyssał ze mnie powietrze. Nie chce mi się nic. Mogę leżeć na kanapie i oglądać telewizje cały dzień. W pracy udaje, że pracuje, jak na razie nikt sie nie czepia. To jest takie uczucie, że nic nie ma sensu. Każdy kolejny dzień to kompletny bezsens i do tego trzeba walczyć samemu ze sobą aby chciało się cokolwiek zrobić. Funkcjonuje normalnie caly czas, ale każda minuta to wysiłek i do tego dochodzi wszechogarniające poczucie bezsensu. Mam nadzieje, że po kilku miesiącach to minie i wszystko wróci do normy.

Odnośnik do komentarza

Witam,mój problem zaczął się również po rzuceniu papierosów.Nie palę już 2 miesiące,pierwsze tygodnie super,dopiero po 3 tygodniu zaczęłam nie spać,budzę się w nocy po 3-4 godz snu,nie wysypiam się do pracy a z resztą nie chce mi się do niej chodzić.Nic nic się nie chce robić tylko płakać,ale tego też się boję ,wszystkiego się zaczęłam bać i obawiać gdzie szukać pomocy

Odnośnik do komentarza

Rzucenie palenia zawsze wywoluje w organizmie reakcje, ktore niekiedy mogą byc radykalne (jak np. wieksza nerwowość), ale za nic nie wolno nam wracać do fajki w takim wypadku. Po pierwsze dlatego, że organizm po prostu "dostraja się" do normalnego zycia bez nikotyny. Po drugie, depresja z powodu braku papierosa raczej nam nie grozi.

Odnośnik do komentarza

Niestety trzeba to po prostu przetrwać i uzbroić się w cierpliwość. Jeszcze nikt nie wynalazł cudownego środka i pewnie prędko nie wynajdzie. Rzucenie palenia jest długotrwałym, trudnym procesem, który naprawdę da się przeżyć, jeśli zaakceptujemy drogę do tego sukcesu. Dla mnie przełomem był 5 miesiąc. Po tym czasie już niemal wszystko wróciło do normy.

Odnośnik do komentarza

Jestem nowa - fajka rzucona po ponad 10 latach palenia, po rzuceniu wyłaza przeróżne chorobska.. Brr. Oczywiście powrót nerwicy o derealizacji po raz drugi od maja, tylko jedna metoda pomaga - zaakceptować to co się dzieje z naszym organizmem, na przekór z tym żyć i sobie radzić (to mega ciężkie), mózg ma zdolność tak samo do zapamiętywania jak i zapominania :)

Odnośnik do komentarza

Ktoś tu zagląda jeszcze? Napisze co mam napisać z myślą, ze ktoś może przeczyta moje wypociny. Lepsze to, niż pisanie na kartce dla siebie.
Paliłam 8 lat. Około 20 fajkow dziennie. Ja to kochałam. Bez kitu. Ja zanim poszłam rozwiesić pranie, szłam zapalić (rozwiązanie prania to nudny codzienny obowiązek więc wcześniej uwolnilam trochę endorfin fajkiem). Szłam jarać i byłam szczęśliwa. Każda czynność w domu była po prostu mało warta. Byle jaka. To ten papieros sprawiał, ze ja się życiem cieszyłam. Mam dzieci. Jedno 6 lat drugie 19 miesięcy. O ile młodsza córka to anioł tak starszy syn to diabeł wcielony. Doprowadzal mnie do szału. Wiecznie coś na złość robił, nigdy się nie słuchał etc. Więc ten fajek był dla mnie zbawieniem. Jedziemy na zakupy. Świetnie! To czekaj, zapalę jeszcze, żeby prócz szczęścia z łażenia po sklepach, dowalić jeszcze dodatkowo kilka endorfin. Szczyt szczęścia i zadowolenia. Co godzinne a czasem i częstsze palenie fajkow powodowało, ze strasznie bolały mnie płuca, czułam taka popielniczke, takie przepalenie. Szczególnie rano. Miałam straszna zadyszke przy każdej czynności, szybko się męczyłam no i smierdzialam. To był chyba najglowniejszy powód mojego rzucania fajkow. Córka przychodziła do mnie się przytulać a matka petem smierdziala. Obrzydlistwo.
Nie palę 11 dni. Jak przez pierwsze pięć dni mogłam fruwac że szczęścia że rzuciłam, tak teraz to jakiś absurd co się dzieje... Wrzeszcze na dzieci, nic, kompletnie NIC mnie nie cieszy. W dupie mam obowiązki, wychodzenie z dziećmi na spacer... Oczywiście wszystko to robię ale z takim wymuszeniem... Nic nie ma znaczenia, nie potrafię się uśmiechnąć. To jest przerażające! Ja, osoba zawsze zartobliwa, wygadana, pomocna, lubiąca się śmiać że wszystkiego i że wszystkiego żartować nagle czuję się jak gówno. Jakbym przegrała z życiem. I w imię czego? Zdrowia? Smierdzacych ubrań? Ile to będzie trwać? Kto mi da gwarancje, ze przejdzie po miesiącu? Nikt. Przechodzi po około 5 miesiącach. Mój mąż nie palił pół roku i wrócił do fajek więc... I ja mam przepraszam bardzo, pół roku żyć jak cień samej siebie? Jak niewolnik swoich myśli o papierosie? Mam żyć jak chory psychicznie? Dzieci zaczęły oglądać yt, zaczęły brać tablety a ja się na to godzinami, żeby mieć święty spokój. Nawet teraz córka ma tableta a ja już się wkurzam, ze zaraz będę musiała się nią zajmować, gdzie wcześniej kiedy paliłam papierosy, kochałam się z nią bawić, kochałam swoje życie. Swoje obowiązki bo wiedziałam, ze zaraz będę mogła pójść do tej kotłowni i zapalić. Teraz czas się dłuży, jestem nieszczęśliwa, nie umiem się śmiać, cieszyć ani tymi dziećmi ani mężem ani obowiązkami... Jak żyć?! Ja się pytam... Na domiar złego w przeciągu tych 11 dni, dwa samochody odmówiły nam współpracy, mąż nie miał czym dojeżdżać do pracy, ja do sklepu (mieszkamy na wsi). Nie ma tutaj żadnych sklepów żebym mogła czerpać radość z czegoś innego, co naprawdę lubię. Do najbliższej galerii jest 20km. Biegać nie mogę, bo mam dzieci w domu, nie mogę ich zostawić. Nie mam z kim tutaj pogadać, 7 domów i w każdym mieszkają starsi ludzie. Żadnej pozytywnej perspektywy... Więc ten papieros naprawdę był dla mnie jedyna rozrywka. Szydełkuję jeszcze. Pracę manualne itd. Ale to jest czynność nudna sama w sobie więc co? Więc szłam zapalić, żeby mieć coś lepszego. Wracałam zmotywowana do kończenia robótki. Teraz nawet nie chce patrzeć na szydełko i włoczki. Palac, dostrzegałam pozytywne aspekty codzienności, teraz.... Teraz wszystko mnie dobija.
Prowadzę wojnę z sama sobą bo jedna noga jestem już z powrotem w kotłowni bo jak tak ma moje życie wyglądać to ja to w dupie mam ale z drugiej strony, pójdę zapalić to zakręci mi sie w głowie, będzie obrzydliwie smakować i będę miała wyrzuty sumienia... Tak źle i tak niedobrze.
Rzuciłam kiedyś fajki na 4 miesiące. W domu 3 osoby paliły (prócz mnie). To była ciągła męczarnia. Patrzyłam z zazdrością jak oni zaciagaja się dymem, Jak poprawiają sobie nastrój... Jak dobrze się czują kiedy palą a ja jak za karę mogłam tylko patrzeć bo zmusiałam sie na jakiaś abstynencje... No i zapaliłam.
Obecnie mój mąż pali. Próbował rzucić. Jeden dzień nie palił, przez weekend. Poszedł do pracy w poniedziałek gdzie wszyscy pala i napisał mi SMS-a "przykro mi, Ale nie dam rady rzucić. Nie mogę się skupić, ciągle myślę o tym, zeby wmawiać sobie, ze nie chce mi sie palic a mam wiele innych spraw na których muszę się skupić"....
Nie wiem co będzie ale czuję, ze nawet jakbym miała dziaisj stać na tym mrozie który jest, wrócę do palenia. Nie byłam przygotowana na taka traumę psychiczna. Nie będę zaniedbywać dzieci, obowiązków i męża kosztem niepalenia. Nie potrafię sobie wmówić, ze nie chce palić, ze fajek nic mi nie dawał, ze to wszystko minie bo to nieprawda.

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Może straciłaś jedynego przyjaciela na którego mogłaś liczyć. Praktycznie miałaś zawsze go pod ręką. Temat oczywiście jest bardziej zaawansowany ponieważ nawyki , substancje które przez krew adoptowały się w organizmie , styl życia. Jeśli z jakiegoś powodu wrócisz to nie miej wyrzutów ja byłem na akupunkturze i nic. Moim zdaniem jeśli jest na to przyzwolenie a jest bo używki nikotynowe i inne sprzedawane są dosłownie wszędzie to chyba nie ma w tym nic groźnego i niebezpiecznego.

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Ja teraz kombinuje z podrzewaczami ale tu też różnie mówią. Najpierw trzeba by było zmienić świat i nawyki a potem zastanawiać się dlaczego ja i poco. A tak jak w filmach z przed 30 lat tych komediowych "sam pan widzisz"

Odnośnik do komentarza

Ktoś się odezwał... :)
Widzisz, babcia mojego męża używała wszystkiego co mogła, żeby rzucić palenie. Plastry, gumy, wszystkie te zamienniki, silna wola, jakieś wynalazki... I nie rzuciła.
Ja tydzień temu skończyłam czytać książkę Allena carra która ma cudownie ozdrowic twój umysł od tego prania mózgu jakim się poddaje palacz, paląc fajka. Na mnie to nie zadziałało. Owszem, może gdybym przeczytała od deski do deski to faktycznie nie zazdroscilabym palaczom. Ale weź i weź, jak co chwilę mama pić, mama kupa, mama jeść... Gdybym chociaż mogła okazjonalnie palić. To jest dla mnie w ogóle fenomen. Jak ci wszyscy okazjonalni palacze mogą jarać fajki bez skutków ubocznych? Jak ja bym teraz zapaliła po 11-dniach niepalenia, to albo bym sie porzygala, albo zemdlała. Mój mąż też wcale nie biega co godzinę. W pracy dużo pali ale w domu jak ma wolne to może z 10 fajkow spali. Nie czuję potrzeby chodzić częściej a ja co chwilę byłam na fajku. Byłam, bo poprawiło mi to humor. Nie wiem, czy ja już jakaś oglupiona jestem tymi fajkami czy ja się leczyć powinnam... :/ po napisaniu wcześniejszego komentarza, byłam z dziećmi na dworze, mąż coś dlubal przy samochodzie. Nie wytrzymałam i wrzasnelam że dłużej tego nie wytrzymam. Ze w życiu bym nie powiedziała, ze taki spadek szczęścia powoduje odstawienie fajek. Mąż wziął mnie do kotłowni, bo też już ma dosyć mojego marudzenia, ciągłej frustracji, nerwów.. i daje mi odpalonego fajka. A ja po prostu jakbym z jakiegoś transu wyszła, Jak w innym świecie, jakbym uwolniła się od jakiejś paskudnej czarnej mocy- tak mi się humor poprawił na myśl o tym, ze zapalę. Już miałam wziąć fajka w rękę ale przyszła córka do kotłowni, więc go nie wzięłam. Choć ma 19 miesięcy i niczego bardziej skomplikowanego nie rozumie, ja miałabym wyrzuty sumienia, ze ona patrzyła na mnie jak palę po tylu dniach abstynencji. Ze czułabym, ze patrzy na moja porażkę... To jest chore. Ja już nie wiem na jakim ja świecie żyje i czy jestem w pełni normalna... :/

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Tak te objawy zaprzestania i tzw. Abstynencji działają analogicznie do wszystkich używek powiem więcej nawet do samochodu, internetu, gier, siłowni itd. Nasze życie to jedno wielkie uzależnienie dlatego ja stwierdzam po autobadaniach że jak pisałem problem tworzony jest na potrzeby potrzeb. Jeśli papierosy czy inne używki były by groźne czy tworzyły zagrożenia to nie były by dostępne jak mleko. Dlatego wszystkie drogi prowadzą do kasy.

Odnośnik do komentarza

I tutaj w zasadzie w ogóle nie chodzi o to, ze chce mi sie palic. Bo nie chce mi sie palic.
Płuca nadal mnie do dnia dzisiejszego bolą jak się rano budzę. Kaszlu palacza nie mam (ciekawe dlaczego?).
Tutaj główna jakby zachęta i frustracji do wrocenia do fajek jest to, ze one po prostu stymulowaly moja głowę. Trochę jak tabsy psychoaktywne. One pobudzaly moje części mózgu odpowiedzialne za szczęście, adrenalinę i "nagrode" i temu ja chce palić. Temu jest mi trudno zrezygnować. Nawet gdybym przestała się denerwować, i tak będę myśleć o tym, ze utracilam szczęście. No skomplikowane to :/
Ostatnio czytałam, ze teraz głowa musi się nauczyć sama wydzielac endorfiny. Ze organizm musi sobie przypomnieć, Jak funkcjonował przed tym, jak zaczynaliśmy palić. Ze papieros to był taki narkotyk, który podawany codziennie o jednakowej porze powodować, ze mózg przestał sam wydzielac endorfiny. Można powiedzieć "rozleniwil sie" i teraz jego rola jest z powrotem nauczyć się normalnie funkcjonować. Wtedy np to moje szydełkowanie, z powrotem będzie sprawiać mi przyjemność. Pytanie tylko, ile on czasu potrzebuje do regeneracji i nauczenia się podstawowych swoich funkcji. Tu jest pies pogrzebany. Jak miesiąc to spoko, wytrzymam. Ale jak to będzie rok? Półtora? Trzy lata? Ja po 11-stu dniach mam dosyć wiec akurat myślę co będzie za trzy lata.... Pff...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...