Skocz do zawartości
Forum

Czy to jest znak zwiastujący śmierć?


Gość miśśka30

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem przerażona! Cierpię na depresję oraz nerwicę, dziś na parapecie znalazłam ptaka- nie żył. Gdy powiedziałam o tym w pracy usłyszałam, ze to bardzo zły znak, ze to zwiastuje nadchodzącą śmierć. Nie potrafie dziś jesć, wymiotuję ze strachu przeraziło mnie to, ponieważ moja mama choruje od lat na raka, może ma nawrót bo się od kilku dni źle czuje, mam ogromny lęk.

Odnośnik do komentarza

Miśka> naprawdę wierzysz w zabobony? Daj spokój dziewczyno, ktoś palnął głupotę, a Ty się przejmujesz.
Rozumiem Twój lęk z powodu mamy, ale jeśli jest jej coś przeznaczone, to będzie bez względu na tego biednego ptaka.

Poza tym ludzie często nadinterpretacją zabobony. Jeśli oznacza np. stratę to już wróżą, że śmierć człowieka, a przecież można stracić coś innego np. zgubić portfel.
Moze ten zabobon dotyczył konkretnego ptaka, a nie ogólnie. Traktuj to z przymrużeniem oka.

A poza tym, co to za koleżanki.... tak Cie nastraszyć. Podejrzewam, że wiedziały o sytuacji Twojej mamy i o tym, że chorujesz na nerwice. Jak mogły palnąć taką głupotę.

Inna sprawa, że zabobony się nie sprawdzają, to są zbiegi okoliczności. Jestem tego dowodem. Mam wiele przykładów, jeśli chcesz mogę wypisać.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Trochę mnie to pocieszyło, bo u mnie to pierwsza taka sytuacja w życiu. Mamy duzo sikorek w okolicach, zawsze przylatywały na parapety, ale nigdy nie umierały. A moja nerwica i depresja, plus chorujaca mama i do tego te słowa koleżanek, sprawiły, ze z pracy wyszłam, bo dostałam takiego leku i ataku wymiotów. Jedna z koleżanek powiedziała, ze wleciał jej ptak do domu to zmarł jej tesc, druga, ze także ptaka miała w domu i siostra jej miała wypadek cięzki, zebym była ostrożna, bo to wróży śmierć lub nieszczęścia

Odnośnik do komentarza

" autorko bądź czujna." i co niby w ramach tej czujnosci moze zrobic? Co jest jej lub jej bliskim pisane, to sie zdarzy. Jak można "zakląc śmierć", aby o nas i naszej rodzinie zapomniała.

Z moich przeżyc. Pierwszy ptak rozbił sie o szybę nad ranem jak bylam na nocnej zmianie. Moj przyszły mąz wtedy mieszkal niedaleko, bardzo sie balam i wezwalam go na pomoc, raczej w stylu czekaj tu ze mn a, bo na pewno zdarzy sie cos strasznego. Zdarzyło sie i owszem, Przyszedł, usiadł, wysłuchał o co chodzi, wypił herbatę, przemyslał problem i wcale niesympatycznym a powaznym tonem powiedział: wiesz, ze nie pochwalam Twojej pracy (zmianowa) i jesli sie przy niej upierasz, to wszelkie związane z nią trudy pokonuj sama, bo to jest smieszne, abym ja urywal moj wypoczynek nocny nad ranem, jak wiesz, ze ja pracuje długo i cięzko. Wiecej nie próbuj mnie wzywac do takich pie..ół. I do innych tez nie.

Czyli nieszczęscie sie stało, bo w mało sympatyczny sposób sie dowiedziałam, ze umiesz liczyć licz na siebie.

Potem jeszcze na tarasie swojego domu po wielokroc znajdywalam ptaki, ktore wlatywały na zacieniony balkon i myslały, ze dalej jest tunel i całym pędem leciały w szybę ponosząc smierc. Bardziej tylko dbałam aby w tym oknie były firanki a nie modna czysta szyba, bo czestotliwosc tych smierci była chyba dzieki firance troche mniejsza.A moze przypadkowo tak sie działo a ja przypisywałam to firance.

W kwestii spodziewanej smierci mamy.
Za czasów jak na swiecie zyli jeszcze moi oboje rodzice i tesciowa, ja byłam w sanatorium i tam zwiedzalismy wytwórnie bombek swiatecznych. Zblizały sie swieta, to w zwiazku z akcja prezenty zakupiłam po jednej , dużej bombce dla kazdej osoby. Na każdej bombce bylo napisane imie kazdej z tych osob.
Z tych trzech starszych osob w najgorszej kondycji zdrowotnej była moja mamusia a i mój tata i tesciowa trzymali sie jeszcze bardzo dzielnie.
W podrózy powrotnej przez cala Poske miałam pecha i stłukłam bombkę dla mojej mamy. W sercu rozpacz. To na pewno jej los jest tak kruchy jak ta bombka.I caly czas tego wypoczynku został powleczony rozpaczą, ze pewnie dni mojej chorującej wiecznie mamy są policzone.

Zycie pokazało, ze od tego czasu, gdy stała sie ta sytuacja z bombką i moja rozpacz z przewidywanej sytuacji los ułozył sie, rzekłabym przewrotnie. Moj tata umarl niedługo na raka trzustki (wredny rak, prawie w wiekszosci przypadków zaraz po wykryciu sie umiera). Za dwa chyba lata odeszła moja tesciowa. A po 11 latach od tego wydarzenia moja mama.

Wniosek prosty. Nie mozna nikomu obliczac jego lat życia, niezaleznie od symptomów wskazujących na to czy na tamto- a juz na pewno nie z tytułu zwłok ptaka znalezionego na parapecie.

A swoją bojazliwosc powinnas leczyc lub za pomocą wspomagania pewnosci siebie jakos okielznac. Los zawsze moze nam odebrac kogos z najblizszych, kogos o kim wogole nie myslimy a my musimy potem sobie dac radę z jego smiercią, przejąc czasem jej obowiązki i częstokroc byc wsparciem dla innych, słabszych psychicznie krewnych aby całe rodzinne życie wraz ze smiercia jednej osoby sie nie rozpadło. Odpowiedzialnosc za rodzinę, związanie z tą rodziną nie powinno sie objawiac trzęsiawką nad poszczególnymi członkami rodu, tylko odpowiedzialnym postępowaniem wobec kazdego członka rodu, czy to starszego, czy dziecka. I do tego Twoja nerwica nie jest Ci potrzebna, ona Cie osłabia. Walcz z nią a nie jej ulegaj, bo Twoje wieszczace wokól wszędzie nieszczęscie kolezanki podpowiadają Ci same czarne scenariusze.

Sama nie umiesz w sobie uruchomic mechanizmów obronnych i logicznego myslenia? Jesli wokól jest duzo sikorek, to one nie są wieczne i raz na kiedy, któras odchodzi. Nie biegasz po chaszczach lesnych i nie liczysz ich zwłok. Niemniej, któras była gapą i rozbila sie na Waszej szybie albo jaki zawał ja trafił, bo np sie przejadla na Waszym parapecie. Martwisz sie o mamę ,to juz nie wnikaj czemu sikorce zdarzyło sie odejsc.

Najbardziej martw sie o siebie. Jak sie wzmocnic aby tego typu przypadki Cie nie osłabiały, nie wybijały z rytmu życia.

Umiesz liczyć, licz na siebie. A do tego musisz byc nieco twardszą osobą, bo Twoja własna bojazliwosc Cie zje. Przypomnij sobie najczęstsze słowa naszego papieża Jana Pawła II- Nie lękajcie się. Są to naprawdę wazne słowa, które mają zastosowanie w naszych wielu życiowych sytuacjach. Przemysl i stosuj.

Odnośnik do komentarza

~no tak
Ja regularnie znajduje martwe ptaki na tarasach. Nie jest to nic przyjemnego, ale w naturze całkiem normalne, bo jastrząb poluje w okolicy, albo rozbijają sie o szyby.
W domu nikt nie umarł i wszyscy zdrowi.
W zabobony nie wierzę i tobie tez radzę... opanuj sie !

Oczywiście. Najwięcej ich (zwłaszcza piskląt) znajduję wiosną. Gdyby tak patrzeć, to by musiała wymrzeć mi już cała rodzina.

~onnnnnn
U mnie w domu za każdym razem jak ptak wleciał przez okno to ktos umierał w rodzinie, to nie są zabobony, to się często zdarza, autorko bądź czujna.

Weź nie opowiadaj pierdół, bo z mojego doświadczenia wynika coś innego. To są zbiegi okoliczności.

Co do zabobonów: mogłabym wypisywać całe elaboraty na temat ich niesprawdzalności. Nie będę jednak zanudzać... nooo chyba, że kogoś to wyjątkowo interesuje hehe.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...