Skocz do zawartości
Forum

nie potrafię żyć po rozstaniu


Gość CalL

Rekomendowane odpowiedzi

Nic mi się nie chcę, ciągle śpię, nie chcę mi się nic kompletnie, ona usunęła nawet nasze zdjęcia, :( kłótnia z błahego powodu który mógłby być rozwiązany a nie był, choć próbowałem... siedzę w domu i umieram... nawet nie chcę iść po pomoc żadną, bo nie mam na to póki co sił, to stało się nagle i niespodziewanie dla mnie. ,, naprawdę nie wiem co robić, siedzi we mnie taka pustka... nie umiem się pozbierać, Najgorsze jak mam świadomość że to nie była nasza wspólna decyzja..

Odnośnik do komentarza

Przeważnie taka decyzja bywa jednostronna.
To nie kłótnia zauważyła na rozstaniu, była tylko pretekstem.
Dziewczyna nie kochała Cię, nie chciała już być z Tobą, więc chyba nie chciałbyś być z kimś na siłę.
Czas leczy rany, więc weź się w garść i nie płacz nad rozlanym mlekiem i idź do przodu.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się, że kłótnia była tylko pretekstem. Musiało się wcześniej coś dziać, a kłótnia była tym gwoździem do trumny Waszego związku.
To nie była Wasza wspólna decyzja, ale zauważ, że nie byliście jednym ciałem i jedną duszą. Byliście w związku, ale jako dwa oddzielne indywidualności i mieliście prawo do samodzielnych decyzji. Ty tez masz prawo... masz prawo żyć dalej, zadbać o siebie, podnieść się z kolan.
Możliwe, że wpadłeś w depresję.
Wiesz co robić, ale sądzę, że za bardzo nie chcesz, bo to wymaga minimum wysiłku, a sądzisz, że nie masz siły. Masz... ale nie wiesz o tym!
Skoro do nas napisałeś to szukasz pomocy, moze tylko wylania z siebie bólu, a może podpowiedzi jak z tego stanu wyjść.
Wiedz, że wiem co to depresja i znam ten stan, gdy ciężko wyjść z łóżka, a co dopiero z domu. Jednak można to zrobić, można się zwlec, doczołgać do poradni zdrowia psychicznego i resztkami sił zarejestrować się na wizytę.
Po drodze w aptece można zakupić coś na depresję, są witaminy i zioła dostępne bez recepty. W obecnym stanie pewnie nie zdziałają cudów, ale pomogą wytrwać do wizyty lekarskiej.
Przede wszystkim nie daj się, próbuj choćby się wydawało, że nie masz siły. Kiedy będziesz próbował, to siły sie znajdą...zapewniam.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Cześć,
po części wiem, co przeżywasz i może nie być łatwo przez dłuższy czas - nie będę oszukiwać. Jak już jestem na etapie wychodzenia z tego, ale bywało ciężko.
Niby tak - nie analizuj i nie zadręczaj się - Łukasz ma rację, tylko jak to zrobić? Teoria sobie a praktyka sobie...
Nie znam Cię i nie wiem co dla Ciebie będzie dobre, więc wymienię parę rzeczy które mi pomagały, dzięki którym kompletnie się nie utopiłam, może Tobie któreś z tych rzeczy pomogą?
- wygadanie się przed kimś, wyrzucenie z siebie emocji wszystkich werbalnie, przebywanie więcej z ludźmi (jestem introwertykiem, więc trochę było mi trudno, ale się zmusiłam i faktycznie pomagało), jeśli nie masz z kim pogadać to pisz na kartkach, nawet codziennie by się oczyścić..ale tylko do pewnego momentu (tydzień, dwa itp),bo nie możesz przecież tkwić w tym wieki...
- mindfulness - czyli skupianie się na tu i teraz - cholernie trudne jak milion myśli w głowie i łzy same cisną się do oczu..mnie pomagały np. spacery na plażę i przyglądanie się bawiącym psom, kontakt z naturą, przyglądanie się chmurom itd
- sprawianie sobie większych czy mniejszych przyjemności (wiem, wiem nie smakują tak samo, ale okazało się po jakimś czasie, że zaczynają mi sprawiać coraz bardziej przyjemność...)
- sport - taki jaki lubisz lub nie lubisz ;) (nienawidzę biegać, ale wyciągało ze mnie negatywną energię, więc ok)
- traktowanie się z "czułością" i szacunkiem do własnych uczuć, przyglądanie się emocjom, trochę lektury o samorozwoju, psychologii itp, skupienie się na nauce wyniesionej z tej relacji, a nie na smutku..
- powoli zastępowanie myśli o tamtym czymś pozytywnym, hobby itd, powolne wypraszanie smutnych rzeczy na zasadzie "po co mi teraz one potrzebne" (nie oszukując się, że pomoże to na cały dzień, ale na tę chwilę..a potem kolejną chwilę itd)
Hmm, póki co tyle przychodzi mi na myśl. Powodzenia..a jakbyś chciał pogadać daj znać.

Odnośnik do komentarza

Nie jestem w stanie normalnie wyjść z domu, ciągle rodzina mówi mi "znajdź pracę" ale gdy szukam pracy, po pewnym czasie odpuszczam, moje emocje są tak silne, i tak skumulowane w sobie , że nie potrafię z nimi żyć. Mam ochotę iść do psychologa, ale po ostatnim razie , kiedy trafiłem na złego, już mam awersje. Tym bardziej że nie mam jakiegoś bliskiego znajomego, z którym mógłbym wyjść. Nie mam na to w tym momencie ochoty. Bliscy złoszczą się że siedzę w domu, i marnuje czas,ale gdyby wiedzieli co przezywam może inaczej by na to spojrzeli.

Odnośnik do komentarza

szukanie pracy na siłę i pracowanie w tym stanie na pewno nie pomoże, jeśli się od niej bronisz. Chociaż u mnie praca była tym, co też przynosiło zadowolenie i chociaż na chwilę byłam w stanie się oderwać od myślenia...poszukaj w necie lub w książkach o sposobach uwalniania emocji - to przede wszystkim.
Z tego co mi się udało poszukać i trochę działa:
- skieruj uwagę na emocje, przyglądaj jej się, pobądź z nią - troszkę najpierw w niej, a potem obok niej, jakbys jak naukowiec się przyglądał
-oddychaj głębiej, ale lekko bez wysiłku w tym czasie
- przyznaj, że to Twoja emocja, masz do niej prawo, to oczywiste, naturalne, ze to czujesz, przytul siebie wewnętrznie, pogłaszcz po głowie itp tak jakbyś pocieszał swojego najlepszego przyjaciela
- zaakceptuj je - tak po prostu i to co się wydarzyło - akceptacja to nie to samo co lubić czy zgadzać się, a uznanie faktu, doświadczenie tego
Mi po jakimś czasie robiło się lepiej, łzy szybciej się kończyły jak nie walczyłam z emocjami i uczuciami tylko je przyjęłam i akceptowałam. Jak z tym walczyłam było jeszcze gorzej.
Teraz najważniejszy jesteś TY! Nie marnujesz czasu, nie jesteś w stanie teraz nim zarządzać właściwie, kto tego nie doświadczył mimo dobrych chęci będzie miał kłopot ze zrozumieniem, nie złość się na bliskich, chcą pomóc, tylko nie mają odpowiedniej wiedzy.
A czy masz ochotę czy nie to nie ma znaczenia, po prostu wyjdź. Nie pozwól aby depresja ogarnęła Cię całego. Ja tak bardzo się bałam jej nawrotu, że zaczęłam robić wszystko byle się jej nie dać i zaczęło pomagać..
Metoda małych kroczków też - zaplanuj sobie dzień po przebudzeniu - teraz zrobię to, potem tamto bo to jest miłe, a potem wyślę jedno CV, powolutku, pomalutku..bo chyba nie ma lekarstwa na to, żeby po prostu wyzdrowieć tak od razu :(
Ponoć facetom też pomaga słuchanie o czyiś innych problemach w podobnych kwestiach, bo wtedy nabierają dystansu..może kogoś takiego uda Ci się znaleźć?
Jak jesteś z Wrocławia lub okolic to możemy pogadać in real kiedyś.
Natomiast jeśli depresja całkiem Cię ogarnęła to jednak poszukać trzeba terapii, może też w głębszym wypadku przepiszą jakieś dragi (choć tych nie jestem zwolennikiem), samemu jest ciężko, ale pomyśl jeśli dasz radę za jakiś czas dopiero będziesz z siebie dumny :).

Odnośnik do komentarza

Acha, bo mi nie zapisało - delikatnymi kroczkami staraj się przeprogramowywać umysł:
- straciłeś związek - też (nie odważę się temu zaprzeczyć jak w niektórych książkach pisali), ale zyskałeś nowe możliwości, doświadczenie, wiedzę. Teraz to może jest czas aby zacząć się rozwijać, starać się koncentrować bardziej na lekcji niż cierpieniu, coś poczytać, przemyśleć.
- straciłeś pracę, nie masz ubezpieczenia - powolutku trzeba temu zaradzić, wykorzystac chwile "trzeźwości" i wtedy po jednym cv np wysyłać.
Polecam też planowanie dnia po przebudzeniu - tak żeby zaplanować sobie coś miłego (nawet małą rzecz), coś co pochłonie umysł (miałam problem na początku z czytaniem książek, ale kino pomagało.., teraz już czytam :) ), a także coś sensownego, jak wysłanie cv, zrobienie czegoś w domu z koncentracją całej uwagi na tym..spokojnie i powolutku :)

Odnośnik do komentarza

Nie masz pracy wiec zapisz się do urzędu pracy. Moze zasiłku nie dostaniesz lecz ubezpieczenie owszem. Juz masz jeden problem z głowy, zapisz się na NFZ i nie zrażaj się jednym psychologiem. To tylko igła w stogu siana.
A czym Cie tak do siebie zraził ten psycholog?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Rodzina ma rację, ze probuje Cie zagonic do intensywnego i skutecznego szukania pracy. Ty rozumiesz to tak, jestem poraniony, nieszczęsliwy, dziewczyna rozstala sie ze mną i nie mam sil sie nadwyręzac w szukaniu pracy, to jest dla mnie za duze obciązenie.

Jednak jestes młody i po odżalowaniu związku, który sie juz skończył, choć Ty jeszcze tego nie chciałes (zazwyczaj związek konczy jedna strona a druga to przezywa i bardziej odchorowuje niz inicjator rozstania) z czasem będziesz jeszcze się oglądał za jakimis dziewczynami. To jest przywilej młodosci. Mimo głebokiego zaangazowania z czasem, gdy zostajemy sami ,dojrzewamy do tego, aby spróbowac z jakąs inna dziewczyną.
Natura nas tak skonstruowała.
Tyle, ze jakie Ty będziesz miał szanse na damsko-męskim rynku jak Ty nie masz pracy? Jaka panna będzie Cię chciała?
Ty uwazasz, ze nie mozesz pracowac, bo jestes nieszczęsliwy. A inna kobieta popatrzy, jaki to męzczyzna lekkoduch, nie musi martwić sie o swoją pracę, ma rodziców i spokojnie umie życ na ich garnuszku. Jak ja sie z nim zwiążę, to nawet jak czasem będzie miał pracę ,to przy byle trudnosci ją porzuci i będzie moze chciał na mnie żerowac?
A trudnosci zawsze przychodzą a on taki delikatniusi, ze przy trudnosciach życiowych nie umie chodzic do pracy. To ja nie chcę osoby, ktorą miałabym całe życie holowac.

Jesli sam sobie nie radzisz ze sobą ,to powinienes szukac pomocy specjalisty.Człowiek nie powinien dopuszczac aby wszystkie filary typu praca, przyjaciele, zycie osobiste na raz mu sie załamywały. Wtedy on sam sie łatwiej załamuje.

Odnośnik do komentarza

Ona zaproponowała przyjaźń, ja przystałem na tą propozycje, ale im bardziej próbuje nawiązać z nią kontakt, ona tym bardziej się denerwuje. Mam wrażenie że zerwała ze mną , bo kogoś miała na oku. :( zawsze przechodziliśmy wszystkie kłótnie , nawet najgorsze, a teraz dziwne dla mnie stało się to rozstanie, kłótnia na weselu, i potem droga powrotna to była męka dla mnie, ona się wgl nie odzywała do mnie , siedziała koło okna i spała całą praktycznie drogę , nie chciała abym ją dotykał, a jeszcze jedna kobieta patrzyła na moją była, jakby nie wiadomo co się stało, a ja czułem się okropnie bo moja dziewczyna nawet w pewnym momencie nazwała mnie "kolegą", najgorsze że chyba ci ludzie tzn. ta kobieta i jej mąż, wiedzieli że jesteśmy skłoceni , co mnie dobijało tym bardziej, bo czułem się niepotrzebny nikomu, pewnie bym wysiadł na lepszym przystanku, gdyby to że nie miałem wystarczająco pieniędzy na lokum i bilet. Nie chcę mówić że ja przeżywałem to bardzo próbując co chwila ją bezskutecznie przytulić. Nerwy, nawet sprawiły że źle popatrzyłem na pociąg, co oczywiście było powodem do stwierdzenia że "nie myślisz wcale".

Odnośnik do komentarza

Jednak myślałem że już odbiłem, kilka dni było dobrze, a od wczoraj powróciły wspomnienia, lęki o przyszłość, i marazm... budzę się w nocy, zlany potem, potem już nie mogę spać, chodzę po parku bez celu, w te i we wte. Myślałem że jestem na tyle silny, ale nie potrafię, na dodatek każdy wyczuwa moje życiowy marazm i nikt nie chcę ze mną kontaktu. A ja nie chcę grać przed nikim wesołego szczęśliwego, zadowolonego, kiedy nie mam na to sił.

Odnośnik do komentarza

Javiolla
~CalL
Po prostu mój stan, starał się nakiewrowywać, jakby to była moja wina

Jeśli dobrze zrozumiałam:
psycholog starał się tak nakierowywać, ze Ty to odbierałeś jakby była Twoja wina?

...

Nie od wskazywał swoim poirytowaniem, że to moja wina. Czasem nie wystarczy mówić, aby wiedzieć o co chodzi. Zresztą mój stan nie pozwala mi na skorzystanie z psychologa.

Odnośnik do komentarza

Wiesz... prawdą jest, że jak sobie pościelimy tak się wyśpimy. Gdy miałam depresję i podczas terapii odkryłam, ze jednak wiele jest moją winą, to nie obrażałam się na terapeutkę tylko zrobiłam wszystko, by to w sobie zmienić.
Jeśli terapeuta widział, że nie chcesz się zmieniać, nie chcesz naprawiać tego co w Tobie jest do naprawienia, a jedynie zależy Ci na żaleniu się, skarżeniu na los... to nie dziwię się jego irytacji.
Twój stan nie pozwala na terapię(?) ale z jakiego powodu?
Jeśli finansowego to jest NFZ, jeśli z innego to są specjaliści online.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

~CalL
nie znasz mojego stanu proszę się nie wypowiadaj się, czuję się naprawde źle...

Nie kwestionuje tego. Nie Ty jeden czujesz lub czułeś się źle, dlatego opowiedziałam jak to było u mnie.
Ok, w takim razie nikt Ci nie pomoże. Jedyne co mi pozostaje to życzyć Ci powodzenia, abyś zechciał pokonać swój marazm.
***
Tłucze miarowo jak zaklęty młot,
każdej nocy wyje jak wilk do księżyca,
tępy jak zardzewiała żyletka,
wbija się w serce jak igła w żyłę.
Marazm.
Chcę uciec, więc biegnę bez tchu,
czuję jego oddech i słyszę szept,
chwyta za gardło, aż mi brak tchu,
wlecze za sobą moje półżywe ciało.
Marazm zabija.
Nadszedł już czas, wyrwę się,
pełzając ruszę do przodu,
powstanę resztkami sił,
z triumfem wyciągając ręce ku niebu.
Zabiję marazm.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jesteś człowiekiem uzależnionym na detoksie To paskudne, fakt, ale przyjdzie w końcu czas stanąć na własne nogi nie szukajac oparcia w nikim, czy to partnerze czy to lekarzach i forach Pomału musisz się do tego przygotowywać, oczyścić swoją przestrzeń i zrobic miejsce na nowe doświadczenia Inaczej to tylko wegetacja, nie będziesz się rozwijać, nie będziesz mógł dzielić życia z drugą osobą, przyjdzie dzień kiedy nie będziesz mógł spojrzeć na siebie w lustrze Smutne to i straszne A życie na Ciebie cały czas czeka...

Odnośnik do komentarza

~Wilczka
Jesteś człowiekiem uzależnionym na detoksie To paskudne, fakt, ale przyjdzie w końcu czas stanąć na własne nogi nie szukajac oparcia w nikim, czy to partnerze czy to lekarzach i forach Pomału musisz się do tego przygotowywać, oczyścić swoją przestrzeń i zrobic miejsce na nowe doświadczenia Inaczej to tylko wegetacja, nie będziesz się rozwijać, nie będziesz mógł dzielić życia z drugą osobą, przyjdzie dzień kiedy nie będziesz mógł spojrzeć na siebie w lustrze Smutne to i straszne A życie na Ciebie cały czas czeka...

x

Czy uważasz, że powinienem zakończyć kontakt z byłą dziewczyną, w dalszym ciągu po głowie mi chodzą różne scenariusze jak to naprawić. Ale po tym jak groziła mi że mnie zablokuje zwątpiłem. Po za tym ona powiedziała że "musimy od siebie narazie odpocząć" , iskierka w tunelu jest. Chociaż sam nie rozumiem co jej siedzi w głowie. Gdzieś w połowie związku ona miała momentu gdzie w ogóle nie chciała się spotykać , raniła mnie tym. Lecz potem się pogodziliśmy. A tu szok.. rozstanie... w momencie kiedy najbardziej się tego nie spodziewałem,

Odnośnik do komentarza

Zacznij zyc normalnie i nie pisz do niej Gdyby chciała wrócić już by to zrobiła Nie trzymaj się kurczowo tej znajomości i traktuj ją jako zakończoną Jeśli dziewczyna się odezwie to dobrze, zawsze można zostać kolegami ale drugi raz do tak zamulonej rzeki ja bym nie wchodzila

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...