Skocz do zawartości
Forum

Zmuszanie do mszy co niedzielę


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich formurowiczów. Mój problem polega na nadmiernej kontroli rodziców. Mimo, że jestem dorosła rodzice nadal mnie zmuszają do chodzenia do kościoła co niedzielę. Kiedyś poruszałam temat, że moje koleżanki przestały chodzić to rodzice natychmiast się oburzyli, mama zaczęła dawać argumenty na istnienie Boga i przypominać, że jestem ochrzczona i wybierzmowana. Tata jak tylko jest niedziela mówi,, To, że byłaś u Asi nie oznacza, że możesz dzisiaj nie iść do kościoła". Ja wierzę, ale źle się czuję będąc zmuszana do co niedzielnej mszy. Oczywiście nie jestem ustępliwa i zamiast do kościoła chodzę do parku albo znajomych. Jednak zastanawiam się ile można to ukrywać. Co będzie jeśli rodzice kiedyś zapytają przyszłe dziecko,, czy byłeś z mamą w kościele?". Co ja mam robić? Przyznać się do niechodzenia do kościoła czy lepiej kłamać? Dodam, że dla rodziców to może być taki sam cios jak przyznanie się do regularnego palenia papierosów, nawet gdybym mieszkała sama.

Odnośnik do komentarza

"Ja wierzę, ale źle się czuję będąc zmuszana do co niedzielnej mszy".

A chodzisz do kosciola sama z wlasnej woli czy odpuszczasz? Mysle,ze odpuszczasz. Im chodzi o to ze chca dopilnowac zebys poszla na msze stad te pytania i argumenty.
Prawda jest taka,że łatwo sie mowi jestem wierzaca ale nie chodze do kosciola. Tak jest po prostu wygodniej. Zwlaszcza w obecnych czasach i dla mlodych ludzi.
Owszem możesz sama decydowac czy chodzisz czy nie chodzisz. tylko o ile mieszkasz z rodzicami to mysle ze te naklaniania beda sie ciągneły.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Czyli chodzisz z doskoku jak Ci sie zachce akurat. No bo tak to trzeba nazwać. A rodzice są pewnie praktykujący i chodzą co niedziela. Dlatego macie zgrzyty. Albo sie wyrazisz im jasno albo tak bedzie dalej. Tylko licz sie z ew. konsekwencjami jak im powiesz jasno.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Fanatycy mogą posunąć się do wszystkiego, ograniczyć ci pieniądze i robić trudności z innymi rzeczami. Lepiej nie mów prawdy i rób swoje. Pamiętasz do czego strach religijny doprowadzał ludzi w średniowieczu? Ze strachu że niby jakieś potężne byty zrobią krzywdę ludziom (której faktycznie nie robiły) ludzie sami nawzajem zabijali się w okrutny sposób przez inkwizycję.

Odnośnik do komentarza

Wyczuwam lęk. Podejrzewam, ze rodzice rządzą także w innych kwestiach życiowych. Jeśli jesteś dorosła to czas odciąć pępowinę i szczerze powiedzieć, że sama z swoje sumienie odpowiadasz, że zmuszaniem tylko pogarszają sprawę, że jako dorosła masz prawo sama o sobie decydować. Tylko jeśli sytuacja wygląda tak, ze rodzice cie utrzymują, łozą na studia, robią za Ciebie porządek, zakupy i inne codzienne sprawy, to w taki argument nie uwierzą. Jako dorosła sama się utrzymujesz, sama wszystko robisz.
Reasumując: wszystko zależy czy zachowujesz się jak dorosła czy niepełnoletnia? Jeśli to drugie....to pozostaje Ci słuchać rodziców dopóki się nie usamodzielnisz.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeżeli rodzice to fanatycy, postępują nieetycznie i masz prawo ich okłamywać. Oni nie myślą tylko kierują się emocjami, wmówili sobie bzdury, że jak nie będą chodzić na msze to ich kara spotka. Uważają, że spotka ich kara również jak nie będą przestrzegać wszystkich idiotycznych nakazów duchowieństwa. Prawdopodobnie przyzwyczaili się tego od urodzenia, bo ich rodzice zmuszali ich do tego biciem.

Odnośnik do komentarza

Kajsijalilly
Bo z tym ukrywaniem byłoby ciężko. Raz, że ciężko by mi było ciągle okłamywać własnych rodziców, a dwa wystarczy, żeby właśnie zapytali przyszłego męża/dziecko itp czy byliśmy na mszy i już by się narobiło.

Jeśli będziesz miała własną rodzinę i zamieszkacie osobno to rodzice nie mają już prawa pytać czy chodzicie do kościoła. Dziecko póki jest malutkie to wiele nie rozumie. Nawet jeśli w tygodniu wejdziesz z nim do kościoła i posiedzisz 5 minut bez celu to dziecko powie, ze owszem było w kościołku. Nie rozróżnia mszy od zwykłej wizyty w kościele. Wiem jak to było u mnie ;) . Gorzej gdy już będzie starsze, ale wtenczas chodzi się dla dziecka, noo chyba, że zdecydujecie nie wychowywać go w wierze. podejrzewam jednak, ze skoro tak boisz się rodziców to będziesz stwarzać pozory i wychowasz je w poczuciu wiary tylko dla świętego spokoju.
To jednak dalekosiężne plany i nie ma co sobie tym głowy zaprzątać. Teraz Cie utrzymują, a dlaczego? Nie pracujesz, uczysz się?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Fanatyzm religijny to jest potworna choroba. Rodzice uważają że za nie chodzenie na msze będzie okrutna kara. To kto daje za takie rzeczy okrutną karę? Tylko ktoś zły, więc twierdzenie że ten ktoś jest dobry jest nonsensem. To samo z duszą nieśmiertelną, co przeczy jednoczesnemu sprzeciwianiu się aborcji i eutanazji. Katolicyzm to jest mniej więcej to samo co islam.

Odnośnik do komentarza

Javiolla pracuję dorywczo, ale przede mną jeszcze 2 lata studiów, które rodzice mi opłacają. Dopiero gdzieś za 3,4 lata jak zarobię będę mogła się wyprowadzić. Co do dziecka chciałabym je wychowywać po katolicku, ale nie będę go zmuszać i chodzić z nim w każdą niedzielę do kościoła, zwłaszcza jak już będzie miało te 12,13 lat. Ciężko mi tylko okłamywać rodziców, jeszcze kazać to robić dziecku.

Odnośnik do komentarza

Masz więc apodyktycznych rodziców. Trudno ci z nimi będzie, ale chyba nie masz wyjścia i musisz już teraz zacząć stawiać granice oraz uczyć się asertywności. Rób to sukcesywnie, ale pomalutku. Naucz się nie brać do siebie ich uwag, krzyków. Niech to po tobie spływa, tylko spokój Cie może uratować.
Cytat z pewnego magazynu:
"Należy pamiętać, że to co robisz wcale nie musi podobać się rodzicom, ale nie wolno też zapominać, że ludzi nie można zmieniać na siłę. Trzeba kochać ich takimi jakimi są, a niektóre rzeczy po prostu ignorować." Pierwsza rzecz to uwierzyć w powyższe. Potem opracować jakiś system wobec nich. Nie bój się mówić, że narzucając swoją wolę unieszczęśliwiają Cie. Po prostu mówić im co czujesz, bo masz do tego prawo.
Poza tym, aby się wyzwolić z ich niewoli, będzie Ci potrzebna czyjaś pomoc, kogoś wsparcie. Ktoś powinien Ci pomóc odzyskać pewność siebie i wiarę w siebie. Dopóki się nie usamodzielnisz i nie wyprowadzisz to nie powinnaś być sama. Dlatego polecam zapisanie się na terapie. Nie stać Cie na płatną(?), to poproś rodzinnego lekarza o skierowanie do terapeuty i idź na NFZ. Rodzice nie muszą wiedzieć, a nawet jeśli się dowiedzą to im powiesz prawdę, że swoją apodyktycznością zniszczyli Twoje poczucie wartości i ktoś musi Ci pomóc, bo zwariujesz. Pewnie będzie afera, ale może się zastanowią i przemyślą swoje zachowanie.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Javiolla dziękuję za rady i wsparcie. Zapisałam się już do psycholożki na NFZ i mam 2 spotkania konsultacyjne, a później muszę poczekać rok na terapię. Masz rację z tym stawianiem granic, jednak to nie zawsze takie proste. W błachych sprawach kończy się na drobnych zatarkach, ale kiedy chodzi o coś poważnego np wiarę, studia itp to grożą, że nie dostanę kieszonkowego albo nałożą na mnie sankcje typu nie będę spotykać się ze znajomymi, nie pojadę na wieś. Oczywiście jakbym mieszkała sama mogłabym mieć na to wywalone, bo ich groźby nie miałyby możliwości się spełnić, ale póki mieszkamy razem trochę się boję.

Odnośnik do komentarza

20 - sto kilku letniej kobiecie zabronią wyjść z domu ?
ok kasę skoro dają to zrozumiałe. Postaw się, niech odetną kasę, ale się nie poddawaj. Zacznie dopiero do nich docierać to stawianie granic.

Nie mieści mi się w głowie, że oni mogą Ci dać szlaban w tym wieku a Ty się słuchasz.

Wiesz ja osobiście preferuję terapię szokową...więc zastanówmy się nad pewnym terminem...Dają Ci kasę abyś mogła studiować....równie dobrze niektórzy ludzie się prostyytuują aby studia robić. Więc najpierw się postaw, niech odetną kasę a wtedy się ich zapytaj. Czy to znaczy, że teraz masz iść się prostytuować za ich przyzwoleniem ponieważ potrzebujesz pieniędzy. Dodaj jakiś cytat z bibli...i tadam szok emocjonalny gotowy :)

Odnośnik do komentarza

Kajsijalilly
ale kiedy chodzi o coś poważnego np wiarę, studia itp to grożą, że nie dostanę kieszonkowego albo nałożą na mnie sankcje typu nie będę spotykać się ze znajomymi, nie pojadę na wieś. Oczywiście jakbym mieszkała sama mogłabym mieć na to wywalone, bo ich groźby nie miałyby możliwości się spełnić, ale póki mieszkamy razem trochę się boję.

Dorosłej osobie zabraniają wyjść? A gdybyś mimo tego wyszła to co? Dostaniesz lanie? Przecież Ty jesteś już dorosła.
Luukas ma dobry plan. Zamiast izolować się od kościoła zacznij się nim interesować, aby zwalczyć wroga jego własną bronią. To niezły sposób... że też o tym zapomniałam, bo sama go kiedyś stosowałam wobec własnej mamy.
Zachęcam do przeczytania książek Hołowni pt: "Świeci pierwszego kontaktu" oraz "Święci codziennego użytku". To książki napisane zabawnym językiem, nie przypominają kazania w kościele. A znajdziesz tam kilka ciekawych historii, które mogą posłużyć jako riposty, a dodatkowo zaimponujesz rodzicom, że czytasz książki o świętych ;) .

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...