Skocz do zawartości
Forum

Jestem z żoną dla dziecka


Gość EmEs

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem, że używa manipulacji.
Wiem, że nie powinienem się poddawać manipulacji.
Wiem, że poddajac się manipulacji, niszczę sobie zdrowie.
Wiem, że ze zniszczonym zdrowiem nie przydam się dziecku.
Wiem, że jak przestanę się poddawać manipulacji, to nigdy już dziecka nie zobaczę.
Dlatego mam problem.

Odnośnik do komentarza

no i tak się właśnie skończy kiedy ktoś z realnym poglądem oraz doświadczeniem w tych kwestiach powie co się stanie...nazwą go pesymistą ^^

wybacz ale "hurra optymizm" niestety nie wszystkie sprawy jest w stanie załatwić.

no nic dodajmy tą sprawę jako następna do mojej listy mówienia za 10 lat...a nie mówiłem ;]

Odnośnik do komentarza

Heh, rzecz w tym, że to najczęściej ona wychodzi z inicjatywa.
Podam dwa przykłady na duże i małe kłamstwa):
1. Żona: Moja mama rozkęca nowy interes w moim kraju. Możemy z nia pracować i będziemy dzielić się zyskami. Wszystko jest już załatwione i jeśli my nie pojedziemy, to po prostu zatrudni jakichś ludzi. Dla nas to jest okazja zarobić i może zainwestować w jakiś hotel na działce, która tam mamy.
Ja: Jeśli tam pojedziemy, to muszę zrezygnować z pracy tutaj. Rok temu wyjechaliśmy z Twojego kraju, bo chciałaś robić interesy tutaj. Wydałem wszystko, żeby zaczać nasze życie tutaj i nie mam nic na start tam. A żadnego biznesu tutaj nie robisz.
Żona: Tutaj nie mam perspektyw, to głupi, biedny, komunistyczny kraj [żona jest z kraju trzeciego świata, ale to typowy argument na jej poziomie absurdu].
Ja: A skad mam pewność, że w Twoim kraju będa perspektywy?
Żona: Będa, bo już wszystko jest załatwione.
Ja: Nie jestem pewny co do tego. Nie mam pieniędzy na żadna inwestycję.
Żona w histerii: Jesteś głupi, musimy jechać, wielka szansa itp. Moja mama na poczatku nam pomoże.
No to jedziemy. Oczywiście żaden interes nie jest zaczęty, jest tylko pomysł na biznes w jej głowie. A że od pomysłu dorealizacji daleka droga, to w końcu biznes się nigdy nie zaczyna. Gdyby chciała mnie jeszcze naciagnać na zainwestowanie w to jakieś kasy, to bym jakoś był w stanie to zrozumieć. Ale dobrze wiedziała, że jedziemy tam z niczym. I rzeczywiście przez dłuższy czas byliśmy na utrzymaniu matku, co prowadziło do konfliktów między wszystkimi. Co ciekawe, matka chciała, żebyśmy byli na jej utrzymaniu jak najdłużej.
2. Żona: Zrobię Ci dzisiaj pieczone ziemniaki jak wrócisz z pracy.
Ja: Super. Wiem że zajmujesz się dzieckiem, a te ziemniaki trzeba jeszcze kić, to ja kupue po pracy i możesz je zrpbić jutro.
Żona: Ja kupię ziemniaki.
Więc zapisujemy w notesie: Żona kupuje ziemniaki dzisiaj, ja nie muszę. Żona zatwierdza (taki system przyjęliśmy w zwiazku z niemożnościa porozumienia w takich sprawach).
Ziemniaki niekupione. Żona twierdzi, że ja miałem kupić ziemniaki, a notes jej nie interesuje. Ja sobie jem fasolę, czy co tam jest innego.
Te przykłady sa oczywiście napisane wsztucznej formie, bo nie przytoczę z głowy dosłownej konwersacji. Schemat w obu przypadkach jest ten sam.

Odnośnik do komentarza

Luuukas
Różnica jest duża.
Dziecko jest ważniejsze od rodzica. Kiedy odejdę, mojemu dziecku na pewno zostanie wyrzadzona krzywda. Jeśli odejdę teraz, to będzie ze mna tak samo źle jak być może za kilka lat (bo poczucie winy, bo nie zrobiłem wszystkiego co mogłem itp.) i wyladuję w psychiatryku wcześniej, a dziecko będzie krzywdzone dłużej.
Jeśli nie wyladuję w psychiatryku przez najbliższych kilka lat, mój synek będzie w stanie przejść jakieś badania psychologiczne podczas rozwodu i jakoś określić z kim wolałby być po rozwodzie. Do daje mnie i jemu jakaś sznsę. Jeśli odejdę teraz, takiej szansy nie będziemy mieli.

Odnośnik do komentarza

Bez przesady z tym psychiatrykiem, nie jest jeszcze tak tragicznie, tylko trzeba trochę wyluzować.
Powtarzaj sobie, mam co chciałem, w chwilach zwątpienia:)
Jak zmieniamy coś diametralnie w naszym życiu, to na lepsze, jeśli będziesz miał lepiej po rozstaniu, to odejdź, jeśli gorzej, to zostań i pogódź się, że masz żonę jaką masz i trzeba się dogadywać.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

naprawdę nie chcę się z wami kłócić...ja zwyczajnie widzę obraz z szerszej perspektywy :)

"Dziecko jest ważniejsze od rodzica. Kiedy odejdę, mojemu dziecku na pewno zostanie wyrzadzona krzywda. Jeśli odejdę teraz, to będzie ze mna tak samo źle jak być może za kilka lat (bo poczucie winy, bo nie zrobiłem wszystkiego co mogłem itp.) i wyladuję w psychiatryku wcześniej, a dziecko będzie krzywdzone dłużej."

hmmm więc zakładasz, że ona skrzywdzi dziecko ? dziwna sprawa. Skoro Ty jesteś w stanie poświęcić dla dziecka swoje zdrowie psychiczne i życie to dlaczego matka miała by je skrzywdzić ? I tu jest właśnie pierwszy zgrzyt logiczny gdzie się oszukujesz. To Ty nie możesz żyć bez dziecka, a nie ono bez Ciebie :)

Odnośnik do komentarza

Jaki zgrzyt?
Facet poznal kobietę, zafascynowała go, poziom cielesny go zauroczył a po dłuzszym obcowaniu, próbie rozgraniczenia róznic językowych, kulturowych stwierdził, ze nie zgadza sie z kobietą na poziomie myslenia- i to w poglądach na życie, na wychowywanie dziecka, rozumieniu mechanizmów rządzących swiatem. odpowiedzialnosci wobec dnia codziennego.
Poznał jej dom rodzinny, ma wspomnienia niezbyt piękne, moze i niesłusznie, bo skoro nie miał tam pracy, to był nerwowy i nie czuł się pełnowartosciowy i pewnie gorzej swiat postrzegal niz naprawdę było.

Ogólnie ma uważanie, ze on jest człowiekiem bardziej praktycznym, bardziej ma poustawiane wszystko w głowie, jest odpowiedzialny i rozumie mechanizmy życia. Chciałby aby jego syn miał nalezyte wzorce. I uważa, ze tylko jego osoba moze to dziecku zapewnić i dlatego rozumie, ze nie może swojemu synowi zniknąc z pola widzenia, bo dziecko zazwyczaj czerpie z niewerbalnych instrukcji , z własnych obserwacji. Ponadto ma prawo uważac, ze Polska, kraj ojca, czy USA, kraj ich emigracji ma szanse dac dziecku lepszy start w dorosłe życie niz kraj trzeciego świata. To jest myslenie perspektywiczne w stosunku do własnego potomka a nie zgrzyt.
"To Ty nie możesz żyć bez dziecka, a nie ono bez Ciebie :)"- wg mnie to jest po prostu miłosc, miłosc rodzicielska w tym przypadku a nie zgrzyt.

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak jest, autor nie może żyć bez dziecka, ale też ma na uwadze jego przyszłość.
Ale jeśli ktoś nie zaznał miłości do dziecka, bo go nie ma, być może trudno mu zrozumieć, że dla dzieci trzeba się poświęcać, bo one jest ważniejsze niż nasze szczęście małżeńskie, choć szczęście też pojęcie względne, bo każdemu do szczęścia jest co innego potrzebne, każdy ma inne priorytety.
Na pewno autor byłby nieszczęśliwy, gdyby musiał rozstać się z dzieckiem, choć, jak już wspominałam, nie każdy ojciec czy matka jednakowo odbierają macierzyństwo, niektórzy dziecko stawiają na drugim miejscu, ich wybór.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Może dlatego tak pięknie lub tak nieszczęsliwie między nami może byc, ze po prostu jestesmy rózni i inaczej okazujemy nasze uczucia względem siebie.

Tyle, ze kobieta i męzczyzna jak sie spotykają są równorzędni i zarówno tę miłosc jak i podporządkowanie sie sobie nawzajem, złosc i frustracje okazują jako osoby równe sobie.I nigdy nie wiadomo do końca dlaczego jednym udaje sie wpasowac w siebie bardziej bezproblemowo, dlaczego inni tak cierpią z powodow koniecznosci pójscia na kompromis. I tu mozna próbowac mówić, ze cos to frajerstwo z Twojej strony, lub ze ona Toba manipuluje, aby pobudzić jakies obronne reakcje, namówić do innych drog porozumienia lub pokazac, ze zastanów się, moze to jedna kobieta nie dla Ciebie.

Dziecko, to istota, ktora powolujemy na swiat i w jest to istota bezbronna. Mamy obowiązek się nia opiekowac i tak wychowac, najlepiej jak umiemy, aby jej życie na tej ziemi było dobre. I na pewno nie bedziemy mieli na to wplywu na odległość.

Dziecko to nie jest zabawa równy z równym.

Odnośnik do komentarza

Jakie drugie...., czasem luukas piszesz niezrozumiałe.
Nie wiem jak możesz miłość do dziecka porównywać do szczeniackiej miłości jak sracz**a, swojego kolegi, nawet nie da się porównać do miłości partnerskiej

Choć bywa też chora miłość rodzicielska, gdzie rodzic, nie kocha, a zakochuje się w swoim dziecku, często jest to relacja matka-syn, gdzie matka wychowuje naminsynka, robiąc mu wielką krzywdę.

Żeby to zobrazować, za dziecko oddasz życie, za partnera nie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

EmEs
Ty wogóle nie rozpatruj , ze wylądujesz w psychiatryku.
To jest tylko takie Twoje gadanie, bo nie wpadłes wczesniej na to, ze tak duze róznice w postrzeganiu świata, w poruszaniu sie w rzeczywistosci mogą być między Wami- Tobą a żoną. Najprawdopodobniej wszyskie kiedys zastanawiające Cie zachowania zrzucałes na róznice kulturowe i językowe. A i żona wczesniej jak była na etapie "polowania" na męża mogła bardziej uważnie czytac Twoje intencje i chętniej sie im podporządkowywać.
Teraz jest po prostu zwykla rzeczywistosc i bardziej widac jakie kazde z Was jest.
Jesli nie ma takiego elementu, ze ona chciałaby Cie wymienic na inny model (tak tego nie czujesz) to zbyt wielkiego zagrożenia z jej strony dla Ciebie nie ma.
Idąc do pracy, czasem mamy szefa lub wspólpracownika, którego nie trawimy, ale pracy nie rzucamy. Znajdujemy siły i umiejetnisci jak byc z tym kims na tyle ile musimy i pomijac go w sobie na tyle ile mozemy.
Małżeństwo to tez może być taka pracująca instytucja, gdzie fajniej jak ludzie przypadną sobie bardziej do gustu a jak się jednak okazuje, ze nie az tak bardzo, to stosowane pewne wybiegi w imię czegoś wyższego (wychowywanie synka) moze dawac jakies pozytywne rezultaty.
Ty nie jestes cały czas w domu- masz odskocznię ,wyjscie do pracy. I tam masz mysli zajęte czym innym. A po pracy mozesz spędzac jak najwięcej czasu z synkiem. Z nim sie bawić i z nim wypełniac wszystkie obowiązki domowe, ktore uważasz za słuszne i za konieczne.
Pieniędzmi rządzisz Ty, bo Ty je zarabiasz.
To Twoja żona czasem może byc bardziej zapętlona, bo o ile jest ciągle w domu to jakas wczorajsza np awantura ciągle w niej jeszcze tkwi, ciągle jeszcze nosi w sobie swoje oburzenie i swoją niezgodę. Twoje wyjscie do pracy jakoś Cię wobec tej wczorajszej afery ustawiło bardziej z daleka, Tobie powinno być łatwiej puscicic to w niepamięć, albo tylko przyjąć na zimno, ze jej stanowisko w jakiejś sprawie jest takie. I o ile znów się nie podniecisz a dlaczego ona śmie tak mysleć ,to to powinno juz co najwyzej tkwic w Tobie jako jakas kolejna informacja o niej. To, do jakiego stopnia to przeżywasz to tylko Twoja wlasna personalna umiejętnosc porządkowania swoich mysli. Twoje wyjscie do pracy daje Ci tę mozliwosc porządkowania spraw i odczuc bardziej ,niz jej siedzenie w domu z małym dzieckiem, ktore jednak nie jest partnerem do rozmowy. I pewnie te jej telefony do mamy czy tez pisanie na okrągło o Waszym ostatnim temacie na Fb to jest jej odskocznia i próba porządkowania w sobie wczorajszej awantury. Ty niestety odbierasz to jako nielojalność z jej strony i próbe ustawiania Ciebie w oczach innych jako jakiegos potwora. Nie chcę tu jej usprawiedliwiać, ale kazde z Was musi jakos dojsć w sobie do ładu po wczorajszej aferze, aby dzis móc funkcjonowac.

Jak byłam młodą męzatką siedzącą w domu i wychowująca dzieci i oczywiscie nie umiejąca przezyc wczorajszej awantury ( wtedy bez tel komórkowych, bez telefonu wogóle, bo tylko budka telefoniczna na nowym osiedlu byla) to stosowałam taki trik. Wczoraj awantura, dzis mąz do pracy a ja do obsługi dzieci i do garów aby mu zostawić obiad. Przychodziła pora jego powrotu z pracy ,to ja do mamusi z dziecmi. Czasem jak sie zapóżniłam to mijalismy sie na pętli autobusowej. Mamusi nie moglam nagadac jaki ten mój mąz jest okropny i do niczego, bo ja ,panienka ,wyszłam za rozwodnika, co było nie do przyjęcia w mojej najbliższej i dalszej rodzinie. Panienki są dla kawalerów a ludzie po przejsciach sobie powinni szukac równiez takich z przeszłoscią. Czyli nie mogłam sobie ulżyć rozmową (bo byłoby, ze moja rodzina zawsze w swoich poglądach miała rację), ale moja mama byla mądra i o nic nie pytała tylko cieszyła się moją obecnoscią i swoich wnuków. Mąz wracał do pustego domu i juz doskonale wiedział, ze wczoraj "przedobrzył"w naszych rozmowach.Następnego dnia do południa dzwonił z pracy do domu mojej mamy (rodzice mieli telefon) i grzecznie pytał co u mnie słychac i czy dzis juz będe w domu.- Tak Ci tu wypisuję moje wspomnienia, aby powiedziec, ze dla kazdej pary ich pożycie, to przeżycie jak tu postępowac aby nie zwariować a jeszcze dobrze byłoby, zeby po czasie umiec to ocenic jako jakis sukces.

Odnośnik do komentarza

"lub też ojciec robi to samo co matka z mamim synkiem "

Proces wychowywania dziecka do lat dwóch czy trzech (w sensie egzekwowania czegoś) polega najbardziej na ochranianiu dziecka przed nim samym. I jest to ochrona słowna, uważaj, nie dotykaj albo w czynach. Trzeba dac o czasie po lapkach albo i w pupkę aby mały ciekawski nie wsadził np druta w kontakt lub nie sciągnąl na siebie gara z wrzątkiem czy nie oparzył sie gorącym żelazkiem.

Autor głosno boleje nad tym, ze skoro nie bardzo dogaduje sie z żoną to ich wspólny dom jest troche dla dziecka toksyczny.

Posądzanie autora o zakochanie sie w dziecku i błedy wychowawcze z powodu pobłażania w tym wieku jego dziecka jest po prostu obrazliwe dla niego.

To jest takie gadanie- jesli dziecko jest tak wazne dla Ciebie (rzecz mało zrozumiała dla większosci ludzi, którzy jeszcze dziecka nie mieli i mało zrozumiała dla męzczyzn, ktorzy własny komfort przebywania z kobietą mu życzliwą ,stawiają ponad obowiązek wychowywania swojego potomstwa) to mnie się to wydaje dziwaczne i uważam, ze może nawet bedzie zdrowiej jak ono będzie tylko z matką, bo ty możesz to dziecko spaczyć swoją nadmiłościa.

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że nie przesadzam w tym, co piszę o mojej żonie, a także w moich obawach co do dobrostanu mojego synka.
Kiedy byłem w jej kraju, a synek Był niedawno urodzony, ja jednak trochę pracowałem, z tym że były to tylko prace dorywcze. Kiedy nie było mnie w domu (czyli średnio 2-3 dni w tyg., bo nie mogłem znaleźć lepszej pracy w tym czasie), nasz synek był trzymany w pokoju z włączonym na full airconem (u nich to synonim luksusu). Dorośli tam spali w czapkach i pod grubymi kocami, a niemowlak musiał się w tym zimnie męczyć w pieluszcze. Po moim dziecku chodziły karaluchy, w pokoju sikały szczury (taka sytuacja była tam codziennie, a nie zdarzyła się raz i ja przesadzam). Brat mojej żony urządzał sobie w tym czasie za ścianą z dykty sesje karaoke. Były oczywiście lepsze pokoje w domu, w którym mieszkaliśmy, ale w nich by dziecko przeszkadzało dorosłym.
Takie warunki dla kilkudniowego/tygodniowego niemowlaka na pewno są gorsze od tych, które ja mu mogę zapewnić, bo jednak w Polsce zdołałem się dorobić dwóch własnych mieszkań i nie mam problemów ze znalezieniem pracy.

Mi w pracy wcale nie jest łatwiej niż żonie w domu. To nie jest tak, że idę pracować i wtedy rozwiązuję sobie nasze awantury w głowie, tylko pomimo tych awantur muszę wykonywać moją pracę.

Ciężko jest się dogadać z osobą, która ciągle kłamie. Trzeba na przykład zaszczepić dziecko, kiedy ja muszę być w pracy. Mogę to zrobić też kiedy nie pracuję, tylko wtedy nie wiem, czy żona już zaszczepiła go kiedy byliśmy w Polsce, czy muszę go zaszczepić teraz w Stanach. Jeśli popełnię błąd, to mój synek dostanie podwójną dawkę szczepionki lub w ogóle szczepionki nie dostanie. Więc po pracy muszę wszystko sprawdzać. A im większe dziecko, tym więcej problemów. W jaki sposób mam z nią dojść do porozumienia, kiedy każde jej zdanie może być prawdą lub nie?

Odnośnik do komentarza

"Mi w pracy wcale nie jest łatwiej niż żonie w domu. To nie jest tak, że idę pracować i wtedy rozwiązuję sobie nasze awantury w głowie, tylko pomimo tych awantur muszę wykonywać moją pracę."

Typowa odpowiedz kazdego faceta, ktorego zona siedzi w domu z maluchami. I mówią tak, bo tak myslą, wręcz chetnie by tak z miesiąc sobie z dzieckiem posiedzieli. Tylko gdy sa na tacierzyńskim, to jakoś wtedy tak zeznają jak kobiety wychowujące dzieci.Człowiek do tej pory żyje szybko i w swiecie a teraz uziemniony w domu, jakby ubezwłasnowolniony.

Jak myslisz, dlaczego w tak waznej sprawie jak szczepienia zona zezna cokolwiek co nie musi byc prawdą:
-jej głowa nie pamieta takich szczególów jak chodzenie z dzieckiem na szczepienie
-z powodu moze roznych nazw i tej czynnosci szczepienia i nazw medycznych poszczególnych chorób na jakie dziecko jest szczepione w róznych krajach wszystko jej sie myli
-nie rozumie waznosci sprawy (brak szczepienia lub podwójne szczepienie)
-jest złosliwa w stosunku do Ciebie i obojętny jest jej los dziecka
-

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...