Skocz do zawartości
Forum

Jestem z żoną dla dziecka


Gość EmEs

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.
Od kilku lat jestem w związku małżeńskim z kobietą z drugiego końca świata. Ten związek mnie wyniszczył. Jestem cieniem człowieka, którym byłem kiedyś. Chociaż przez całe życie byłem spokojnym, życzliwym człowiekiem, od dwóch lat jestem kłębkiem nerwów i frustracji.
Z żoną mało rozmawiamy, rzadko spędzamy czas razem. Nie lubię z nią przebywać. Staram się jej unikać, aby nie prowokować konfliktów.
Próbowałem setki razy rozmawiać z nią wcześniej o naszych problemach, ale nie przynosiło to efektów.
Straciłem przez nią wszystkie oszczędności, mam coraz więcej długów. Ona nie zarabia lub zarabia na pracy dorywczej. Nie lubi pracować.
Żona nieustannie mnie okłamuje, w sprawach ważnych i nieważnych. Nie pytam jej nawet, która jest godzina, bo wiele razy zdarzyło się już, że kłamała nawet w takich błahostkach.
Kiedy starałem się z nią rozmawiać o problemach, za każdym razem po takiej rozmowie dzwoniła do mamy i publikowała posty na Facebooku (niby ogólnikowe, ale skierowane na treść naszej rozmowy), przedstawiające mnie w negatywnym świetle.
Jestem z nią, bo mamy synka. Mam z nim bardzo dobry kontakt, ewidentnie woli on przebywać ze mną niż z mamą. Jeśli zdecyduję się odejść, na pewno zostanie on z matką, a ja nie będę miał możliwości go odwiedzać, bo będzie na drugim końcu świata... I mógłbym brać taką opcję pod uwagę, gdybym nie był pewny, że żona bardzo skrzywdzi naszego synka.
Nie mam wystarczającej wiedzy, aby orzekać w takich przypadkach, ale podejrzewam, że żona nie jest w pełni zdrowa psychicznie.
To tak bardzo ogólnikowo.
Próbowałem już naprawdę wielu sposobów, aby polepszyć ten związek. Jestem zdeterminowany, aby nasze dziecko dorastało w możliwie dobrych warunkach. Czuję jednak, że się łamię. Nie potrafię się już z niczego cieszyć. Nie wiem, co zrobić...

Odnośnik do komentarza

Ka-wa
Próbowałem tam żyć przez jakiś czas. Wiąże się to z dużymi problemami ze znalezieniem pracy, a poza tym sądy tam są jeszcze bardziej pro-kobiece niż w Polsce. Tam jest takie prawo, że jak kobieta zgłosi na policję, że stosujesz jakąś przemoc, to od razu idziesz do aresztu i czekasz tam kilka miesięcy na wynik dochodzenia (w moim przypadku ona-matka tubylec vs ja-obcy), więc takie rozwiązanie nie wchodzi w grę.

Odnośnik do komentarza

Nie rozumiem, teraz w Polsce mieszkacie? Ja odniosła wrażenie, że tam mieszkacie, bo w sumie o tym nie pisałeś, ale jeśli tu, to też nie masz za bardzo wyjścia.
Nie wiadomo dlaczego się nie dogadujecie, wina zawsze leży po obydwu stronach, a jak dałeś od początku wejść sobie na głowę, to tak masz.
Bo nie chodzi chyba tylko o to, że pracuje dorywczo, ona nie spełnia Twoich oczekiwań, Ty jej, bo się po prostu nie da, pretensje rodzą pretensje, a trzeba sobie radzić, więc sam musisz decydować o swoim życiu i brać na klatę problemy, których się nabawiłeś.
Przecież długów nie musiałeś zaciągać, a jak już, to przewidzieć, że możesz ich nie spłacić, więc lepiej było ich nie robić.
Umiesz liczyć, licz na siebie...
Zbyt mało piszesz, żeby ocenić sytuację.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ka-wa
Teraz mieszkamy w USA :)
Długi mam, ponieważ zostałem przez żonę oszukany, a nie dlatego że chciałem je zaciągać. W tamtym czasie nie wiedziałem jeszcze, że muszę sprawdzać wszystko, co ona do mnie mówi i co robi za moimi plecami. Zawsze byłem przeciwny braniu na siebie jakichś finansowych zobowiązań. Wtedy jednak nie wiedziałem, że nie powinienem dawać żonie karty kredytowej, kiedy ona chce robić zakupy, bo za kilka miesięcy może się okazać, że mam do spłacenia dom, o którego istnieniu nie wiedziałem.
Wiem, że nie dogadują się dwie osoby, a nie jedna, więc wina leży po obu stronach. Ja ze swojej strony próbowałem naprawdę wiele zrobić w tej kwestii, ale nie da się wiele zdziałać, kiedy druga strona ciągle kłamie.
Kiedy piszę: ciągle kłamie, mam to dosłownie na myśli. Kłamie w kwestiach istotnych i nieistotnych. Próbowałem nawet takiej metody, że pisałem w notesie jakieś jej drobne obietnice (w stylu: kupię dzisiaj ziemniaki), ona sprawdzała, czy chce coś w tej obietnicy zmienić i ją „zatwierdzała”. Oczywiście ziemniaków nie kupiła, tylko jakąś szminkę, więc po pracy nie miałem ziemniaków do jedzenia. Kiedy pytałem żonę, dlaczego nie kupiła ziemniaków, ona twierdziła, że nie mówiła, że kupi ziemniaki i „fuck off, Im not your slave”. To taka głupotka, ale wyobraź sobie codzienne życie z kimś takim i to, jak możesz podejmować jakieś ważniejsze decyzje dotyczące Twojego dziecka z taką osobą.
Dla mnie nie jest problemem to, czy ona pracuje, ale to, że jest leniwa i kłamie. Z tych powodów nie jest też w stanie pracować na dłużą metę.
Oczywiście, że nie spełniamy swoich oczekiwań. Ja oczekuję od żony tego, żebym mógł na nią liczyć przynajmniej czasami, żebym kupiła ziemniaki, kiedy mówi że kupi ziemniaki, żeby nie publikowała w mediach społecznościowych jakichś głupot związanych ze mną...
W sumie racja, że dałem sobie od początku wejść na głowę. Myślałem o tym sporo... Podstawą związku jest zaufanie. Trzeba wychodzić z założenia, że druga osoba nie jest oszustem, bo inaczej nie stworzysz związku. Jeśli jednak wychodzisz z takiego założenia, a druga osoba jest oszustem, to łatwo jest Ci wejść na głowę.
To, czego nie wiem (i nawet nie wiem na ile to jest istotne), to czy ona jest taka z premedytacją, czy coś z nią jest nie tak.

Odnośnik do komentarza

Zaufanie zaufaniem, ale sprawdzać trzeba było, przynajmniej do czasu lepszego poznania partnerki, więc tu musisz sam też bić się w piersi.

Dalej nie rozumiem, dlaczego nie możesz się rozejść i tam zostać, skoro masz pracę.

Co do kłamstw, to albo głupa pali, albo ma tzw. sklerozę, albo jest mitomanką, nie wygląda to na chorobę psychiczną.
Na pewno bardzo trudno się żyje z kimś, na kogo nie można liczyć, ale jak chcesz z nią być, to musisz to zaakceptować, bo stres działa tylko na Twoją niekorzyść.
Czyli liczyć tylko na siebie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

To prawda, że nie sprawdziłem jej dobrze przed zawarciem związku. Na to nie mam żadnego usprawiedliwienia. Dziecko też zrobiłem... hmmm... własnoręcznie i to ono mnie przy niej trzyma. Też brak usprawiedliwienia.
Za błędy trzeba płacić i życie z nią jest taką zapłatą.
Jeśli się rozejdziemy, to ona wróci do swojej rodziny do jej kraju. Tam nie mam zbyt wiele do gadania. Tam nie mam też pracy. Teraz oboje jesteśmy w Stanach, ale pochodzimy innych krajów. Mając dolary łatwiej jest spłacać długi, które ona zrobiła u siebie w kraju.
Zanim ją poznałem, byłem naprawdę wyluzowanym kolesiem, nie miałem problemów ze stresem. Byli nawet tacy, co widzieli we mnie jakiegoś uduchowionego guru, chociaż ja się nigdy do czegoś takiego nie przymierzałem. Potrafiłem sobie radzić w sytuacjach, które wielu moich współpracowników lub kolegów przerastały. Teraz jestem bardzo niespokojny, zaczynam mieć problemy z sercem, ze snem itd. Nie mam już zainteresowań. Widzę, że jestem w złym stanie. Generalnie wiem, że powinienem ten związek zakończyć, ale wtedy zostawię z nią naszego synka.
Podejrzewam, że jedną z przyczyn zachowania mojej żony jest właśnie jej dom rodzinny i to, co się tam dzieje. Główną przyczyną dla mnie, żeby wylecieć do USA było właśnie wyrwanie naszego dziecka z tego środowiska. Bardzo dużo musiałem też dla tego wyjazdu poświęcić. Możliwe, że zbyt dużo, ale uważam, że wybrałem mniej złe rozwiązanie.
Widzę, że jest ze mną coraz gorzej. Jestem emocjonalnie przeorany i nie widzę nawet mniej złego rozwiązania tej sytuacji. Trzymam się z dala od wszelkich używek, bo wiem, że chociaż dalyby mi chwilowy spokój, to w moim stanie szybko zacząłbym ich nadużywać. Z drugiej strony kumuluje się we mnie coraz więcej złości i frustracji, co też nie może się dobrze skończyć... Wygląda na to, że niezależnie od tego, czy z żoną się rozejdę, czy zostanę, czy zacznę chlać, koniec końców będzie tak samo źle. Dlatego piszę z pytaniem, czy ktoś z zewnątrz dostrzeże jakieś inne wyjście, którego ja nie widzę...
Piszesz o akceptacji, tylko jak to zaakceptować w takim życiu codziennym?

Odnośnik do komentarza

A nie da się żony troszkę wychować finansowo? Skoro ona miewa pieniądze rzadko, bo rzadko chodzi do pracy to jej byc albo nie byc jest zalezne w dużej mierze od tego czy dasz jej pieniądze,czy nie. A pieniądze to duza karta przetargowa w związku i to Ty je zarabiasz. Co z tego, ze obsmaruje Cie na Fb? W realu to Ty możesz rozdawać karty wydzielając jej niemiłosierni pieniądze. Nie bedzie miała kasy na ziemniaki, majtki czy szminkę to będzie się czuła upokorzna. Dasz jej do ręki pieniadz na ziemniaki, wyda na szminkę. Zakupy jedzeniowe raz w tygodniu robisz Ty lub oboje wspólnie, a na resztę nie ma , bo masz węza w kieszeni. A węza masz, bo ona narobiła długów. I tyle w temacie.

Odnośnik do komentarza

Kikunia 55
Jesteśmy na tym etapie.
Przebrnąłem przez jej histerie i publiczne upokorzenia, obecnie jesteśmy w fazie małego kontaktu ze sobą. Taka sytuacja byłaby w miarę ok, ale wiem że jak będę przeciągał strunę, to się rozejdziemy i ona odejdzie z naszym synkiem.
Nie zależy mi ani na ratowaniu związku, ani na niej. Zależy mi na moim dziecku.
Zdaję sobie sprawę, że wychowywanie się bez ojca to nie jest jakaś straszliwa tragedia i chociaż bardzo kocham mojego synka, to byłbym w stanie odejść, żeby nie dorastał w toksycznym związku, który stworzyliśmy. Wiem też, że mam dużo wad i nie jestem mężem idealnym, ale nie mogę sobie zarzucić jakichś poważnych rzeczy w moim małżeństwie. Na tyle, na ile obiektywnie jestem w stanie to ocenić, to moja żona jest przyczyną toksyczności tego związku i wszystkie decyzje które podejmuję, podejmuję biorąc przede wszystkim pod uwagę dobro mojego dziecka, a nie swoje. Ja sam bardzo chciałbym odejść, ale nie zostawię mojego synka z nią samego. I muszę być na tyle znośny dla żony, żeby ona go nie zabrała, bo będąc sama wyrządzi mu krzywdę, i psychiczną i fizyczną. Z tego względu muszę się w pewnym stopniu poddawać szantażowi, a to jest też - oprócz kompletnego braku zaufania - bardzo niszczące dla mnie...

Odnośnik do komentarza

Trudną masz sytuację, ale jeśli tak bardzo zależy Ci na dziecku, co nie o każdym ojcu można tak powiedzieć, to próbuj się jakoś dogadywać.

Jedynie co mogę Ci doradzić, to zwrócenie się o pomoc do terapeuty, żeby sobie lepiej radzić psychicznie, pogodzić się z faktami.

To tak bywa w życiu, nie pierwszy raz to piszę, jak jesteśmy samotni, źle, jak w związku, to nie umiemy w nim żyć i to dotyczy obydwu płci.
Ja mówię też pół żartem, pół serio, że związek zabiera nam 50% zdrowia, dzieci 25, wnuki tyle samo i po zdrowiu...Tak, że dopiero straciłeś połowę zdrowia, wszystko przed Tobą:)
Trzymaj się i myśl pozytywnie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Z tego wniosek, ze jesteś glęboko przeswiadczony, ze ona Ciebie w 5 minut zamieni na innego z nadzieją, ze przy innym bedzie miała więcej swobody. Co gorsze uważasz, że za innym poleci z Waszym dzieckiem. Może . A może tez jednak i do łozka to chętnie by ją kazdy przygarnąl. ale brać sobie na głowę kobietę z przychówkiem i to niezbyt chętną do zarabiania na siebie- to juz taka pewna nie byłabym.

Pytanie , czy nie powinno być Twoim celem aby i owszem poleciała do innego a Tobie zostawiła dziecko i Ty byś je chował za pomocą złobków , przedszkoli czy opiekunek. I pytanie, czy mając te długi na Twojej karcie kredytowej jakie ona narobiła, stać Cię na takie luksusy jak samodzielna praca, samodzielne chowanie syna przy pomocy oplacanych opiekunek. A pewnie jeszcze największe pytanie jaki Ty masz tam w tej Ameryce status, czy juz masz zieloną kartę albo obywatelstwo, bo do wszystkich kłopotów ze wszystkim może jeszcze Ci dojdzie myślenie, ze np kończy Ci się niedługo jakaś wiza L czy H. A przy staraniach się o zieloną kartę to np dlugi na karcie kredytowej mogą zle wyglądać. I jeszcze pytanie obywatelem jakiego kraju jest dziecko i czy przy ewentualnym Waszym prawnym rozstawaniu się administracja USA wcale nie będzie zainteresowana (mimo np .zgodnego twierdzenia, ze oboje chcecie aby dziecko było przy Tobie a Ty masz np stateczną pozycję obywatela USA) aby dziecko mieszkało z Tobą, bo oni teraz jakby jeszcze mniej potrzebują obcych obywateli a np od Meksyku chcą budowąc ten mur.

I jeszcze pytanie czy ona juz rozszyfrowała, ze Tobie bardzo zależy na dziecku a na niej zdecydowanie mniej i dziecko jest w walce z Tobą traktowane jako argument do zmiękczania Ciebie?

I tez pytanie jaki ona ma w USA status obywatelski będąc Twoją zoną. Czyli znów, jaki Ty masz status, jaki ona dzieki Tobie, jaki Wasze dziecko. Jako ona bedzie miała status jak się rozwiedzie, czy prawnie coś traci z tego statusu, czy wogóle ona sobie ceni możliwość przebywania w USA, czy jej to rybka i w swoim kraju sobie świetnie porządzi, bo dom juz jej kupileś, teraz parę lat posplacasz a czy jak za niego nie będzie placiła, używając go, to do Ciebie się zwrócą o regulowanie dodatkowo bieżących zobowiąząń. Czy jesli dom jest Twój, to nie możesz np go sprzedać i trochę poluzowąc, odblokowąć tę swoją kartę kredytową, bo rozumiem, ze i to może Cię bardzo dołować.

Pytań dużo, realia życia w USA są tak różne od naszych. Wiele pewnie wiesz a wiele to może dopiero na wlasnej skórze przerabiasz.

Odnośnik do komentarza

I jak to działa? Może dom jest jej, bo swoje papiery podała jako przyszla właścicielka przy zakupie,a zobowiąznie bylo pisane na Twoją kartę kredytową. I czy zanim dom nie będzie splacony to "slub"- ten dom i Twoja karta sa nie do rozerwania? Czy może w banku udzielą Ci informacji, ze prawny rozwód z żoną, na która w papierach jest dom ,to tez jest rozwód od Twojej karty- sprawdzałes to ?

Odnośnik do komentarza

Tu nie chodzi o innego faceta, tylko o szantaż, że wyjedzie do swojego kraju.
Może wcale tego nie chcieć, ale szantaż robi swoje.

Dlatego weź poprawkę na to co mówi, nie ulegaj za bardzo, dopiero jak będziesz widział, jej determinację, ustępuj, bo ona pewnie Cię tylko straszy.
Ale jak mówi stara prawda, zgoda buduje, niezgoda rujnuje, a dziecko wymaga poświęceń.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Kikunia55
Nie wiem jakie ona ma nadzieje. Wydaje mi się, że nie szuka innego związku.
W Ameryce jestem od niedawna. Aby spełnić wymagania wizowe musiałem mieć kontrakt z pracodawcą, w którym zawarte są moje zarobki wystarczające na pokrycie kosztów utrzymania trzech osób (ja i dwie osoby zależne). Więc stać by mnie było na utrzymanie siebie, jednej osoby zależnej i opiekunek.
Wizę mam jeszcze ważną przez kilka lat.
Dziecko ma podwójne obywatelstwo (po mnie i po żonie).
Myślę, że dziecko jest traktowane jako argument do zmiękczania mnie i jest to skuteczny argument.
Ona chciałaby być w USA i jest tutaj jako osoba zależna ode mnie. Nie wiem jaki status miałaby po rozwodzie, ale póki co to bycie zależnym to jakiś argument z mojej strony.
Dom jest nasz wspólny, więc pewnie po rozwodzie musiałbym spłacić swoją połowę, aby się go pozbyć.

Odnośnik do komentarza

Macie dziecko i dlatego uważam, ze to jest dobry pomysl, aby isc na taką terapię. Jesliby ona kręciła nosem, to przypomnij jej to, iz jest to tez jej obowiązek wobec dziecka, skoro go powolaliscie na swiat. Może wobec osoby trzeciej będziecie umieli mówić tak, ze slyszycie siebie a co najwazniejsze choc trochę sie rozumiecie.

Jesli jeszcze bardziej nosem będzie kręciła to jej przypomnij, ze to Twoja praca i Twoja wiza umozliwiła jej wizę na podstawie, której ona moze przebywac w USA, więc niech dostosuje sie do Twoich oczekiwan, szczególnie, ze jest jakas szansa na moze spokojniejsze życie dla dziecka przy Was obojgu. Rozumiem, ze Twoja wiza jest od administracji USA, ale upowaznia Cie tylko do pracy w tej firmie a jej wiza jest wizą, ktora pozwala jej pracowac gdziekolwiek, ale niestety jest to bolączka wielu, nawet bardzo wyksztalconych kobiet, ze jakos amerykanscy pracodawcy nie powazają u kobiet zbytnio wyksztalcenia zdobytego gdziekolwiek poza Stanami. Jesli ona jest kobietą kumatą (pokrzykuje przeciez, ze Twoim niewolnikiem nie będzie) to może ją trzeba wyslac np na codzienne 4 miesięczne kursy komputerowe ( języki Java, Phyton), aby zwiększyć jej szanse na zdobycie pracy np .w startupie. Tylko dobrze i dokladnie szukaj, mogą byc popołudniowe ,całoroczne w srodku tygodnia albo weekendowe i to moze byc dla Was lepsze, bo mielibyscie szansę bardziej dzielic sie opieką nad dzieckiem. Szukac trzeba dokładnie i wytrwale, bo ceny mogą byc niewiarygodnie rozne. W modnych szkólkach, gdzie szczycą sie nauczycielami pozyskanymi własnie z duzych firm informatycznych to cena 15 000 za kurs a w statusie szkoły jakby pomaturalnej lub gdzies przy uniwersytecie taki kurs to 1500. To Ci sie moze oplacac zaryzykowanie uzupelnienia jej wykształcenia o amerykanskie, bo nawet jesli jako malzeństwo byscie sie nie dogadali, to ona jak juz cos, co ją zainteresuje by skończyla i mialaby szansę na zarabianie zielonych(pewnie tez poważanych w jej kraju), to nawet gdybyscie sie rozstali a ona umialaby sie utrzymywac niezaleznie od Ciebie w pracy, która i jej by imponowala, to nie uciekałaby zaraz do swojego kraju i mialbys dziecko blizej siebie, lub jesli Ty bys zatrzymał dziecko to i ona moglaby je odwiedzac.

Czyli zarażenie jej ideą próby odbudowy małzenstwa i ideą pouczenia sie czegos mądrzejszego i sprzedawalnego na rynku amerykańskim wydaje sie byc moze nieglupia- choć to jak piszesz, ze z nia trudno cokolwiek ustalić to pytanie dlaczego. Czy jest przekorna z natury i nie, bo nie (choć wczesniej było tak), czy moze ustalasz jakies bardzo proste rzeczy, które uwłaczają jej inteligencji, wiec musi sie pokazac, ze umie sie zbuntować.

Nie wiem, ale trzymam za Was kciuki, bo i bez wewenętrznych Waszych klopotow życie w tym ogromnym kraju jest inne niz to do czego przywyklismy.

Odnośnik do komentarza

Acha, i dobrze postudiuj jej wizę, abys wiedzial, jakie ona ma uprawnienia na terenie USA.

I dobrze postudiuj swoją wize, bo warto wiedziec kiedy będą Cie sprawdzali czy dobrze wykorzystujesz wizę (pewnie połowa czasu waznosci wizy) i kiedy trzeba starac sie o zieloną kartę, bo czas szybko plynie a wizy są przeciez zazwyczaj nieprzedlużalne.

Odnośnik do komentarza

~EmEs
Właśnie zacząłem szukać terapeuty gdzieś w pobliżu. Zastanawiam się też, czy nie zaproponować jej terapii dla małżeństw. Myślisz, że to dobry pomysł, czy tylko pogorszy moją sytuację?

Jak najbardziej terapia dla par jest wskazana, myślałam o takiej właśnie, ale obawiam się, że się nie zgodzi, dlatego pisałam o terapi dla Ciebie.
Jeśli uda Ci się ją namówić, to by było super, bo przeważnie ci partnerzy w związku, którym terapia jest niezbędna, nie widzą takiej potrzeby i nie dają się namówić, bo po co mają coś zmieniać, starać się, jak tak im jest dobrze.
Żonie terapia by się przydała nawet względem samego kłamstwa, tylko ona nie chce widzieć problemu.

Ciekawa jestem, co powie na taką propozycję, przygotuj kilka argumentów, bo obojgu powinno wam zależeć na wspólnym wychowaniu dziecka.
Nadrzędnym argumentem powinna być chęć wzajemnego zrozumienia się, spokojnie bez nerwów przygotuj się na taką rozmowę, bez wytykania jej wad.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Kikunia55
“Czy jest przekorna z natury i nie, bo nie (choć wczesniej było tak), czy moze ustalasz jakies bardzo proste rzeczy, które uwłaczają jej inteligencji, wiec musi sie pokazac, ze umie sie zbuntować.”
Nie bardzo rozumiem o co chodzi. Chcę, żeby dotrzymywała danego słowa. Zaproponowałem wprowadzenie do zwiazku kilku prostch zasad. Kilka to było za dużo na raz, więc zgodziliśmy się zaczać od jednej: you say-you do. Wałkujemy ja od ponad dwóch lat. I ja rozumiem, że czasami się o czymś zapomni, albo zdarza się że się nie chce czy coś. Ale ona tej zasady nie przestrzega prawie wcale.
To jest bardzo prosta rzecz, ale bez niej nie da się normalnie koegzystować.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, ludzie w związku roznie reagują na potrzeby ,na ograniczenia. Jak byłam sympatią mego męza to on przynosil z miejsca gdzie pracował moje ulubione papierosy ( bo to byly czasy, gdy one były na kartki)- chciał mi sie przypodobac. Jak juz byłam jego żoną to nie cierpial jak paliłam (sam nie palił)-dyskutowal, potem brał sie na sposób i w towarzysrwie moich rodziców cos mówił o papierosach a oni za niego odstawiali mi kazanie,bo tez nie lubili jak paliłam. Potem przyszly ciąze i karmienia piersią to nie paliłam. Potem znów próbowałam sie tajniaczyć i czasem zapalilam.Małe nasze dzieci mówily, mamo, nie pal, bo będziesz miała raka. Az raz kiedys, duzo u znajomych sie napaliłam i bardzo żle sie poczulam , zawroty głowy, herzklekoty (zatrułam sie po prostu tym dymem tytoniowym) i wtedy jakos przerażona pomyslalam, ze ojca dzieci mają rzadko (pracowal daleko) a ja moze jeszcze od tych papierosów zejdę, to co ten mój chlop zrobi? Nic . Zafunduje dzieciom macochę. Oczywiscie nie mogłam do tego dopuscic i z dnia na dzien rozstalam sie z nałogiem. A myslisz, ze moj mąz byl zupelnie zadowolony? On nie mógł przeżyc, ze mnie prosil, tlumaczyl, dyskutował a ja ignorowalam jego polecenia az tu na raz ,z dnia na dzień sie rozstalam z papierochami.

I jak tu logicznie wytlumaczyć ludzkie zachowania?

Może to podporzadkowanie sie dla nas, normalnej zasadzie- cos ustalamy a potem sie z tego wywiązujemy to u niej jakby jakis przymus, nakaz, ubezwlasnowolnienie? Może to ma żródlo w jej domu i w jakiś chorych jak wspominałes klimatach? Może da się tego dowiedziec na tej wspomnianej terapii?

Odnośnik do komentarza

Kikunia55
Hmmm...
Rzeczywiście kładę duży nacisk na dotrzymywanie obietnic i staram się ja do tego niejako przymusić. Jestem prawie pewny, że jej zachowanie wyniosła z domu rodzinnego.
A wiesz może jak przekonać ja do zmiany zachowania unikajac tego elementu przymusu?

Odnośnik do komentarza

tak jest takie magiczne słowo które pozwala aby ludzie coś robili i to bez zmuszania,a wiesz jak się nazywa ? MANIPULACJA.

Ale jak już wiemy to manipulacje stosuje twoja żona na tobie i co ci to dało ? więc zakładam, że tego nie chcesz. A poza tym nie wyglądasz mi na osobę która by to potrafiła...i tu nasuwa się smutny obraz...skoro ja już jako takiego ciebie postrzegam...to twoja żona postrzega cie pewnie jeszcze dokładniej. Tacy ludzi jak ona wyczuwają takich jak ty instynktownie a później ich drenują do ostatniej kropli krwi.

Mówisz, że na początku dałeś sobie wejść na głowę...i myślisz, że jeśli teraz będziesz delikatnie się z nią cackał to cokolwiek ugrasz ? nie to ona będzie dalej grała tobą.

Myśli które masz, że to pewnie ona wyniosła to z domu bla bla bla...przestań. To są wybiegi które stosujesz w swojej głowie aby ją usprawiedliwiać. Skup się na tym co jest teraz zamiast ją tłumaczyć.

I sugerowałbym ostrzej zacząć "pogrywać" tym bardziej skoro mówisz, że już połowę zdrowia psychicznego straciłeś. Uważaj z tym, nie można wiecznie tej granicy przesuwać, a jeśli ją przekroczysz to już nigdy nie ma powrotu.

Mówisz, że jesteś dla dziecka...ale jeśli za 2 lata stracisz kompletnie zdrowie psychiczne to też synkowi się nie przydasz myślałeś o tym ? i druga sprawa, za kilka lat wiza ci wygaśnie, twój mózg będzie dziurawy jak sito i nie będziesz nawet zdolny do pracy...i co wtedy ?

Odnośnik do komentarza

Wszystko zależy też od przekazu.
Jak powiesz, np. kup czy zrób to czy tamto..., a np. kupisz na jutro ziemniaki, bo jak nie to ja kupię, wracając z pracy. Widzisz różnicę?
Jeśli widzisz, że coś powinna zrobić, powiedz to w formie prośby, jeśli nie zrobi, sam tego nie rób, niech zostanie jak jest.
To jest właśnie trudna akceptacja dla nas, wyborów partnera, ale trzeba mieć świadomość, że każdy dorosły człowiek ma prawo decydować o sobie, mieć swoje zdanie, a nie robić wszystko pod zalecenia partnera.
Przekonywać trzeba argumentami, choć często się się nie da, wtedy trzeba zaakceptować, jak chce się być razem.

Jesteśmy przekorni, nie lubimy wymuszania, dyplomacja jest potrzebna w związku. Wszelkie nakazy czy zakazy nie mają racji bytu, bo wtedy wkrada się oszukiwanie partnera.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...