Skocz do zawartości
Forum

Smierć syna, teraz ciąża. Co dalej?


Gość 39dorota

Rekomendowane odpowiedzi

Wchodzę w ten wątek każdego dnia, cały czas czytam te wszystkie rady, opinie. Sama napisałam, żeby cały syf i żal z siebie wyrzucić. Bo nie zamierzam udawać czy ukrywać, ze nie jest różowo.
Należę do tych, którzy dziecka by nie oddali. Oddanie już urodzonego dziecka a usunięcie ledwo rozwijającego się zarodka to nie jest to samo. To zupełnie inna skala. Takie jest moje zdanie.
Waham się cały czas - tego nie ukrywam. Może to dziecko dałoby mi jakaś radość, satysfakcję, sens życia - może. A jeżeli nie? Jeżeli nie będę miała siły się nim zajmować? Jeżeli dobije mnie to do reszty? Zaznaczam, adopcja nie wchodzi w grę. A nie wiem i nikt nie wie, co może być po urodzeniu. Po drugie cały czas jestem na lekach nasennych, które nie maja dobrego działania na płód. Mogły już zaszkodzić dziecku. Może nie, może tak. Po trzecie, o czym tez wspominałam pare dni tenu wielokrotnie - ojciec dziecka. Obcy mężczyzna, który kompletnie nie ma ze mna kontaktu. Ktos, z kim w ogóle nie powinno dojść do całej sytuacji. To wszystko jest dla mnie dowodem, ze zachowanie ciąży jest kiepskie.
Modlitw nie potrzebuje.

Odnośnik do komentarza

"ale jego smierć odebrała mi checi do wszystkiego. Straciłam już nadzieje na to, ze będzie lepsze jutro. Żyje, chociaż moje zycie nie ma najmniejszego sensu."
Własnie życie przynosi Ci sens dalszego życia, dlaczego chcesz odrzucic ten sens?

"Do łóżka z obcym poszłam nie z myślą, żeby zajść w ciaze"- tak wiem i bardzo Cie rozumiem.
Zawsze jezdzilismy do tesciów na wies na krótko, dom był pełen ludzi i nigdy , nawet jak dostawalismy pokój sami, nie czulismy niezbędnej potrzeby bywania wtedy w swoich gorących objęciach.
Az kiedys przyjechalismy na pogrzeb tescia. Był juz starszym człowiekiem, przeżył bardzo pracowicie swoje życie, wychował dużo dzieci. Przyjechalismy dzień przed pogrzebem i noc spędzilismy w pokoju sąsiadującym z pokojem, w którym lezal tata męza. Wczesniej bylismy tam, modlilismy się.Noc była taka nieswoja, bo wydarzenie śmierc w rodzinie zawsze jest poruszające a i ciało za scianą ...
Następnej nocy , po pogrzebie pamiętam, ze mimo iz zazwyczaj obawialismy się, ze sciany mają uszy, to bylo to takie normalne, ze sie kochalismy. Taka reakcja organizmów na nieodwracalność śmierci, takie zaznaczenie, ze my jeszcze jestesmy tu, na tym świecie i żyjemy.

"A nie wiem i nikt nie wie, co może być po urodzeniu. " tak, to prawda, Tyle, ze często ludzie stają przed takim dylematem, ze nie wiedzą jak sobie dadzą radę.
W ilu to domach, gdy juz rodzicom sie wydawało, ze juz wszystkie ich dzieci sie urodziły i prawe wychowały okazywało sie, ze np w czasie menopauzy mama poczuła, ze jest znów w ciązy. I wcale ją ta wiadomosc nie cieszyła, bo juz jej sie wydawalo, ze jest wyeksploatowana w kwestii wychowywania potomstwa.Wydawało sie, ze i finansowo słabo sobie poradzą a po czasie wszyscy zartowali, ze ten "wyskrobek" przyniósl im najwięcej radości.
Czasem i zdrowie nie wydaje sie juz być tak mocne jak drzewiej a jednak ludzie decydowali sie na urodzenie dziecka w mysl zasady, ze życia, ktore do nich nieproszone przyszlo nie mozna odrzucać.

Odnośnik do komentarza

Twoje watpiwosci są zrozumiałe. Każdy na twoim miejscu by je miał. Ty juz wiesz i wszyscy, którzy mają dzieci tez wiedza, że rodzicielstwo, to nie tylko blaski ale i cienie. To ciężka praca i wysilek do końca zycia, bo matką jest sie na zawsze. Tym bardziej samotną matką.
Los ciężko cie doswiadczyl i tym bardziej, zrozumiały jest twój lęk, przed posiadaniem dziecka.
Latwo sie mówi innym ,że to będzie taka wielka radość i pociecha dla Ciebie, ale skąd mają pewność, że będzie tak cudownie. Że dziecko urodzi sie zdrowe, że nie będzie z nim problemów większych ,niz powinno byc. Nikt nie wie, co przyniesie przyszlosc. Może byc dobrze i oby tak bylo, a może byc tak, że będziesz żałowała tej decyzji. Tego nikt nie wie i nikt Ci nie zagwarantuje
Sama musisz rozważyć to w swoim sercu ,czy stać Cię, zeby zacząć swoje życie od nowa, bo to będzie początek nowego . Zamknął sie za toba, bardzo bolesny i trudny rozdział twojego życia. Otworzył sie nowy, chociaż tego, ani nie chciałaś, ani nie planowalas.
Byc może los, czy przypadek zdecydowal za ciebie, bo sama na taką zmianę ,bys sie nie odwarzyla.
Trudna decyzja, ale byc może warto podjąć takie ryzyko. Kto wie.....
Co do ojca dziecka, to teraz takie czasy, że kobiety korzystają z banku nasienia i jakoś nie mają problemu z tym, co powiedzą swojemu dziecku gdy zapyta o tate.
Ja sobie tego raczej nie wyobrażam, żebym mogła mieć dziecko z facetem z katalogu, ale widocznie jest na to jakies wyjaśnienie, którego nie znam.

Odnośnik do komentarza

No tak - dlatego tez moja decyzja jest jedna. Nie zastanawiam się dłużej nad tym, nie chce dziecka. To nie jest dobry moment, nigdy taki nie nadejdzie. Dziecko w 40 roku życia nie jest szczytem marzeń. Tym bardziej w moim przypadku.
Kikuniu - mysle, ze dobrze wiesz, ze słowa w stylu ,,nieproszonego życia nie można odrzucić” są przestarzale. Tak mówiono dziesiątki lat temu, ciekawe, ile było dramatów z powodu takiego chorego podejścia. Dramatów dzieci i rodziców (pewnie głównie matek).
Dla mnie ten seks był po to, żeby zapomnieć. Chociaż na chwile nie myslec o tym, co sie zlego stało. Zadne dziecko mi nie jest potrzebne, już jedno mialam. Wystarczy.

Odnośnik do komentarza

Nie wiesz czy potrzebujesz modlitw czy nie, ja modlę się dla siebie, dla własnego sumienia i spokoju ducha. Uważam, że Twoje dziecko potrzebuje, jeśli nie Ty.
Modlę się też dlatego, że znałam kilka kobiet, które wiele lat usilnie starały się zajść w ciążę. Jaki to był dla nich dramat. Zrobiłyby wszystko, aby mieć dziecko nawet w wieku 40 lat.
To dla mnie osobiście pewna niesprawiedliwość, że one chcą a nie mogą, a Ty możesz a nie chcesz :( . Nie oceniam Cię, bo nie mnie oceniać. To tylko moje odczucia.

Rozumiem, że te leki nie są obojętne dla płodu, ale przecież można iść do lekarza i szczerze się przyznać do uzależnienia i ciąży i poprosić o pomoc. Można zapisać się na terapię, aby zwalczyć lęki. Można poprosić o wsparcie duchowe i psychiczne jakieś fundacje, stowarzyszenia czy ośrodki w stylu domów samotnej matki. Można się postarać odszukać ojca dziecka.
Jest tyle możliwości, tylko zdaję sobie sprawę, że to wymaga pracy i zmian. A Ty prawdo podobnie nie chcesz zmian i pracy nad sobą. Poszłaś na łatwiznę, a łatwiej nie znaczy lepiej.
Nie twierdze, że będzie różowo po urodzeniu, bo pewnie nigdy tak nie jest. Tak samo Ty nie wiesz, że będzie fatalnie.
W takich sprawach gdy mamy wątpliwości i niepewności często pomaga wiara i nie mam na myśli w Boga, bo nie każdy musi w niego wierzyć. Wiara w siebie, w lepsze jutro. Wiara czyni cuda. A Ty masz wiarę w cokolowek, w kogokolwiek?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Widzisz, a ja bym chciała, żeby żyło moje dziecko. Żeby nie umierało na raka. Żebym nie musiała oglądać, jak cierpi, nawet na silnych środkach przeciwbólowych. Taka to niesprawiedliwość, ze skończone skur.... dożywają sędziwego wieku, a mój syn zmarł, będąc zaledwie nastolatkiem. Dzieciakiem, który miał cale zycie przed sobą. Dramatem dla matki jest patrzeć, jak jej dziecko odchodzi, chociaż tego nie chce.. Ale to nic takiego, ważniejszy zarodek...
Modlitwa = wiara w Boga. Siła rzeczy, bo ciężko modlić się do słońca czy wiatru. Ja w sile modlitwy ani w żadne wyższe bóstwa nie wierze. Gdyby coś takieg istnialo, nie byłoby takiego ogromu ludzkich/zwierzęcych tragedii.
Nie, nie mam wiary. Ani w siebie ani w cokolwiek innego
Może poszłam na łatwiznę, może nie - obojętnie mi to jest.

Odnośnik do komentarza

Przeszywa Cię ból, zrozumiałe.
Chciałam zauważyć, że Twój syn tez był kiedyś zarodkiem.
Natomiast ogrom nieszczęść jest wynikiem ludzkich działań, nawet choroby i śmierć, to jest napisane w Biblii. Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Nie jest to jednak temat na taką polemikę.

Tak czy siak życzę Ci, abyś odnalazła sens życia i odzyskała wiarę w siebie.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Gdybys wierzyla w reinkarnacje uznalabys ze syn ktory odszedl, narodzi sie znowu. To ze jestes w ciazy to nie przypadek. Tamto cialo ktore mial bylo chore i nie mogli juz dluzej mu sluzyc, ale mial pewna droge do przebycia i choroba byla ta droga. Natomiast jego dusza wciaz zyje. Choroba byla mu potrzebna by nabrac doswiadczenia w kolejnym zyciu, bo widocznie w kolejnym zyciu bedzie borykal sie z takimi problemami. Nie wiem, moze odrodzi sie jako lekarz.
Ja mysle ze nasza wedrowka na ziemi nie konczy sie na jednym zyciu. Niewiele bysmy roznili sie od zwierzat.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...