Skocz do zawartości
Forum

Zły psycholog, brak rozwijania realnych kontaktów, co zrobić?


Gość Zadumanyj

Rekomendowane odpowiedzi

Moje życie składa się z bardzo zawiłych meandrów , może zacznę od tego że okres od podstawówki(okres największego przemocy w szkole ) do aż do późnego liceum, naznaczony był bardzo szerokim mobbingiem skierowanym w moją stronę, mobbingu jak również przemocy psychicznej i fizycznej doświadczałem od każdego "rówieśnika", bardzo to wpłynęło na moją psychikę, czasami byłem zamkniętym, czasami bałem się chodzić do szkoły, i byłem prześladowany, aż doszło do grupowego pomijania mnie na każdym kroku.
Wiecie jak to jest nie mając ani jeden bliskiej osoby. Problem został zaszufladkowany, oczywiście wszyscy wiedzieli w szkole że nikt mnie nie lubi. Nie będę wypowiadał się na temat szkół.

Rodzice załatwili tą sprawę inaczej w gimnazjum, załatwili mi papiery na nauczanie indywidualne, generalnie sprawa zamieciona pod dywan, aby nie robić niepotrzebnego hałasu. W Liceum podobnie.

Oczywiście próbowałem się przeciwstawiać temu, ale byłem tak tłamszony psychicznie i fizycznie, że wystarczyło że z kimś się zderzyłem przez przypadek z mojej klasy, i była afera i byłem winowajcą, nawet nie miałem jak się obrobić bo byłem zakrzyczany. Kazano mi przeprosić tą osobę publicznie, co już zrobiłem i nie zamierzałem ulegać naciskom. Ta osoba zwolniła się z zajęć aby (według mnie) udając że coś się stało (a było to tylko zderzenie się nawet nie mocne bo sam nic nie poczułem a nawet w pewnym momencie wywołało to u mnie śmiech) nawet nauczyciel się śmiał od w-fu z tego. Ale nie "poszkodowany" to zajście zostało celowo wykorzystane przeciwko mnie. I mam to do dziś w pamięci.

Co mi z tego. Niedawno chodziłem do psychologa , który został poirytowany że ja jako "dorosły człowiek" nie umiem sobie z tym poradzić, bo przecież to było dawno, i to skandal że nie umiem wyprowadzić się od rodziców. Chyba psycholożka nie zna terminy "uraz psychiczny".

Poznałem fajnych ludzi, ale jestem nie zbyt "przebojowy" aby zaistnieć. I już nie spotykam się z nimi.

Jedyne co mnie podtrzymuje przy życiu to moja dziewczyna.

Odnośnik do komentarza
Gość Zadumaunyj

Generalnie to już straciłem ochotę na wszystko, tak naprawdę dręczy mnie myślenie o tym że jedyne czego dokonałem w życiu to marne świadectwa, strach i uleganie przemocy psychicznej i fizycznej w szkołach. Bardzo czuję się źle , z tym że nie mogłem nic z tym zrobić, że nie mogłem się przeciwstawić a moje życie wyglądało by inaczej dziś. Mam żal do siebie że w pewnym momencie nie zmieniłem szkoły, czułbym się lżej z problemami , może bym nadrobiłem zaległe "luki" życiowe, nawiązał jakieś normalne kontakty z ludźmi, odetchnąłbym. A tak to co? Musiałem chodzić z tymi ludźmi, nie spałem po nocach, bałem się chodzić do szkół, ale nie zrobiłem tego,nie zrobiłem żadnej zmiany w moim życiu. Nadal nie umiem matematyki, nadal nie podszedłem do matury, nadal mam koszmar w głowie że jestem bity, poniżany i wyszydzany i mam ochotę skoczyć pod auto - bo tak było. Bardzo żałuje że zniszczyłem sobie szansę na normalne życie.
Mam dziewczynę, ona też mam problemy, też ma podobne doświadczenie jak ja, ale jakoś z tego wyszła. A ja nadal tkwię w jakimś marazmie psychicznym. Ciągle mam w głowie słowa "debil" "idiota", te różne prowokacje słowne, celowo wywoływane, tylko po to aby mnie ośmieszyć. Jedna osoba która mnie wyszydzała i kpiła, zapewne miała z tego wiele ubawu, ale żałosne było patrzenie jak beczy bo nie dostał 5 tylko 4. Pewne zachowania osób, były adekwatne do poziomu ich intelektu , zdobywanego nie wiedzą a po prostu zwykłym podlizywaniem się każdemu na kroku. Oczywiście mogło tak być w gimnazjum i wcale się temu nie dziwie ale w liceum??
Mogłem uciec z tego przeklętego miejsca, z liceum też. Ale nie zrobiłem tego. NIe uciekłem i ten horror trwał.

Odnośnik do komentarza

No cóż jestes jeszcze młodą osobą, która powinna miec w sobie "power" do życia. To, przez co przeszedłes w wieku szkolnym było niemiłe delikatnie mówiąc, ale BYLO. Zycie niczyje się nie cofa tylko idzie naprzód, wręcz gna naprzód. Ty w swoich wspomnieniach będąc ciągle w latach szkolnych się po prostu COFASZ. A cofając się wszystko interpretujesz na swoją niekorzyść. Byłes delikatnym chłopakiem, który słabo dawał sobie radę w rówiesniczym środowisku, więc żeby uchronic Cię przed przezywaniem, upokarzaniem ze strony rówiesników pewnie rodzice załatwili Ci indywidualny tok nauczania. Ty, po latach określasz to jako zamiatanie sprawy pod dywan. Oni wg Ciebie powinni zmieniac Ci szkoły i masz teraz z perspektywy dorosłego człowieka nadzieję, ze w koncu w jakiejs bys zaistniał jako partner swoich rówiesników. Może. A moze dopiero utwierdziłbys się w przekonaniu, ze Ty nie bardzo pasujesz do swoich rówiesników. Ponadto dla kazdej osoby, nawet bardzo silnej psychicznie, o ile życie niesie konieczność zmiany szkoły, to jest to wielkie przeżycie. A Ty byłes w tym czasie silny psychicznie?

Dokuczali Ci w szkole, to Ty do dzis analizujez swoich oprawców- wcale nie byli tacy dobrzy w nauce, oceny dobre wpadały im nie za wiedzę a za podlizywanie się, byli mięczakami bo wręcz płakali gdy dostali ciut niższą ocenę niz oczekiwali. Teraz jako dorosły wiesz, ze herosami nie byli. Ale na tamte czasy Ty nie umiałes się im postawić na tyle ,aby nie wchodzili Ci z butami na Twoje podwórko.Czyli w szkolnej zabawie o przetwanie Ty byłes niestety slabszy niz oni. Przeciez mając doskonałe wzorce przed swoim nosem, mogłes tez podlizywac się nauczycielowi i 5-tki sypałyby się same do dziennika.Nie umiałes stosowac ich technik na przetrwanie w szkole, a Twoje wlasne były na tyle niedoskonałe, ze skończyłes na nauczniu indywidualnym. I było to z punktu widzenia nauki bardzo dobre rozwiązanie, bo miałes spokój i mogłes chłonąc wiedzę jak gąbka. Z drugiej strony, nie uczyło Cię reguł życia zewnętrznego i zostałes taki niedouczony w tej kwestii do dziś.

Co teraz możesz zrobić?
Piszesz, ze z matmy masz braki i nie startowałes nawet do matury. A czy to jest sytuacja nieodwracalna, bez mozliwosci jej naprawienia? Oczywiście, ze nie. A od czego jest samodyscyplina, zawziętośc i poproszenie dobrego nauczyciela matematyki aby odpłatnie przerobił z Tobą to ,w czym byłes słaby- możliwośc podejscia do matury stoi przed Tobą otworem, tylko wykaż się własną pracą.
Piszesz, ze nie umiesz wpasowac się dalej w kontakty z rówiesnikami, mimo, ze poznałes nowych i fajnych ludzi, to ze strachu, ze jestes mało przebojowy to odpusciłes te znajomosci. I chyba to tez mozna małymi krokami przełamywac. Przeciez jak zapiszesz się na jakies interesujące Ciebie po Twojej pracy zawodowej zajęcia sportowe, nauki gry na gitarze, nauki angielskiego, malarstwa, kurs informatyczny- cokolwiek czym jestes zainteresowany. Bedziesz tam chodził, odkrywał dla siebie to co Cię interesuje i tam tez możesz poznac kogoś, z kim na plaszczyżnie wspólnych zainteresowań może rozwinąc sie Wasza znajomosc, Czyli jest sposób na oswajanie sobie ludzi Ci wspólczesnych.

Próbuję Ci powiedziec, ze powracanie w nieskonczonosc do tego co było nie rozwija Ciebie, tylko blokuje. Owszem ,to co traumatyczne, powinnismy z siebie wyrzucic, aby móc isc do przodu. Czas trzeba tracic aby głowkowac co tu i teraz mogę robić abym lepiej czuł się na tym świecie. Ty juz wyrzucałes z siebie w gabinecie psychologa swoją szkolną przeszłosc, teraz i a chyba wczesniej w innych postach (mysle, ze były Twoje) tez o tym pisałes. Czyli Twoje wygadanie się powinno byc jakby Twoim oczyszczeniem i naturalnie sprawić, ze chcesz isc do przodu. Pytanie czy Ty NA PEWNO chcesz isc do przodu? Czy moze to zamęczanie się wspomnieniami, nieskończone opowiadanie sobie w myslach co mogłes w tym czasie zrobić inaczej, co powinni wtedy zrobic Twoi rodzice...Czy to aby nie przynosi Ci pewnego rodzaju przyjemnosci. Taki jestem nieszczęsliwy, taką miałem trudną młodosc i dzieciństwo, oj jaki ja biedny jestem. Tak pięknie mozna się nad soba rozczulac, byc swoim wlasnym pępkiem świata, ze mimo czego innego głoszonego na zewnątrz wcale nie chce się opuszczać tej roli nieszczęsnika.

Tracisz swoją własną osobę w ostatecznym rozrachunku w takim postępowaniu. Idz z zyciem do przodu w kazdej najdrobniejszej swojej działalnosci, a nie cofaj się babraniem w przeszłosci. Nazwa PRZESZŁÓŚĆ mówi nam, ze to juz było, to się nie wróci i to się juz nie zmieni, Czyli trzeba to umiec zostawić, zapomniec o tym i brac realne życie w swoje ręce, Czego Ci niezmiennie życzę.

Odnośnik do komentarza

Psycholog o której byłeś to tragedia - jej reakcja była raczej wyrazem własnej niekompetencji, niż twoją winą. Myślę że warto udać się do psychoterapeuty - to nie to samo co psycholog, a osoba która powinna przynajmniej w teorii, pomagać Ci w pracy i konfrontacji z rzeczami które opisałeś. Ważne jest to że w przypadku sesji terapeutycznej nie tyle rozgrzebujesz swoją przeszłość, co robisz coś z nią. Osoba która jest twoim terapeuta nie powinna oceniać Ciebie (wg. mnie to skreśla jako dobrego terapeutę), a być zdolna do tego żeby Cię wysłuchać i dać odpowiednie rozwiązania/ odpowiedni kierunek pracy nad sobą. Praca terapeutyczna nie zawsze jest przyjemna, nie zawsze słyszy się czy czuje mile rzeczy, ale powinna pomagać Ci dochodzić do konstruktywnych wniosków i zwiększać wpływ na swoje życie. Na pewno warto spróbować.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...