Skocz do zawartości
Forum

Dlaczego nie chcę być szczęśliwa?


Gość AniaW15

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę na tym forum pierwszy raz, więc z góry przepraszam jeśli taki temat już się pojawił lub jest napisany na nieodpowiednim forum. Od kilku lat(teraz mam 17) jest mi naprawdę źle. Nie jestem w stanie nic robić. Jedyne co robię myślenie. Sprawia mi najmniej trudności. Tylko leżę w łóżku i myślę o wszystkim, głównie o tym co czuję. Nie pozwala mi to na normalne funkcjonowanie i pochłania cały mój czas i energię. Ale to nie o tym chciałam pisać. Nie wspomnę już o moich nagłych i skrajnych zmianach nastroju, które przerażają nie tylko mnie. Nie wiem czy to kwestia wieku, ale naprawdę lubię czuć się źle, uwielbiam silne emocje i szybko się nudzę. Zauważyłam, że specjalnie się dołuję i wmawiam, że NIKT mnie nie kocha i nie mam NIKOGO, choć to nieprawda. Z rodzicami mam okropny kontakt. W ogóle wszyscy w domu mają ze sobą złe relacje i czuję, że gdyby tylko mogli wyjechaliby i nigdy nie wrócili. Mam sporo znajomych, nie powiedziałabym, że przyjaciół, bo czuję, że to niemożliwe się ze mną przyjaźnić. Moje poczucie osamotnienia wynika po pierwsze z tego, że wmawiam sobie że nikt mnie nie lubi, a po drugie nikt mnie nie rozumie, tego drugiego jestem prawie pewna. Każdy potrafi normalnie żyć, a ja, gdy chcę komuś wyjaśnić jak się czuję spotykam się z dziwnymi reakcjami i spojrzeniami. Probowałam szukać pomocy u wielu osób, ale wszystkie reagował podobnie. Te bliższe wprost mówiły, że nie do końca rozumieją, ale mogę na nich liczyć, a ja jak to ja zamiast się ucieszyć to tylko pogrążałam się bardziej w poczuciu niezrozumienia. Bo dlaczego nikt nigdy nie czuł tak jak ja? Z jednej strony chciałam żyć normalnie i być szczęśliwa, mieć pasję i cel w życiu, a z drugiej wręcz przeciwnie, lubiłam taką "depresyjną" siebie, bo dostarczało mi to większej przyjemności niż te wszystkie dobre chwile. Myślę też, że tak mi wygodniej, chociaż to mnie niszczy od środka. Poza tym bardzo się boję. Nie znam innej siebie, za bardzo się w tym pogubiłam i myślę, że jakbym miała nagle być szczęśliwa to nie byłabym sobą. Dołują mnie te wszystkie opinie i hasła typu "każdy człowiek powinien być szczęśliwy" "wystarczy zmienić sposób myślenia i złe nawyki" "to od nas zależy czy będziemy szczęśliwi". Źle mi też wtedy, gdy czytam o ludziach, którzy mają depresję i bardzo chcą z niej wyjść. Skoro oni tak chcą, to czemu ja nie? To sprawia, że odechciewa mi się żyć i uważam, że tu nie pasuję. Bo chcę być szczęśliwa tak bardzo jak nie chcę. Ale nie da się tak ciągle funkcjonować, więc często myślę, że lepiej w ogóle nie żyć. Nawet moje związki muszą być toksyczne, bo inaczej bym się zanudziła. Czy to da się leczyć? Czy jest szansa, że będę mogła żyć normalnie? Jak mam przetrwać, gdy terapia na ten moment wydaje się niemożliwa?

Odnośnik do komentarza

Oczywiście, że masz szansę na normalne życie. Jesteś młoda, wszystko jeszcze przed Tobą. Pamiętaj, że to, że zmienisz pewne swoje zachowania czy przyzwyczajenia nie sprawi, że staniesz się kimś innym. To nadal będziesz Ty, nadal będziesz mogła podejmować decyzje dotyczące swoich pasji, uczuć itp. Spróbuj udać się ze swoim problemem do psychologa. Tylko dokładne poznanie Twojej sytuacji na miejscu pozwoli na to, by specjalista mógł Ci pomóc.

Odnośnik do komentarza

To może troszkę zmień swoje priorytety. Z postu wynika ze zwyczajnie bardzo się nudzisz. I z tych nudów wyobrażasz sobie jaka jestes nieszczęsliwa, sama siebie żałujesz, roztkliwiasz się nad sobą i pradoksalnie jest Ci swietnie, bo przynajmniej sama dla siebie jestes pępkiem świata .Eureka! dla kogoś jestes najważniejsza .Dla siebie.Czyli stan ,w którym jestem, jest świetny . Stanie trwaj!

Niby co tu się dziwić. Domownicy jak piszesz zajęci sobą- czyli nikt Tobą sie nie przejmuje. Rówiesnicy, choc przedstawiasz im swoje wnętrze, swoje problemy i dylematy raczej nie patrzą na Ciebie jak na oryginalną osobę ( a chyba tego bys oczekiwała) tylko trochę dziwną a Ci bardziej empatyczni, mówią, ze jakbys jakiejś pomocy potrzebowala to się odzywaj. Jednak Ty czujesz niedosyt, Ty tyle czasu sobie poswięcasz, takie masz głębokie przemyslenia na swój temat a oni tak po prawdzie Cię ignorują.

To tak jakbys w sobie wykształciła głebokie samouwielbienie Ciebie ,istoty myslącej i cierpiącej. To własciwie możesz to kontynuwac spokojnie i długotrwale. Tyle, ze jako osoba mysląca masz obowiązek zadbac sama o siebie, bo w dorosłym wieku juz nikt o nas nie dba, tylko sami musimy się o siebie zatroszczyć. Przywilej dorosłosci. A co więcej ,z czasem jeszcze opieką i troską jestesmy zobowiązani otoczyc nasze dzieci jesli takowe na swiat powołamy i naszych rodziców jak zaczną się starzeć. Ty to czujesz i żal Ci tego, ze beztroskie życie wraz z dorosłoscia mija (taka kolej rzeczy) i aktualnie tak pięknie się roztkliwiasz nad sobą .

Tyle, ze taki styl bycia, całodniowe rozważania nad swoją własną istotą do niczego tak naprawdę nie prowadzą. Czyli jako istota mysląca i dbająca sama o siebie, powinnas się zapytac po co to robisz i dlaczego to robisz. Dlaczego to własciwie nam napisałas - z nudów. Po co, skoro oprocz chwilowej przyjemnosci pożałowywania własnej osoby nie masz tak naprawdę żadnych pożytków z tego- nie wiem. Moze jestes tak samolubna i zapatrzona w siebie, ze ta chwila przyjemnosci w żałowaniu siebie jest tą ,dla której wydaje Ci się, ze warto żyć?

Ale w tym stylu żyjąc możesz przegrac własne życie. Młodzi ludzie potrzebujacy andrealiny stawiają sobie cele bardziej zewnętrzne. Kazdy rodzaj ruchu, ktory sie lubi :bieganie, jazda na rowerze, basen, gra w kosza, siatkówkę, uprawianie karate, nie wspominając o sportach ekstremalnych wyzwala w nas euforię, endorfinki. Kazdy zewnętrzny cel, pójsc na jakis kurs np informatyczny, zaliczyc go o terminie tez jest nas w stanie wprowadzic w stan podwyzszonej gotowosci, podwyższonego ryzyka, szczególnie jak się denerwujemy, ze zbrakło nam czasu aby lepiej się przygotowac.

Inni mając podniety wynikające z celów zewnętrznych idą do przodu w zdobywaniu nowych umiejętnosci a tym samym łatwiej się znajdą w zewnętrznym życiu, bo bardziej będą rozumieli mechanizmy rządzące zewnętrznym światem.

A Ty zapadając się z luboscią coraz większą w swój świat wewnetrzny oduczysz się go, tego zewnętrznego świata, choć jako młoda 17 letnia osoba, jeszcze go zbyt dobrze nie poznałas. Nie będziesz realizowała żadnych zewnętrznych celów, bo będą Ci nieważne. Zaczniesz odstawać od rówiesników, co może jednak z czasem Cię frustrować. Rodzice kiedys powiedzą jestes juz dosc dorosła to idz sobie w świat, utrzymuj się. A co Ty im powiesz. Nie, chce byc w domku i od rana do wieczora zalegac na kanapie i rozkminiac swoją nieszczęsliwą osobę. Chyba Cię wyśmieją.

Nie czujesz tego, ze tym roztkliwianiem się cofasz się? Małe dziecko jak się przwróci, jak mu żle, to płacze całym sobą i potrzebuje pocieszenia, bo jest taaakie bardzo , ale to bardzo nieszczęsliwe. Tyle, ze jak juz sobie popłacze i najbliżsi go potulą, pożałują to za chwilę tak samo jak było nieszczęsliwe to cieszy się nową zabaweczką, jakąs nową osobą, która weszła do pomieszczenia. Ono nie ma czasu na długotrwałe uzalanie się nad sobą. bo życie jest takie ciekawe i szybko płynie i ono szybko musi się dowiedziec co jest w drugim pokoju, a co za chwilę będzie na spacerze.

Ty próbujesz cofac sie do okresu użalania się nad sobą i przeciągania tego do dnia następnego i następnego...
Czyli Ty sie cofasz, nie rozwijasz. A skoro jako istota mysląca masz rozum, to zapytaj czy to jest dla Ciebie korzystne. Chyba jednak nie. To swiadomie musisz wyjsc z tego uzalającego sie nad sobą letargu i zalesc sobie inne zewnętrzne cele, które tez dadzą Ci przyjemnosc, andrealinkę, euforię.

Jestes coraz bardziej dorosla to ucz się zarządzania sobą.Nikt za Ciebie tego nie zrobi.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...