Skocz do zawartości
Forum

Wyśmiewanie się z wiary- czy powinnam zareagować?


Gość patrycja_33

Rekomendowane odpowiedzi

Gość patrycja_33

Jestem 33 letnią kobietą, jestem od urodzenia katoliczką, ale przez ostatnie kilka lat jak nigdy zbyt często zdarza się, ze ktoś w nowo poznanej grupie szydzi z katolików, źle się odnosi do ogółu wyznawców tej religii. Zawsze źle się z tym czuję, ponieważ jestem od urodzenia katoliczką, uczęszczam co niedzielę do kościoła, w moim życiu moja wiara bardzo dużo dla mnie znaczy, modlitwa i wiara po prostu mi pomaga w życiu- a nie przeszkadza. Niestety, często słyszę bardzo niemiłe komentarze z ust osób, które nie wiedzą, ze jestem osobą wierzącą. Zaczęłam pół roku temu pracę w korporacji i kiedyś temat w biurze zszedł na katolicyzm. Ja nie rozmawiałam wtedy z grupą, pracowałam na komputerze, oni siedzieli wokół- mieli przerwe i rozmawiali i tak sobie posłuchałam, jak to osoby wierzące są zacofane, że to mohery, że ludzie nie wykształceni i ciemni, że jak można wierzyć w takie bajki itp. Oni nie wiedzą, ze jestem wierząca, gdyż na temat wiary nie rozmawiam (to prywatna sprawa nas wszystkich, podobnie jak orientacja seksualna itp), ale było mi przykro, ze osoby wierzące są tak szufladkowane. Ja sama nie uważam sie za ciemnotę, jestem wykształcona, mam szerokie horyzonty, jestem osoba tolerancyjną, religia mnie w niczym nie ogranicza- a wręcz przeciwnie, pomaga mi. Tak sie zastanawiam, czy przy najbliższej okazji, gdyby znów pojawił się ten temat to powinnam zabrać głos, czy lepiej sie nie odzywać i nie starać się grupie przedstawiać swoich racji, skoro są tak bardzo anty?

Odnośnik do komentarza

Masz dobrą zasadę, na temat wiary nie rozmawiam i tego się trzymaj, bo to powinna być dla każdego prywatna sprawa i wchodzenie w polemikę nie ma sensu.
Tak jak i przekonywanie w jedną czy drugą stronę.
Ani oni nie zmienią Twojego poglądu, tak i Ty nie zmienisz ich, więc tym bardziej przekonywanie do swoich racji mija się z celem.
Możesz jedynie rzucić jakiś ogólnik o tolerancji, żeby nie szufladkować ludzi, to samo można powiedzieć o ludziach wierzących co i niewierzących, tylko czy to coś da...
Nie bierz też do siebie tych uwag i się tym nie przejmuj.
Skrajne poglądy zawsze będą, można powiedzieć, że wiara dzieli ludzi, bo nie jesteśmy tolerancyjni.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Widzisz , chodzenie do kościoła i nazywanie siebie katoliczką w cale nie mówi o tobie że naprawdę wierzysz. Jezus oddał życie za wiarę , nie wyrzekając się jej do końca natomiast osoba która wstydzi się zwrócić uwagę tylko dlatego że no właśnie dlatego że ???????
Druga sprawa to ich dialog na temat ciemnoty , moherów i innych. Nie zwrocilaś uwagi bo po części mają rację a po części nie utożsamiasz się z tą grupą o której była mowa pomimo że wiara chrześcijańska budowana jest na wspólnocie wszystkich ludzi z trędowatymi na czele.
Podsumowując , jeśli przekraczasz próg kościoła z własnej nieprzymuszonej woli akceptujesz to wszystko co w nim się znajduje. Ja jak bym był na twoim miejscu nie brał bym za bardzo do serca tego co mówią dlatego że nie mówią wprost do ciebie a jeśli przeszkadza ci głośna rozmowa to poproś o ściszenie.

Odnośnik do komentarza
Gość patrycja_33

Ale ja sie nie wstydzę swojej wiary, nie odezwałam sie dlatego, ze nie wiedziałam, czy warto się odezwać i wyrażać swoją opinię do ludzi, którzy są tak bardzo przeciwni wierze i wierzącym. Poza tym ja nie lubię rozgłaszania wszędzie, ze jest sie wierzącym, czy niewierzącym, bo to bardzo delikatna i osobista sprawa i z pewnością nie chciałabym na ten temat rozmawiać z osobami, które są mi słabo znane, z którymi tylko życie zawodowe mnie łączy. Nie rozmawiam także w pracy o swoim małżeństwie, o dzieciach rodzinie, bo tez uważam, ze to sprawa prywatna, choć wszyscy wokół głównie o tym gadają, nawet czasem zdradzają szczegóły kłótni małżeńskich itp. Ja nie widzę w tym sensu.

Odnośnik do komentarza

no ale tak właściwie to czego chcesz ?

oni rozmawiali między sobą, nie pytali Ciebie o zdanie. Więc myślisz, że co byś mogła osiągnąć takim wtargnięciem do dyskusji ze sztandarem wiary w dłoni ?

oni wyrażali swoje poglądy do siebie...no chyba, że jesteś przewrażliwiona i musisz swoje 3 grosze wcisnąć znam takich :) ale jeśli nie musisz, to znaczy, że jednak są jeszcze normalni wierzący :)

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Poza tym ja nie lubię rozgłaszania wszędzie, ze jest sie wierzącym, czy niewierzącym, bo to bardzo delikatna i osobista sprawa i z pewnością nie chciałabym na ten temat rozmawiać z osobami, które są mi słabo znane, z którymi tylko życie zawodowe mnie łączy.

Dlaczego tak uważasz , chodzi o zwrot "delikatna"

Odnośnik do komentarza
Gość niepraktykująca 40

Czy wyśmiewanie z wiary, czyli z BOGA/STWÓRCY miało jakiś sens dowiemy się w życiu po życiu, no, chyba, że się ma pojęcie o Bogu, jak świnia o tańcach, i, że się żyje z dnia na dzień z myślą, że życie nie ma sensu, bo i tak i tak do gleby w postaci śmierdzącej mazi.
To co nie tak dawno zrobiła kobieta wierząca, lejąc redaktora relacjonującego fanatyzm religijny, krzyżem po mordzie, jest właśnie parodią wiary, i to należy głośno tępić, a nie chować głowę w piasek.
Żeby zamknąć mordy kpiącym z Boga, należałoby się przygotować merytorycznie z jakichś źródeł naukowych. Choćby przykład: prawdopodobieństwo powstania życia przez przypadek i ewolucję jest wyrażone cyfrą 10 do minus 113, czyli prawie zerowe! Już to wskazuje, że jednak musi być Stwórca/Bóg, tylko gdzie On ma laboratoria, w których tworzył kody genetyczne? Z kolei Kirkwood w "Czas naszego życia" pisze, że człowiek, to przedmiot jednorazowego użytku. Jeśli to okazałoby się prawdą, to byłaby to porażka Boga, i wcale się nie dziwię, że człowiek kpi z wiary
i niewidzialnego Boga.

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

~niepraktykująca 40 , fajne dewagacje i konkluzje. Ja natomiast uważam że niczym nie różnimy się od innych żyjących gatunków na ziemi a droga ewolucji utrzymana została na tych samych założeniach. Różnice polegają tylko i wyłącznie na możliwościach adaptacji w naturalnym środowisku.
Zwierzęta potrafią bez problemu utrzymać ciągłość gatunku bez postępu cywilizacyjnego a ludzie ? Noe na swoją arkę też zabrał tylko nie pamiętam samych ludzi ?

Odnośnik do komentarza

Żeby dać odpowiedź na twoje pytanie, czy powinnaś zareagować, potrzeba najpierw wyjaśnić dwie rzeczy.

1. Czy ich uwagi dotyczyły rzeczy stwierdzonych i niepodważalnych faktów, czy poglądów i opinii, czy też w ogóle aksjomatów wiary. To jest ważne, ponieważ z faktami się nie dyskutuje. A z poglądami i opiniami tak. Mieliśmy tu na forum niedawno przykład, kiedy osoba nadała sobie nick "Owsiakzłodziej", po czym natychmiast w następnym wpisie dostała odpowiedź: "twój nick jest obraźliwy". To była właściwa reakcja, ponieważ żaden sąd nie wykazał kradzieży (choć są ludzie, którzy twierdzą, że do czegoś doszło). Autor wpisu ma prawo do takiego poglądu, ale wygłaszanie go publicznie może być obraźliwe dla innych. To są nasze podstawowe prawa: mamy prawo do wypowiedzi, mamy też prawo, aby nie być obrażanym. Z tego wynika druga rzecz:
2. czy biuro jest miejscem publicznym? W mojej ocenie - tak. Ponieważ do miejsca prywatnego udaję się tylko wtedy, kiedy chcę, jestem zaproszony. Za to do biura muszę przyjść, bo jestem zatrudniony i tam pracuję. Nie mogę sobie wybrać, że tam nie będę chodził, tak jak dla odmiany mogę sobie wybrać, że nie będę chodził na wiece zwolenników czegoś, co uważam za głupotę.

Czy rozmowa koleżanek i kolegów była wypowiedzią o charakterze publicznym? Tak, jeżeli mówili na tyle głośno, że byłaś zmuszona to słyszeć, z racji bliskości twojego biurka. Nie mogłaś uniknąć wysłuchiwania ich dialogów. Co prawda oni też nie mogą sobie wybrać miejsca, gdzie mają pracować cały dzień, bo mają przydzielone swoje biurka, ale to niczego nie zmienia. Nie mogą ciebie zmuszać do wysłuchiwania poglądów i opinii, z którymi się nie zgadzasz i są dla ciebie obraźliwe. Masz do tego prawo. To twoje prawo ich jednak w niczym nie ogranicza: mogą te poglądy nadal mieć i głosić, ale w dowolnym miejscu prywatnym, a tobie nic do tego.

Czyli odpowiedź na twoje pytanie brzmi tak: zdecydowanie możesz zareagować mówiąc, że "jesteś zmuszona słyszeć ich rozmowę, w której wygłaszane poglądy są dla ciebie obraźliwe. Nie chcesz ich wysłuchiwać". Dla porównania sytuacja symetryczna w drugą stronę: w trakcie ich rozmowy do twojego biurka podchodzi koleżanka, której mówisz głośno, że "osoby rozmawiające po sąsiedzku to cyniczni aroganccy prostacy i tak właściwie głupki". Jest to też prywatny pogląd, do którego zawsze masz prawo, ale jeżeli wygłosisz go dostatecznie głośno, to oni mogą się poczuć dotknięci.. No właśnie. I właśnie wg takiej samej zasady ty też poczułaś się dotknięta ich wypowiedziami, jako osoba poczuwająca się do katolickiej wspólnoty. I dlatego ich zachowanie nie jest w porządku.

To by była teoria. A teraz praktyka. Moje doświadczenie jest takie, że osoby zachowujące się grubiańsko, to często pyskaci, niedowartościowani prostacy. Może i są ekspertami wielkiej klasy w swoich dziedzinach, mają doktoraty albo coś więcej, ale chamstwo wyłazi im z butów. Nie na darmo w naszej polskiej kulturze głośne zachowanie w miejscu publicznym jest uważane za nietaktowne. To właśnie po to, aby uszanować innych i nie zmuszać do uczestniczenia w naszych sprawach. Tymczasem te osobniki, kiedy są w gromadzie, potrafią być bezczelne i na pewno nie będą wdawać się w subtelne rozstrzyganie, kto ma rację. Czy stać cię na otwarty spór z takim adwersarzem? Obrzuci cię obelgami, z którymi nie ma jak dyskutować logicznie, a do tego będzie miał swoją gromadkę rechoczących popleczników. Nie wiem, czy twoi koledzy i koleżanki z pracy są tacy, oraz w jakich pozostajecie relacjach, ale na tych warunkach, które opisałaś, chyba nie ma co się odzywać. Nie wiemy jednak, co przyniesie czas, może już niedługo. Może jeszcze będziesz mieć okazję na skuteczny rewanż. Tylko na jaki rewanż może pozwolić sobie uczciwy katolik?.. Hmm. Więc może raczej: kiedy będziesz na dostatecznie dobrej pozycji (np. spotkanie jeden na jeden, kiedy ten ktoś ma do ciebie sprawę, na której mu zależy i nie stać go na arogancję wobec ciebie, etc.), możesz spróbować w rozmowie uzmysłowić mu, dlaczego jego zachowanie nie było wtedy właściwe, a jeżeli zobaczysz zrozumienie po tamtej stronie - szlachetnie wybaczyć. Z nadzieją, że sytuacja się więcej nie powtórzy.

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Jak czytam odpowiedzi , nasuwa się pytanie czy to odpowiednie forum na to pytanie. Chyba lepiej to załatwić między ludźmi twojej wiary i na portalu tej wiary. Może problem nie leży po stronie ludzi którzy sobie opowiadali w wolnej chwili kawały.

Odnośnik do komentarza
W dniu 22.02.2019 o 15:09, Gość Psychoaktyw napisał:

Jak czytam odpowiedzi , nasuwa się pytanie czy to odpowiednie forum na to pytanie. Chyba lepiej to załatwić między ludźmi twojej wiary i na portalu tej wiary. Może problem nie leży po stronie ludzi którzy sobie opowiadali w wolnej chwili kawały.

a niby czemu, nie wolno juz gadac o Bogu, czy co?

Odnośnik do komentarza
W dniu 21.02.2019 o 22:25, Gość patrycja_33 napisał:

Jestem 33 letnią kobietą, jestem od urodzenia katoliczką, ale przez ostatnie kilka lat jak nigdy zbyt często zdarza się, ze ktoś w nowo poznanej grupie szydzi z katolików, źle się odnosi do ogółu wyznawców tej religii. Zawsze źle się z tym czuję, ponieważ jestem od urodzenia katoliczką, uczęszczam co niedzielę do kościoła, w moim życiu moja wiara bardzo dużo dla mnie znaczy, modlitwa i wiara po prostu mi pomaga w życiu- a nie przeszkadza. Niestety, często słyszę bardzo niemiłe komentarze z ust osób, które nie wiedzą, ze jestem osobą wierzącą. Zaczęłam pół roku temu pracę w korporacji i kiedyś temat w biurze zszedł na katolicyzm. Ja nie rozmawiałam wtedy z grupą, pracowałam na komputerze, oni siedzieli wokół- mieli przerwe i rozmawiali i tak sobie posłuchałam, jak to osoby wierzące są zacofane, że to mohery, że ludzie nie wykształceni i ciemni, że jak można wierzyć w takie bajki itp. Oni nie wiedzą, ze jestem wierząca, gdyż na temat wiary nie rozmawiam (to prywatna sprawa nas wszystkich, podobnie jak orientacja seksualna itp), ale było mi przykro, ze osoby wierzące są tak szufladkowane. Ja sama nie uważam sie za ciemnotę, jestem wykształcona, mam szerokie horyzonty, jestem osoba tolerancyjną, religia mnie w niczym nie ogranicza- a wręcz przeciwnie, pomaga mi. Tak sie zastanawiam, czy przy najbliższej okazji, gdyby znów pojawił się ten temat to powinnam zabrać głos, czy lepiej sie nie odzywać i nie starać się grupie przedstawiać swoich racji, skoro są tak bardzo anty?

Kto zaprze sie mnie przed ludzmi, tego  ja zaprę sie przed Ojcem. powinnaś 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...