Skocz do zawartości
Forum

Dlaczego czuję potrzebę posiadania rodziny?


Gość michalina31lat

Rekomendowane odpowiedzi

Gość michalina31lat

Jestem już 10 lat w związku partnerskim, jesteśmy bardzo szczęsliwi z partnerem. Dzieci mieć biologicznych nie możemy z powodu mojej wady anatomicznej macicy, a do adopcji nas nie zakwalifikowano ze względu na to, ze od 17 do 20 roku życia leczyłam się na depresję, byłam na to 3 tygodnie w szpitalu psychiatrycznym, a w przypadku adopcji po prostu nie można mieć za sobą tego typu problemów, więc własnej rodziny nie możemy założyć. Partner ma dziecko, więc nie jest to tak, ze nie ma sie jak spełnić jako ojciec, bo jest rozwodnikiem i ma syna. Ja natomiast od lat mam dziwną potrzebę... posiadania rodziny i nie wiem, czy to jest normalne... Swojej nie założę- jak już pisałam, no ale wciąż myślę o tym, jak chciałabym mieć kogoś, z kim łączą mnie jakieś bliskie więzi. Na chwilę obecną mam tylko partnera- on jest dla mnie najbliższą rodziną, ale gdy jesteśmy u niego w rodzinie, to czuję, ze nie przynależę tam, czuję się troche obco. Ja sama rodziny nie mam, wychowywałam sie w domu dziecka od 2 roku życia- jestem sierotą bez żadnych korzeni i bliskich- szukałam, więc wiem to na pewno. W rodzinie partnera wciąż czuję się obco, choć jego rodzice i rodzeństwo są mili, no ale traktują mnie inaczej niż swoich zięciów- tak bardziej z dystansem, nie są tacy swojscy w tym kontakcie. Zięciowie- czyli mężowi ich dwóch córek zwracają sie normalnie do reszty rodziny- czyli cioć i wujków, a ze mną ta reszta rodziny jest cały czas na "pani", choć ja chciałabym skrócić ten dystans, no ale mnie młodej nie wypada, by im proponować mówienie np. ciociu czy jakoś tak. Dziwne jest to, co czuję, nie wiem sama, czy przesadzam, bo przecież mam członka najbliższej rodziny obok siebie- jest to partner mój od 10 lat, wiec nie bardzo rozumiem, dlaczego tak tęsknię za czymś, czego nie miałam nigdy. A moze to tylko jakieś urojenia, ze tak fajnie mieć rodzinę, że może w praktyce dużo ciężej jest mieć rodzinę niż jej nie mieć? Sama nie wiem, skad te emocje i dziwna tęsknota. Co do przyjaciół, to mam przyjaciół i traktuję ich jak rodzinę- także są mi najbliżsi zaraz po partnerze, więc niby mam wszystko, jedynie nie ma między nami więzów krwi- ale nie o to chodzi, bo dziecko adoptowane bym kochała niezależnie od braku podobieństwa genetycznego. O co wiec chodzi? Czy przesadzam?

Odnośnik do komentarza
Gość Popierampopieram

Ja cię dobrze rozumiem, bo mieć maleństwo to coś wspaniałego i unikalnego - wychować takiego brzdąca i pokazać mu świat, uczestniczyć w procesie wzrastania tego młodego człowieka. I nie ma znaczenia, czy to własny malec czy adoptowany. Niestety nie poradzę ci tu za wiele, ale może... Przygarnij psa? Pies też może wnieść wiele radości do życia, a do tego będziesz miała mniej czasu na rozmyślania o bezdzietności, bo będziesz zajęta nowymi obowiązkami.

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Mamy psy- i to aż dwa oraz kota. bardzo je kocham, no ale rodziny nadal brak. Szczególnie to odczuwam w święta, gdy jestem u rodziny partnera i czuję sie tam taka obca, jakbym nie była częscią ich rodziny. Choć nigdy nikt z nich nie powiedział mi, ze jestem obca.

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Chciałabym ślub wziąć, no ale partner nie chce o tym słyszeć. Miał już żonę, miał bardzo burzliwe i krótkie małżeństwo, mówił, ze ma uraz, nie wyobraża sobie drugi raz brać ślub, a w ogóle dla niego ślub nie gwarantuje nic, on twierdzi, ze i tak jestem jak jego zona, bo już tak długo i szczęśliwie ze sobą żyjemy. na ślub raczej nie mam co liczyć, choć nie ukrywam, ze bardzo pragnęłabym, by był moim mężem. A rozbijać udany związek tylko dlatego nie miałabym sumienia., bo to jedyny tylko mankament tego związku. Pech chciał, że on kiedyś już się ożenił i nie wypaliło i nie chce wracać do tego typu relacji.

Odnośnik do komentarza

Tak, można go rozumieć, ale mógłby to zrobić dla Ciebie, nic by nie stracił, a mówiłaś mu o swoim samopoczuciu, że czujesz się obco w jego rodzinie.
Jeśli nic go nie rusza, a jest wam dobrze, to zaakceptuj ten stan rzeczy i czuj się jak żona, nie wmawiaj sobie, że czujesz się obco.

Na pocieszenie powiem Ci, że dużo par, nawet mających dzieci, żyjących w związku partnerskim, decydując się ślub po 10-15-tu latach bycia razem, krotko po, się rozchodzą.
Nie wiem dokładnie co tak na to działa, ale chyba to, że bez ślubu bardziej się szanują, są ze sobą bo chcą, nie czują się tak związani..., ale jak zwykle nie ma reguły.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Tak, on wie, co czuję, ale powiedział, ze nie moze zrobić nic wbrew sobie, że on miał 2 sluby- kościelny i cywilny i twierdzi, ze to tylko niepotrzebna strata czasu, że to nic nie zmienia w życiu między dwojgiem ludzi, niczego nie ułatwia, a może utrudnić, bo była robiła mu problemy z rozwodem, póxniej jeszcze musiał sie z nią dzielić tym, co sobie ciężko wypracował. Nie ma szans na slub. Tłumaczę mu, że przecież z była pobrali sie dlatego, ze wpadli, że byli nawet para, wzięli ślub dla dziecka tylko, po pół roku mieli już złożone papiery rozwodowe, my natomiast z miłości jestesmy razem, no ale ślub mu się tylko ze złymi rzeczami kojarzy, wiec nie wygram...

Odnośnik do komentarza

Została mu awersja do ślubu i nie ma się co dziwić po takich przejściach.

Zadałaś trochę dziwne pytanie w tytule, bo każdy ma taką potrzebę, ale ślub i wesele, o czym marzy każda dziewczyna, jest niczym w stosunku do szczęśliwego życia.
Jednym słowem lepiej żyć szczęśliwie w związku partnerskim niż nieszczęśliwie w małżeństwie.
A do pełni szczęścia zawsze nam coś brakuje...
Więc pozostaje Ci cieszyć się z tego co masz i że, nie jesteś sama i nie masz męża chama czy jakiegoś psychola.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Ja sie z tego cieszę, tylko nie bardzo rozumiem, skąd to poczucie obcości w jego rodzinie, skoro jesteśmy już razem 10 lat, to chyba powinnam być traktowana przez jego rodzine tak jak mężowie ich córek i reszta, an ie jak osoba obca. Gdy się poznalismy to byłam taka szczęsliwa, ze on ma dużą rodzinę, ze wreszcie będę miała swoje rodzinne stado, a nie tylko jego, tylko że po latach ja wciąż się czuję tylko jako partnerka, a nie synowa, chociaż po tych latach razem spędzonych powinnam juz zyskac miano synowej, bo nie jestesmy w przelotnym związku.

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Poza tym jest jeszcze inny problem, chodzi o mieszkanie, bo nie jest ono wspólne i partner raczej chce, by tak pozostało. On kupił to mieszkanie nim poznał mnie, później ja się do niego wprowadziłam, już kolejny remont robilismy także z moich pieniędzy, 2 lata temu zaproponowałam partnerowi, ze skoro jestesmy w tak powaznym długoletnim związku, to może zgodziłby się na to, bym ja spłacała co miesiąc po kawałku połowę kwoty tego mieszkania, by czuć się w pełni u siebie, by było to takie całkowicie nasze gniazdko, no ale on nie chciał, mówił, ze jest dobrze jak jest i jest to tak samo moje jak i jego mieszkanie, bo nie liczy się, kto jest właścicielem w dokumentach. Ja natomiast bardzo chciałabyym spłacić połowę tego mieszkania mu- by mieć tę pełną wspólnotę. Niby to nic, ale sprawia, ze czasem niepewnie sie czuję, ze jakby co, to zostaję z niczym, choć wiem, ze partner mnie kocha.

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Właśnie to mnie najbardziej dobija, bo z jednej strony mówi, ze jesteśmy najbliższą rodziną, a z drugiej ta sytuacja z mieszkaniem, że jako rodzina nie mozemy mieć wspólnego mieszkania, nie mogę mu w połowie spłacić tego mieszkania, by poczuć się tak na 100% u siebie. To wiąże się takze z jego przeszłością, bo właśnie po rozwodzie finansowo dużo wtedy stracił i teraz nie chce, by tak sie stało. Tylko, ze ja nie zamierzam go porzucać, chcę dbać o nas, byśmy razem całe życie przeszli, więc nie widzę powodu, dla którego on się tak asekuruje po tak długim stażu zwiazku.

Odnośnik do komentarza

To wytłumacz, że tym razem nie straci, a zyska.
Niech Ci też nie wciska kitu, że to mieszkanie jest wspólne, bo najważniejsze jest co stoi w papierach.
Myślę, że on nie chce się z Tobą dzielić mieszkaniem, bo chce je w przyszłości przepisać testamentem na dziecko. Tylko nie obchodzi go, że zostaniesz z niczym.
Jest taka sytuacja, on umiera za X lat, to Ty zostajesz wyrzucona z mieszkania.
Porozmawiaj z nim szczerze, że tak nie może być.
Jeszcze w tej sytuacji ślub by Cię ratował, a tak ani małżeństwo, ani wspólność majątkowa.

Jeśli nie uda Ci się go przekonać, a chcesz z nim być, musisz myśleć o własnym lokum.
Mogłabyś teraz wziąć kredyd na połowę tego mieszkania, dać mu kasę, nie może to być w ratach, jak proponowałaś, jednocześnie z zapisem współwłasności, to by było najlepsze rozwiązanie,
lub ślub z rozdzielnością majątkową, też by Cię jakiś sposób zabezpieczał.

Pozostaje pytanie, czy odziedziczysz jakieś mieszkanie, po rodzicach czy krewnych, bo jeśli byś miała taką perspektywę, mogłabyś odpuścić, ale nie inwestować w jego mieszkanie, tylko sobie odkładać na zaś.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Taki asekurant

Ty nie musisz płacić za błędy z jego poprzednich relacji. Im więcej piszesz, tym lepiej rozumiem, skąd w tobie to uczucie wyobcowania. Powiem krótko - intuicja cię alarmuje. I być może słusznie. Też zacznij się "asekurować".

Odnośnik do komentarza
Gość michalina31lat

Ale ja nie mam rodziców ani krewnych, zostałam sierota jako małe dziecko, wychowałam sie w domu dziecka. Po opuszczeniu domu dziecka dostałam ruderę socjalną w patologicznej dzielnicy, gdzie mieszkałam, do końca studiów później poznałam jego i do niego się wprowadziłam. Tak, ponoć chce, by w przyszłości to było mieszkanie jego dziecka, ale jeszcze nie jest pewien, jeszcze nie przepisał. Proponowałam wielokrotnie połowę kwoty za to mieszkanie, ale nie da się go przekonać, a do ślubu to już w ogóle nie... On cały czas oburza się, ze na drobiazgi zwracam uwagę, że jesteśmy rodziną, jestem od lat u siebie, bym nie dała się złapać w pułapkę, ze papierek coś zmienia, bo jemu papierek i małżeństwo zniszczyło fragment życia.

Odnośnik do komentarza

Jak dojdziesz że swoich pieniędzy do swojego mieszkania to też będzie dobrze.Zycie Wasze będzie się toczyło tam gdzie mieszkacie a to nowe mieszkanko, które nabędziesz dasz na wynajem i tym będziesz np spłacała kredyt.A jak już spłacisz to będą dodatkowe pieniądze do budżetu.Powinnas tak zrobić aby mieć poczucie.ze masz coś swojego niezależnie jak bardzo będziesz dbała i chuchala na Wasza relację.

W domu partnera traktują Cię życzliwie natomiast nie mogą Cię traktować jak synowej.bo ich syn nie ustawił Cię w relacji synowej.Oni jako rodzice mogą uważać.ze dmucha na zimne.albo.ze po poprzednich doświadczeniach widzi i w Tobie wady.ale ponieważ nie trafiła mu się idealna partnerką to z braku takowej godzi się być z nie dość idealną.To on im nieumyslnie daje informacje.ze jesteś ważna ale nie dość wazna.

Zajmij się organizacją swojego malutkiego mieszkania.Bedziesz na to traciła czas i energię i nie będziesz rozmyślała dlaczego nie masz dzieci.A przynajmniej będziesz miała na to mniej czasu i energii

Odnośnik do komentarza
Gość Do Autorki

zaszachuj go, a nic nie stracisz; może wyzwolisz w nim trochę dorosłości, bo narazie zachowuje się jak gówniarz, który sam nie wie czego chce.
Powiedz mu: ponieważ nie planujesz ślubu, nie chcesz też bym była współwłaścicielką mieszkania, więc asekurując się na przyszłość, gdybyś chciał mi powiedzieć: dziękuję za dziś, ale wyprowadź się z mieszkania i mojego życia,
odkładam pieniądze na własne mieszkanie, chucham na zimne. Jeżeli mnie kochasz, to się zmień, a jeżeli teraz perfidnie grasz, to mimo wszystko, od czasu do czasu zaproszę cię do mojego mieszkania , ale tylko na kawę. Bądź twarda i stanowcza, bo tylko z takimi inni się liczą i szanują.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...