Skocz do zawartości
Forum

Szczerość - Szczerze to jestem sam


Gość Moczador1

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Moczador1

Witam, jestem Tomasz, mam 24 lata, mam stałą dobrze płatną pracę do tego pracuję aktualnie w jeszcze jednej pracy, a z trzeciej zrezygnowałem aby mieć więcej czasu dla siebie.

Wszystko zaczęło się od rozstania z dziewczyną, wiadomo co było, po 3 miesiącach około spotkałem się z nią i jednak magia tego "ideału" prysła i w sumie dalej aż po dzień dzisiejszy nie wywiera u mnie większego obciążenia psychicznego niż 3-5%.

Zacząłem robić porządki w życiu, w domu, wszędzie gdyż lubię aby wszystko miało skład i ład, albo robię coś na 100% albo w ogóle nie robię. Niestety tak samo jest ze szczerością i przez tą szczerość rozpadł mi się znów kolejny związek. W aktualnym stanie jest tak, że albo mówię prawdę, albo nie mówię nic, gdy jednak druga osoba chce, a jest to coś przykrego itd. pytałem, czy na pewno ta dana osoba to chce słyszeć koniec końców tym sposobem wyzerowałem sobie "przyjaciół" praktycznie do zera oprócz jednego i kolegów na zasadzie "na cygara" wpadnie raz na tydzień, bo już zapraszać mnie nikt nie zaprasza. Z jednej strony fajnie bo mniej kasy wypalam na paliwo, papierosy, alkohol itd., ale w realnym rozrachunku zostałem sam, że można powiedzieć, że czasami zdarzy mi się na dzień w ogóle nie użyć głosu swojego.

Szukam celu swoje życia, moim celem życia było, poznać tą drugą połówkę i wiadomo co dalej, aż puki nas śmierć nie rozdzieli, oczywiście etapami, ale cały czas małymi kroczkami powolutku darzyć do tego. Oczywiście jak się okazało za późno urodziłem się o jakieś 30 lat chyba, gdyż to tylko już puste słowa dla aktualnych młodych ludzi w większości, a prowadzenie w miarę moralnego życia - to obce słowa. Mniejsza z tym, skoro któraś X próba z rzędu nie udałą się postanowiłem zmienić swój cel życiowy, jednak jedynie wykreśliłem stary, a nowego nie mam i żyje teraz z dnia na dzień, bez celu = bez sensu, szczerze mówiąc puki mam jeszcze zajęcie jest fajnie, ale odkąd porzuciłem trzecią prace - odrobiłem się i niestety głowa zaczyna pracować i myśleć i mam co raz gorzej każdego dnia zebrać się z łóżka, bo jak już zacznę coś robić to leci jedno za drugim. Tak czy inaczej nie potrafię żadnego celu ustawić by do niego dążyć, a chodzi mi o taki "rozmiar" celu jak wcześniej co miałem.

Ktoś ma może jakiś pomysł?

Odnośnik do komentarza

Ja Ciebie rozumiem, ale każdy ma swoją prawdę,
mając to na uwadze, nie można do końca mówić innym swojej prawdy w oczy, bo inni mają swoje prawdy...

Jak mawiał klasyk, są trzy prawdy.
Prawda, tyż prawa i g....o prawda.
I druga mądrość, jak chcesz mieć przyjaciela, musisz przymknąć jedno oko, jak chcesz go zatrzymać, obydwa.

Dlatego wyluzuj trochę, z tego perfekcjonizmu też, bo ciężko żyć bez znajomych, chyba gorzej niż bez partnera/ki.

Druga sprawa, jak nie kochasz siebie i nie umiesz żyć bez parnerki, to w związku nie będziesz za bardzo potrafił, bo nie można uzależniać się od niej, chociaż na takie niebezpieczeństwa bardziej narażone są dziewczyny.

Jesteś młody, uczysz się na błędach, wyciągaj wnioski i staraj się tak nie spinać.
Zajmij się sportem w wolnych chwilach, poznawaj nowych ludzi i pomału zmieniaj do nich podejście.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Moje ostatnio nowe zasady w życiu mówią, żeby kogoś pokochać, najpierw sam siebie pokochaj, żeby kogoś polubić, najpierw sam siebie polub .itd Co do przyjaciół to może masz racje, ale w moim przypadku to nie, w przypadku moim przyjaciel to jest taki, że jak mu coś dupnę szczerze, on mi nawzajem coś odpowie szczerze i tak żyjemy bez urazy, bez niczego, a czasem warto wysłać jak druga osoba widzi Twój świat i na odwrót.

Niestety jestem osobnikiem typu który uzależnia się od drugiej połówki, chociaż nie tak jak kiedyś, ostatnim razem zupełnie było inaczej. Głównie po związku długo się nie przejmowałem, ponieważ celem było to co wspominałem, innaczej mówiąc czyli być z Tobą osobą na zawsze itd., teraz po prostu zrobiłem, że najważniejsze jest Twoje szczęście, ale przez to dalej mogłem realizować swój cel życiowy, ale dzięki temu jak się z nią rozstałem, przez 3 miesiące nie mogłem sobie poradzić z tym, potem się z nią spotkałem zapytałem się na kolacji czy jest bez mnie bardziej szczęśliwsza powiedziała tak, po kolacji powiedziałem jej że jestem szczęśliwy że swój cel osiągnąłem, ponieważ zniknięcie moim jest bardziej szczęśliwsza, to była nasza ostatnia rozmowa, chociaż chciała jeszcze spotkać się kiedyś, nie odpowiedziałem jej na to nic i dosłownie znikłem z jej życia, pewnie na zawsze już, chyba, że może kiedyś przypadkiem się spotkamy. Od początku wiedziała, że zawsze słowa biorę dosłownie, a jeśli ktoś zabawi się tym, to wtedy po prostu na drugi raz już nie wierzę mu w słowa, głównie chodziło o to by w ważnych sprawach nie strzelała swoich fochów i gadała rzeczy na odwrót bym się domyślał itd. - mniejsza z tym.

Dlatego też uważam, że w tym segmencie życia się nie nadaje i nie próbuję go budować na nowo, wolę wyremontować sektor przyjaźni chociaż nie jest mi łatwo, próbuje też "pokochać" Siebie, ale mi to nie idzie. Mam wielki żal do siebie za błędy i szczególnie takie, że wiedząc, że zaraz popełnię błąd, ja szedłem i go popełniałem.

Szczerze mówiąc, zastanawiam się czy nie iść z powrotem do 3 pracy, żeby tak zająć czas maksymalnie żeby po prostu nie myśleć, tylko w wolnej chwili "spaść" z zmęczenia.

Aktualnie wykańczam swój dom od środka, właściwie od wczoraj zacząłem, no więc mieszkam u rodziców.

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Nałogów nie mam aktualnie żadnych, palenie rzuciłem jakiś czas temu, a alkohol to tak średnio mi idzie - ostatni raz to w sylwestra/nowy rok, ale w sumie jakby kumpla nie namówił na imprezkę to w sumie w domu siedział.

I tak jak mówię do tematu, dziewczyny, żony, założenia rodziny, nie chce rozmawiać uznałem temat za tymczasowo zamknięty i nie chce go poruszać. Nie ze względu na rozstanie, byłą dziewczynę, ale na to jak obserwuje innych w związkach różnego stopnia. Na te dziwne rzeczy zauważone, pytałem rodziców jak można tak postępować, to oni (Ci który mówili żebym nie pierdzielił że nie będę miał nikogo jak nie mam prawdziwych powodów do tego) nie potrafią nic się odezwać, za duży kaliber pytań zadaję. Zawsze mówili, że można przychodzić do nich z problemami, ale ja z pierdołami nie przychodzę tylko sam rozwiązuje, jak mam coś takiego co nie można rozwiązać to się okazuje, że oni tym bardziej nie potrafią i rozkładają ręce :)

W sumie nie wyobrażam sobie jak tak żyć z kimś a nie uzależnić się od niego, tak jakby dziewczyna miała być przyjacielem czyli w sumie kimś bliskim, ale nie za bliskim.

Ja nie wiem co mi się tak w głowie miesza ja chyba faktycznie zrobiłem błąd tak jak sądziłem że jak zrezygnuje z 3 pracy i będę miał więcej czasu wolnego, jak np. niedziela przykładowo to cały dzień będę myślał o tym że jestem pomiędzy odbytem a jelitem

Odnośnik do komentarza

Zawsze uzależniamy się od partnera w jakimś stopniu, ważne, żeby to nie było obsesyjne, toksyczne.

Co do wolnego czasu, to dlaczego nie stawiasz np. na siłownię, basen, łyżwy, piłkę, itp.
To jest zdrowy relaks, bo ile można pracować...

Co do trwałego związku, to zawsze jest loteria, nigdy nie da się do końca poznać partnera, ale jak już na początku coś wadzi, nie do zaakceptowania, to nie warto tego ciągnąć.
Każdy, wiążąc się na stałe zakłada, że to będzie do końca życia, a to się czasem rozpada po kilku czy nawet kilkudziesięciu latach, choć nic tego nie zapowiada.

Ale całe nasze życie to wielka niewiadoma, co też ma plusy.

Dlatego trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość i nie zamartwiać się na zapas, bo to nic nie da, a tylko dołuje.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Czyli samotny nie jesteś ale obawiasz się że jak coś kiedyś wykończysz to rodzice mogą wypchnąć. Samo życie + wykończenie + jeszcze inne koszty życiowe a co dopiero wlasna rodzina co ? To i lęk większy ?

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

To ja się uzależniłem od niej obsesyjnie jedynie, ale w taki sposób, że ona tego nie odczuła a po rozpadzie związku nie odczuwałem tego zbyt długo. Nawiasem mówiąc szkoda, że na koniec widzi się jaki człowiek potrafi byś. Szkoda, że tak z kimś zerwać nie można i wrócić się do niego po to by zobaczyć jaki właśnie w tej chwili jest, czy diabeł z niego wyjdzie czy nie :) Niestety mam astmę rozwijającą się, ledwo co staram się aby ją powstrzymywać - długo historia więc żeby ogarnąć temat jej to jest jakieś 1-2 lata. W sumie każda aktywność wymieniona oprócz piłki nożnej można robić, ponieważ nie muszę ćwiczyć na bieżni, a np. takie ćwiczenia które astmy nie wywołają. Posiadam 2 prace, 1 to pracuję w trybie 12/24/12/48 turnus, druga praca to od 7-8 do 15-16 w zależności ile chce robić, ile jest roboty itd. No i praca 3 to była na stacji TIR, czyli w sumie mogłem tam siedzieć by cały czas od 7 do 23. Jak z niej zrezygnowałem to mam tak, że jak praca pierwsza dobrze wyjdzie to sobota i niedziela wolna, bo w drugiej na weekendy się nie robi to robię teraz przy domu, ale niestety zostaje mi ta niedziela nieszczęsna która mi niszczy mózg, w niedziele chodzę zawsze na siłownie, dlatego też wcześniej pisałem co można przy astmie robić, chodzę na siłownie na 1-2 godziny w godzinach porannych.

Tak, że co do dziewczyn, drugiej połówki dlatego temat jest tymczasowo zamknięty, bo i tak już bez tego mam sporo w głowie bajzlu i brak sposobu na życie :)

Ja wiem, nie myśl, że Ci źle bo będzie jeszcze gorzej. Wcale nie myślę, że jest źle mi na codzień, nie powiedział bym każdego dnia staram sobie powtarzać do lustra, że lubię siebie, podobam się sobie, nawet jeśli to kłamstwo, a będę powtarzał to ciągle, to stanie się prawdą.

Mnie tak na prawdę nie boli brak, drugiej połówki bo uważam, po zakończeniu związku, że skoro ma być szczęśliwsza bez mnie to niech będzie, po rozstaniu, po tych 3 miesiącach przejrzałem na oczy i drugi raz bym do niej nie chciał iść chociaż z wyglądu na prawdę takie 5/6.

Nie boli brak znajomych, bo w sumie jak sobie teraz pomyślałem czytając inne tematy, to głównym inicjatorem imprez, spotkań, tego że teraz z porozrzucanych znajomych utworzyła się paczka ludzi i działa już samodzielnie jak natura byłem ja, chociaż nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, więc i teraz krzyknę jedno hasło i możemy iść i się bawić, ale cóż niektórym osobą w głowie to tylko alkohol, ja nie mam nic przeciwko abym wrócił raz się w tygodniu nadupiony strasznie i na kolejny dzień dalej praca itd. taki odstres mały, ale wiekszość myśli jakby tu znów jutro zmoczyć pysk, więc w sumie wolę mieć tak na prawdę 1 przyjaciela i 1 znajomego, z którymi spotykam się raz na 1-2 tygodnie i sensownie pogadamy co tam w naszym życiu co na przyszłość, głównie dlatego z nimi lubię gadać bo interesują się tym czym ja, czyli "poważnym życiem na przód".

Mnie boli, brak tego celu, może dla Was to jest dziwne, może nie, ja nie mam ochoty się zabić, ani nic, ale po prostu takie życie bez celu jest dla mnie nie potrzebne. Ja zawsze wszystko robię po coś i tu mi tego brakuje właśnie. Nie potrafię czegoś robić od tak bez niczego, zawsze jest jakiś powód czegoś i na prawdę, wierzę że jakbym miał teraz dalej dziewczynę to pewnie tego problemu bym nie miał, ale cóż, teraz po kolejnym związku niestety większe zmiany w swoim życiu musiałem zrobić co i tak dyskwalfikuje stawianie tej drugiej osoby na piedestale celu życiowego i wszystkiego co z tą osobą związane - to też ten powód dlaczego temat drugiej połówki omijam, muszę trochę nad tym się kiedyś namyślić, ale jakoś teraz nie mam ochoty, ponieważ czy tak czy tak muszę problem braku celu przy kolejnej dziewczynie byłby dalej, więc muszę ogarnąć to co jest ważniejsze czyli jeszcze raz powtórzę brak tego celu życiowego.

To że mam rodziców to nie znaczy, że mogę z nimi porozmawiać w takim stopniu, że będę zadowolony, oni inaczej świat widzą, a ja inaczej. Ja bez tego rodzicom w stopniu adekwatnym z reguły do użytkowania dokładam się swoją część, tak, aby ich wydatki na mnie dochodziły do +/- 0. Wiadomo że nigdy tak się nie da, ale żeby nie było problemu ja i tak im powiedziałem, że jak dokończę swój dom od razu chce się do niego wprowadzać jak będzie można, bo chce dalej kontynuuować swoje cele w życiu, czyli układać swoje życie po swojemu, swój dom, swoje zasady itd. pomimo że cel tak patrząc jest duży, ale nie wystarcza do tego żebym powiedział, że dlatego żyje jakby to tak ująć. Akurat to co na początku wspomniałem, nie mam problemu z pieniędzmi, dzięki Bogu ale na wszystko co chce mi starsza, szajba uderzyła mi kiedyś do głowy ale szybko przeszła. Nie boje się zostać samotny, bo wiem, że taka możliwość może mnie spotkać i czuje że jest realna. Boje się tego, że jak w końcu nie znajdę powodu życia idiotyczne myśli mi mogą przychodzić do głowy. Tak jak mówiłem, wydaje mi się, że jestem silny psychicznie, poprzez swoje dzieciństwo jakie doświadczyłem, ale każdą psychikę można w końcu złamać :)

Odnośnik do komentarza

Nie szukaj sensu w życiu, bo życie samo w sobie jest sensem i nie ma się co doszukiwać głębiej.
Jak już jesteśmy na tym świecie, to należałoby się cieszyć drobnostkami i żyć tak jak potrafimy najlepiej.

Jeśli masz jakieś traumy z dzieciństwa to warto by było przepracować to z psychoterapeutą.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

To jak serio sensu w życiu nie ma, bo tak stwierdziłem gdy musiałem cel życiowy stwierdzić to mam problem. Drobnostki niestety dla mnie to jak prąd w domu i narzędzia itd. elektryczne, fajnie że je mam, ale bez prądu nic z nimi nie zrobię co jedynie na nie popatrzę - mam nadzieje że rozumiesz o co chodzi w tym porównaniu. Za dzieciństwa nie przeżyłem niczego złego, jedynie co mógłbym nazwać największą "lipą" w swoim życiu, to że od samego początku chciałem sobie życie poukładać, według tego celu co miałem i wydawało mi się że jest dobry - zawiodłem się i to bardzo.

No dobra - racja za dużo schodzę na nie potrzebne tematy. Sensu w życiu nie widzę to nie ma sensu żyć, tak bym w skrócie żył, ale, że nie mam czasu na myślenie o tym to puki co trzymam się jeszcze dobrze.

Chciałbym zauważyć jedno, gdyż od tak bez powodu nie mówię komuś prawdy, a nawet jeśli mam powiedzieć to ostrzegam wcześniej jeśli może ona zaboleć. Po prostu nie chce mi się myśleć nad najdrobniejszymi kłamstewkami. A odnośnie wyroków, kto dał prawo na mnie dawać wyroki, łatki? - które mnie nie bolą, ale nie zapomnę o tym. W żadnym celu, jeśli ktoś chodzi za mną pół dnia i mówi przykładem: ale powiedz mi czy fajne to auto kupiłem czy nie, to w końcu powiem mu to co myślę, a czy mu się to spodoba czy nie to nie mój problem, przecież chce mojej opinii, a nie mojej opinii, ale takiej żeby się lepiej poczuł. Z tego też jak przeczytasz można wywnioskować, że to nie jest tak, że idę do każdego lepszego i walę to co mam głowie pomyślane. Z reguły wole się właśnie nie odzywać, a jak już to walę wszystko na tace. Uznałem że słowa nie wypowiedziane nie są kłamstwem. Racja, nie jestem kryształowy, nie jestem idealny, nawet nie uważam się za dobrego, uważam się za poniżej przeciętnego człowieka co swojego życia nie potrafi ogarnąć. Do kolegów podejście zmieniłem, albo nadal zmieniam, ostatnio jak dawno tego nie robiłem, zorganizowałem imprezkę, iż ze względu, że ja byłem głównym założycielem paczki znajomych, która żyje już samoczynnie, nie było problemu nabrać mi 13 znajomych, a imprezę zrobiłem już w "piwnicach" mojego domu impreza wyszła świetnie według nich, według mnie też bo napiłem się pierwszy raz od sylwka i to tak konkretnie :) A podejście zmieniłem tym iż po prostu "3 razy myślę" za nim coś powiem a nie 1 raz i czasem brakowało, szczególnie po alk. Dostałem też zaproszenie na kilka imprez, najlepsze jak jednego się zapytałem, jak był już "lekko" wstawiony dlaczego mnie nie zapraszał na imprezy, to mi powiedział i tutaj wielkie zdziwienie, że był u mnie dwa razy pod domem zaprosić na imprezę, ale raz nie dało się wejść(fakt), a drugi raz jak zobaczył ile mam roboty to nie podchodził do mnie, bo myślał, że i tak będę zajęty. No cóż - szczerze nie myślałem o tym.
Szczerze nie mam żalu do byłej, wspominałem już o tym, zależało mi na szczęści, a szczęścia przy mnie nie było, więc jest jak jest. Nigdy nie zmuszałem, a jedynie chciałem żeby była jak najdłużej jak to mówiłem czasem. Mam żal i to największy do Siebie. Jakbym siedział na przeciwko siebie, kolega z kolegą to bym powiedział sam sobie(napisane łagodnym tonem). Tomek, ale jesteś ciapa, tyle w życiu potrafisz ogarnąć rzeczy przez ludzi nie raz mówione nie możliwe, nie do wykonania, a potem ludzie chodzą i zazdroszczą, dziwią się, a już któryś z rzędu raz nie potrafiłeś ogarnąć sobie dziewczynę na dłuższy czas, tylko znów na krótszy niż ostatnia. To co może w końcu będziesz miał związki po "3 dni"? Na swój poziom(poziom ogarniania rzeczy życiowych) taka rzecz nie powinna się wydarzyć, dupy dałeś jak fiks, może lepiej gejem zostań. Wiem, że pewnie ktoś tu pomyśle że to przecież nie od mnie zależy. Hmm trudno było by się zgodzić, oraz trudno zaprzeczyć. Związek to powinny być dwie połówki jabłka, każda ze stron w jakimś % wkłada do związku różne rzeczy. Więc mogłem mieć wpływ na to co się wydarzy, po za tym nie byłbym aż tak na siebie zły, gdyby to już nie była 7 albo 8 dziewczyna - to zbierając statystykę że mam jakiś wpływ w związku na to wszystko to mam albo pecha, albo serio w geja się przemienić - oczywiście mówiąc paradoksalnie.
Dlaczego ze mną dziewczyny zrywały oprócz jednej?
Ostatnia - jak to wiadomo, emocje to i milion powodów, ale wnioskuję tak: brak chęci na mocne imprezy w klubach, utrata poczucia bezpieczeństwa(?), porada "przyjaciółek", nuda(?)
Dorota - skok w bok jej do kolegi(trochę go wytarmosiłem zerwał i wróciła do mnie), potem stwierdziła, że to nie ma sensu, że już wtedy coś w niej pękło jak do innego poszła.
Inne - Tutaj sumuje gdyż z moją pamięcią to jest tak, że złe rzeczy staram się wrzucać do wora z napisem, nie wchodź. - nieodpowiednie moje towarzystwo, ktoś inny - lepszy pojawił się w życiu, nałogi wówczas moje, brak okazywania uczuć przy innych ludziach(znanych i nie znanych), potrącenie dziecka

Tak czy tak to nie są wszystkie powody, czy coś przez szczerość rozwaliłem? Tak i nie. Bez pośrednio to nic, tak zawsze rozmawiałem, aby problemu nie było i faktycznie się udawało, dlatego też z dziewczyną nigdy, oprócz ostatniej nie piłem. (ostatnia wyjątek) Ale pośrednio to może być winna ta moja szczerość. Gdyż gdyby nie to, nie dowiedziała by się o potrąceniu dziecka, o skali nałogów, o tym że kolegę potarmosiłem trochę.

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Jeśli nie ma sensu życia , to dlaczego istniejemy. Każdy podszedł by podobnie i po ludziach zostały by tylko gadżety. Jest poobserwój inne gatunki głównie polecam zachowania pingwinów, poważnie jak zdobywają pokarm , jak wygląda ich środowisko życia , zagrożenia a co najważniejsze robią wszystko aby istnieć.

Odnośnik do komentarza

Nie, ta szczerość nie zaważyła na waszym związku.

My tu mówimy, o swojej prawdzie w oczy, ocenie innych, gdzie powinniśmy zachować powściągliwość, odpowiadać wymijająco, na pewno nie kłamać.

Chociaż lepiej na tym wychodzą ci, są bardziej lubiani ludzie, co robią dobrą minę do złej gry i mówią to co druga osoba chce usłyszeć.

Sensu życia nie znamy, dlatego nie warto tego rozkminiać, a cele które sobie wyznaczamy nie zawsze się sprawdzają i trzeba się tym liczyć.

Dla Ciebie najważniejsza jest ta druga połówka, więc jej szukaj...,miłości każdy szuka, nie wszyscy ją znajdują.
Jesteś młody, całe życie przed Tobą,
nie wiesz co Cię czeka, więc nie możesz zakładać, że Twój cel się kiedyś nie sprawdzi.
Właśnie ta ciekawość życia powinna nas mobilizować.
Problemy ma każdy, kto nie ma to sobie stwarza, tacy jesteśmy...

Myślę, że Tobie przydałaby się rozmowa z psychologiem, chociaż online.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Ja chyba serio pójdę do psychologa, bo mi nie łatwo. Aktualnie co mnie trzyma przy życiu, by dalej to pchać przed siebie to chyba to, że myślę że każdy człowiek ma jakiś plan do wykonania w życiu, ale nikt nie wie kiedy itd.

Szczerze powiem że kompletnie nie mam ochoty szukania kogo kolwiek. Zawsze byłem zdania że do 3 razy sztuka, zrobiłem to 8 razy, więc chce sobie odpocząć bo nie mam siły na szukanie kogo kolwiek. Po za tym jak wcześniej wspomniałem serio pójdę chyba do psychologa. Trudno mi jest, gdyż niestety moja główna praca jest objęta ścisła tajemnicą i oficjalnie mam fikcyjne stanowisko w państwowym zakładzie. To jest jeden DUŻY wyjątek gdzie o swojej pracy muszę kłamać drugiej połówce, bojąc się że jakby odeszła w łatwy sposób może mnie z pracy wyrzuć. No i jeszcze jeden problem, czego nigdy nie jestem pewien, osoba kocha mnie czy moje pieniądze. Niestety wiadomo, prędzej czy później, albo sama się dowie, albo sama po prostu zobaczy, albo znajomy, znajomego powie. Nigdy tym atrybutem się nie chwale. Na kolację czy różne rzeczy z reguły chodziło się na zasadzie, dzisiaj ja, jutro Ty, ewentualnie jakieś niespodzianki to się stawiało itd. Raz jedyny w życiu moja jedna z dziewczyn miała wielkie problemy rodzinne, dość takie ubóstwo u niej było. Na rachunki w końcu zaczęło brakować ze względu na kiedyś wziętą pożyczkę przez nich tzw. "lichwa". W końcu miałem dość oglądania przez dłuższy czas tego cierpienia i zapłaciłem ponad 8 tysięcy, a oni mieli mi to wrócić później, ale już bez rosnących procentów itd. Potem pieniądze zamieniliśmy na pomoc u mnie na budowie.(to był bardzo dobry pomysł) Niestety jak dziewczyna dowiedziała się o tym, że z dnia na dzień 8 kafla wyciągłem zadziwiła się i zamiast mnie się zapytać, zaczęła innych ludzi się pytać, koniec końców wyszło, że handluje narkotykami i zerwała ze mną :D Chłopaki do tej pory pracują u mnie i chociaż chcieli mi pomóc i nas złączyć z powrotem to i tak ona swoje itd.

Na razie jest luty, postanowiłem sobie do kwietnia dać sobie spokój z tymi dziewczynami... Aktualnie jestem na urlopie z prac i chce dokończyć dom, aktualnie zostało mi zatynkować piętro i strych, dokończyć instalacje różne w domu i zacząć wykańczać parter na zicher i taki mam plan do kwietnia, aby 31 marca zrobić parapetówkę.

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Faktycznie, nie po prostu w wyniku, ze z dnia na dzień wyciągłem 8 koła i dałem od tak, dziewczyna wypytała się znajomych różnych swoich i Ci stwierdzili że z pracy oficjalnej jaką mam nie mogę mieć tyle pieniędzy i stwierdzili że pewnie narkotyki, handel itd.

Niestety na temat pracy powiedziałem tyle ile mogłem.

Odnośnik do komentarza

Jeśli z pracy robisz taką tajemnicę, to tym bardziej nie powinieneś się przechwalać zarobkami.
Nie ma takiej legalnej pracy żebyś nawet nie mógł powiedzieć najbliższej osobie.
Jakbyś miał żonę, też by nie mogła wiedzieć co robisz, bo ja sobie tego nie wyobrażam.
Chyba, że jakimś szpiegiem się jest...

Jak będziesz patrzył na to czy dziewczyna będzie leciała na kasę, to po pierwsze to się wyczuje, po drugie nie trzeba chwalić się kasą.
Ta która zerwała, to na pewno nie dlatego, o czym pisałeś, tylko to mogło być pretekstem, po prostu nie odpowiadał jej ten związek i tyle.
A jak odpoczniesz od dziewczyn, to może Ci wyjdzie na zdrowie :D

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Zarobkami nigdy się nie chwaliłem, po prostu to co napisałem że od znajomych się dowiedzą, przecież trudno ukryć że nie ma się kasy, bo to po prostu widać jest. Mieszkam w Polsce, stawiam swój dom, zero wkładu finansowego rodziców, kredytu tylko 90 tysięcy. Podejrzane to jest.

Nie wiem jaki aż duży poziom zaufania musi być, żebym komuś to powiedział skoro do tej pory tego jeszcze nikomu nie zrobiłem i nie żałuję, bo mógłbym mieć przez to teraz problem. Co do tego jakby była moją żoną, pewnie bym jej powiedział, tylko teraz pytanie, musiałbym to zrobić przed ślubem i jak ogarnąć moment w którym nie jest za wcześniej ani za późno.

Kasą się nie chwale - jeszcze raz powtórzę, ale z drugiej strony przecież jak mam kasę, to nie będę w byle czym mieszkał, skoro mogę żyć lepiej. Nikt ze znajomych nie wie ile zarabiam, myślą że to z tych pracy aż tyle mi sypią kasy bo właściwie jestem niedostępny cały czas. Prezenty itd. nigdy nie były przesadzone. Przykładowo urodziny 18 dziewczyny, kupiłem jej wisiorek itd. dałem na to 250 złotych, jej się nie przyznałem ile. Według mnie ta kwota nie była przesadzona. A tak różne uroczystości to np. walentynki, kolacja to tam 140 zeta wyszło. Oczywiście takie rzeczy wspólne były płacone po pół.

Tak nie wiem skąd wyszło to że nie powinienem się przechwalać zarobkami, chyba że w czynach. Jedynie co ludzi zastanawia to fakt iż mam starego mercedesa, po generalnych remontach itd. No cóż, sentyment, prezent od rodziców najlepszy jaki dostałem.

Odnośnik do komentarza

Możesz zarabiać krocie, ważne, żeby było to legalne, żeby nie były to brudne pieniądze, żebyś nie musiał się tego wstydzić,
inaczej zostaniesz sam z tą kasą.
Bo tych strzępów informacji wynika, że to niekoniecznie jest do zaakceptowania przez partnerkę, a to już budzi niepokój.
Pieniądze to nie wszystko..., zastanów się czy warto...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Praca w 100% jest legalna ale jest objęta tajemnicą. Dziewczynie raczej nie będzie mieć problemu z tym jaki to rodzaj pracy. Jedynie praca dość niebezpieczna co chodzi o życie, ale raczej problemem będzie fakt że jak w końcu dowie się to powie mi że ją okłamywałem bla bla bla, w sensie nie wykaże się wyrozumiałością i tak obstawiam, że będzie. Najlepiej na wejściu bym takiej osobie powiedział, 500 kilo mniej na sobie, ale ludziom coraz bardziej przestaje ufać. Pracy się nie wstydzę, daje mi wiele satysfakcji, wiele można popatrzeć na to jacy są ludzi, jacy potrafią być dobrzy, albo jacy potrafią być okrutni dla drugich. Dlaczego o pracy nie mogę mówić nic, powiem to tyle, że gdybym zajmował się jakimś funkcyjnym pracownikiem, a on by miał wobec mnie podejrzenia, w danych osobowych jakich kolwiek zobaczy że jestem normalnym człowiekiem, z normalną praca tzw. szarak. Kto kumaty jest może domyślać się w czym pracuje. Chociaż to gdzie jestem, nie uwierzyłbym sam sobie gdybym się nie znał że coś takiego istnieje :) - Na prawdę to jest mAX

Odnośnik do komentarza

Zaufaj sobie. To klucz w Twojej sytuacji. I zaakceptuje, gdyż bardzo ale to bardzo nie akceptujesz siebie. Wpierw zaufanie, następnie samoakceptacji. Skupiasz się, za przeproszeniem, na bzdetach. Twoja postawa z pewnością jest bwidoczna i w postawie i w oczach (mam na myśli iż z oczu można wyczytać bardzo bardzo wiele, wielokrotnie nie zdając sobie sprawy jak bardzo jesteśmy czytelni, wręcz przejrzyście).
Osobiście jestem zdania iż tzw. drugiej połówki nie powinno się tak naprawdę szukać. Paradoksalnie przyciągamy ją gdy akurat nie potrzebujemy jej do szczęścia.
Znajdź własny cel i realizuj go, po drodze spotkasz tzw. właściwe osoby. Zy

Odnośnik do komentarza
Gość Moczador1

Spróbuje, bo wyjścia chyba nie mam innego. Byłem na rozmowie z psychologiem, on mi powiedział jedną ciekawą rzecz, że mówię że nikogo więcej nie chce mieć, a tak na prawdę teraz chciałbym mieć kogoś - w sumie tak chwile pomyślałem i w sumie jemu nie, ale sobie przyznałem racje, że mnie prześwietlił jak na przesłuchaniu... Szukać nie chce, uważam że przypadek zawsze rządził moim życiem i to przez te wszystkie przypadki życie mi tak dobrze się toczyło, aż do aktualnych chwil. Umówiłem się co tydzień na wizyty z psychologami i zobaczymy co z tego wszystkiego nam wyjdzie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...