Skocz do zawartości
Forum

stara miłość nie rdzewieje?


Gość no_name81

Rekomendowane odpowiedzi

W zasadzie nie chodzi o jakąś radę, tylko o wygadanie/wypisanie się. W internecie można w miarę bezpiecznie, bo anonimowo. Problem banalny i stereotypowy, który pewnie dotyka wielu, wielu osób… Nie oznacza to jednak, że boli mniej…
Zaczęło się to bardzo dawno temu, kilka tygodni temu minęło 19 lat. Ona była moją pierwszą poważną miłością, pierwszą kobietą, która usłyszała, że ją kocham. Ponoć też byłem pierwszym mężczyzną, który jej to powiedział. Z wielu różnych powodów (raczej pokojowo, nie było nigdy między nami jakiejś wojny, mimo iż z boku wyglądało, że odszedłem do innej kobiety… rzeczywistość była bardziej skomplikowana) rozstaliśmy się. Potem byłem i jestem w związkach, ale żadna kobieta nie wzbudziła już takich emocji jak Ona i tak naprawdę nigdy o niej nie zapomniałem…
Problem pojawił się miesiąc temu od banalnej rzeczy. W ręce wpadła (dobra, przyznaję, nie był to przypadek…) mi książka, którą czytałem wtedy, gdy byliśmy razem. I wszystkie emocje odżyły, tak jakby nie minęły bez mała dwie dekady… Od miesiąca nie ma chwili, żebym o Niej nie myślał… Po obudzeniu, w pracy, nawet w nocy, bo oczywiście problem ze snem też się pojawił. Wszystko mi ją przypomina. Gdy jadę przez Jej miasto, gdy widzę autobus, którym do Niej jeździłem, gdy słyszę Jej imię w radiu czy na ulicy… Dobra, dokładam też od siebie: puszczam sobie muzę, którą wtedy słuchałem, oglądam nasze wspólne zdjęcia.. Ponoć faceci nie płaczą – bullshit. Na ostatniej imprezie firmowej zamiast się bawić, to wypiłem sporo wódki i poszedłem ryczeć do pokoju...
Oczywiście przełożyło się to na mój obecny związek. Paradoksalnie: mega pozytywny. Nie czepiam się o jakieś głupoty (w przeszłości zdarzało się), dużo czułości, słodkie słówka. Biochemia zakochanego faceta wpływa na zachowanie… Moja partnerka widzi zmianę, ale z oczywistych względów nie ma z nią problemu. Bo przecież powodu zmiany nie zna i nie wie, kto za nią stoi…
Czy to uczucie ma sens? Raczej żadnego. Ona i ja mamy swoje rodziny (partnerów, dzieci). Chyba żadna ze stron nie chciałaby niszczyć swoich związków. Oczywiście w teorii jest jeszcze relacja kochanek-kochanka. Ale nie odważyłbym się Jej czegoś takiego zaproponować. To bardzo dumna kobieta, która – słusznie – by mi za to dała w twarz (jasne stawianie granic i stanowczość – za to też ja pokochałem). Pomijam fakt, że takie relacje zwykle źle się kończą, a w razie wpadki bardzo wielu ludzi by cierpiało…
Oczywiście Ona nie ma pojęcia, co do niej czuje (a może jednak ma… czego może chcieć facet nagle zapraszający do znajomych na FB?). Od naszego rozstania minęło 19 lat, w międzyczasie widzieliśmy się raz (12 lat temu). Wiem, że to szmat czasu… Wiem, że moje o Niej wyobrażenia mogą (są?) zupełnie inne niż jest rzeczywistość, a przez cały ten czas zdążyłem ja strasznie wyidealizować. Ale czy charakter człowieka mógł się zmienić aż tak bardzo… Bo o iskierki w oczach, uśmiech – to pozostało…
Można byłoby spróbować zapomnieć… Ale zapomnieć się nie da… To przyschnie, jasne… ale… pytanie kiedy i w jakich okolicznościach wróci… A wróci… Wracało wielokrotnie przez te lata, choć prawda, nigdy tak mocno… Poza tym boję się, że za następne 19 lat będę sobie wyrzucał, że nie zrobiłem wszystkiego, żeby być z osobą, która jako jedyna wzbudzała i wzbudza takie emocje… tak jak wyrzucam sobie wydarzenia sprzed 19 lat…

Odnośnik do komentarza

Uruchamiasz stare skojarzenia. Spontaniczne, ufne wskoczenie mamie na kolana i przytulenie się, wyjście z chłopakami "pograć w piłkę" albo na koncert rockowy, wspomnienie pierwszej "prawdziwej" miłości, rajd po górach z noclegami w schroniskach, itp. Mamie nie wskoczysz na kolana, bo byś jej nogi połamał. Kumpli nie zbierzesz, bo każdy robi swoje, a jakby się jednak zebrali, to już żaden nie ma grzywy do machania w rytm gitary basowej. Rozpacz?
Ale spróbuj. Weź kup sobie buty i piłkę. Idź pokopać. Powoli wszystko sobie przypomnisz. Jak się tańczy pogo pod sceną też. Dużo rzeczy, cokolwiek, co budowało twoją historię młodości. Włóczęgi rowerowe, szybkie wypady na narty. To był prawdziwy karnawał, w porównaniu z tym co teraz. Zainwestuj trochę czasu. Kup sobie taki sprzęt jaki wtedy miałeś. Zobaczysz na czym polega różnica dziś i wtedy. Historia się nie powtarza, co najwyżej rymuje. Spróbuj też skontaktować się z tą kobietą, która kiedyś była twoją dziewczyną. To też się powinno udać. Jeżeli da się namówić i zainwestujecie trochę czasu, to zobaczysz na czym polega różnica. Potem będziesz miał dużo czasu na myślenie, czy było warto.
Ja ostatnio nawet zrobiłem porządek w zdjęciach. Nie pojadę jednak drugi raz w te same miejsca z tą samą paczką znajomych. Szkoda mi wspomnień. A poza tym te łepki trochę wkurzają mnie dziś.
Mam teraz inne życie, które nawet lubię, choć fakt, szału nie ma.
Takie moje trzy grosze, chyba nie całkiem na temat.

Odnośnik do komentarza

Myślałem o kryzysie wieku średniego… Ale nie do końca to pasuje. Po pierwsze dość wcześnie by się pojawił – mam 37 lat, trochę, ale bez przesady. Po drugie, nie mam żadnych innych objawów. Nie narzekam na pracę (pewnie mógłbym zarabiać lepiej i zrobić jakąś karierę, ale mnie to jakoś specjalnie nie boli…), nie mam potrzeby podrywać młodych lasek, żeby udowodnić swoją męskość, sportu i dbałości o ciało zawsze było dużo (żadnej zmiany w tym zakresie)…
Prawda, czasu nie cofnę. Zdaję sobie sprawę, że Ona ze zdjęcia, to nie jest Ona obecnie (nie tylko fizycznie). I prawdą jest, że osoby mi wówczas bliskie (przyjaciele) strasznie się zmienili, wielokrotnie podczas spotkań nie mamy o czym rozmawiać, nie ma punktów stycznych, każdy ma swoje życie. Być może podobnie byłoby w Jej przypadku. Zwłaszcza, że wrażenie po naszym ostatnim spotkaniu było „ok, naprawdę fajna dziewczyna… ale nie bogini”. I prawdą jest , że nie próbowałem wówczas do niej wrócić (choć z drugiej strony moment był wyjątkowo niefortunny: ja akurat zaczynałem nowy związek, a Ona wyjeżdżała długookresowo na inny kontynent). Ale być może potrzebuję znów się do niej zbliżyć, żeby po raz kolejny zniszczyć wytworzony na jej temat mit… Nie wiem… Ale z tego punktu widzenia zaproszenie na FB wcale nie było błędem. Boginie nie mają FB, kobiety z krwi i kości tak…
Być może chodzi mi jednak o jeszcze coś innego (nie znam odpowiedzi na to pytanie)… Może chcę postawić kropkę w rozdziale „Nasz związek 1999”? Może kwestia mojego obecnego do Niej stosunku (miłość, sentyment?) wcale nie jest. Trzymając się książkowego porównania, kwestia ewentualnego następnego rozdziału (romans, regularny związek?) pozostaje otwarta. Ale tamtego rozdziału nie uważam za zamknięty. Z boku to wygląda kiepsko. Ona podejrzewała, że mogę coś kombinować na boku z jej koleżanką (nasze relacje były bliskie, ale wyłącznie przyjacielskie, choć wiedziałem, że jakby coś…). I rzeczywiście zaledwie 13 dni po rozstaniu z Nią zacząłem być z dotychczasową koleżanką. Wiem jak to wygląda, ale nigdy Jej nie zdradziłem… Ona może mieć zupełnie nieprawdziwy obraz tego co się stało. To by bolała, bo Jej rola w moim życiu była ogromna. Może chodzi mi tylko o to, żeby wiedziała… Może to by była ta kropka w rozdziale… A może zamiast spotkania napisać list…

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...