Skocz do zawartości
Forum

Lęk przed dorastaniem córki


Gość Eve40

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 40 lat, jestem żoną męża równolatka i matką jedynaczki. Ona ma 16 lat. Od kilku lat nasza więź osłabła, chyba nawet zniknęła. Bardzo się cieszyła, kiedy się urodziła. Była dzieckiem chcianym, wyczekiwanym. Przez pierwsze kilka lat jej życie nie było z nią większych problemów, tylko takie typowe dla dzieci, ale generalnie była dzieckiem grzecznym i ułożonym, dobrze się uczyła. Były kreskówki, kucyki Pony, chętnie czytała książki z biblioteki. Wzorowe dziecko. Wszystko się zmieniło, kiedy skończyła 10 lat. Przyszła do mnie zdziwiona, że ją piersi bolą, gdy je dotyka. Przeraziłam się. Dotarło do mnie, że zaczynają jej rosnąć piersi, że zaczął się okres dorastania. Okresu dostała dwa lata później. Była tym przerażona, ale i tak mniej niż ja. Tęsknię za tą małą dziewczynką, którą była jeszcze kilka lat temu. To już nie jest ta sama osoba. To już nie jest dziecko, tylko kobieta. Już nie ma tego blasku w ozach, tego zapatrzenia w rodziców. Zaczęła pyskować, trzaskać drzwiami, wprawdzie radzi sobie w szkole, ale to już nie są same 4 i 5, tylko zdarzy się 3, co wcześniej było nie do pomyślenia. Oceny jeszcze mogę przeboleć, ale ona zaczęła się rozglądać za chłopakami. Kiedy zwierzyła się mężowi, że jej się chłopak spodobał, zauroczyła się w nim, bo przystojny, głupi się na to uśmiechnął, skarciłam go, żeby nie robił dziecku bałaganu w głowie, że ona ma się uczyć, a nie za chłopami rozglądać. Powiedziałam jej, że nie życzę sobie żadnych love story, że w tym wieku ma się uczyć i że jak pójdzie na randkę, to skończy w ciąży jako samotna matka i nie ukończy szkoły. Przyjęła to, potem mąż mi powiedział, że ciężko to przeżyła i płakała w łóżku, podarła zdjęcie chłopaka, który jej się podobał, które sobie celowo wywołała ze smartfona i wyrzuciła je do śmieci. Nie wiem, może uznacie nie za wyrodną matkę, ale....Mam wrażenie, że przestałam ją kochać. Jakby z jej pierwszą miesiączką zniknęła miłość do niej. Kiedy sobie pomyślę, że mogłaby chcieć spróbować seksu, ogarnia mnie wściekłość. Nawet gdyby miała 30 lat i uprawiała seks, nie mogłabym tego zaakceptować. Co mam robić?

Odnośnik do komentarza

To coś z tobą jest nie tak, skoro mie potrafiłabyś zaakceptować seksu u dorosłej córki.
Wybierz się do psychologa.
Mąż zdroworozsądkowo podchodzi do tego tematu.
Takie czasy, że 16-latki rozgladają się za chłopakami i traktuj to jak coś normalnego, co nie znaczy, że córka chce uprawiać seks.
Masz taki słaby kontaktz córką na własne życzenie.

Odnośnik do komentarza

Pani córka dorasta i to jest fakt niezaprzeczalny. Czasu Pani nie cofnie. Pani córka nie będzie już nosiła kucyków i nie będzie bawiła się lalkami. Zdrowiej dla Pani i dla Waszej relacji matka-córka byłoby, gdyby Pani zaakceptowała fakt, iż córka dojrzewa, zaczyna oglądać się za chłopcami. To dla niej również trudny czas i pewnie oczekuje wsparcia, rozmowy z kimś bliskim, zrozumienia. Zakazami, straszeniem niechcianą ciążą niewiele Pani zyska. Co gorsze, może Pani stracić córkę. Jeśli trudno pogodzić się Pani z faktem, że córka dorasta, proszę rozważyć rozmowę z psychologiem. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Na jakiej podstawie twierdzisz, że ktoś, kto nie przeżył młodzieńczego zauroczenia, ma potem problemy ze znalezieniem partnera? I o co chodzi z tym "hodowaniem" dziewictwa"? Siostra mojej zmarłej matki ma 71 lat, jest religijną starą panną i o ile mi wiadomo nigdy nie była w związku i żyje. Ja sama poszłam na pierwszą randkę w wieku 21 lat, w liceum skupiałam się na nauce.

Odnośnik do komentarza

Pwnie, że żyje, bo dlaczego miałaby nie żyć, ale życie a życie to jest róźnica.
Swoim zachowaniem nie uchronisz córki przed ew. ciążą, a wręcz przeciwnie, ale skoro tego nie rozumiesz, naprawdę porozmawiaj z psychologiem.
Nasi rodzice czy dziadkowie też inaczej podchodzili do tych spraw, więc wrcanie do swoich doświadczeń nie bardzo się sprawdza.
Młodzież dojrzewa coraz szybciej, czasy się zmieniają a ty nie starasz się tego zauważać.

Odnośnik do komentarza

To nie jest tak, że przestałaś kochać córkę, wraz z jej dojrzewaniem obudziła się w tobie miłość zaborcza.
Chcesz ją mieć na wyłączność, ma ciebie ślepo sluchać, w życiu postępować wg twojego scenariusza, nie mieć własnego zdania, czyli chcesz z niej zrobić emocjonalną kalekę.
Obudź się póki nie jest za późno.

Odnośnik do komentarza

Tylko że ona jeszcze nie jest dorosła. Do dorosłości jej jeszcze dużo brakuje. A nawet, gdy skończy 18 lat to nie znaczy, że jej wszystko wolno. Wbrew temu, co różni liberalni psychologowie wszędzie głoszą, to jednak rodzice mają coś do powiedzenia w sprawie swoich dzieci. Mam nad nią władzę rodzicielską. I po jej 18. urodzinach, jeżeli nadal będzie u nas mieszkać i nie pracować, to ja będę decydować o jej życiu. Póki się sama nie utrzymuje, finansowo jest od nas zależna i to my decydujemy. Liberałowie dali dzieciom i młodzieży ogrom praw i mamy to co mamy na świecie. Rodzice boją się własnych dzieci. Nie pozwolę sobie wejść małolacie na głowę. A na seks i związki ma jeszcze czas. Na to przyjdzie czas. Najpierw niech zatroszczy się o swoją edukację, potem może sobie myśleć o mężczyznach. To jest właściwa kolejność.

Odnośnik do komentarza

Nie wiecie, w jakich czasach żyjemy? Już w gimnazjum 16-latki rodzą dzieci. Takie są skutki wszechobecności seksu w mediach. Za czasów moich rodziców o seksie się w mediach nie mówiło, a i w rodzinach też nie i jakoś ludzie żyli. Mniej było rozwodów, a nastoletnie ciąże były niechlubnym wyjątkiem, a nie częstym zjawiskiem. W Wielkiej Brytanii mają edukację seksualną w szkołach. Skutki są takie, że jest tam chyba więcej nastoletnich ciąż niż w Polsce. Takie "lekcje", gdzie pokazują uczniom, jak się zakłada prezerwatywę kończą się tym, że dzieci rodzą dzieci. Tak, nie rozmawiałam z córką o seksie. Moja matka też ze mną na takie tematy nie rozmawiała, jak chyba prawie wszyscy rodzice w tamtych czasach. Jakoś mi brak tych rozmów nie przeszkodził w założeniu rodziny. Niby czemu po 18. córka ma robić, co chce, jeżeli będzie nadal na naszym utrzymaniu? Niech najpierw sama zarobi złotówkę, pozna wartość pieniądza. Jak się zorientuje, ile wysiłku wymaga zarobienie przysłowiowej złotówki, to niech pomyśli o przywilejach wynikających z bycia dorosłym. Dorosłość to nie tylko prawa, ale i obowiązki. Nie dajmy się zwariować. Młodzież jest dzisiaj zdegenerowana, chyba nie muszę nikomu podawać przykładów. Jest to skutek tego, że kilku mędrków wpadło na pomysł, aby wtłoczyć młodzieży do głów, jacy to są cudowni, wspaniali, z samego powodu, że istnieją. Nie takie są moje poglądy na wychowanie dziecka. Nie zgadzam się na "bezstresowe" wychowanie.

Odnośnik do komentarza

Pól wieku temu 14-latki też zachodziły w ciążę, nie było tylko takiego nagłośnienia, a wydawałoby się ,że nie powinny bo seks był tematem tabu, a może właśnie dlatego ,że nie miały pojęcia o zapobieganiu ciąży.
Teraz są inne czasy i trzeba to zaakceptować.
Twoja sprawa jaki masz stosunek to tych spraw, tylko wiedz ,że to co zabronione bardziej smakuje.
Jak córka będzie samotna w wieku 30 lat, też będziesz miała problem ale innej natury.
Nie przeżyjesz życia za córkę ,teraz młodzież jest mądra.
Powinnaś być dla niej wsparciem, młodzieńcza miłość w tych czasach to norma, nie zatrzymasz tego.

Odnośnik do komentarza

50 lat temu ciąże nastolatek były rzadkością i były społecznie napiętnowane. Właśnie dlatego były rzadkością, że nie było seksu w mediach i "seks-edukacji". Wtedy matki ostrzegały córki, żeby się szanowały, bo zajdą. Pigułki antykoncepcyjne są po to, aby uniknąć odpowiedzialności. Teraz młodzież nie jest mądra, tylko głupsza i bardziej zdegenerowana niż kiedyś. Już kilkanaście lat temu uczniowie w szkole wsadzili nauczycielowi kosz na głowę. Teraz jest jeszcze gorzej.

Odnośnik do komentarza
Gość Paula 1011

A ja uważam, że dobrze Pani postępuje bo to jest za wcześnie na chłopaków. Nie chodzi tylko o seks czy niechciane ciąże ale to jeszcze dzieciak. Do zwiazku trzeba dorosnąć. Ja jestem jeszcze lepsza niż pani bo wyszłam za mąż mając 28 lat a pierwsza randka 26 lat i nie żałuję bo przynajmniej mam kochającego i dobrego męża, Dom pełen miłości i ciepła. A nie kazdy chłopak czy dziewczyna chcą później słuchać o byłych... niech skończy szkołę, ma.jakiś dorobek. NA razie niech się uczy bo to jest najważniejsze. Nienormalne tylko jest to, że w wieku lat 30 Pani by to przeszkadzało. Każdy dorasta i ma swoje potrzeby. Proszę poczytać wpis kobiety 30 lat i dziewica czy jakoś tak na tym forum, chyba kiedyś nie chce Pani tego dla córki. Także za kilka lat proponuję zmienić podejście. Dorosnąć, pochodzić rok, dwa i ślub. Ja też nie.miałam młodzieńczej miłości i dobrze na tym wyszłam.

Odnośnik do komentarza
Gość Paula 1011

Jedna sprawa, że się podoba chłopak a druga co z tym robi. Mi też się nieraz ktoś podobał ale nic z tym nie robiłam. Popatrzylam i koniec. Psychika kształtuje się q wieku 20 kilku lat. Dlatego nie mogłabym być z kimś w wieku 16 lat i 30 tymsamym.byłam zupełnie innym człowiekiem. Na chłopaka przyjdzie czas, mi też nie pozwalano i dobrze na tym wyszłam.

Odnośnik do komentarza

Cieszę się, że wreszcie ktoś mnie poparł. Sama uważam, że "miłości" w wieku licealnym i wcześniej to głupota. Uważam, że w głowie się dzisiaj młodzieży poprzewracało i należy wrócić do bardziej konserwatywnych metod wychowania. Mnie już nie bito w domu, niektórych moich rówieśników też nie, ale w pokoleniu moich rodziców prawie wszyscy byli bici przez rodziców i w szkole i wyszli na ludzi. Jeszcze jak się młokos poskarżył w domu, że go nauczyciel uderzył, to dostawał dokładkę, bo widocznie zasłużył. Mnie rodzice nie bili, ale trzymali mnie krótko, miałam w domu dyscyplinę i musiałam przestrzegać reguł. Nie było zmiłuj się. Kiedyś było takie powiedzenie:" kto nie słucha swoich rodziców, ten słucha tylko psiej skóry." Gdyby ponownie bito dzieci i młodzież w szkołach, to mniej by było patologii. W pokoleniu moich rodziców patologiczna młodzież to były wyjątki, nie reguła. Teraz jest odwrotnie.

Odnośnik do komentarza
Gość Paula 1011

Dokładnie też tak myślę. Mnie mało bito ale miałam rygory spore i respekt do rodziców, rodzice to nauczyciele. Tak powinni przywrócić kary cielesne, młodzież nauczYlaby się szacunku chociaż, u mnie w sZkole jeszcze bito nieraz też a mam 30 lat... a dziś to nauczyciele mają być grzeczni a.nie uczniowie, moja kumpela zmieniła pracę w szkole na inną po roku bo nie dała rady. Córka kiedyś Ci podziekuje za takie wychowanie jak znajdzie swojego księcia z bajki,który doceni to, że jest pierwszym, ja tak miałam.

Odnośnik do komentarza
Gość Kathleen25

Dodam coś od siebie. Ja byłam wychowywana właśnie w taki sposób, w jaki córka autorki pierwszego posta. Dokładnie to samo podejście. Może komuś się takie metody podobają, może to właściwe podejście, nie wiem. Każdy przypadek jest inny, każdy trzeba rozpatrywać indywidualnie. Ja opiszę swoje życie-życie dziecka, potem dorastającej dziewczyny wychowywanej takim domu. Mam teraz 25 lat. Niektórzy moi rówieśnicy są już po ślubach. Ja zostałam sama. Zupełnie sama. Jestem wyalienowana społecznie. Chodzę do kina w pojedynkę. Od 19. roku życia mieszkam sama, wyprowadziłam się, bo nie chciałam mieszkać w smutnym domu w towarzystwie surowych i zgorzkniałych rodziców. Odczuwam ogromną potrzebę miłości, pokochania drugiego człowieka. Chcę, ale....nie mogę. Nie rozumiem zupełnych podstaw. Uczono mnie, że miłość musi boleć. Że przytulenie, dobre słowo, uśmiech, pogłaskanie po głowie psuje, rozpuszcza ludzi. Że ludzie życzliwi to potencjalni oszuści, którzy chcą złapać na uśmiech i wykorzystać. Prawdziwa miłość to rygor i dyscyplina. Dach nad głową, jedzenie i elitarne szkoły są dowodem miłości rodziców do dziecka, a nie "migdalenie" się. Miłość jest twarda. "Surowości nie żałuje, kto dziecko miłuje." Mam teraz opory. Boję się dotyku, chociaż bardzo go pragnę. Z zazdrością patrzę na pary zakochanych 16, 17-, 20-, 30- latków, późnych nastolatków i młodych dorosłych. Jak mam zbudować jakąkolwiek poważną relację, skoro nie przeszłam nawet etapu przedszkola? Siedzę sama w kinie, obok mnie chłopak trzyma dziewczynę za rękę. Nie wiem, co to znaczy. Mam 25 lat. Całowałam się w życiu jeden, jedyny raz, w wieku 23 lat. Chciałam w końcu przekonać się,jak to jest, zanim młodość przeminie. Pocałowałam się z chłopakiem, z którym nie łączyła mnie bliska relacja. Chciałam przekonać się, jak to jest. To nie był taki głęboki, romantyczny pocałunek, taki "filmowy". To był taki "dzióbek". W zamian usłyszałam, gdy to wyszło, że "zachowałam się jak kobieta lekkich obyczajów." Płakałam później trzy godziny. Czy to naprawdę taki "grzech"? Nie robię się coraz młodsza. Tak bym chciała przejść się z chłopakiem na spacer, iść do kina i poczuć jakiś dotyk, potrzymać się za ręce, przeżyć taki "filmowy" pocałunek. Nie ogarniam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Ale nigdy mi to nie będzie dane. Życie to nie jest instytucja do spełniania życzeń. Nie mam prawa się zakochać. Tym bardziej mnie boli, że moim rówieśnikom to łatwo przychodzi, tylko ja jestem psychicznym kaleką. Ogromne cierpienie. Jak można zabronić dziecku kochać? A seks po 18. roku życia? Czy naprawdę nie ma w życiu gorszych rzeczy niż seks? Dlaczego niektórzy rodzice nie są w stanie pogodzić się z tym, iż ich dzieci w wieku dorosłym mają potrzeby seksualne? Dlaczego nie potrafią uszanować tej części osobowości ich dorosłych dzieci? Czy zainteresowanie związkami i seksem w wieku młodzieńczym nie świadczy o prawidłowym rozwoju? Po co to niszczyć?Czemu niektóry rodzicom taką przyjemność sprawia niszczenie tak delikatnej sfery życia, jak seksualność?

Odnośnik do komentarza
Gość paula 1011

do ~Kathleen25
25 to nie tragedia, ja miałam 26,5 roku jak poznałam mojego męża a doświadczenia podobne do Twoich, tyle, że mi się nie udało tak szybko wyrwac z domu a wdomu do tego byli jeszcze toksyczny brat i toksyczna babcia i jakoś wyszła na ludzi! I wcale nie jest tak jak Cię uczono, miłośc to coś pięknego! W Twoim wiek utak samo myslałam a 25 lat to wbrew pozorom sama młodość! 3mam kciuki i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Koniecznie na terapię. Wiem z doświadczenia. Moja matka była taka sama. Zniszczyła mi życie. Kocham ją, ale odcięłam się od niej fizycznie na 4 lata. Dostałam w spadku sporo podobnych cech, m.in. zazdrosc i zaborczosc więc Cię nie oceniam. Daj szansę sobie i córce. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Przeczytałam wszystkie wpisy i niektóre tak mnie "urzekły", że popłakałam się ze śmiechu. No ale powagi, wszak mam zamiar palnąć kazanie.

Otóż Bóg stworzył człowieka jako istotę cielesną, a z cielesnością związana jest również seksualność. Seksualność z kolei jest narzędziem do realizacji dwóch bardzo ważnych zadań: miłości (nazwijmy ją) małżeńskiej oraz prokreacji.

Oczywiście do wyboru, do koloru - nie mówię, że każdy koniecznie musi mieć dzieci, ale też z drugiej strony - dzieci nie biorą się z kapusty (nawet te adoptowane). Stąd też podkreślam te dwie ważne role bardziej jako przywilej człowieczeństwa niż jakiś obowiązek.

I teraz, cóż się takiego stało, że nastoletnia dziewczyna się zakochała? Ano, nic się nie stało, jeśli jest zdrowa i prawidłowo rozwinięta, zarówno fizycznie jak i psychicznie. To okazja, żeby poznała samą siebie, własne marzenia, żeby zaczęła odpowiadać sobie na pytania, co to znaczy być kobietą?, co znaczy być mężczyzną?, co znaczy kochać mężczyznę?, co znaczy stworzyć z kimś związek?

Niektórym rodzicom się wydaje, że mają dzieci na własność. I bardzo się mylą - a potem cierpią na sto sposobów, bo okazuje się, że dziecko dorasta i znajduje drogę ucieczki z klatki.

Ot ja na przykład - klasyczny przykład wyrodnej córki. Moja matka też miała problemy, jak zauważyła, że dorastam. O wszystko awantura. Nawet jak po maturze kolega z klasy (tylko kolega - nie żaden chłopak/narzeczony/kochanek) zabrał mnie na lody w podzięce za pomoc w nauce i za to, że matmę dzięki mnie zdał - co to było: gadanie o ciąży, wydziedziczanie z majątku i tradycyjne napomnienia "dopóki mieszkasz pod naszym dachem, to masz robić jak każemy".
Nie skalkulowała sobie zupełnie, że pewnego dnia się wyprowadzę i że pod własnym dachem będę żyła jak mnie się podoba...

Generalnie, efekt tego typu wychowania jest taki, że matka ośmiesza się swoim zachowaniem (w końcu przecież uczą w szkole, że nie jest możliwe zajście w ciążę np. od rozmowy przy lodach i kawie). Ośmiesza się również dlatego, że z nastolatką, a tym bardziej z osobą 20+, 30+, 40+ można rozmawiać jak z człowiekiem. System zakazów i nakazów obnaża tylko nieudolność osoby, która stosuje tego typu środki.

A co do tych "strasznych" czasów, których dożyliśmy i "wczesnego" dojrzewania młodzieży. O rety, toż to u mnie w klasie jedna koleżanka urodziła w wieku 15, druga 16 lat, a było to 30 lat temu. Z kolei dziewczynka z patologicznej rodziny w sąsiedztwie prostytuowała się od 13 roku życia. Czym to się różni od rzekomego dzisiejszego zepsucia? Moim zdaniem nic się nie zmieniło. Pełno było w czasach mojego dzieciństwa ciężarnych nastolatek, które po prostu wyrzucano na zbity pysk ze szkoły, zmuszając je do kończenia edukacji w trybie wieczorowym. Czy to, że się problem zamiotło pod dywan i pozbyło ciężarnej uczennicy ze szkoły, anulowało z urzędu jej ciążę?

Nie przesadzajmy już ani z tym zepsuciem dzisiejszego świata ani z tą potrzebą chronienia córek przed życiem takim jakim ono jest. Każdy musi przeżyć za siebie swoje życie - mamusia za dziecko jego życia nie przeżyje.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...