Skocz do zawartości
Forum

Żona z olbrzymimi problemami "ze sobą"


Gość ZatroskanyTato

Rekomendowane odpowiedzi

Gość ZatroskanyTato

Próbuję pomóc żonie. Jesteśmy razem od dawna, ponad dekady. Na początku była pewna siebie, to ona mnie "poderwała". Jesteśmy po ślubie i mamy jedno, planowane dziecko. Jakiś czas temu żona dała się namówić na wizytę u psychologa, potem u psychiatry, ale szybko skończyła "terapię" - po jednej wizycie. Miała przepisane jakieś delikatne leki, które jej pomagały doraźnie. Nie mamy innych problemów, pierwsze dziecko jest zdrowe, drugie dziecko, jeszcze nienarodzone, ale ciąża tez prawidłowo przebiega. Z rodzinami kontakt poprawny chociaż wiadomo, nigdy nie jest idealnie. W łóżku nam się układa, nie możemy narzekać. Finansowo też radzimy sobie nie najgorzej. Ja pracuję, żona nie. Po studiach nie nigdy nie podjęła pracy w wyuczonym kierunku. Kilka lat pracowała w sklepie, ale wykańczało ją to psychicznie. Mogliśmy sobie pozwolić na to żeby małżonka nie wróciła do pracy więc od prawie 3,5 lat , licząc pierwszą ciąże, żona "siedzi w domu". Teraz jest w drugiej ciążę - także planowanej. Do psychologa iść już nie chce, ale sama też nie potrafi sobie z tym poradzić. Wszystkie rozmowy ze mną na jej temat kończą się płaczem i zamknięciem w sobie. Chciałbym jej pomóc, ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać, szczególnie teraz, kiedy mamy półmetek ciąży. Zawsze traktowałem ją "jak jajko", byle nie urazić i byle się nie obraziła na mnie (o cokolwiek). Wszelkie sprzeczki zawsze odpuszczałem i ustępowałem, właściwie zawsze wszystko było po "jej myśli". Tak mi było prościej, nie gasiłem ognia benzyną. Żona praktycznie nie wychodzi z domu, czasami do sklepu, obawia się kontaktu z innymi, przeważnie obcymi ludźmi. Nie wiem już jak z nią rozmawiać. O żadnej terapii nie chce nawet myśleć. Ale... są też spokojne chwile, takie w których jest energiczna (jak na drugi trymestr), i mogę nawet powiedzieć - radosna. Ale po dniu-dwóch stan ten ustępuje miejsca totalnemu przeciwieństwu. Brak energii, empatia, melancholia, wiele planów (większość z tego okresu radości) ale wszystkie giną sposobem "nie chce mi sie". Podejrzewam, że przyczynami są niskie poczucie wartości, wyniesione jeszcze z czasów dzieciństwa, brak wiary w siebie i swoje możliwości, oraz charakter - momentami skrajnie intrawertyczny. Kocham ją, a mimo to wygląda na to, że nie potrafię uszczęśliwić żony, albo ona sama nie potrafi być szczęśliwa. Poradźcie mi coś, proszę.

Odnośnik do komentarza

nie wymyslaj juz niestworzonych historii, bo nie ma po co :)

w koncu doszedles do tego, ze to ja.
oczywiscie wiem i ty wiesz, ze trzeba czytac miedzy wierszami.
telefon znowu dziala, wiedzialam ze to ty i lezac a nie spac zaczelam sie smiac :), bo wiem o co ci chodzi, ci wszyscy beda musieli poniesc konsekwencje, a jakie to juz i ja wiem, i ty :)) wiesz co, na pradwe, ale jednoczesnie Ty wiesz,ze ja wszystko ogarniam i juz wiem. I zamiast spac i sie regenerowac, to musze ci odp.

Odnośnik do komentarza

To jak ja faktycznie kochales i nadal kochasz, to sie pakuj i wracaj !,
tylko nie juz do zadnej innej "zony" tylko do niej. Najlepiej jakbys dal znac w ogole, ale juz nie przez forum. Wiesz jak sie kontaktowac i nie zwlekaj juz z niczym. Wystarczy tyle straconych lat. Pozwol mi byc w koncu szczesliwa.
Tylko nie dzwon z numerow ukrytych bo juz sie odkryles.
pozdrawiam cieplo KM

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...