Skocz do zawartości
Forum

Czy walczyć o przyjaciółkę?


Gość Rocznik 94

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Rocznik 94

Dzień dobry.
Mam problem z przyjaciółką, znamy się od 7 lat, przyjaźnimy od ok.6. Przechodziłyśmy przez różne chwile, zarówno dobre jak i złe. Właściwie to traktowałyśmy się jak siostry, i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Byłam praktycznie pewna, że mam w niej bratnią duszę. Niestety, od wakacji wszystko zaczęło się psuć, z mojej winy, ponieważ miałam do niej pretensje o coś, o co nie powinnam ich mieć. Ona starała się ratować sytuację, i to było widać, niestety ja to wtedy bagatelizowałam... po 3 miesiącach od początków moich pretensji zrobiłam coś, czego nie potrafię sobie wybaczyć, obraziłam ją tak bardzo, że straciłyśmy kontakt na ponad dwa miesiące. W tamtym czasie załamałam się psychicznie, właściwie to miałam depresję. Chodziłam do psychologa, ale niewiele mi to pomogło, chociaż odbyłam 11 wizyt. W grudniu ona jednak się odezwała, i powiedziała, że postara się mi wybaczyć. Od tamtego momentu starałam się naprawić naszą relację. Na początku wyglądało to dobrze, bo miałyśmy kontakt, pisałyśmy ze sobą, spotykałyśmy się... jednak od stycznia pogorszyło się- wielokrotnie starałam się namówić na spotkanie, i w 80% przypadków była odmowa, przyjaciółka przestała do mnie pisać, a gdy ja pisałam do niej, to odpowiadała tylko półsłówkami... gdy napisałam jej że widzę że coś jest nie tak, powiedziała że to przez sesję i natłok obowiązków. Jednak sesja minęła, a sytuacja była taka sama... Postanowiłam z nią porozmawiać. Powiedziałam jej, że widzę że nie jest jak kiedyś, że rzadko się widzimy, że chcę wszystko naprawić by było jak dawniej. Ona natomiast odpowiedziała, że nigdy nie będzie jak dawniej, że wynajduję sobie problemy, bo ona nie widzi nic niepokojącego, że nie będziemy się tak często widzieć i komunikować ze względu na pracę i studia. Po części ją rozumiem, ale uważam że jest to wymówka, że chce się odizolować. Powiedziałam jej że ciężko mi z tym, bo chciałam żeby było jak dawniej, ale skoro jej jest tak dobrze to nie będę się starać. Wtedy w jej głosie odczułam o to pretensje (że rezygnuję), bo powiedziała, że jak komuś na czymś zależy, to o to walczy. Doszło między nami do małej wymiany zdań, a na koniec ona powiedziała, że nie może mi pomóc i że to ja mam problem, bo ona w naszych kontaktach nie widzi niczego niepokojącego. Odpowiedzialam, że w takim razie rozumiem, że mam zaakceptować sytuację taką jaką jest, choć bedzie mi z tym bardzo ciężko. Dodałam, że nie będę się do niej odzywać, i będę czekać aż ona napisze w takim razie. Raz się odezwała, spotkałyśmy się, ale rozmawiałyśmy normalnie, nie poruszając tamtego tematu. Niestety, od tamtego momentu cisza...
Proszę więc o radę, co mam zrobić? Brakuje mi jej, brakuje mi naszych codziennych rozmów... mam wrażenie że ona chce się odsunąć, być może przez te dwa miesiące braku kontaktu odzwyczaiła się ode mnie. Można powiedzieć, że to naprawdę jedna z najważniejszych osób w moim życiu, pomogła mi w najgorszych momentach, a teraz czuję, że jej nie ma... Można nawet powiedzieć, że ją kocham, ale tylko jak siostrę oczywiście, bez innych podtekstów. Z jej zachowania kiedyś wynikało, że i ja byłam ważna, ale teraz to wygląda zupełnie inaczej... Proszę mi poradzić, co mam robić? Ciężko mi bez niej, czuję się jakby ubyło 40% mnie samej...

Odnośnik do komentarza

Ostatnio spotkanie się odbylo z jej inicjatywy, to teraz Ty zadzwoń i niech Wasze spotkanie odbędzie się z Twojej inicjatywy.

Zadne przyjaznie nie są intensywne tak samo przez cały czas. Piszesz, ze były czasy emocji, Twoich pretenscji do niej, a ja naweet mam takie przeczucie, po tym co opisałaś, ze jakby osaczania jej przez Ciebie. Potem nastapiło oziębienie, potem ocieplenia a teraz jest letnio. I jakiś czas może być nijako i sie do tego przyzwyczaicie i z czasem ta znajomość zniknie i już zadna z Was nie będzie po drugiej płakała.Tylko każda pomysli,że fajnie, ze kiedyś w życiu spotkałam takąosobę jak ona, to spotkanie ubogaciło nasz życie.

A może po aktualnej letniości stosunków, znów przyjdzie większa intensywność- kto to wie.

Tyle,że jak zycie uczy to z czasem w drogę wchodzą jeszcze faceci, narzeczeństwo, zakladanie rodzin, obsługa dzieci.I gdzies się znajomości nie tyle zupełnie rozlatują, ile są zamknięte dobrymi myślami w kierunku naszych najbliższych koleżanek, ale już nie ma dla nich czasu.

I trzeba to rozumiec, aby nie tęsknić i nie plakać,że teraz jest inaczej niz było kiedyś. Zycie idzie do przodu i niesie zmiany. Zycie to zmiany.

Odnośnik do komentarza
Gość Rocznik 94

Dziękuję za odpowiedzi.
Do kikunia55: Masz rację, było osaczanie z mojej strony. Przyznaję i tego żałuję. Rzecz w tym, że nie zawsze to osaczanie było, a zaczęło się na 3 miesiące przed utratą kontaktu. Szanuję to co napisałaś, jednak chciałabym zaznaczyć, że to było coś więcej niż przyjaźń, znacznie więcej. My naprawdę traktowałyśmy się jak rodzina, i przez to absolutnie nie wyobrażam sobie, że kiedykolwiek mi minie tęsknota za t co było kiedyś, bo było to całkowicie wyjątkowe. Zresztą, gdyby można było nad tym przejść do porządku dziennego, myślę, że szybciej bym się pozbierała, a ja od pół roku jestem załamana i nie potrafię myśleć o niczym innym. Czuję się jakby umierał mi ktoś niesamowicie ważny, a ja nie mogę nic zrobić, żeby go uratować...

Odnośnik do komentarza

Nie można się od nikogo tak uzależniać, żeby nie było można bez tej osoby żyć, dotyczy to rodziców ,rodzeństwa, męża, partnera, tym bardziej przyjaciółki.
Być może ciążyła już jej ta przyjaźń ,wasze kontakty były zbyt intensywne, do tego bardzo ją zawiodłaś jak piszesz, uszanuj jej decyzję, nie narzucaj się, nie epatuj pretensjami, żyj swoim życiem, a czas pokaże czy wasza przyjaźń przetrwa.
Przyjaźń też nie zawsze jest wieczna, a Ty tak zakładasz...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Rocznik 94

Masz rację, nie można się tak uzależniać. Tylko że ja ją traktowałam jak siostrę i ciężko mi przejść obojętnie, gdy widzę że ją tracę. To nie była szczeniacka przyjaźń, przynajmniej tak mi się wydawało. My naprawdę rozumiałyśmy się bez słów i ciężko mi teraz zrozumieć to, co się dzieje.
Ale fakt, może ona chce się odseparować, kiedyś mówiła coś w stylu że za bardzo się zżyłyśmy, ale dlaczego w takim razie miała pretensje, gdy chciałam zrezygnować ze starań o naprawę? Jednak rzeczywiście, wygląda to tak, jakby chciała się odseparować.
Boli mnie to, bo nie rozumiem, jak przez 2 miesiące braku kontaktu może się tyle zmienić. Boli mnie to, że nie jestem jej już potrzebna, a ona mi tak.
Nie będę się jej narzucać, skoro jej jest tak dobrze, to tak ma być, ale bardzo przez to cierpię. Tylko pytanie, czy to już zmierza do końca, czy da się cokolwiek zrobić by to uratować?

Odnośnik do komentarza

Praca, studia, to duże obciążenie. Ty tego tak do końca nie rozumiesz, nie potrafisz zaakceptować nowej sytuacji, co pewnie ją drażni.
Pytasz, czy przez dwa miesiące można tak się zmienić.
Można. Pamiętaj, że obie byłyście w innej sytuacji. Obraziłaś ją, to ona poczuła się odtrącona i niechciana. Przez dwa miesiące utrwaliła się w tym przekonaniu, że na ciebie nie można liczyć, że to koniec.
Jest jak jest, tego nie zmienisz. Nigdy już nie będzie tak, jak kiedyś.
Zadzwoń do niej, ale nie naciskaj, powstrzymaj się od pretensji.
Czy jeszcze coś da się uratować z tej przyjaźni?
Czas pokaże.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...